Kreutz Koniec końców.txt

(428 KB) Pobierz
Marek Kreutz 

Koniec ko�c�w

Czytelnik Warszawa 1991
Ok�adk� projektowa� Jan Bokiewicz
Copyright by Marek Kreutz, Warszawa 1991 ISBN 83-07-01904-4
Je�li kom�rki nowotworowe mog� si� mno�y� w,jniesko�czono��, czy mo�na znale�� 
spos�b, by ka�da kom�rka niesko�czenie si� mno�y�a, a wi�c by�a nie�miertelna?
� Jestem pewien, �e podejmie si� pr�by, ale na razie nikt nie ma najmniejszego 
poj�cia o tym, jak si� do tego zabra�. Nieograniczony rozr�d jest jedn� tylko z 
cech nowotworowej kom�rki. Gdy hoduje si� wi�ksz� ilo�� mysich kom�rek, po 
jakim� czasie wszystkie prawie gin�. Bardzo nieznaczna ich cz�� ulega jednak 
jakiej� mutacji, kt�ra umo�liwia; im dalszy rozr�d. Mo�na wi�c unie�miertelni� 
kom�rk�, dodaj�c do niej DNA z niekt�rych wirus�w nowotworowych. Wirusy te 
zawieraj� geny, kt�re nazywamy genami nie�miertelno�ci, nie wiedz�c jednak, na 
czym polega ich dzia�anie. Jednym z najbardziej podniecaj�cych aspekt�w badania 
nowotwor�w jest obecnie poznanie tych gen�w nie�miertelno�ci i ich 
biochemicznych funkcji.
Tymczasem dzi� wszystko dzieje si� tak, jak gdyby ludzie odmawiali umierania, 
jak gdyby uwa�ali �mier� za jaki� nies�ychany skandal, absurd. Obiecuje si� 
nawet, �e ludzie kiedy� b�d� �y� bez ko�ca.
Louis-Vincent Thomas (antropotanatolog)
� Ale czy uwa�a Pan, �e nie�miertelno�� nie jest wykluczona? Mo�e po uzyskaniu 
sztucznego bia�ka i syntezie enzym�w uda si� odnawia� starzej�cy si� organizm 
cz�owieka?
� Na razie jest to science-fiction. Gdy b�dziemy wi�cej wiedzieli o kom�rkach, 
zrozumiemy, na czym polega starzenie si� (...)
� Czy by�by Pan zainteresowany nie�miertelno�ci�, gdyby j� panu zaofiarowano?
� Oczywi�cie! My�l�, �e ka�dy z nas, cho� w zale�no�ci od tego, czy �ycie jego 
jest, czy nie jest interesuj�ce. Ja kocham �ycie! Z przyjemno�ci� czytam ka�dy 
nowy numer "Natur�".
Z wywiadu z prof. Jamesem Watsonem (nagroda Nobla w 1962 wraz z F.H.C. Crickiem)
PROLOG
Spokojna powierzchnia Morza �r�dziemnego od wschodu zmienia�a kolor, z 
miedzianoz�otego stawa�a si� granatowa, by ju� w okolicach Bosforu i Dardaneli 
przechodzi� stopniowo w po�yskliw� czer�. S�o�ce leniwie opada�o za horyzont, 
pogr��aj�c w cieniu kontynent Federacji Europejskiej wraz z pi�cioma miliardami 
jej mieszka�c�w; dok�adna liczba, podana tego wieczora w komunikacie S�u�by 
Demograficznej, wynosi�a 5 106 911 806 �yj�cych obywateli, kt�rzy mieli teraz 
przed sob� kilka godzin, na og� jeszcze ch�odnej, wiosennej nocy.
Do samotnej wysepki, jakich wiele na wschodnich kra�cach Morza Jo�skiego, 
zbli�a� si� od p�nocy b��kitny wod-nop�at ze znakami Federacji na p�katym 
kad�ubie. Przybli�ywszy si� do skalistych brzeg�w, pilot obni�y� lot i zr�cznie 
posadzi� maszyn� na falach. Pokonuj�c op�r wody, aparat powoli i statecznie 
wp�yn�� do niewielkiej zatoczki i z cichym szumem elektrycznych silnik�w przybi� 
do kamiennego mola. Po chwili w rozsuni�tych drzwiczkach kabiny pojawi� si� 
wysoki m�czyzna. By� to cz�owiek bardzo ju� posuni�ty w latach. Czupryna, z 
fantazj� sfalowana nad wysokim pobru�d�onym czo�em, by�a co prawda niezwykle 
g�sta, ale ju� zupe�nie bia�a, a szyj� i podbr�dek szpeci�y zwisaj�ce fa�dy 
pomarszczonej sk�ry, drgaj�ce przy ka�dym prze�kni�ciu �liny. Starcz� twarz 
zdobi�y g�ste, krzaczaste brwi, nadaj�c jej dumny i w�adczy wyraz.
Starzec, otulaj�c si� be�owym we�nianym p�aszczem, nadzwyczaj zr�cznie jak na 
jego wiek zeskoczy� na p�yt� mola i ruszy� ku brzegowi krokiem mocnym i pr�nym. 
Przy wyj�ciu z mola na szutrowej drodze oczekiwa�a bia�a begi-na z kierowc� w 
nieskazitelnie bia�ym kombinezonie i b��kitnej czapeczce na g�owie, wypr�onym 
na baczno�� przy otwartych drzwiczkach.
Starzec wsiad�. Kierowca zatrzasn�� za nim drzwi, prze-
bieg� truchtem na swoje miejsce w samochodzie i begina ruszy�a natychmiast w 
g��b wyspy, rozpraszaj�c pot�nymi reflektorami g�stniej�cy mrok. Po pi�ciu 
minutach jazdy dwa sto�ki �wiat�a dotkn�y metalowej bramy o a�urowej 
konstrukcji, kt�ra pod tym dotkni�ciem rozwar�a si� bezszelestnie. Min�wszy 
bram�, pojazd przejecha� jeszcze trzysta metr�w i zatrzyma� si� przed wej�ciem 
do niewysokiego pawilonu w maroka�skim stylu, o ol�niewaj�co bia�ych �cianach. 
Kierowca w b��kitnej czapeczce wykona� wszystkie poprzednie czynno�ci w 
odwrotnej kolejno�ci i otworzywszy drzwi zamar� w postawie zasadniczej. Starzec, 
pokonuj�c nadzwyczaj lekko trzy stopnie schodk�w, wszed� do �rodka.
� Kar�o � powiedzia� nieg�o�no, wkraczaj�c do przestronnego holu, roz�wietlonego 
jasnym �wiat�em, wydobywaj�cym ca�e bogactwo barw i odcieni z mozaiki na 
pod�odze i fresk�w pokrywaj�cych �ciany, fresk�w, kt�re do z�udzenia 
przypomina�y te z pa�acu w Knossos.
� Jestem � odpowiedzia� spokojny g�os i na schodach ukaza� si� wysoki, dobrze 
zbudowany m�czyzna, wygl�daj�cy na mniej wi�cej pi��dziesi�t lat, ubrany w 
rodzaj srebrzystej liberii. Z wysokiego, sztywnego ko�nierza stercza�a jajowata 
g�owa ca�kowicie pozbawiona w�os�w. Poci�g�a, szczup�a twarz pozbawiona by�a nie 
tylko �lad�w zarostu, ale tak�e brwi i rz�s. � Bardzo si� ciesz�, �e znowu pan 
do nas zawita� � Kar�o nieco pochyli� l�ni�c� czaszk�.
� Zabierz p�aszcz i przyjd� zaraz do salonu � poleci� starzec, podaj�c Kar�owi 
okrycie.
Salon by� obszernym pomieszczeniem, zbudowanym na planie ko�a, z pod�og� 
obni�on� o kilkana�cie centymetr�w w stosunku do reszty domu, pi�� par 
przeszklonych drzwi wychodzi�o na p�kolisty taras, zawieszony nad morzem 
kipi�cym przy nadbrze�nych ska�ach.
Starzec usiad� ci�ko na jednym z mi�kkich bia�ych foteli i rozlu�ni� ko�nierzyk 
koszuli z naturalnego jedwabiu o barwie ko�ci s�oniowej. Uff, ju� po 
wszystkim... Ca�y ten skom-
plikowany dzie� ma poza sob�. Wszystko posz�o chyba jak najlepiej... �adnych 
potkni��. Ritter z pewno�ci� da sobie rad�. U�miechn�� si�. Zepsuje troszk� 
jutrzejsz� pomp� w Genewie, ale przynajmniej fina� na miar� postaci! Lubi� 
wielkie fina�y, jak u tego, no... Beethovena. Lodowiec Mer de Glace b�dzie jego 
grobowcem... Wspania�y Mer de Glace. Do salonu wszed� Kar�o i zatrzyma� si� w 
progu.
� Ko�czymy z genera�em, drogi Kar�o � starzec wskaza� swoj� twarz. � Duchy nie 
istniej�, nie powinny istnie�, od jutra, Kar�o, b�dziesz mia� do czynienia tylko 
z dyrektorem semibanku w Mediolanie, Davidem Mercuri, bierz si� do roboty.
Kar�o znikn��, po chwili pojawi� si� znowu, ci�gn�c niewielki stolik na k�kach 
zastawiony s�ojami i puzderkami r�nej wielko�ci i kszta�tu. Zatrzyma� si� przy 
siedz�cym i przez chwil� patrzy� na jego twarz.
� A jednak szkoda � westchn�� � to by�a wyj�tkowo udana posta�.
To m�wi�c, si�gn�� do siwej czupryny i zr�cznie odklei� j� od czaszki.
� Te� tak uwa�am, drogi Kar�o � powiedzia� starzec � ale sam przyznasz, �e 
genera� bardzo nam si� ju� postarza�, tymczasem David Mercuri ma przed sob� 
przysz�o��.
� Bez w�tpienia � przyzna� grzecznie Kar�o i w salonie rozleg� si� odg�os 
delikatnego klaskania; to d�onie Karla wklepywa�y nawil�aj�cy krem w napi�t� i 
g�adk� sk�r� na g�owie siedz�cego.
� Czy mog� o co� zapyta�? � odezwa� si� Kar�o, odrywaj�c ostro�nie brwi znad 
przymkni�tych powiek i wrzucaj�c je kolejno do alabastrowego pojemnika.
� Tak?
� Kiedy odb�dzie si� pogrzeb?
� Przypuszczam, �e na pocz�tku tygodnia.
� Czy b�dzie mi wolno pojecha� na t� uroczysto��? Siedz�cy na fotelu u�miechn�� 
si�.
� Robisz si� sentymentalny, Kar�o.
� Chcia�bym si� troch� rozerwa� � pospieszy� Kar�o z wyja�nieniem. � To chyba 
ju� ostatni pana pogrzeb?
� Miejmy nadziej�, ale c� mo�na wiedzie�...
Palce Karla odlepi�y rz�sy od powiek i po chwili twarz siedz�cego w delikatny 
spos�b zosta�a pozbawiona zmarszczek i nieprzyjemnych fa�d na podbr�dku. Zabieg 
nie trwa� d�u�ej ni� p� godziny i kiedy niedawny starzec o-tworzy� oczy, ujrza� 
w lustrze, podsuni�tym mu przez Karla, twarz czterdziestoletniego m�czyzny, 
lekko poblad�� i bez jednego w�oska. Przeci�gn�� si�. Tak, dzisiaj pe�ny relaks, 
mo�e kobieta? Nale�y mu si� w ko�cu troch� oddechu, zanim wskoczy w sk�r� Davida 
Mercuri... Kiedy� sko�cz� si� te przebieranki? Akcja Beta post�puje, ale ile 
jeszcze czasu do jej zako�czenia...
Kar�o w milczeniu porz�dkowa� stolik z przyborami.
� Ka�d� wypraw� na brzeg uwa�asz za rozrywk�, Kar�o... Co ci� w�a�ciwie tam tak 
bawi?
Zagadni�ty zaprzesta� na chwil� uk�adania s�oik�w i zastanowi� si�. � Po�piech � 
odpar�. � Po�piech ich wszystkich. W tym ci�g�ym po�piechu przypominaj� jakie� 
owady, kt�re kiedy� widzia�em... Mo�e mr�wki. Ten po�piech cz�sto sprawia, �e po 
prostu nie mog� oderwa� wzroku.
M�czyzna z twarz� nie wyko�czonej lalki znowu si� u�miechn��. Czas... Czas jak 
morze, niesko�czone, leniwe morze...
Nad ekranem terminalu, wisz�cym na �cianie, pojawi� si� czerwony sygna�.
� Do diab�a, sprawd�, kto to i czego chce. Kar�o bez s�owa skierowa� si� w 
stron� drzwi.
� Kar�o � m�czyzna powstrzyma� go. � Oczywi�cie, b�dziesz m�g� z�o�y� wieniec 
na grobie genera�a Pinto, je�eli tak bardzo chcesz.
� Dzi�kuj� � Kar�o sk�oni� si� i wyszed�. Wr�ci� po chwili, �eby poinformowa�, 
�e na rozmow� czeka Peter van Liin.
� Prezydent? Czego chce?
T
� Twierdzi, �e to sprawa wyj�tkowa, jest lekko zdenerwowany.
� Prze��cz.
Na ekranie ukaza�a si� ci�ka, jakby z grubsza tylko ciosana twarz van Liina, 
kt�ry stanowisko prezydenta Rady Najwy�szej FE obj�� dwa lata temu, po 
sierpniowych wyborach.
� Jak si� czujesz w roli nieboszczyka? � zapyta�y usta na ekranie, szerokie na 
przynajmniej dziesi�� centymetr�w.
� Troch� zm�czony, o co chodzi? Rzadko mam okazj� przebywa� na wyspie.
� Niestety, musz� ci przeszkodzi� � powiedzia� van Liin. � M�wi ci co� nazwisko 
Ruben? Alfred Ruben?
� Nic.
� To genetyk, pracuje u Hartza w Zurychu, dali�my mu pozwolenie na badania, 
pracuje nad hemofili� � m�wi� van Liin tym swoim m�skim, matowym g�osem, kt�ry 
tak dobrze mu s�u�y� w prezydenckiej karierze. � Zechac otrzyma� jego raport, 
zechciej zerkn�� na ten fra...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin