Katarzyna Kamińska, psycholog; prowadzi grupy wsparcia dla osób w żałobie
Kiedy umrze ktoś bliski, dziecko cierpi nie mniej niż dorosły. Nie rozumie, co się stało (ale czuje, że coś niezwykłego i zatrważającego). Nie mogąc zrozumieć, przeżywa niepokój i mnóstwo wątpliwości.
Nie tylko wtedy, kiedy dotknie naszą rodzinę. Pokazujmy, że śmierć jest naturalną koleją losu, częścią życia. Umieramy, ponieważ żyjemy. Żyjemy, i dlatego umrzemy. Tak jak wszyscy. Tak jak wszystko - kwiaty, drzewa, zwierzęta.
Rozmawiać to nie znaczy dawać gotowe odpowiedzi. Pytania, które zadają dzieci - co to jest śmierć? dlaczego ludzie umierają? co się z nimi potem dzieje? - spędzają sen z oczu filozofom. Nie musimy mieć na nie gotowych odpowiedzi. Możemy podzielić się z dzieckiem swoimi wątpliwościami: "Ludzie różnie próbują sobie tłumaczyć śmierć, ale nikt nie wie na pewno, co dzieje się potem. Ja myślę, że... A ty jak myślisz?".
Gdy odejdzie ktoś bliski,
porozmawiajmy z dzieckiem o tym, co się stało. Powiedzmy mu, że ta osoba umarła, że nigdy już nie wróci. Nie próbujmy omijać tej kwestii, licząc na to, że samo się domyśli. Ani nie zasłaniajmy się tym, że jest za małe, żeby zrozumieć. Ono rozumie znacznie więcej, niż się nam wydaje, tyle że na swój sposób.
Mówmy prawdę. Dziecko niełatwo oszukać. Może udawać, że wierzy w to, co mówimy, ale w głębi duszy czuje, że coś jest nie tak. I traci do nas zaufanie.
Pozwólmy dziecku pożegnać się ze zmarłym. To bardzo ważne. Jeżeli nie było okazji, żeby to zrobić przed śmiercią, zabierzmy je na pogrzeb i pomóżmy mu rozstać się z bliską osobą - podziękować za to, co było, przeprosić, wybaczyć i pozwolić odejść. W domu może napisać do niej list albo narysować swój smutek.
Dziecko do piątego roku życia nie rozumie jeszcze, na czym polega przemijanie, czym jest czas. Trudno mu pojąć, że śmierć jest zjawiskiem nieodwracalnym. Umrzeć to dla niego tak, jakby zasnąć. A potem się obudzić. Po powrocie z pogrzebu może pytać: kiedy ciocia Basia wróci? Trzeba mu jasno i wiele razy powtarzać: ciocia nie wróci, bo nie żyje. Kiedy ktoś umrze, nigdy już nie wraca. Dziecko nie dowierza, bo przecież w bajkach zmarli ożywają, a w filmach ktoś do kogoś strzela, a on się podnosi i idzie dalej. Więc śmierć to trochę takie udawanie. Jestem. Znikam. A po chwili wracam.
Między piątym a dziesiątym rokiem życia dziecko zaczyna rozumieć, że śmierć jest nieodwracalna, ale nie odnosi jej jeszcze do siebie. Wie, że umierają ludzie starzy. I zazwyczaj wyobraża sobie śmierć konkretnie - jako anioła z białymi skrzydłami albo kostuchę z kosą.
Rozmawiać to nie tylko mówić, ale i słuchać. Słuchajmy tego, co dziecko chce nam powiedzieć, może nieporadnie i nieskładnie, bo dla niego to też trudne, chociaż czasem może mówić zadziwiająco jasno i zrozumiale. Bądźmy gotowi słuchać w każdej chwili, a nie tylko w czasie specjalnie przeznaczonym na rozmowę.
Rozmawiać to znaczy również okazywać emocje. Nie udawajmy, że jest nam wesoło, kiedy w środku wszystko płacze. I pozwólmy dziecku wyrażać swoje uczucia. Nie bójmy się ich. Stłumione musiałyby w końcu wybuchnąć - w agresywnym zachowaniu, napadach lęku, niechęci do życia. Dziecko może odczuwać żal, ale także niepokój, lęk, złość, rozdrażnienie, zazdrość, a nawet radość czy ulgę. Nazywajmy jego przeżycia ("widzę, że jesteś smutny") - w ten sposób pomożemy mu je uporządkować.
