Dzieła tom 4.txt

(299 KB) Pobierz
Witold GOMBROWICZ

DZIE�A Tom IV

redakcja naukowa tekstu Jan B�o�ski
Wydawnictwo Literackie
Witold GOMBROWICZ PORNOGRAFIA
Wydawnictwo Literackie
Copyright by Rita Gombrowicz, 1986
Tekst i Not� wydawcy
opracowa�a BOGUS�AWA STANOWSKA-CICHO�
Uwagi interpretacyjne
zawarte w Nocie wydawcy
napisa� JERZY JARZ�BSKI
Projekt ok�adki BEATA BARSZCZEWSKA-WOJDA
Printed in Poland
Wydawnictwo Literackie, Krak�w 1987
Wyd. II. Nak�ad 150 000 + 350 egz.
Ark. wyd. 7,8. Ark. druk. 9,5
Druk z gotowych diapozytyw�w
Zam. nr 2502/87. D-15-78
Drukarnia Wydawnicza im. W. L. Anczyca
Krak�w, ul. Wadowicka 8
ISBN 83-08-01927-7
informacja H
Pornografia dzieje si� w Polsce z lat wojennych. Dlaczego? Troch� dlatego, �e 
klimat wojny dla niej najw�a�ciwszy. Troch�, �e to jednak polskie � i nawet mo�e 
pomy�lane by�o, w pierwszym rzucie, odrobin� na wz�r taniego romansu z gatunku 
Rodziewicz�wny, czy Zarzyckiej (czy to podobie�stwo znik�o w p�niejszym 
opracowaniu?). A troch� na przek�r � �eby podsun�� narodowi, i� w jego �onie 
zmieszcz� si� inne konflikty, dramaty, idee, opr�cz tych... teoretycznie 
ustalonych.
Tej Polski wojennej nie znam. Nie by�em przy tym. W og�le Polski od 1939 r. nie 
ogl�da�em. Opisa�em to tak, jak sobie wyobra�am. To wi�c jest Polska 
imaginacyjna � i nie przejmujcie si�, �e czasem pomylone, czasem mo�e 
fantastyczne, bo nie o to chodzi i to zupe�nie bez znaczenia dla spraw tutaj
si� odbywaj�cych.
Jeszcze jedno. Niech nikt nie doszukuje si� w w�tku zwi�zanym z Armi� Krajow� (w 
drugiej cz�ci) intencji krytycznej lub ironizuj�cej. AK mo�e by� pewna mojego 
szacunku. Wymy�li�em t� sytuacj� � kt�ra mog�aby si� zdarzy� w jakiejkolwiek 
organizacji podziemnej � gdy� tego wymaga�a kompozycja i jej duch, w tym miejscu 
troch� melodramatyczny. AK, czy nie AK, ludzie s� lud�mi � wsz�dzie przytrafi 
si� w�dz, tch�rzem
nawiedzony, lub morderstwo dyktowane konspiracj�.
W. G.
Cz�� pierwsza
1.
Opowiem wam inn� przygod� moj�, jedn� chyba z najbardziej fatalnych.
W�wczas, a by�o to w 1943-im, przebywa�em by� w by�ej Polsce i w by�ej 
Warszawie, na samym dnie faktu dokonanego. Cisza. Przetrzebione grono kole�k�w i 
przyjaci� moich z by�ych kawiar�, Zodiaku, Ziemia�skiej, Ipsu, zbiera�o si� co 
wtorek w pewnym mieszkanku na Kruczej i tam, popijaj�c, usi�owali�my by� w 
dalszym ci�gu artystami, pisarzami i my�licielami... podejmuj�c dawne, by�e 
rozmowy nasze i spory o sztuce... Hej, hej, hej, do dzi� widz� siedz�cych lub 
le��cych w ci�kim dymie, ten nieco szkieletowaty, tamten pokiereszowany, a 
wszyscy rozkrzyczeni, rozwrzeszczeni. Wi�c jeden krzycza�: B�g, drugi: sztuka, 
trzeci: nar�d, czwarty: proletariat, i tak dyskutowali�my za�arcie i tak to 
trwa�o, trwa�o � B�g, sztuka, nar�d, proletariat � ale kiedy� zjawi� si� go�� w 
�rednim wieku, czarniawy i suchy, z nosem orlim, i przedstawi� si� ka�demu z 
osobna z zachowaniem wszystkich formalno�ci. Po czym prawie si� nie odzywa�.
Podzi�kowa� za dostarczony kieliszek w�dki bardzo starannie � i z nie mniejsz� 
staranno�ci� powiedzia�: � Ja poprosi�bym jeszcze o zapa�k�... po czym zacz�� 
czeka� na za-6 pa�k� i czeka�... i, gdy mu j� dano, przyst�pi� do zapalenia
papierosa. Tymczasem wrza�a dyskusja � B�g, proletariat, nar�d, sztuka � a smr�d 
zagl�da� nam w nozdrza. Kto� zagadn��: � Jakie wiatry przywia�y pana, panie 
Fryderyku? � na co udzieli� natychmiast wyczerpuj�cej odpowiedzi. � Dowiedzia�em 
si� od pani Ewy, �e bywa tu Pi�tak, wi�c zaszed�em, bo mam cztery sk�rki zaj�cze 
i podeszw�. I, aby nie by� go�os�ownym, pokaza� sk�rki zawini�te w papier.
Podano mu herbat�, kt�r� wypi�, ale pozosta� mu na talerzyku kawa�ek cukru � i 
wyci�gn�� r�k� �eby go podnie�� do ust � ale mo�e uzna� ten ruch za nie do�� 
uzasadniony., wi�c cofn�� r�k� jednak�e cofni�cie r�ki by�o w�a�ciwie czym� 
bardziej jeszcze nieuzasadnionym � wyci�gn�� tedy r�k� powt�rnie i zjad� cukier 
� ale zjad� ju� chyba nie dla przyjemno�ci, a tylko �eby odpowiednio si� 
zachowa�... wobec cukru, czy wobec nas?... i pragn�c zatrze� to wra�enie 
kaszln�� i, aby uzasadni� kaszlni�cie, wyci�gn�� chusteczk�, ale ju� nie odwa�y� 
si� wytrze� nosa � tylko poruszy� nog�. Poruszenie nogi, jak si� zdaje, nasun�o 
mu nowe komplikacje, wi�c w og�le ucich� i znieruchomia�. To szczeg�lne 
zachowanie (bo on w�a�ciwie nic tylko �zachowywa� si�", on �zachowywa� si�" bez 
ustanku) ju� wtedy, przy pierwszym widzeniu wzbudzi�o moj� ciekawo��, a w ci�gu 
nast�pnych miesi�cy zbli�y�em si� z tym cz�owiekiem, kt�ry zreszt� okaza� si� 
kim� nie pozbawionym og�ady, a tak�e maj�cym za sob� do�wiadczenia z dziedziny 
sztuki (zajmowa� si� kiedy� teatrem). Bo ja wiem... bo ja wiem... wystarczy gdy 
powiem i� wsp�lnie zaj�li�my si� ma�ym handelkiem, kt�ry dostarcza� nam �rodk�w 
na utrzymanie. No tak, ale to nied�ugo trwa�o, bo pewnego dnia otrzyma�em list, 
list od tak zwanego Hipa, czyli Hipolita S., ziemianina z Sandomierskiego, z 
propozycj� aby�my go odwiedzili � i nadmienia� Hipolit, �e chce om�wi� z nami 
pewne swoje warszawskie sprawy, w kt�rych mogliby�my by� mu pomocni. �Tutaj niby 
spok�j, nic takiego, ale chodz� bandy, czasem napadaj�, jest, uwa�asz, 
rozlu�nienie. Przyjed�cie we dw�ch, b�dzie ra�niej".
Jecha�? We dw�ch? Nawiedza�y mnie trudne do sformu�owania w�tpliwo�ci dotycz�ce 
tej jazdy we dw�ch... no bo,
bra� go ze sob� �eby tam, na wsi, nadal prowadzi� swoj� gr�... A jego cia�o, to 
cia�o tak... �specyficzne"?... Jecha� z nim nie bacz�c na t� jego niestrudzon� 
�nieprzyzwoito�c milcz�co--krzycz�c�"?... Obarcza� si� kim� tak 
�skompromitowanym a wskutek tego i kompromituj�cym"?... Nara�a� si� na ten 
�dialog" prowadzony uparcie... z... kim w�a�ciwie?... A jego �wiedza", ta wiedza 
jego o...? A jego chytro��? A jego podst�py? No tak, to wszystko niezbyt mi si� 
u�miecha�o, ale z drugiej strony on by� w wieczystej grze swojej tak osobno... 
tak wyodr�bniony z naszego zbiorowego dramatu, tak bez zwi�zku z dyskusjami 
�nar�d, B�g, proletariat, sztuka"... i to by�o mi wypoczynkiem, stanowi�o jakie� 
odci��enie... A przy tym tak nienaganny i spokojny i ostro�ny! Jed�my tedy, o 
ile� przyjemniej we dw�ch! I w rezultacie � wdarli�my si� do wagonu i wdr��yli w 
zapchane wn�trze... a� ruszy� w ko�cu poci�g, zgrzytaj�c.
Godzina trzecia po po�udniu. Mglisto. Fryderyka wp� �ama� tu��w babi, noga 
dziecka naje�d�a�a mu na brod�... i tak jecha�... ale jecha�, jak zawsze, 
poprawny i doskonale wychowany. Milcza�. Milcza�em i ja, jazda szarpa�a nami i 
rzuca�a, a wszystko by�o jak st�a�e... lecz przez skrawek okna dojrza�em sinawe 
i �pi�ce pola, w kt�re wje�d�ali�my rozko�ysanym �oskotem... by�a to ta sama, 
tyle razy widziana, p�aska szeroko�� obj�ta horyzontem, ziemia poszatkowana, 
kilka drzew uciekaj�cych, domek, w ty� uchodz�ce zabudowania... to samo co 
zawsze, to z g�ry wiadome... Ale nie to samo! I nie to samo, dlatego w�a�nie, �e 
to samo! I niewiadome, i niezrozumia�e, ba, niepoj�te, nie do ogarni�cia! 
Dziecko rozdar�o si�, baba kichn�a...
Ten kwa�ny zapach... Z dawna znana, wieczysta �a�o�� jazdy poci�giem, wznosz�ca 
si�, opadaj�ca linia drut�w lub rowu, nag�e wtargni�cie w okno drzewa, s�upa, 
budki, szparkie pomykanie wszystkiego w ty�, wy�lizgiwanie si�... gdy tam, 
daleko, na horyzoncie, komin lub wzg�rze... pojawia�y si� i trwa�y d�ugo, 
uparcie, jak troska naczelna, troska g�ruj�ca... p�ki nie zapad�y si� w nic 
powolnym obrotem. Fryderyka 3 mia�em tu� przed sob�, oddzielonego dwiema 
g�owami, g�owa
jego by�a tu�, tu�, i mog�em j� widzie� � milcza� i jecha� � a obecno�� cia� 
obcych, nachalnych, ob�a��cych i napieraj�cych pog��bia�a tylko moje sam na sam 
z -nim... bez s�owa... tak bardzo, �e na Boga �ywego wola�bym z nim nie jecha� i 
�eby ten pomys� wsp�lnej jazdy nie by� doszed� do skutku! Albowiem, wsadzony w 
cielesno��, by� jednym wi�cej cia�em w�r�d cia�, niczym wi�cej... ale 
jednocze�nie by�... i by� jako� odr�bnie, a nieub�aganie... Tego nie mo�na by�o 
usun��. To nie dawa�o si� zby�, za�atwi�, zatrze�, on by� w tym �cisku i by�... 
I jego jazda, jego p�d w przestrzeni, nie dawa�y si� por�wna� z ich jazd� � by�a 
to jazda o wiele donio�lejsza, mo�e nawet gro�na...
Od czasu do czasu u�miecha� si� do mnie i m�wi� co� � ale chyba po to, �eby 
umo�liwi� mi przebywanie z sob� i uczyni� swoj� obecno�� mniej przygniataj�c�. 
Zrozumia�em, �e wydobycie go z miasta, wyrzucenie w te przestrzenie poza-
warszawskie, by�o przedsi�wzi�ciem ryzykownym... bo na tle tych rozleg�o�ci 
szczeg�lna jego jako�� wewn�trzna musia�a rozlega� si� silniej... i on sam to 
wiedzia�, gdy� nigdy nie widzia�em go bardziej �ciszonym, nieznacznym. W pewnej 
chwili zmierzch, ta substancja kt�ra zjada kszta�t, pocz�a stopniowo go 
zaciera� i sta� si� niewyra�ny w wagonie rozp�dzonym i roztrz�sionym, 
wje�d�aj�cym w noc, sk�aniaj�cym do niebytu. Lecz to nie nadw�tli�o jego 
obecno�ci, kt�ra sta�a si� tylko mniej dost�pna oczom: czai� si� za welonem 
niewidzenia, taki sam. Wtem zapali�o si� �wiat�o i zn�w wyci�gn�o go na jaw, 
ukazuj�c jego podbr�dek, k�ciki ust zaci�ni�tych i uszy... on za� nie drgn��, 
sta� z oczyma wlepionymi w ko�ysz�cy si� sznurek i by�! Poci�g zn�w stan��, 
gdzie� za mn� szuranie nogami, �cisk zatacza si�, co� chyba si� dzieje � ale on 
jest i jest! Ruszamy, noc na zewn�trz, lokomotywa buchn�a iskrami, nocna staje 
si� jazda wagon�w � po co mi by�o zabiera� go z sob�? Dlaczego obarczy�em si� 
tym towarzystwem, kt�re, zamiast odci��a�, obci��a�o? Wiele ospa�ych godzin 
trwa�a ta jazda, przeplatana postojami, a� na koniec sta�a si� jazd� dla jazdy, 
senn�, upart�, i tak jechali�my p�ki nie dobili�my do �mielowa i, z walizkami, 
nie znale�li�- 9
my si� na �cie�ce wzd�u� toru. Uchodz�cy sznur poci w huku nikn�cym. Cisza, 
zagadkowy powiew, i gwiazdy �wierszcz.
Ja, wydobyty z wielogodzinnego ruchu i �cisku, umieszczony z nag�a na tej 
�cie�ce � a obok Fryderyk z p�aszczem na ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin