11513.txt

(431 KB) Pobierz
Powie�ci Petera Benchleya 
w Wydawnictwie Amber

Bestia
Bia�y Rekin
G��bia
Szcz�ki
Wyspa
 
 
 
 




PETER BENCHLEY

BIA�Y REKIN


Prze�o�y�a 
Marcin �akomski




Tytu� orygina�u
WHITE SHARK


Ilustracja na ok�adce 
KLAUDIUSZ MAJKOWSKI

Redakcja merytoryczna 
MIECZYS�AW REMUSZKO

Redakcja techniczna 
WIES�AWA ZIELI�SKA

Korekta 
DOBIES�AW KUBACKI


Copyright � 1994 by Peter Benchley
This translation published by arrangement 
with Random House, Inc.

For the Polish edition 
Copyright � 1995 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o
ISBN 83�7082�852�3


Dla Jeff Brown
oraz pami�ci
Michaela W. Cogana
i
Paula D. Zimmermana,
kt�rych nam brak


PODZI�KOWANIA

Za konsultacj� w kwestiach ichtiologii, ornitologii, wiedzy na temat 
waleni i rekin�w oraz wysokich ci�nie� jestem wdzi�czny Richardowi Ellisowi i 
Stantonowi Watermanowi. Za wszelkie niedok�adno�ci i przek�amania, jakie 
mog� wyst�pi� w tek�cie, jedynie ja ponosz� odpowiedzialno��.
Za cierpliwo��, wytrwa�o��, m�dro��, zach�t� i przyja�� jestem 
niewypowiedzianie wdzi�czny, ju� od niemal dwudziestu lat, niezr�wnanej Kate 
Medinie.
P. B.


CZʌ� PIERWSZA

~ ROK 1945 ~

1

Od kilku godzin powierzchnia wody u uj�cia rzeki by�a nieruchoma i 
g�adka jak tafla ciemnego szk�a.
Potem, tak nagle, jakby wstrz�sn�a ni� olbrzymia bestia wynurzaj�ca si� 
z g��bin, woda wybrzuszy�a si� i unios�a.
Z pocz�tku m�czyzna obserwuj�cy morze ze zbocza nie zwr�ci� na to 
uwagi, traktuj�c widok jako kolejn� iluzj� wywo�an� zm�czeniem i migotliwym 
�wiat�em przes�oni�tego chmurami ksi�yca.
Ale wybrzuszenie powi�ksza�o si�, a� w ko�cu p�k�o, przek�ute ledwie 
dostrzegaln� monstrualn� g�ow�, widoczn� na tle czarnej wody tylko dzi�ki 
skrz�cym si� kropelkom opadaj�cym z jej g�adkiej sk�ry.
Wynurzy�y si� dalsze partie lewiatana � zaostrzony pysk i g�adki, 
cylindryczny korpus. Nast�pnie potw�r osiad� bezg�o�nie na jedwabistej 
powierzchni i unosi� si� na niej bez ruchu, wygl�daj�c, wyczekuj�c na 
m�czyzn�.
W ciemno�ciach trzykrotnie rozb�ys�o �wiat�o: kr�tki sygna� i dwa d�ugie 
� kropka, kreska, kreska � w alfabecie Morse�a oznaczaj�cy liter� W. 
M�czyzna odpowiedzia� zapalaj�c trzy zapa�ki w tym samym rytmie. Potem 
podni�s� z ziemi plecak i ruszy� w d� zbocza.
�mierdzia� i wszystko go sw�dzia�o. Ubranie, kt�re �ci�gn�� wiele dni 
temu ze zw�ok na poboczu drogi, zakopuj�c w b�otnistym leju po wybuchu 
w�asny, wykonany na zam�wienie mundur oraz takie� buty, nie pasowa�o, by�o 
brudne i roi�o si� od robactwa.
Przynajmniej nie by� ju� g�odny. Kilka godzin temu zaatakowa� par� 
uchod�c�w, zmia�d�y� im ceg�� czaszki i objad� si� puszkami pod�ego mi�sa, 
kt�re tamci wy�ebrali u wkraczaj�cych do kraju Amerykan�w.
Zabicie tych dwojga okaza�o si� interesuj�cym do�wiadczeniem. 
Wielokrotnie wydawa� wyroki �mierci, spowodowa� niezliczon� ilo�� zgon�w, 
ale nigdy dot�d sam nie dokona� zab�jstwa. By�o to zaskakuj�co �atwe.

