Kolińska Złote Ptaki I Terroryści.txt

(384 KB) Pobierz
Krystyna Koli�ska Orzeszkowa

Z�ote Ptaki I Terrory�ci

BIEDNE SERCE MAJ�TNEJ ELIZY
Samotno�� z duchami 
Dwie panny Paw�owskie - Eliza i Klementyna, dwie rodzone 
siostry, a tak r�ni� si� od siebie;  ta  pierwsza  m�odsza, 
taka jaka� nik�a, bezbarwna. Zauwa�a si� jedynie jej  g�ow�, 
zbyt du�� w stosunku do w�t�ego  korpusu.  Nie  wzbudza  ani 
zwyczajowych zachwyt�w go�ci, ani dumy pr�nej matki -  pani 
Franciszki.  Zainteresowanie  m�odsz�  c�rk�  ogranicza  si� 
jedynie do ci�g�ych poucze�: co wypada, a co nie wypada  tak 
dobrze urodzonej panience. Daremne s�  pr�by  tej  niespe�na 
w�wczas dziesi�cioletniej brzyduli, zwanej Lizi�,  zwr�cenia 
na siebie uwagi matki. Nikt nawet nie zauwa�a, jak  opuszcza 
salon, jak znikaj� barwne wst��ki  nad  rurkami  angielskich 
lok�w, jak biegnie do ogrodu, jak zaszywa  si�  w  g�stwinie 
krzew�w nad sadzawk�. Siedzi nieruchomo, patrz�c w wod�... I 
widzi: oto  wyp�ywa  jako  srebrzysty  �ab�d�  o  doskona�ym 
kszta�cie d�ugiej szyi, to zn�w unosi si� jako ta  migotliwa 
t�czowa wa�ka, aby za chwil� przemieni� si� w dobr� wr�k� z 
czarodziejsk� r�d�k�. 
W  teatrzyku  wyobra�ni  ustawia  siebie  i   w   innych 
postaciach - zawsze  pi�knych,  budz�cych  podziw,  zachwyt. 
Cz�sto zaprasza tam na scen� tak�e Klemuni�; starszej o trzy 
lata siostry nie trzeba zdobi� w  powaby  cia�a,  taka  jest 
�adna i zgrabna. I tak uwa�nie s�ucha  opowie�ci.  -  Liziu, 
napisz kiedy� jak��  nowelk�  z  �ycia,  mama  si�  ucieszy, 
pochwali... 
Pierwszy dzieci�cy utw�r nosi� tytu�  Dzwon  pogrzebowy. 
Na karty zeszyciku w  burych  ok�adkach  przywo�a�a  l�ni�cy 
b�ysk bi�uterii, zgubion� z�ot�  bransoletk�  z  brylantami, 
niedobr� pani�, pos�dzaj�c�  o  kradzie�  niewinn�  s�u��c�, 
wi�zienn� cel�, w kt�rej umiera nieszcz�sna dziewczyna. 
Z cich� nadziej� na pochwa�y  da�a  pani  Franciszce  do 
przeczytania. Nie by�o pochwa�y, przeciwnie - gniew. 
- G�upstwa popisa�a�. Nie masz  zdolno�ci,  nie  nabijaj 
sobie g�owy takim gryzipi�rstwem. 
Po wielu latach, gdy Eliza (przysz�a  Eliza  Orzeszkowa) 
stanie si� s�awn�, matka b�dzie  opowiada�,  jak  to  rodz�c 
m�odsz� c�rk�  w  maju  1842  roku,  us�ysza�a  nagle  �piew 
s�owika i przeczu�a nieomylnie, �e to dzieci� jest obdarzone 
przez bog�w wielkimi talentami. 
Na razie zachwyty i pochwa�y  ze  strony  czarnookiej  i 
czarnow�osej  pani  Franciszki   Paw�owskiej   s�   udzia�em 
starszej c�rki: - Klemunia jest  taka  �liczna,  ca�kiem  do 
mnie podobna, a przy tym i prawdziwie utalentowana.  Pi�knie 
rysuje, maluje, �mia�o  dyga  przed  go��mi.  Tak�  Klemuni� 
mo�na pochwali� si� na wizytach, na  przyj�ciach,  pokazywa� 
jej wystrzyganki... - Klementyna rzeczywi�cie umia�a udatnie 
wycina� z kolorowego papieru r�ne  historyczne  postacie  - 
dostojnych polskich kr�l�w, walecznych hetman�w, a  tak�e  i 
dzikich kozackich ataman�w w czerwonych hajdawerach. 
Artystka w wystrzyganiu kocha�a sw�  m�odsz�  siostr�  i 
wierzy�a w  te  bardzo  dziwne,  nieprawdopodobne  historie, 
opowiadane jej przez przysz�� pisark�. - Ziuniu, ty b�dziesz 
kiedy� pisa�a ksi��ki -  utwierdza�a  w  Elizie  jej  skryte 
marzenia. Co prawda Klementyna nie widywa�a jeszcze noc� - w 
oknie lub w sypialni pochylonego nad ��kiem -zmar�ego ojca, 
ale by�a gotowa wierzy�, �e  Lizia  rozmawia�a  z  rodzicem, 
kt�ry nakazywa�,  aby  strzeg�a  skrzy�  z  r�kopisami  jego 
naukowych prac. 
- Ukaza� mi si� na strychu, by� ubrany w czarny frak, na 
szyi mia� bia�y koronkowy �abot. Ciemne w�osy  zakrywa�y  mu 
uszy i opada�y na wysoko  podniesiony  ko�nierz  -opowiada�a 
szeptem Eliza. W istocie nie  mog�a  pami�ta�  wygl�du  pana 
Benedykta,  mia�a  bowiem  zaledwie  dwa  lata,  gdy  ojciec 
odszed� z tego �wiata "z powodu parali�u"...  Pozostawi�  po 
sobie dobra  duchowe  i  materialne:  cenne  obrazy,  bogaty 
ksi�gozbi�r,   ogromny   maj�tek   oraz   opini�   cz�owieka 
pracowitego,  �wiat�ego   prawnika,   o   wolnomy�licielskim 
sposobie my�lenia; a przy tym i uczciwego w  przeciwie�stwie 
do rodzonych, k�opotliwych bardzo braci: hulaki,  je�li  nie 
oszusta,  o  imieniu   Aleksander,   i   Jana,   kompletnego 
wykoleje�ca o malarskich uzdolnieniach. To przez nich musia� 
ze swojej rodzinnej ziemi wo�y�skiej uchodzi� na Litw� i  tu 
szuka� kandydatki na �on�. 
Eliza, nawet i  wtedy,  kiedy  stanie  si�  primo  voto: 
Orzeszkow�,  secundo:  Nahorsk�,   nieraz   b�dzie   ulega�a 
podobnym  zwidom,  omamom,  s�uchowym  halucynacjom.  "Z�ote 
ptaki" - jak zwa�a swoich m�odych platonicznych kochank�w  - 
b�d� dotyka�y czule jej  d�oni,  szepta�y  w  ucho  wyznania 
mi�o�ci. Niekt�rzy zaszczyceni bywaniem u zas�u�onej pisarki 
rzeczywi�cie o�wiadczali,  �e  kochaj�...  duchowo.  Ale  to 
wszystko by�o znacznie  p�niej;  i  te  "z�ote  ptaki",  te 
z�udzenia o mi�osnych  wyznaniach,  rozmowy  w  grodzie�skim 
domu, sugestie, jej aluzyjne  skargi,  nie  cofaj�ce  si�  i 
przed poni�eniem... Niekt�re portrety z tego  czasu  stara�y 
si� obej�� lito�ciwie z s�dziw� pisark�, ale i tak nie mog�y 
ukry�  tego,  co  wydobywa�y  liczne,   czasem   amatorskie, 
fotografie. Surowa rysami, raczej m�ska twarz, dziwna budowa 
sylwetki! Skulone ramiona  podniesione  ku  szyi;  w�a�ciwie 
szyja nie istnia�a. Ramiona i zaraz - ta g�owa! Ta  twarz  o 
nader wydatnym nosie, o nie ol�niewaj�cej, bladej  cerze,  o 
cofni�tym  podbr�dku,  uwydatniaj�cym  usta;  g��wnie  jedn� 
warg�, kt�ra zbytnio wysuni�ta ku przodowi czyni�a  wra�enie 
zmys�owego natr�ctwa. W sumie - nieodparte  wra�enie,  jakby 
poszczeg�lne cz�ci cia�a i g�owy  zapo�yczone  zosta�y  dla 
okrutnego �artu od bardzo r�ni�cych si� ze sob� os�b. I  do 
tego  jeszcze  ta   fryzura!   W�osy   zaczesane   z   czo�a 
przypominaj� g�ow� cukru, to  zn�w  -  jakie�  wa�ki,  koki, 
w�z�y z lok�w w kszta�cie �semek  formuj�  na  samym  czubku 
g�owy co� w rodzaju ptasiego gniazda. Natomiast  na  portret 
czy fotografi� mog�a z powodzeniem  pozwoli�  sobie,  a�  do 
staro�ci, jej matka  -  pani  Franciszka  Paw�owska  (Korwin 
Paw�owska,   prosz�   zapami�ta�,   Korwin   Paw�owska!    - 
akcentowa�a zawsze wdowa po Benedykcie Paw�owskim). Ta  -  z 
domu  Kamie�ska  -  c�rka  by�ego  porucznika  gwardii  jego 
cesarskiej mo�ci  przypomina�a  urod�  nami�tn�  W�oszk�.  W 
ogromnych, czarnych oczach czai�y  si�  grzeszne  obietnice, 
mocno wypuk�e wargi  zdawa�y  si�  by�  stworzone  tylko  do 
poca�unk�w, nie  za  szczup�a,  rozkoszna  kszta�tami  kibi� 
budzi�a  u  m�czyzn  ch��  posiadania.  Nic  dziwnego,   �e 
rozkocha�a w sobie upatrzonego  na  drugiego  m�a,  m�odego 
kawalera, posiadacza d�br w kobry�skim powiecie.  Klementyna 
i  Eliza  widywa�y  cz�sto   Konstantego   Widackiego,   gdy 
przyje�d�a� z wizyt�, po przywitaniu  si�  z  dziewczynkami, 
zamienieniu z nimi kilku s��w, porywa�a "narzeczonego" zaraz 
"na  swoje  pokoje".  Lubi�y  tego   spokojnego   i   bardzo 
eleganckiego pana, cieszy�y si�, �e gdy pan Konstanty  o�eni 
si� z mam�, to zast�pi  im  je�li  nie  ojca,  to  starszego 
brata. 
Pewnej  niedzieli  do  Milkowszczyzny   przyjechali   na 
zaproszenie pani Franciszki go�cie  z  s�siednich  maj�tk�w. 
Okazja, aby pochwali� si�  pi�kn�,  drogocenn�  bransoletk�, 
brylantowym  pier�cionkiem  -  darem  od  pana  Konstantego. 
Precjoza  jeszcze  mocniej   rozsiej�   blaski   w   �wietle 
kandelabr�w, gdy wzniesie wysoko w g�r� r�k� z kolorow� du�� 
wystrzygank� w palcach: -  Klemunia  narysowa�a  historyczn� 
scen� za�lubin Jana  Zamoyskiego...  Prosz�  popatrze�,  jak 
udatnie odda�a postacie... 
Szmer zachwytu, a przy tym i  domy�lne  u�mieszki.  Jaki 
tam Zamoyski, jaka tam synowica Batorego... To� to,  wypisz, 
wymaluj, sama pani  Franciszka,  czarnooka,  czarnow�osa,  w 
potokach  jedwabiu,  w  �nie�nych  koronkach.  A  ten   niby 
Zamoyski  o  rozanielonym  wyrazie  twarzy   niepodobny   do 
hetmana, ale  ca�kiem  do  pana  Widackiego.  -  Tak  ubrana 
p�jdzie nasza mama do �lubu, mo�e ju�  nied�ugo  -  rozmarza 
si� Eliza. 
Zanim jednak nast�pi  �w  uroczysty  dzie�,  dziewczynka 
prze�yje jeszcze  i  zapami�ta  do  p�nej  staro�ci  pewien 
patriotyczny epizod, kt�ry -  wtedy,  kiedy  si�  zdarzy�  - 
wywo�a�  u  niej   wstydliwe   za�enowanie.   Ot�   pewnego 
wiosennego przedpo�udnia pani Franciszka wr�ci�a o�ywiona  z 
jakiej� wizyty, przywo��c ze  sob�  tr�jkolorowe  kokardy  i 
trzy sztylety ze stali.  Z  jej  do��  chaotycznych  s��w  o 
konieczno�ci  poparcia   dla   wolno�ciowych   ruch�w,   dla 
w�gierskiej  rewolucji  -  tej  niedawnej,  z  1848  roku  - 
dziewczynki zrozumia�y, i�  maj�  natychmiast  ubra�  si�  w 
krakowskie stroje  i  jecha�  z  matk�  do  parku.  -  Panna 
Kobyli�ska (kt�ra spe�nia�a tutaj  tak�e  rol�  nauczycielki 
ni�szego stopnia) przyszpili wam  do  gorsecik�w  kokardy  i 
przypnie sztyleciki. 
Tak  ustrojone,  z  emblematami  w�gierskiej  rewolucji, 
ruszy�y do miejskiego parku.  Podczas  spaceru  po  g��wnych 
alejkach nieszcz�sny sztylet  pa��ta�  si�  mi�dzy  kolanami 
o�mioletniej   Lizi.   Matka   z   rumie�cem   rewolucyjnego 
uniesienia patrzy�a to przed siebie,  to  po  bokach,  jakby 
usilnie kogo� wypatrywa�a. 
- Maman - Eliza nie�mia�o �cisn�a d�o� matki - czy  nie 
mo�na by odpi�� tego sztyletu,  przeszkadza  mi  chodzi�,  a 
poza tym - doda�a - sztylet jest do zabijania ludzi,  a  nie 
do noszenia przez dziewczynki... 
- Co ty tam wiesz, Liziu - pani  Franciszka  lekcewa��co 
wzruszy�a   ramionami.   -   Takimi   sztyletami   w�gierscy 
bohaterowie, rewolucjoni�ci, unicestwiali wroga. Ty,  nosz�c 
go teraz, duchem jakby ��czysz  si�  z  nimi  w  tej  walce. 
Sp�jrz, jak pi�knie wykonan� ma g�owni�... 
Eliza wzdrygn�a si�: ostry szpic, krew na ostrzu,  du�o 
krwi, j�ki rannych, ko�skie kopyta mia�d��ce cia�a -  kiedy� 
mia�a taki straszny sen. Zblad�a, zachwia�a  si�.  -  Co  ci 
...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin