8748.txt

(269 KB) Pobierz
Perl S. Buck

SPOWIED� CHINKI

Przek�ad Wandy Kragen



Opracowanie graficzne
Maria Biega�ska
Redaktor
W�odzimierz Korolczuk
Redaktor techniczny
Ewa Rorbach
Korekta
Zesp�l
M
Tytu� orygina�u
East Wind -


l%�%
ISBN 83-205-4376-2
Copyright by Ludowa Sp�dzielnia Wydawnicza, Warszawa 1959
Wydanie V.
Pap. offset kl. III, 71 g.
Ark. druk. 6, ark. wyd $,S.
Tomaszowskie Zak�ady Graficzne
ul. Farbiarska 32/34
w Tomaszowie Mazowieckim
Zam nr 560/110/90


Z tob� mog� m�wi� o tych sprawach, siostro. Z �adn�
kobiet� mojego ludu nie mog�abym m�wi� tak, jak z tob�;
rozumia�aby bowiem tych dalekich kraj�w, w kt�rych
m�� prze�y� lat dwana�cie. Nie mog�abym r�wnie�
erzy� si� cudzoziemce; one nie znaj� ani mojego naro-
ani trybu �ycia, jaki wiedziemy od czasu cesarstwa. Ale
- ty przecie� prze�y�a� po�r�d nas wszystkie swoje lata.
i   chodzisz wprawdzie z owych obcych kraj�w, gdzie m�j
ma��onek studiowa� swoje zachodnie ksi�gi, ale mimo to
zrozumiesz mnie. M�wi� prawd�. Nazwa�am ci� siostr�.
Powiem ci wszystko.
Wiesz, �e moi dostojni przodkowie mieszkaj� od lat
pi�ciuset w tym prastarym mie�cie Pa�stwa �rodka. �aden
z nich nie ho�dowa� modzie, �aden nie pragn�� zmiany.
Wszyscy �yli w pokoju i powa�aniu, ufni w swoj� prawo��.
I tak samo, w tych wszystkich czcigodnych tradycjach,
wychowali mnie moi rodzice. Nawet we �nie nie przeczu-
wa�am, �e mog�abym by� inna. Nie zastanawiaj�c si� wcale
nad tym, mia�am wra�enie,  �e wszyscy ludzie, kt�rzy
cokolwiek znacz�, musz� by� tacy jak ja. Ilekro� do-
chodzi�y mnie s�uchy - cho�by nieokre�lone,  cho�by
z daleka, zza mur�w podw�rza - o kobietach poruszaj�-
cych si� swobodnie jak m�czy�ni, gardzi�am nimi. St�pa-
�am tak, jak mnie nauczono, po wypr�bowanych �cie�kach
moich przodk�w. Nigdy nic z zewn�trz nie zbli�y�o si� ku
mnie. Nie mia�am �adnych �ycze�. Teraz jednak nadszed�
czas, �e �ledz� pilnie te dziwaczne stworzenia, kobiety
modne, po to, by upodobni� si� do nich. Nie przez wzgl�d
na siebie, siostro, przez wzgl�d na mego ma��onka.
W jego oczach nie jestem pi�kna! A to dlatego, �e je�dzi�
przez Cztery Morza do dalekich, obcych kraj�w i tam
nauczy� si� mi�owa� nowe rzeczy i nowy obyczaj.
Moja matka jest m�dra. Kiedy doszed�szy do lat
dziesi�ciu przesta�am by� dzieckiem i sta�am si� dziewic�,
przem�wi�a do mnie tymi s�owy:
�Kobieta powinna w obecno�ci m�czyzny zachowa�
milczenie kwiatu i usun�� si�, skoro tylko mo�e to uczyni�
niepostrze�enie".
Gdy stan�am przed moim ma��onkiem, przypomnia�am
sobie te s�owa. Pochyli�am g�ow� i skrzy�owa�am r�ce na
piersiach. Nie odpowiedzia�am mu, kiedy m�wi� do mnie.
Ale niestety obawiam si�, �e on uwa�a moje milczenie za
nudne.
Kiedy zastanawiam si� i rozwa�am, co by go mog�o
sk�oni� ku mnie, m�j umys� staje si� nagle tak ja�owy jak
�ciernisko ry�owe po �niwach. Kiedy siedz� sama z haftem
w r�kach, my�l� o niejednym pi�knym i lotnym s�owie,
kt�re bym mu rzec chcia�a. Powiem mu, jak bardzo go
kocham. Oczywi�cie nie tymi s�owami, pods�uchanymi
u chciwego Zachodu, lecz w ukrytych napomknieniach, na
przyk�ad tak:
�Panie m�j, czy widzia�e� dzisiaj, jak wstawa� �wit?
Zdawa�o si�, �e to ponura ziemia skacze w g�r�, by
powita� s�o�ce. Najpierw ciemno��. Potem - niby grzmi�-
ca muzyka - pot�ny promie� �wiat�a! M�j drogi panie, ja
jestem ponur� ziemi� czekaj�c� s�o�ca".
Albo, kiedy wieczorem po�egluje na Jezioro Lotosowe,
powiem mu:
�Co by si� sta�o, gdyby blada woda nie poczu�a nigdy
wi�cej przyci�gania ksi�yca? Co by si� sta�o, gdyby jego
blask nigdy wi�cej nie zbudzi� fali do �ycia? O panie m�j,
bacz na siebie i wr�� zdrowy do mnie, abym bez ciebie nie
by�a podobna owej bladej, smutnej fali!"
Ale potem, kiedy on wraca do domu w swym dziwacz-
nym, cudzoziemskim stroju, nie mog� wypowiedzie� takich
s��w. Czy to mo�liwe, �e jestem po�lubiona obcemu? Jego
mowa jest zwi�z�a i niedba�a, jego wzrok �lizga si� po mnie
zbyt spiesznie nawet w�wczas, gdy ustrojona jestem w at�as
koloru brzoskwini i mam per�y w starannie zaczesanych
w�osach.
Oto moje zmartwienie, siostro. Dopiero miesi�c jestem
jego �on�, a nie jestem pi�kna w jego oczach.
Trzy dni my�la�am o tym, moja siostro. Musz� u�y�
podst�pu i znale�� spos�b, aby zwr�ci� ku sobie spojrzenie
mojego ma��onka. Czy nie jestem wnuczk� wielu pokole�
kobiet, kt�re znalaz�y �ask� w oczach swych w�adc�w?
�adnej z nich od stuleci nie zbywa�o na pi�kno�ci, z jed-
nym jedynym wyj�tkiem: Kuei-mei w erze Sung, albowiem
j� w wieku lat trzech zeszpeci�a ospa. Ale jest napisane, �e
nawet ona mia�a oczy podobne czarnym diamentom i g�os,
kt�ry porusza� serca m�czyzn jak burza szumi�ca wiosn�
w zaro�lach bambusowych. Jej ma��onek mi�owa� j� tak
bardzo, �e �adnej ze swoich na�o�nic - a mia� ich sze��,
odpowiednio do swego stanu i bogactwa - nie ceni� tak
jak Kuei-mei. A moja prababka Yang Kuei-fei - ta, kt�ra
na  przegubie  r�ki   trzyma  bia�ego  ptaka - dzier�y�a
w swych pachn�cych d�oniach ca�e cesarstwo, albowiem
w�adca, Syn Niebios, szala� za jej pi�kno�ci�. I dlatego,
aczkolwiek najmniej godna jestem po�r�d tych Wznios-
�ych, w moich �y�ach p�ynie jednak ich krew i ich cia�o
moim jest cia�em.
Przejrza�am si� starannie w zwierciadle z br�zu. I nie ze
wzgl�du na siebie, lecz ze wzgl�du na mojego ma��onka,
m�wi�: s� kobiety brzydsze ode mnie. Widzia�am, �e moje
oko ma wyrazisty rysunek i �e biel odcina si� ostro od
czerni. Widzia�am, �e moje uszy s� drobne i delikatnie
przywieraj� do g�owy, tak �e kolczyki z nefrytu i z�ota nie
odstaj�; widzia�am r�wnie�, �e moje usta s� niewielkie
i zakre�lone przepisan� lini� w owalu twarzy. Jedynie lica
moje s� nieco blade, a brwi powinny si�ga� o �sm� cala
dalej ku skroniom. Tchnieniem r�u, wtartego d�oni�
w policzek, zaradzi�am blado�ci. P�dzelek, umaczany
w czarnym tuszu, przed�u�y� hak brwi.
A potem jestem ju� pi�kna i gotowa na jego przyj�cie.
Zaledwie jednak wzrok jego padnie na mnie, widz�, �e on
nie dostrzega niczego, ani warg, ani brwi. Jego my�li
w�druj� po �wiecie, po morzu, wsz�dzie, tylko nie tam,
gdzie ja stoj� i czekam na niego.
Kiedy wr�bita oznaczy� dzie� mojego �lubu, kiedy
czerwone skrzynie z laki by�y pe�ne po brzegi, kiedy
szkar�atne, kwieciste ko�dry at�asowe le�a�y na sto�ach,
a ciasta weselne pi�trzy�y si� niby jagody, matka wezwa�a
mnie do swego pokoju. Obmy�am r�ce, przyg�adzi�am raz
jeszcze w�osy i wesz�am do jej komnaty. Siedzia�a na
czarnym, rze�bionym krze�le i pi�a herbat�. Obok, oparta
o �cian�, sta�a jej d�uga, oprawna w srebro, fajka bam-
busowa. Wesz�am ze spuszczon� g�ow� i nie �mia�am
podnie�� oczu. Mimo to czu�am jej przenikliwy wzrok na
swej twarzy, ciele i nogach. Serdeczna bystro�� tego
spojrzenia wtargn�a poprzez cisz� pokoju w g��b mego
serca. Wreszcie kaza�a mi usi���.  Bawi�a si� pestkami'
arbuz�w w misce stoj�cej na stoliku przed ni�; jej twarz
by�a spokojna i jak zawsze mia�a wyraz nieprzeniknionego
smutku. Moja matka jest m�dra.
- Kuei-lan, moja c�rko - rzek�a - masz po�lubi�
cz�owieka, z kt�rym zar�czyli�my ci�, zanim przysz�a� na
�wiat. Jego ojciec i tw�j byli serdecznymi przyjaci�mi.
Przysi�gli sobie zwi�za� si� przez swoje dzieci. Tw�j
narzeczony liczy� w�wczas lat sze��. Tego samego jeszcze
roku urodzi�a� si�. Tak wi�c jeste� mu przeznaczona.
I w tym celu wychowa�am ci�.
W ci�gu siedemnastu lat twego �ycia mia�am przed
oczyma godzin� twojego ma��e�stwa. We wszystkim, cze-
gokolwiek ci� uczy�am, bra�am pod uwag� dwie osoby:
matk� twojego ma��onka i jego samego. Ze wzgl�du na
nich uczy�am ci�, jak przygotowa� i poda� herbat� osobie
wy�ej postawionej, jak sta� przed obliczem wy�ej po-
stawionego, jak s�ucha� w milczeniu, kiedy m�wi, bez
wzgl�du na to, czy chwali, czy gani. Uczy�am ci� we
wszystkich sprawach podporz�dkowa� si�, jak podporz�d-
kowuje si� kwiat w r�wnej mierze s�o�cu i deszczowi.
Przez wzgl�d na twojego m�a nauczy�am ci�, jak masz
si� stroi� i zdobi�, jak przemawia� do niego spojrzeniem
i gestem, ale bez s��w, jak... ale te rzeczy zrozumiesz
w�wczas, gdy nadejdzie godzina i pozostaniesz z nim sama.
I tak nie obce ci s� �adne obowi�zki kobiety szlachet-
nego rodu. Umiesz dobrze przyrz�dza� s�odycze i wykwint-
ne potrawy, potrafisz wi�c dra�ni� podniebienie ma��onka
i okaza� mu sw� warto��. Nie zapomnij nigdy, �e przez
�o��dek prowadzi droga do serca m�czyzny.
Zwyczaje i przepisy �ycia szlachetnie urodzonych - jak
zbli�a� si� do os�b wy�szych i jak �egna� si� z nimi, jak
m�wi� do podw�adnych, jak wsiada� do lektyki, jak wita�
matk� m�a w obecno�ci innych - to wszystko jest ci
dobrze znane. Wiesz, jak przystoi zachowa� si� gospodyni,
umiesz u�ywa� wonnych olejk�w, znasz subtelno�ci u�mie-
chu,   sztuk�  zdobienia  w�os�w  kwiatami  i  klejnotami,
szminkowanie warg i malowanie paznokci oraz dzia�anie
trzewik�w na ma�ych n�kach. Ach, te twoje stopy, ile �ez
one kosztowa�y! Ale za to nie znam �adnej innej dziew-
.  czyny w twoim wieku, kt�rej stopy by�yby r�wnie ma�e, jak
twoje.  Moje w�asne by�y w twoim wieku nie o wiele
mniejsze. Ufam, �e rodzina Li bierze sobie do serca moje
��danie i tak samo mocno kr�puje nogi c�rki, narzeczonej
twojego brata, a mojego syna. Jestem jednak niespokojna,
dosz�y mnie bowiem s�uchy, �e dziewczyna jest oczytana
w Czterech Ksi�gach, a uczono�� u kobiet nie idzie nigdy
w parze z pi�kno�ci�. Musz� powt�rnie zwr�ci� na to
uwag� po�redniczki.
Co si� jednak ciebie tyczy, moje dziecko, to mog�
jedynie tyle powiedzie�: je�li moja synowa dor�wna tobie,
nie b�d� si� bardzo skar�y�a. Umiesz gra� na owej starej
harfie, w kt�rej struny uderza�y pokolenia naszych kobiet
ku zachwytowi swych w�adc�w. Twoje palce s� zwinne,
a paznokcie d�ugie. Nauczono ci� nawet najs�ynniejszych
pie�ni starych poet�w, potrafisz je za�piewa� do wt�ru
harfy. Mam nadziej�, �e nawet twoja te�ciowa nie znajdzie
uchybienia w mym dziele. Chyba, gdyby� nie mog�a
urodzi� syna. Ale je�li minie pierwszy rok, a nie poczniesz,
sam...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin