Mccaffrey Anne - Jeźdzcy Smoków 03 - Biały Smok.pdf

(1025 KB) Pobierz
384897052 UNPDF
Anne McCaffrey Biały Smok
. 1 .
W Warowni Ruatha, przejście bieżące, Obrót dwunasty
- No, jeżeli on teraz nie jest czysty - powiedział Jaxom N’tonowi, przejeżdżając po raz
ostatni naoliwioną szmatką po grzebieniu na karku Rutha - to ja nie wiem, co to znaczy czysty! -
Otarł spocone czoło rękawem swojej tuniki. - Jak myślisz, N’tonie? - zapytał uprzejmie,
uświadomiwszy sobie nagle, że odezwał się do swego towarzysza, będącego Przywódcą Weyru
Fort, bez szacunku odpowiedniego dla jego rangi.
N’ton uśmiechnął się szeroko i gestem wskazał na trawiasty brzeg jeziora. Przeszli po
mlaskającym błocie, jakie utworzyło się po spłukaniu mydlanego piasku z małego smoka, i jak
jeden mąż odwrócili się, by objąć spojrzeniem całego Rutha, lśniącego od wilgoci w promieniach
porannego słońca.
- Nigdy jeszcze nie widziałem, żeby był aż taki czysty zauważył N’ton po należnym tej
sprawie namyśle i zaraz dodał: ~o wcale nie znaczy, że nie był. Jednak jeżeli nie każesz mu ruszyć
się z tego błota, zaraz się ubrudzi.
Jaxom szybko przekazał tę prośbę.
- I trzymaj ogon do góry, Ruth, dopóki nie znajdziesz się na trawie -
dodał.
Kątem oka Jaxom zauważył, że Dorse i jego kumple ukradkiem odchodzą, tak na wszelki
wypadek, gdyby N’ton miał mieć dla nich jeszcze jakąś robotę. Podczas kąpania Rutha, Jaxom
opanował rozsadzające go zadowolenie. N’ton zapędził do pomocy Dorse’a i innych. Serce rosło
Jaxomowi, kiedy widział, jak oblewają się potem nad tym „karłem”, tą „przerośniętą jaszczurką
ognistą”, nie mogąc drażnić się z nim ani droczyć, jak to wcześniej planowali. Nie żywił żadnych
nadziei, żeby taka sytuacja mogła potrwać dłużej. Ale jeżeli dzisiaj Władcy Weyru Benden
zdecydują, że Ruth jest wystarczająco mocny, by unieść jego ciężar w czasie lotu, wtedy będzie
mógł swobodnie odlecieć od szyderstw, jakie musiał znosić ze strony swojego mlecznego brata i
jego kumpli.
- Ty wiesz - powiedział N’ton, marszcząc lekko brwi i krzyżując ręce na pochlapanej tunice -
że Ruth tak naprawdę nie jest wcale biały.
Jaxom z niedowierzaniem popatrzył na swojego smoka.
- Nie jest?
- Nie. Popatrz na te odcienie brązu i złota na jego skórze, na te
falki błękitu i zieleni na jego boku.
- Masz rację! - Jaxom aż zamrugał oczami, zdumiony odkryciem przyjaciela. - Pewnie te
kolory stały się dużo, dużo żywsze, kiedy go domyłem do czysta, no i słońce dziś jeno świeci! - Z
radością mówił o swoim smoku, o ile tylko znalazł wytrwałego słuchacza.
- On jest... bardziej... w kolorach wszystkich smoków naraz - ciągnął dalej N’ton. Położył
ukosem rękę na silnie umięśnionym barku Rutha, następnie przechylił na bok głowę, wpatrując się
w potężny zad. - I jest bardzo proporcjonalnie zbudowany. Może on jest i mały, Jaxomie, ale
wspaniały z niego zwierz!
Jaxom westchnął znowu, podświadomie prostując ramiona i wypinając z dumą pierś do
przodu.
- Ani nie za gruby, ani nie za chudy, co, Jaxomie? - N’ton dał Jaxomowi kuksańca w ramię,
uśmiechając się figlarnie na wspomnienie tych wszystkich okazji, kiedy Jaxom musiał go prosić,
by pomógł mu zaradzić kłopotom żołądkowym Rutha. Jaxom doszedł do błędnego wniosku, że
jeżeli uda mu się wepchać w gardziel Rutha odpowiednią ilość jedzenia, to smoczek dorówna
wielkością tym smokom, które się razem z nim wykluły. Nic dobrego z tego nie wynikło.
- Czy myślisz, że jest dość mocny, żebym mógł na nim polecieć?
N’ton obdarzył Jaxoma spojrzeniem pełnym namysłu.
- Zastanówmy się. Naznaczyłeś go zeszłego Obrotu na wiosnę, a teraz
nastała już pora chłodów. Większość smoków osiąga swój pełny wzrost w czasie pierwszego
Obrotu. Myślę, że Ruth nie urósł więcej jak pół dłoni przez ostatnie sześć miesięcy, sądzę więc, że
osiągnął już swój pełny wzrost: Hej, słuchaj no - N’ton zareagował na smutne westchnienie Jaxoma
- on o pół głowy przerasta wszystkie biegusy, czyż nie? A ty nie jesteś wagi ciężkiej, jak ten tam
Dorse.
- Latanie to inny rodzaj wysiłku, prawda?
- Prawda, ale skrzydła Rutha są w stosunku do jego ciała wystarczająco
duże, by utrzymać go podczas lotu...
- Więc on jest prawdziwym smokiem?
N’ton wbił oczy w Jaxoma. Potem położył Męce na ramionach chłopca.
- Tak, Jaxomie, Ruth jest prawdziwym smokiem, mimo że o połowę
mniejszym od innych! I dowiedzie tego dzisiaj, kiedy poleci z tobą! A więc zabierajmy się z
powrotem do Warowni. Musisz się wystroić, żebyś był równie piękny jak on!
- Chodź, Ruth!
Wolałbym posiedzieć tu na slońcu, odparł Ruth, podchodząc do Jaxoma.
Jego ruchy były pełne wdzięku, gdy stąpał dotrzymując kroku swemu przyjacielowi i
Przywódcy Weyru Fort.
- Na naszym dziedzińcu też będziesz miał słońce, Ruth zapewnił go Jaxom, opierając lekką
dłoń na łbie zwierzęcia, świadom radosnego błękitnego odcienia, jaki przybrały lekko wirujące,
fasetkowe oczy smoka.
Kiedy szli dalej w milczeniu, Jaxom podniósł oczy na imponującą ścianę skalną, będącą
Warownią Ruatha, drugim pod względem wieku miejscem zamieszkiwanym przez ludzi na Pernie.
Będzie to jego Warownia, kiedy osiągnie pełnoletność albo kiedy jego opiekun, Lord Lytol, były
czeladnik tkacki, a także smoczy jeździec, zdecyduje, że jest już wystarczająco mądry. Lordowie
Warowni będą musieli w końcu zaakceptować fakt, że nieumyślnie Naznaczył na wpół
wyrośniętego smoka. Jaxom westchnął, pogodziwszy się już z faktem, że nigdy nie pozwolą mu
zapomnieć tej chwili.
Nie żeby chciał zapomnieć, ale Naznaczenie Rutha było przyczyną przeróżnych kłopotów
dla Przywódców Weyru Benden, F’lara i Lessy, dla Lordów Warowni i dla niego samego,
ponieważ nie wolno mu było zostać prawdziwym smoczym jeźdźcem i mieszkać w Weyrze.
Musiał pozostać Lordem Warowni Ruatha, bo inaczej wszyscy młodsi synowie wszystkich
ważniejszych Lordów, rozpoczęliby walkę na śmierć i życie, żeby zająć to stanowisko.
Najgorszych problemów przysporzył temu człowiekowi, którego najbardziej chciał zadowolić -
swojemu opiekunowi, Lordowi Lytolowi. Gdyby Jaxom choć przez moment zastanowił. się, zanim
skoczył na gorące piaski Wylęgarni Bendenu, by pomóc białemu smoczkowi rozbić twardą
skorupę, zdałby sobie sprawę, ile udręki sprowadzą na Lorda Lytola ciągłe wspomnienia tego, co
utracił ze śmiercią swego brązowego Lartha. Nie miało to żadnego znaczenia, że Larth umarł na
wiele Obrotów przed narodzinami Jaxoma w Warowni Ruatha, tragedia ta w pamięci Lytola była
żywa, okrutnie świeża, tak przynajmniej wszyscy mówili. A jeżeli tak było, zastanawiał się często
Jaxom, to czemu Lytol nie zaprotestował, kiedy Przywódcy Weyrów i Lordowie Warowni zgodzili
się, że jego podopieczny musi spróbować wychować małego smoka w Ruatha?
Podnosząc wzrok na wzgórza ogniowe, Jaxom zauważył, że spiżowy Lioth N’tona siedzi nos
w nos z Wilthem, starszawym, brązowym smokiem - wartownikiem. Ciekaw był, o czym te dwa
smoki rozmawiają. O jego Ruthu? O dzisiejszej próbie? Zauważył jaszczurki ogniste, maleńkich
kuzynów dużych smoków, zataczające leniwe spirale nad ich głowami. Mężczyźni pędzili intrusie i
biegusy z głównych stajni na pastwiska, na północ od Warowni. Z szeregu niewielkich zabudowań
stojących wzdłuż podjazdu na Wielki Dziedziniec i wzdłuż skraju głównej drogi na wschód, unosił
się dym. Na lewo od podjazdu budowano nowe chaty, jako że wewnętrzne zakamarki Warowni
Ruatha uznano za niebezpieczne.
- Ilu wychowanków ma Lytol w Warowni Ruatha, Jaxomie? - zapytał nagle N’ton.
- Wychowanków? Ani jednego, panie. - Jaxom zmarszczył brwi. Chyba N’ton wiedział o
tym.
- A czemu nie? Musisz zapoznać się z innymi ludźmi twojej rangi.
- Och, ja często towarzyszę Lordowi Lytolowi do innych Warowni.
- Dobrze by było, żebyś tu miał kolegów w swoim wieku.
- Jest tu mój mleczny brat, Dorse, i jego przyjaciele z podzamcza.
- Tak, to prawda.
Coś w głosie Przywódcy Weyru kazało Jaxomowi spojrzeć na niego, ale
wyraz twarzy mężczyzny nie powiedział mu nic.
- Często się ostatnio widujesz z F’lessanem? Pamiętam, że obydwaj porządnie rozrabialiście
w Weyrze Benden.
Jaxomowi nie udało się opanować rumieńca, którym oblał się aż po nasadę włosów. Czy to
możliwe, żeby N’ton skądś dowiedział się, że obydwaj z F’lessanem przecisnęli się jakoś przez
dziurę do Wylęgarni Bendenu i z bliska oglądali jaja Ramoth? Nie sądził, żeby F’lessan mógł o
tym powiedzieć! Komukolwiek! Ale Jaxom często zastanawiał się, czy dotknięcie przez niego tego
małego jajeczka nie miało wpływu na późniejsze wydarzenia, na Naznaczenie!
- Niewiele się ostatnio widuję z F’lessanem. Nie mam za dużo czasu, muszę opiekować się
Ruthem i w ogóle.
- No, tak... - powiedział N’ton. Wydawało się, że chce powiedzieć coś jeszcze, ale zmienił
zdanie.
Kiedy dalej szli w milczeniu, Jaxom zastanawiał się, czy powiedział coś niewłaściwego. Ale
nit mógł o tym długo myśleć. Właśnie wtedy brunatny Tris, jaszczur ognisty N’tona, zatoczył krąg,
by ćwierkając radośnie wylądować na wyściełanym ramieniu Przywódcy Weyru.
- Co się stało? - zapytał Jaxom.
- Jest zbyt podniecony, by zachowywać się rozsądnie - odparł N’ton ze
śmiechem i głaskał stworzonko po karku, wydając ciąg uspokajających odgłosów, aż Tris z
ostatnim ćwierknięciem w kierunku Rutha złożył skrzydła na grzbiecie.
On mnie lubi, zauważył Ruth.
- Wszystkie jaszczurki ogniste cię lubią - odpowiedział Jaxom.
- Tak, ja to też zauważyłem i to nie tylko dziś, kiedy pomagały nam go
myć - powiedział N’ton.
- Ale czemu? - Jaxom zawsze chciał o to zapytać N’tona, ale nigdy nie miał odwagi. Nie
chciał zajmować Przywódcy Weyru jego cennego czasu niemądrymi pytaniami. Ale dzisiaj nie
wydawało się to takim niemądrym pytaniem.
N’ton odwrócił głowę w kierunku swojej jaszczurki i po chwili Tris wydał z siebie szybkie
ćwierknięcie, a następnie pracowicie zaczął czyścić przednią łapkę. N’ton zachichotał.
- On lubi Rutha. Oto cała odpowiedź, jaką od niego dostałem. Zaryzykowałbym twierdzenie,
że dzieje się tak, ponieważ Ruth jest im bliższy rozmiarem. Mogą go objąć wzrokiem, bez cofania
się o parę długości smoka.
- Przypuszczam, że tak. - Jaxom wciąż miał jeszcze pewne zastrzeżenia. - Jaszczurki ogniste
zlatują się zewsząd, żeby go odwiedzić. Opowiadają mu różne niestworzone historie, ale jego to
fleszy, zwłaszcza jeżeli ja nie mogę akurat z nim być.
Doszli do drogi i skierowali się w stronę podejścia na Wielki Dziedziniec.
- Nie marudź przy ubieraniu, dobrze, Jaxomie? Lessa i F’lar powinni niedługo przybyć -
powiedział Nton, idąc dalej prosto przez wielką bramę w stronę masywnych, metalowych wrót
Warowni. - Czy Finder będzie w swojej kwaterze o tej porze?
- Powinien być.
Kiedy Jaxom i Ruth skręcili już w stronę kuchni i starych stajni,
młodzieniec zaczął się trapić wyznaczoną na dzisiejszy dzień próbą. Chyba N’ton nie
wzbudzałby jego nadziei na otrzymanie pozwolenia na lot na Ruthu, gdyby nie był całkiem pewien,
że Przywódcy Weyru Benden się na to zgodzą.
Byłoby cudownie móc na nim latać. Poza tym dowiodłoby to raz na zawsze, że Ruth jest
prawdziwym smokiem, a nie tylko przerośniętą jaszczurką ognistą, jak często szydził Dorse.
Dzisiaj po raz pierwszy od całych Obrotów nie musiał znosić docinków Dorse’a, kiedy mył Rutha.
Nie żeby ten chłopak był zazdrosny o smoka. Dorse zawsze wyśmiewał się z Jaxoma, jak sięgnąć
pamięcią. Zanim nastał Ruth, Jaxomowi udawało się zaszywać w ciemnych zakamarkach
wielopoziomowej Ruathy. Jego prześladowca nie lubił tych ciemnych, dusznych korytarzy i
trzymał się z daleka. Ale z przybyciem Rutha, Jaxom nie był już w stanie ulatniać się i unikać
uprzejmości Dorse’a. Często żałował, że wobec małego taki dług wdzięczności. Ale był Lordem
Ruathy, a Dorse jego mlecznym bratem, więc zawdzięczał mu swoje życie. Bo gdyby Deelan nie
urodziła Dorse’a na dwa dni przed niespodzianym pojawieniem się Jaxoma, ten umarłby w
pierwszych godzinach swego życia. A więc, jak mu wbili do głowy Lytol i harfiarz Warowni, musi
wszystkim dzielić się ze swoim mlecznym bratem. Na ile mógł zorientować się Jaxom, przynosiło
to dużo więcej korzyści Dorse’owi niż jemu. Ten chłopiec, o całą dłoń wyższy od Jaxoma i silniej
od mego zbudowany, z pewnością nie ucierpiał na dzieleniu się mlekiem swojej matki. A dbał o to,
by dostawać lwią część wszystkiego, co oprócz tego miał Jaxom.
Jaxom wesoło pomachał ręką do kucharzy zajętych przygotowywaniem wspaniałego
południowego posiłku, który miał uczcić - miał taką gorącą nadzieję - jego pierwszy lot z Ruthem.
Przeszli z białym smokiem do starych stajen, które odremontowano i zamieniono w ich mieszkanie.
Chociaż Ruth był taki mały, kiedy po raz pierwszy przybył do Ruathy półtora Obrotu temu, było
oczywiste, że szybko stanie się za duży, by wchodzić do tradycyjnych apartamentów Lorda
Warowni w obrębie samej Warowni.
Tak więc Lytol zdecydował, że stare stajnie o sklepionych sufitach będzie można
odpowiednio odnowić i zrobić tam sypialnię i pokój do pracy dla Jaxoma oraz wspaniały,
przestronny Weyr dla małego smoka. Mistrz Kowal Fandarel zaprojektował specjalnie nowe drzwi,
które zostały zawieszone tak przemyślnie, że chłopiec o drobnej budowie i niezgrabne pisklę
smocze mogli sobie z nimi poradzić.
Posiedzę tu na słońcu, powiedział Ruth Jaxomowi, wtykając głowę przez wejście do ich
mieszkania. Nie zamietli mi legowiska.
- Wszyscy byli tacy zajęci porządkami przed wizytą Lessy powiedział Jaxom, chichocząc na
wspomnienie wyrazu grozy na twarzy Deelan, kiedy Lytol powiedział jej, że przyjeżdża Władczyni
Weyru. W oczach jego mlecznej matki Lessa wciąż jeszcze była jedynym pełnej krwi
Ruathaninem, pozostałym przy życiu po zdradzieckim ataku Faxa na Warownię ponad dwadzieścia
Obrotów temu. Wchodząc do swego własnego pokoju Jaxom ściągnął wilgotną tunikę. Woda w
dzbanie przy łóżku była letnia; skrzywił się. Powinien naprawdę być równie czysty jak jego smok,
ale chyba nie zdąży już dostać się do gorących łaźni Warowni, zanim przybędą Przywódcy Weyru.
Nie może pozwolić sobie na to, żeby go nie było, kiedy się pojawią. Umył się mydlanym piaskiem
i letnią wodą.
Przybywają, Ruth wygłosił te słowa w umyśle Jaxoma odrobinę wcześniej, niż stary Wilth i
Lioth zapowiedzieli gości odpowiednim trąbieniem. Jaxom rzucił się do okna i wyjrzał, udało mu
się dojrzeć olbrzymie skrzydła, kiedy nowo przybyli lądowali na Wielkim Dziedzińcu. Nie czekał
wystarczająco długo, żeby zobaczyć jak smoki z Benden odlatują na ogniowe wzgórza w
towarzystwie chmary podnieconych jaszczurek ognistych. Pospiesznie się wytarł i wyplątał z
mokrych spodni. Nie zajęło mu długo narzucenie na siebie świeżych ubrań i wbicie na nogi
nowych, wysokich butów, specjalnie na tę okazję zrobionych i wyściełanych puszystą skórą
intrusia, mającą grzać w czasie lotu. Ostatnie ćwiczenia ułatwiły mu założenie uprzęży na pełnego
zapału małego smoka.
Kiedy Jaxom i Ruth wychynęli ze swojego mieszkania, Jaxoma ponownie ogarnął niepokój.
A jeżeli N’ton się mylił? A jeżeli Lessa i F’lar zdecydują się czekać jeszcze kilka miesięcy, żeby
zobaczyć, czy Ruth nie urośnie? A jeżeli Ruth, który był takim małym smokiem, nie będzie miał
dość sił, żeby go unieść? Przypuśćmy, że zrobi zwierzęciu krzywdę?
Ruth zanucił dodając mu otuchy. §Nie mógłbyś mi zrobić krzywdy. Jesteś moim
przyjacielem. I ubódł swego pana trale, dmuchając mu w twarz ciepłym, świeżym oddechem.
Jaxom głęboko wciągnął powietrze, mając nadzieję uspokoić podniecenie kotłujące się w
jego brzuchu. Zobaczył wtedy tłum zebrany na stopniach Warowni. Dlaczego akurat dzisiaj
musiało tutaj być tylu ludzi?
Nie ma ich wielu, powiedział mu Ruth zdziwionym tonem, kiedy podniósł głowę, by
przypatrzyć się zebranym. Przyleciało także wiele jaszczurek ognistych, by mnie zobaczyć. Znam
tutaj wszystkich. I ty też.
Jaxom zdał sobie sprawę, że tak było. Czerpiąc odwagę z faktu, że jego smok pogodził się z
tak dużym audytorium, wyprostował ramiona i pomaszerował do przodu.
F’lar i Lessa jako najważniejsi jeźdźcy smoków byli honorowymi gośćmi. F’nor, jeździec
brązowego Cantha i partner smutnej Brekke także był obecny, on był dobrym przyjacielem
Jaxoma. Stał tam również N’ton, Przywódca Weyru Fort, gdyż Ruatha była przypisana do Weyru
Fort. Jaxom dostrzegł również Mistrza Robintona, Harfiarza Pernu, a obok niego Menolly,
harfiarkę, w której często znajdował orędowniczkę. Uroczystość zaszczycili również swoją
obecnością Lord Sangel z Południowego Bollu i Lord Groghe z Fortu, jako reprezentanci Panów na
Warowniach.
W pierwszej chwili Jaxom nie mógł dojrzeć Lorda Lytola. Potem Finder przesunął się, by
powiedzieć coś do Menolly, i wtedy spostrzegł opiekuna. Miał nadzieję, że Lytol tym razem
popatrzy naprawdę na Rutha, nawet jeżeliby nigdy więcej nie miał tego zrobić.
Przeszli teraz przez dziedziniec i stanęli przed stopniami, przy czym Jaxom trzymał swoją
prawą rękę na mocnym, wdzięcznie wygiętym karku Rutha, i spojrzeli sędziom wprost w twarze.
Wyciągając jedną rękę w pozdrowieniu w kierunku Rutha, Lessa uśmiechnęła się do Jaxoma,
schodząc ze stopni, by go powitać.
- Ruth bardzo zmężniał od zeszłej wiosny, Jaxomie - powiedziała, a jej ton uspokajał go i
chwalił równocześnie. - Ale ty powinieneś jeść więcej. Lytol, czy Deelan nigdy nie karmi tego
dziecka? Przecież to skóra i kości.
Jaxom był wstrząśnięty, kiedy zdał sobie sprawę, że jest teraz wyższy od Lessy i że zadziera
ona głowę, by popatrzeć na niego. Zawsze wydawała mu się duża. Jakoś czuł się zażenowany
patrząc z góry na Władczynię Weyru.
- Powiedziałabym, że masz wciąż przewagę na F’lessanem, a on za każdym razem, jak na
niego patrzę, jest coraz dłuższy dodała.
Jaxom jąkając się zaczął przepraszać.
- Nonsens, Jaxomie, prostuj się na całą swoją wysokość powiedział
F’lar, podchodząc do swojej partnerki. Jego uwaga skupiała się na Ruthu, a biały smok uniósł
nieco głowę, by popatrzeć prosto w oczy wysokiemu Przywódcy Weyru. - Wyrosłeś, Ruth, na
więcej dłoni, niż przewidywałem, kiedy się Wyklułeś! Dobrze się opiekowałeś swoim
przyjacielem, Lordzie Jaxomie. - Przywódca Weyru Benden wypowiedział jego tytuł z lekkim
naciskiem, przenosząc wzrok ze smoka na jeźdźca.
Jaxom skrzywił się, nie podobało mu się to przypomnienie jego dwuznacznej pozycji.
- Nie przypuszczam jednak, żebyś miał kiedykolwiek osiągnąć posturę naszego dobrego
Mistrza Kowali, tak więc nie sądzę, żebyś miał stanowić nadmierne obciążenie dla Rutha w czasie
lotu. - F’lar popatrzył na resztę zebranych na schodkach ludzi. - Ruth jest o całą głowę wyższy w
barkach od biegusów. I mocniejszy.
- Jaka jest teraz rozpiętość jego skrzydeł? - zapytała Lessa, z brwiami ściągniętymi
namysłem. - Jaxom, poproś go, proszę, żeby je rozpostarł?
Lessa z łatwością mogła bezpośrednio poprosić Rutha, ponieważ potrafiła porozumiewać się
ze wszystkimi smokami. Jaxoma bardzo podniosło to na duchu, że okazała mu taką uprzejmość, i
przekazał prośbę Ruthowi. Z oczami wirującymi z podniecenia biały smok uniósł się na zadnich
łapach i rozpostarł skrzydła, a mięśnie na piersi i barkach zafalowały mu zamglonymi odcieniami
wszystkich smoczych kolorów.
- Jest proporcjonalnie zbudowany - powiedział F’lar, dając nurka pod skrzydło, by sprawdzić
górną część szerokiej, przejrzystej błony. - Och, dziękuję ci, Ruth - dodał, kiedy biały smok
usłużnie przechylił swoje skrzydło. - Zakładam, że jest równie pełen zapału do lotu co ty.
- Tak, panie, bo on jest smokiem, a wszystkie smoki latają!
Na spojrzenie, jakim obrzucił go F’lar, Jaxom wstrzymał oddech,
zastanawiając się, czy jego szybka odpowiedź nie była zbyt śmiała. Kiedy usłyszał śmiech
Lessy, obejrzał się. Ale ona nie śmiała się ani do niego, ani do Rutha. Oczy miała zwrócone na
swego partnera. Prawa brew F’lara uniosła się w górę, kiedy odpowiedział jej szerokim
Zgłoś jeśli naruszono regulamin