Dziecko uczy się rozpoznawać i wyrażać własne uczucia wtedy, gdy dorośli nie kryją się ze swoimi. Nie ma nic złego w tym, że płaczemy razem z dzieckiem. To może nas tylko do siebie zbliżyć.
Jeżeli jest nam bardzo ciężko i nie potrafimy rozmawiać z dzieckiem, poprośmy o pomoc kogoś z rodziny czy przyjaciół. Najważniejsze, żeby nie zostawiać dziecka bez oparcia. Trzeba zapewniać go o naszej miłości, o tym, że go nie opuścimy. To ma dla niego ogromne znaczenie, zwłaszcza teraz, gdy jego poczucie bezpieczeństwa zostało poważnie zachwiane.
Nie mówmy dziecku, że:
• śmierć jest karą za to, że ktoś się źle zachowywał;
• pan Bóg zabrał mamę, bo tak bardzo ją kochał;
• pan Bóg zabiera do siebie młode i niewinne istoty;
• tata żyje teraz na cmentarzu;
• teraz ono zastąpi mamusię i będzie panią domu.
Justyna Dąbrowska, psycholog
"Śmiał się ciągle. Po chwili spoważniał. - Tej nocy... wiesz... nie przychodź... Będzie ci przykro. Będę robić wrażenie umarłego, a to nie będzie prawda. Rozumiesz. To bardzo daleko. Nie mogę zabrać ze sobą tego ciała. Jest za ciężkie. To będzie jak stara porzucona łupina. W starych łupinach nie ma nic strasznego. Wszystkie gwiazdy dadzą mi pić."
Antoine de Saint-Exupéry, "Mały Książę", przeł. Jan Szwykowski, Wyd. PAX
Nie umiemy o niej mówić. Unikamy tego tematu nawet w myślach, w rozmowach z innymi dorosłymi, a zwłaszcza z naszymi dziećmi.
Stosujemy naiwną taktykę, która zakłada, że jeżeli się o czymś nie mówi, to tego nie ma. W języku codziennym używamy eufemizmów: "ptaszek zasnął", "babcia odeszła", "pieska już z nami nie ma".
Kultura, w której żyjemy i która kształtuje nasze postawy, afirmuje młodość, a zaprzecza starości. Telewizja, reklamy, kolorowe czasopisma ukazują nam świat bez chorób, starzenia się i śmierci. Nie ma w nim też cierpienia, które wiąże się z przemijaniem, ze stratą kogoś najbliższego. Jest walka ze zmarszczkami, ze smutkami i wszystkim, co może przypominać o upływającym czasie.
Śmierć, jeżeli się pojawia, to w odrealnionej, komiksowej formie - kreskówkach, grach komputerowych, filmach akcji. To często śmierć na niby: wielokrotna, odwracalna, nieprawdziwa. Skoro nie godzimy się na przemijanie, tym bardziej nie możemy pogodzić się z istnieniem śmierci. Kiedyś ludzie rodzili się w domach i tam też umierali. Narodziny i śmierć były w naturalny sposób obecne w życiu codziennym, można się było z nimi spokojnie i powoli oswajać, co nie oznacza, że nie towarzyszyły im burzliwe, czasem wstrząsające przeżycia. Świadkami tych przeżyć były również dzieci. To brzmi drastycznie, ale uczyły się w ten sposób, czym jest śmierć.
Dzisiaj prawie wszyscy rodzą się w szpitalnej instytucji i tam też umierają. Mało komu przy śmierci towarzyszą bliscy. Umiera się najczęściej w samotności, w poczuciu opuszczenia. Jeśli nasi rodzice chronili nas przed smutkiem, nie mieliśmy w dzieciństwie (a często i w młodości) okazji, by towarzyszyć bliskim w zmaganiu się z żałobą, a w dorosłym życiu panicznie unikamy stykania się z umieraniem i robimy wszystko, żeby tylko nie musieć mówić ani myśleć o śmierci.
Kultura wzmacnia to, co w nas i tak tkwi. Lęk przed śmiercią jest przecież zrozumiały. To jedyna rzecz, o której wiemy, że na pewno nam się przydarzy i że nie da się jej uniknąć. Nikt nie wie, co dzieje się potem. Nawet ci, których wiara jest mocna i głęboka, przeżywają niepewność przed przeprowadzką do wieczności.
Wielu z nas przeraża wizja nieodwołalnego końca, pustki, niebytu. Ten lęk odciska piętno na naszym zachowaniu. Płyniemy w nurcie życia jak w wartkiej rzece, a jednocześnie próbujemy się kurczowo przytrzymywać brzegu. Chwytamy się przedmiotów materialnych, otaczamy się nimi w nadziei, że dadzą nam poczucie bezpieczeństwa. Choć jak mówi chińskie przysłowie, "nie zabierzemy złota ze sobą do grobu", gromadzenie dóbr pozwala nam wierzyć, że nie przeminiemy. To powszechne złudzenie.
Dzieci nie są głupie. Na drodze w lesie leży mała sójka. Nie rusza się. Dziecko pyta: "Mamo, kiedy ona wstanie?". Możemy od tego momentu zacząć grę w udawanie, że śmierci nie ma. Ale możemy też powoli zacząć wprowadzać nasze dziecko w tę najtrudniejszą z prawd. Przecież konfrontacja z nieżywymi stworzeniami będzie nieunikniona. Na bazarze, w przydrożnym rowie czy w sklepie mięsnym - wszędzie dziecko może natknąć się na śmierć zwierząt.
Jeżeli zdecydujemy się na kupno psa, kota, chomika czy świnki morskiej, musimy liczyć się z tym, że zwierzęta żyją krócej od nas i prędzej czy później (im mniejsze zwierzątko, tym prędzej) dziecko będzie musiało przeżyć ich śmierć. Dla niektórych rodziców to jeden z argumentów przeciwko trzymaniu zwierząt w domu. Ale zastanówmy się, czy nie jest to dobra okazja, zwłaszcza dla miejskich dzieci, do oswajania się z przemijaniem? Z nieuchronnością rozstań...
Gdy tylko do świadomości dziecka zaczyna docierać fakt, że ze śmierci nie da się wyzdrowieć, pojawia się pytanie - co będzie ze mną? Czy ja też kiedyś umrę? Kiedy dziecko zadaje takie pytanie, nie można go zbywać, ani tym bardziej ośmieszać czy pozostawiać bez odpowiedzi. To ważne pytanie. Warto je potraktować serio: "Ty będziesz żył jeszcze bardzo długo, dożyjesz starości i będziesz miał wnuki, a może nawet prawnuki".
Jeśli pierwszego listopada dziecko zapyta cię na cmentarzu o malutkie groby, w pierwszej chwili zapewne będziesz chciała odpowiedzieć wymijająco. Fakt, że i dzieci czasem umierają, bardzo trudno zaakceptować. Każdemu. To przecież tak bardzo wbrew naturze. Mimo wszystko warto pamiętać, że za tym pytaniem stoi lęk o siebie - dziecko boi się, że i jemu mogłoby się coś stać. Potrzebuje łagodnego, troskliwego uspokojenia. Jednemu dziecku wystarczy w takiej chwili, jeśli się je przytuli i pocałuje, a z innym trzeba odbyć długą i konkretną rozmowę o rzadkich chorobach i nieszczęśliwych wypadkach, które przecież się zdarzają.
W wielu bajkach czytamy o dzieciach, które są sierotami. Nie bójmy się tych bajek. Są bardzo potrzebne. Nazywają lęk, który towarzyszy wszystkim dzieciom. To lęk przed utratą rodziców. Dziecko myśli logicznie. Skoro jest śmierć, są wypadki, choroby i wojny, to coś złego może się też stać moim rodzicom. Czasem dziecko jest tą myślą tak bardzo przerażone, że boi się ją wypowiedzieć na głos. Może domagać się czytania na okrągło bajki o Kopciuszku albo nagle zacząć wypytywać o różne choroby. Może pytać o nasze zdrowie albo o to, ile lat miał pradziadek, kiedy umarł. Takich pytań także nie wolno lekceważyć. Warto spokojnie powtarzać, choćby wielokrotnie, że jesteśmy zdrowi, że mamy zamiar dożyć późnej starości i cieszyć się wnukami.
Nie ma nic dziwnego w tym, że dziecko boi się, że zostanie samo na świecie - my w dzieciństwie też się tego baliśmy, nie zostawiajmy więc dziecka sam na sam z jego strachami.
Co robić, jeżeli rzeczywiście umiera ktoś bliski? Jak dalece pozwalać dziecku na towarzyszenie nam w żałobie? Czy dzieci mogą być na pogrzebie? Czy powinny widzieć nas, gdy płaczemy? Jak pomóc dziecku uporać się z tym, co przeżywa?
Myślę, że na te pytania nie ma jednoznacznych odpowiedzi. Warto jedynie pamiętać, że na ogół lepiej jest mówić dzieciom prawdę niż oszukiwać. To ważne, by pokazać dziecku, że dorośli także przeżywają trudne i bolesne chwile. Nic złego się nie stanie, jeżeli dziecko zobaczy, że tata płacze po stracie babci. Przeciwnie, staje się wtedy bardziej ludzki, niż gdyby próbował za wszelką cenę zachować kamienną twarz. To dobrze dla dziecka, jeżeli widzi, że mama płacze, ale potem jakoś daje sobie radę. Nawet jeżeli nic nie mówimy, dzieci wyczuwają nasze nastroje. Lepiej, jeżeli wiedzą, co się dzieje, jeżeli nie muszą się domyślać. Domysły są na ogół straszniejsze od prawdy.
Śmierć jest obecna w życiu. A my przecież uczymy dzieci, jak mają żyć. Odwracanie się od rzeczywistości, uciekanie od niej, rzadko na dłuższą metę się opłaca. Kiedy umiera nam ktoś bliski, czujemy ból, rozpacz, czasem gniew. Twoje dziecko przeżywa podobne emocje. Pozwólmy mu się od nich uwolnić. Niewyrażone uczucia zalegają w nas i odbierają radość życia. Są jak toksyczne osady na dnie zbiornika z krystaliczną wodą. Pewnego dnia miara się przepełnia i zalewa nas trucizna. Płacz oczyszcza. Dzieci wiedzą co robią, że tak dużo i często płaczą. Nie zabraniajmy im tego. Wręcz przeciwnie. Płakania warto się od dzieci uczyć. Zwłaszcza wtedy, kiedy przydarza się nam coś, wobec czego tak naprawdę wszyscy jesteśmy bezradni.
Możesz pomóc dziecku jedynie wtedy, kiedy sama jesteś w nie najgorszej formie. Jeśli więc przeżywacie żałobę po kimś bardzo ci bliskim i nie czujesz się na siłach, by dodawać swojemu dziecku otuchy, lepiej poproś o to kogoś z dalszej rodziny, kto będzie w stanie to zrobić.
Płacz - jest najlepszym lekarstwem. Oczywiście nie w samotności, tylko w ramionach kogoś bliskiego, kochającego, kto nie będzie wzywał do powstrzymywania łez i będzie naprawdę towarzyszył w smutku. Rysowanie - to znakomity środek ekspresji. Można zachęcać dziecko, by spróbowało narysować, jak się czuje, albo zrobiło portret tego, kto umarł i za kim tak bardzo tęskni.
List - starsze dziecko może napisać lub podyktować ci list do tego, kogo opłakuje. W liście może znaleźć się miejsce na wszystkie dobre wspomnienia, mogą też być podziękowania za to, co dobrego się wydarzyło dzięki temu komuś.
Bajki - czasem pomaga czytanie jednej i tej samej opowieści, z której bohaterami dziecko może się zidentyfikować (np. "Bracia Lwie Serce" Astrid Lindgren, "Kopciuszek", "Śnieżka", "Król Maciuś I", "Tajemniczy ogród", "Mała księżniczka", "Dziewczynka z zapałkami").
Rozmowa - niektóre dzieci, zwłaszcza w wieku przedszkolnym, mają skłonność do przypisywania sobie winy za czyjąś śmierć. Nie należy zostawiać tych myśli bez wyjaśnienia.
dancistino