W�drowa�, a w�a�ciwie ucieka� przez wiele dni. Pi��? Siedem? Nie mia� 
poj�cia, poniewa� chwile snu w stogach wilgotnego siana zlewa�y si� w pami�ci 
z godzinami mozolnego marszu po zniszczonych drogach w towarzystwie 
odra�aj�cych wyrzutk�w s�abowitych narod�w.
Wyczerpanie sta�o si� jego towarzyszem i jego przekle�stwem. Dziesi�tki 
razy upada� do rowu, przewraca� si� w k�py wysokich traw i le�a� dysz�c, 
dop�ki nie poczu�, �e wr�ci�y mu si�y. W tym zm�czeniu nie by�o nic dziwnego. 
Mia� pi��dziesi�t lat, by� gruby, jedyne za� �wiczenie, jakie wykonywa� przez 
dziesi�� ostatnich lat, to zginanie r�ki w �okciu, by poci�gn�� ze szklanki.
Mimo wszystko narasta�a w nim w�ciek�o��. To niesprawiedliwe! Nie 
musi mie� dobrej kondycji, nie powinien biec. Nie jest si�aczem ani 
wojownikiem, lecz geniuszem, kt�ry osi�gn�� co� bez precedensu w ca�ej 
historii ludzko�ci. Jego przeznaczeniem zawsze by�o przewodzi�, naucza�, 
inspirowa�, a nie ucieka� jak przestraszony szczur.
Raz czy dwa chcia� si� podda� i ust�pi�, ale opar� si� pokusie, bo 
wiedzia�, �e musi wype�ni� swe przeznaczenie. Mia� do uko�czenia misj� 
zlecon� mu przez Fuhrera bezpo�rednim rozkazem wydanym dzie� przed 
samob�jczym strza�em i misj� t� wykona za ka�d� cen�, jakkolwiek d�ugo 
mia�aby trwa�.
Bo, cho� nie by� m�em stanu i nie mia� umiej�tno�ci globalnego 
widzenia, wiedzia�, �e jego misja ma znaczenie nie tylko dla nauki.

Teraz wyczerpanie, strach i g��d ca�kowicie znikn�y. Schodz�c ostro�nie 
w d� stromego zbocza, Ernst Kruger u�miechn�� si� do siebie. Lata jego pracy 
przynios� owoce. Jego wiara zosta�a wynagrodzona.
W�a�ciwie nigdy, ani razu podczas nie ko�cz�cych si� dni ucieczki czy 
niezliczonych godzin oczekiwania nie zw�tpi�, �e przyb�d�. Wiedzia�, �e go nie 
zawiod�. Niemcy nie s� mo�e tak bystrzy jak �ydzi, ale s� niezawodni. Robi� 
to, co si� im ka�e.

2


Kiedy Kruger dotar� do kamienistej pla�y, czeka�a na niego ma�a, 
gumowa ��dka. Jeden m�czyzna siedzia� u wiose�, drugi sta� na brzegu. Obaj 
mieli czarne buty, spodnie, swetry i we�niane czapki, a ich d�onie i twarze 
zosta�y uczernione w�glem. �aden si� nie odzywa�.
M�czyzna stoj�cy na brzegu wyci�gn�� r�k�, chc�c uwolni� Krugera od 
ci�aru plecaka. Tamten odm�wi�. Przyciskaj�c dla pewno�ci plecak do siebie, 
wszed� do pontonu i przesun�� si� do przodu, dla r�wnowagi �api�c r�k� za 
rami� wio�larza.
Rozleg� si� d�wi�k gumy ocieraj�cej o kamienie, potem tylko delikatny 
plusk wiose� rozsuwaj�cych spokojn� to�.
Dw�ch kolejnych m�czyzn sta�o na pok�adzie U-boota. Kiedy ponton 
podp�yn�� do okr�tu, m�czy�ni pomogli Krugerowi wej�� na pok�ad, 
zaprowadzili go do przedniego w�azu i przytrzymali otwart� pokryw�, gdy 
zst�powa� po drabince w g��b �odzi.

Kruger sta� w centrali okr�tu, przys�uchiwa� si� urywanym rozkazom i 
obserwowa� natychmiastowe reakcje. W powietrzu wisia�a mg�a. Wok� ka�dej 
�ar�wki unosi�a si� mglista otoczka, wszystkie metalowe powierzchnie by�y 
mokre w dotyku. Powietrze by�o nie tylko wilgotne, ale r�wnie� �mierdzia�o. 
Kruger rozpozna� s�l, pot, olej nap�dowy, ziemniaki i co� mdl�co s�odkiego, jak 
woda kolo�ska.
Poczu� si� jak wi�zie� w piekielnym bagnie.
Us�ysza� st�umiony szum silnik�w elektrycznych i poczu�, �e ��d� rusza 
do przodu i w d�.
Oficer w bia�ej czapce odsun�� si� od peryskopu, skin�� na go�cia i 
znikn�� w przej�ciu. Kruger schyli� g�ow�, by przej�� przez otwarty w�az i 
pod��y� za nim.
Wcisn�li si� do malutkiej kabiny � koja, krzes�o, rozk�adany stolik. 
Dow�dca przedstawi� si�. Kapitanleutnant Hoffmann by� m�ody, mia� nie wi�cej 
ni� trzydzie�ci lat. Nosi� brod�, by� blady pos�pn� sino�ci� weterana U-boot�w. 
Na szyi zawieszony mia� Krzy� Rycerski. Gdy order zaczepi� si� o ko�nierzyk 
koszuli, odrzuci� go na bok.
Krugerowi spodoba�a si� niedba�o�� tego gestu, kt�ra znaczy�a, �e 
Hoffmann nosi sw�j Ritterkreuz od d�u�szego czasu i ma zapewne prawo do 
wie�ca d�bowych li�ci, ale nie zawraca sobie tym g�owy. Musia� by� dobry w 
swym zawodzie, bo do tej pory prze�y�. Niemal dziewi��dziesi�t procent 
wszystkich U-boot�w, kt�re wyp�yn�y w czasie wojny, zagin�o. Z trzydziestu 
dziewi�ciu tysi�cy ludzi, kt�rzy w nich p�ywali, trzydzie�ci trzy tysi�ce zgin�o 
lub dosta�o si� do niewoli. Kruger przypomnia� sobie, jak m�wiono mu o 
gniewie F�hrera, kt�ry przeczyta� t� statystyk�.
Przekaza� dow�dcy okr�tu naj�wie�sze wiadomo�ci o chaosie w kraju, 
odwrocie do bunkra, �mierci Hitlera.
� Kto jest nowym przyw�dc� Rzeszy? � zapyta� Hoffmann.
� D�nitz � odpar� Kruger. � Ale w rzeczywisto�ci Bormann. � 
Przerwa�, zastanawiaj�c si�, czy powiedzie� prawd�. Nie ma ju� Rzeszy, 
przynajmniej w Niemczech. Je�li Rzesza ma przetrwa�, jej zal��ki s� tu, w tym 
okr�cie podwodnym. Zdecydowa�, �e dow�dca nie musi zna� prawdy. � 
Pa�ska za�oga? � spyta�.
� Pi��dziesi�ciu ludzi, w��czaj�c pana i mnie, sami ochotnicy, 
cz�onkowie partii, nie�onaci.
� Ile wiedz�?
� Nic � odpar� Hoffmann � poza tym, �e pewnie nie zobacz� ju� 
domu.
� Jak d�ugo potrwa podr�?
� W normalnych warunkach trzydzie�ci, czterdzie�ci dni, ale to nie s� 
normalne czasy. Nie mo�emy pop�yn�� najkr�tsz� drog�. Zatoka Biskajska to 
�miertelna pu�apka, roi si� od statk�w alianckich. Musimy okr��y� Szkocj�, 
wydosta� si� na Atlantyk i skierowa� na po�udnie. Na powierzchni mog� 
osi�gn�� pr�dko�� osiemnastu w�z��w, ale nie wiem, jak� cz�� drogi b�dziemy 
w stanie podr�owa� w wynurzeniu. Aby�my mogli pokona� dystans o�miu 
tysi�cy mil, b�d� musia� utrzymywa� optymaln� pr�dko��, jakie� dwana�cie 
w�z��w. Je�li nas namierz�, sp�dzimy wi�cej czasu w zanurzeniu. W zanurzeniu 
robimy tylko siedem w�z��w, a nasze akumulatory wysiadaj� po sze��dziesi�ciu 
milach i potrzebuj� siedmiu godzin �adowania na powierzchni. Wi�c mog� panu 
poda� najwy�ej przypuszczaln� liczb�. Jakie� pi��dziesi�t dni.
Kruger poczu�, jak krople potu zbieraj� mu si� na czole i pod pachami. 
Pi��dziesi�t dni! Jest w tej stalowej trumnie niespe�na godzin� i ju� czuje si� 
tak, jakby zbrojna r�ka mia�d�y�a mu p�uca.
� Przyzwyczai si� pan do tego � us�ysza�. � A kiedy dotrzemy na 
po�udnie, b�dzie mo�na przebywa� na pok�adzie. To znaczy, je�li w og�le 
dotrzemy na po�udnie. Maj� nad nami przewag�. A je�li zostaniemy zmuszeni 
do walki, b�dziemy jak jednor�ki cz�owiek. Nie mamy przednich torped.
� Dlaczego?
� Wyj�li�my je, �eby zrobi� miejsce dla pa�skiego... �adunku. By� zbyt 
du�y, by przej�� przez w�az, wi�c usun�li�my p�yty pok�adowe. Potem okaza�o 
si�, �e nie wejdzie mi�dzy torpedy, wi�c musia�y znikn��.
Kruger wsta�.
� Chc� to zobaczy� � powiedzia�.
Poszli na dzi�b, mijaj�c jedn� ma�� kabin� za drug� � radiostacj�, 
kwatery oficerskie, kuchni� okr�tow�. Gdy dotarli na dzi�b �odzi, Hoffmann 
odsun�� pokryw� w�azu prowadz�cego do dziobowego przedzia�u torpedowego. 
Go�� wszed� do �rodka.
By�o tam, bezpieczne w ogromnej skrzyni z br�zu. Przez chwil� po prostu 
sta� i patrzy�, przypominaj�c sobie lat...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin