4 - Alfred Szklarski - Tomek na tropach Yeti.pdf

(1357 KB) Pobierz
Alfred Szklarski - Tomek na tropach Yeti.rtf
ALFRED SZKLARSKI
Tomek na Tropach Yeti
Katowice 1985r.
PROLOG
TROPY ĺ NIE ņ NEGO CZŁOWIEKA
Od północnego zachodu ciemnoszare, kł ħ biaste chmury szerokim łukiem zasnuwały zimny
ħ kit nieba. W wysoko zawieszonych dolinach porywisty wiatr wzbijał w powietrze tumany
słonawego, suchego pyłu, lecz pobliskie pot ħŇ ne, urwiste szczyty i wieczne lodowce gór
Karakorum * ju Ň spowijała Ļ nie Ň na nawałnica.
Czterech m ħŇ czyzn oci ħŇ ałym krokiem wspinało si ħ kamienistym szlakiem po stromym
zboczu ku widocznej w dali górskiej przeł ħ czy. Z niepokojem spogl Ģ dali na ciemniej Ģ cy horyzont.
Silny wicher d Ģ ł z północy i szybko niósł na Wy Ň yn ħ Tybeta ı sk Ģ * wczesn Ģ Ļ nie Ň n Ģ burz ħ . Trzej
Tybeta ı czycy, poruszeni widokiem nadci Ģ gaj Ģ cej zawieruchy, co chwila poci Ģ gali za arkany,
przywi Ģ zane do kółek wpi ħ tych w nozdrza kosmatych jaków * , by przynagli ę zwierz ħ ta do
szybkiego marszu. Mimo to zgłodniałe i spragnione jaki wlokły si ħ noga za nog Ģ , opu Ļ ciwszy
nisko rogate łby. Przekrwionymi z wysiłku, nieco zamglonymi Ļ lepiami spogl Ģ dały na nie mniej
osłabionych ludzi.
Tybeta ı czycy ubrani byli w mi ħ kkie, filcowe odzienia, na które przywdzieli, niby kurtki bez
r ħ kawów, skóry jaka odwrócone włosem do wewn Ģ trz. Nakładane przez głow ħ , przez wyci ħ ty w
Ļ rodku otwór, skóry osłaniały plecy i piersi, a ich nie zszywane na bokach kra ı ce, przytrzymywał
w talii szeroki jedwabny pas. Spod sto Ň kowatych filcowych czapek, gł ħ boko naci Ģ gni ħ tych na
głowy, zwisały im na plecy krótkie, pojedyncze, czarne warkoczyki. W filcowych butach, o
cholewach si ħ gaj Ģ cych kolan, pewnie st Ģ pali po stromej Ļ cie Ň ynie.
Karakorum — góry w Azji ĺ rodkowej (Kaszmirze i Chinach) drugie na Ļ wiecie po Himalajach pod wzgl ħ dem
wysoko Ļ ci. Wybiegaj Ģ z Pamiru w kierunku południowo-wschodnim mi ħ dzy górami Himalajami i Kunlun.
Południowym kra ı cem wrzynaj Ģ si ħ w Tybet. Posiadaj Ģ najpot ħŇ niejsze na ziemi lodowce: Hispar, Biafo,
Baltoro i Sjaczen.
*
Wy Ň yna Tybeta ı ska obejmuje 5 głównych krain (szersze wyja Ļ nienie w dalszym odno Ļ niku), z których Tybet
wła Ļ ciwy był wówczas pa ı stwem ko Ļ cielnym, rz Ģ dzonym przez zwierzchnika lamów (nazwa tybeta ı skich
duchownych) zwanego dalajlam Ģ . Obecnie Tybet stanowi autonomiczny obszar Chi ı skiej Republiki Ludowej w
Azji ĺ rodkowej, obejmuj Ģ cy najwi ħ ksz Ģ na Ļ wiecie wysokogórsk Ģ wy Ň yn ħ (4000-5000 m), otoczon Ģ od
południa górami Himalajami i Karakorum, a od północy Kunlun.
* Jak (Poephagus grunniens) — prze Ň uwacz z rodziny pustoro Ň ców. Jego ojczyzn Ģ jest Tybet oraz wszystkie
wysokie, s Ģ siaduj Ģ ce z Tybetem ła ı cuchy górskie. ņ yje tam na wysoko Ļ ci 4000-6000 m w stanie dzikim i
oswojonym. Dla Tybeta ı czyków stanowi jedno z najbardziej po Ň ytecznych zwierz Ģ t domowych, Ň y ę jednak
mo Ň e tylko w ostrym klimacie, w krajach cieplejszych ginie.
*
Czwarty m ħŇ czyzna, zakutany w długi barani ko Ň uch i czap ħ z klapkami na uszy, był
Europejczykiem. Mimo fizycznego wyczerpania czujnie obserwował id Ģ cych przed nim trzech
krajowców przewodników. Zapewne nie darzył ich zbyt wielkim zaufaniem, poniewa Ň miał
zatkni ħ ty za pasem, przygotowany do strzału ci ħŇ ki nagan * . Gdy Tybeta ı czycy przystawali, Ň eby
nabra ę tchu, natychmiast opierał praw Ģ dło ı na r ħ koje Ļ ci broni.
Tubylcy w ponurym milczeniu ukradkowymi spojrzeniami Ļ ledzili białego w ħ drowca. Od
dwóch tygodni wiedli go przez kamienno-piaszczyst Ģ pustyni ħ ku Kaszmirowi * , granicz Ģ cemu z
zachodnimi ziemiami Tybetu. Wyruszaj Ģ c ze swymi jakami w drog ħ , wcale nie mieli zamiaru tak
znacznie oddala ę si ħ od własnych koczowisk. Podj ħ li si ħ poprowadzi ę białego podró Ň nika o
tydzie ı drogi na zachód, a tymczasem ju Ň mijał pi ħ tnasty dzie ı uci ĢŇ liwego marszu. Małomówny
biały człowiek o Ļ wiadczył im stanowczo, i Ň zwolni ich dopiero wtedy, gdy b ħ dzie mógł naj Ģę
nowych przewodników. Krajowcy z niezmiennym uporem ka Ň dego ranka odmawiali wyruszenia
w dalsz Ģ drog ħ i codziennie wbrew własnej woli szli coraz dalej. Biały potrafił dot Ģ d utrzyma ę ich
w ryzach. W jego stalowoszarych oczach nigdy nie było wida ę cienia wahania czy obawy.
Wydawał rozkazy, wymownie opieraj Ģ c dło ı na r ħ koje Ļ ci rewolweru.
Trzej krajowcy nie byli bezbronni. Posiadali długie stare strzelby i my Ļ liwskie no Ň e, jednak
mimo to nie odwa Ň yli si ħ stawi ę zbrojnego oporu. Biały podró Ň nik czujny był bowiem niczym
Ň uraw. W czasie dnia szedł na samym ko ı cu małej karawany. Czasem siadał na jaka i znu Ň ony
przymykał oczy, lecz gdy tylko który Ļ z Tybeta ı czyków odwracał si ħ ku niemu, zaraz napotykał
jego przenikliwy wzrok. Podczas wieczornych obozowisk odbierał przewodnikom bro ı i chował
j Ģ w swoim namiocie.
Tybeta ı czycy kilkakrotnie próbowali w nocy zbli Ň y ę si ħ do niego, ale wszelkie ich wysiłki
okazywały si ħ bezskuteczne. Za najmniejszym szelestem podró Ň nik otwierał oczy i zaraz rozlegał
si ħ metaliczny trzask odwodzonego kurka rewolweru.
W umysłach przes Ģ dnych Tybeta ı czyków niestrudzony podró Ň nik wyrastał na jakiego Ļ
pot ħŇ nego czarownika. Czy mogli mu si ħ sprzeciwi ę , skoro nieustannie czuwał uzbrojony w
szybkostrzeln Ģ bro ı ?
Tymczasem w rzeczywisto Ļ ci biały w ħ drowiec był ju Ň u kresu sił. Podczas długich,
uci ĢŇ liwych marszów niemal zasypiał z otwartymi oczyma, b Ģ d Ņ te Ň zapadał w stan odr ħ twienia
prawie granicz Ģ cego z letargiem. Wtedy zdawało mu si ħ , Ň e wci ĢŇ jeszcze w ħ druje w pochodzie
nieszcz ħ snych zesła ı ców * na Sybir. Odruchowo pochylał głow ħ , jakby chciał osłoni ę j Ģ przed
uderzeniami kozackich nahajek. Post ħ kiwania zm ħ czonych jaków przeradzały si ħ w jego
wyobra Ņ ni w ciche, tak dobrze wryte w pami ħę skargi towarzyszów niedoli. Czasem znów
* Nagan — siedmiostrzałowy rewolwer (kaliber 7,62 mm) u Ň ywany w niektórych armiach, szczególnie w
rosyjskiej, od ko ı ca XIX wieku; nazwa “nagan” pochodzi od belgijskiego konstruktora Nagant.
* Kaszmir — pi ħ kny kraj górski, ksi ħ stwo w północnych Indiach. Obszerniejsze wyja Ļ nienia znajdzie Czytelnik
dalej w tek Ļ cie.
* Zesła ı cy — ludzie skazani przez władze pa ı stwowe na specjalny rodzaj kary pozbawienia wolno Ļ ci,
polegaj Ģ cej na wywiezieniu (deportacji) i przymusowym pobycie skazanego na odległych terytoriach pa ı stwa
lub w jego koloniach. Zesłanie było szczególnie szeroko stosowane w dawnej Rosji carskiej w stosunku do
działaczy rewolucyjnych, tak Rosjan jak i Polaków, znajduj Ģ cych si ħ pod rosyjskim zaborem.
przywidywało mu si ħ , Ň e zaledwie przed kilkoma dniami umkn Ģ ł z korowodu wi ħŅ niów i w Ļ ród
koj Ģ cej ciszy bł Ģ ka si ħ w dzikich, górskich w Ģ wozach Turkiestanu Chi ı skiego.
Wtem usłyszał jakie Ļ podejrzane szepty. Czy Ň by to poszukiwacze złota spiskowali, by
odebra ę mu jego skarb? R ħ ka mimo woli si ħ gn ħ ła do r ħ koje Ļ ci rewolweru. Drgn Ģ ł, dotkn Ģ wszy
goł Ģ dłoni Ģ zimnej stali. Przywidzenia rozwiały si ħ natychmiast. Spojrzał ju Ň przytomnym
wzrokiem.
Znajdowali si ħ na skraju przeł ħ czy. Tybeta ı czycy przystan ħ li i naradzali si ħ , gestykuluj Ģ c
r ħ koma. Biały podró Ň nik podszedł do nich.
— Za tamtymi górami jest Leh * — odezwał si ħ do niego jeden z przewodników, wskazuj Ģ c
r ħ k Ģ na południowy zachód.
— Ile dni marszu? — krótko zagadn Ģ ł biały, posługuj Ģ c si ħ , tak jak przewodnicy, j ħ zykiem
tybeta ı skim.
— Trzy dni, a do Hemis dwa. Zaraz za przeł ħ cz Ģ Kaszmir. Mo Ň esz ju Ň i Ļę sam.
— Doprowadzicie mnie do Hemis, lub w ogóle nie wrócicie do swej pha Ň i * — zagroził biały.
— Zły duch chyba przywiódł ci ħ do nas — mrukn Ģ ł Tybeta ı czyk.
— Zły czy dobry, ruszajcie na przód — rzekł biały nie wypuszczaj Ģ c z dłoni r ħ koje Ļ ci broni.
Cienka pokrywa Ļ wie Ň ego Ļ niegu zalegała cał Ģ przeł ħ cz. Zimny wicher ze zdwojon Ģ sił Ģ hulał
na wyniosło Ļ ci. Ludzie i zwierz ħ ta z niezmiernym wysiłkiem oddychali rozrzedzonym
powietrzem.
Naraz id Ģ cy na przedzie Tybeta ı czyk przystan Ģ ł i pochylił si ħ ku ziemi. Gdy jego towarzysze
zrównali si ħ z nim, równie Ň zamarli w bezruchu.
— Ruszajcie w drog ħ , głupcy! Czy nie widzicie, Ň e burza nadci Ģ ga wprost na nas?! —
krzykn Ģ ł biały m ħŇ czyzna.
Tym razem przewodnicy nie zwrócili uwagi na gniewny rozkaz. Jak zahipnotyzowani
wpatrywali si ħ w ziemi ħ . Podró Ň nik przyspieszył kroku. Wkrótce tak Ň e zatrzymał si ħ zdumiony.
Na Ļ niegu widniały Ļ wie Ň e, szerokie Ļ lady bosych stóp. Wydawały si ħ bardzo podobne do
Ļ ladów pozostawionych przez człowieka, dzi ħ ki swemu uło Ň eniu w jednej linii, z nieznacznymi
odchyleniami stóp na obydwie strony. Długo Ļę kroku wskazywała na wysoki wzrost nieznanego
osobnika.
— Mi-go, zwierz ħ chodz Ģ ce jak człowiek! — Ļ ciszonym głosem zawołał jeden z
przewodników.
— Mi-te, człowiek-nied Ņ wied Ņ ... — dodał drugi. — Przeczuwałem, sahibie * , Ň e sprowadzisz
na nas nieszcz ħĻ cie...
— Je Ļ li to Ļ lady ludzkie, to mamy najlepszy dowód, Ň e w pobli Ň u musi znajdowa ę si ħ jakie Ļ
osiedle — gło Ļ no powiedział podró Ň nik. — Cieszcie si ħ , wkrótce pozwol ħ wam wróci ę do domu.
* Leh — stolica Ladakhu (Ladakh) — kraju nale ŇĢ cego do Kaszmiru i poło Ň onego na jego wschodnich
rubie Ň ach.
* Pha Ň i — po tybeta ı sku zagroda.
*
Sahib oznacza w Indiach “pan”.
— Klasztor Hemis, odległy o dwa dni marszu, jest najbli Ň szym osiedlem — odparł
przewodnik. — Człowiek pieszo nie zapu Ļ ciłby si ħ samotnie tak daleko w góry! Poza tym wiesz
dobrze, Ň e Tybeta ı czycy nigdy nie chodz Ģ boso! To s Ģ Ļ lady ĺ nie Ň nego Człowieka. Kto go ujrzy,
musi zgin Ģę !
Biały podró Ň nik zmarszczył brwi. Podczas długoletniej włócz ħ gi po Azji ĺ rodkowej nieraz
słyszał opowie Ļ ci o tajemniczych istotach zamieszkuj Ģ cych górskie pustocie. Znajomy Nepalczyk,
z którym przez pewien czas wspólnie poszukiwali złota w górach Ałtyn-tag * , mówił mu o
nieznanych stworach zwanych Yeti. Według wierze ı krajowców zetkni ħ cie si ħ z nim miało
nieuchronnie sprowadza ę Ļ mier ę .
Podró Ň nik pochylił si ħ nad Ļ ladami wyra Ņ nie wyci Ļ ni ħ tymi w Ļ niegu. Nie miał pewno Ļ ci, czy
pozostawił je człowiek, czy te Ň jakie Ļ nieznane zwierz ħ . Jak wskazywała Ļ wie Ň o Ļę tropów, dziwny
stwór przechodził t ħ dy niedawno przed nimi. Podró Ň nik nie znał uczucia l ħ ku. Nie wierzył w
przes Ģ dy. Ani zwierz ħ , ani niezwykła istota ludzka nie mogły by ę niebezpieczne dla czterech
uzbrojonych m ħŇ czyzn.
ĺ lady te zapewne pozostawił nied Ņ wied Ņ . Widziałem podobne w górach Ałtyn-tag —
odezwał si ħ do krajowców. — Ruszajmy w drog ħ ! ń le b ħ dzie z nami, je Ļ li burza zaskoczy nas na
tak znacznym, odkrytym wzniesieniu.
— Nie pójdziemy dalej! ĺ lady mi-te wiod Ģ wzdłu Ň przeł ħ czy. Musieliby Ļ my i Ļę jego tropem.
On przyczai si ħ i poczeka na nas!
Podró Ň nik cofn Ģ ł si ħ o dwa kroki. Gniewnym, czujnym wzrokiem przywarł do twarzy
przewodników. Nie, to nie był ich zwykły upór, który ostatnio musiał przełamywa ę dzie ı po dniu.
W tej chwili w oczach Tybeta ı czyków malował si ħ zabobonny, obł ħ dny strach. Oni naprawd ħ
wierzyli, Ň e nawet samo spotkanie z mi-te groziło im Ļ mierci Ģ .
Instynkt ostrzegał podró Ň nika, by nie doprowadzał przes Ģ dnych krajowców do ostateczno Ļ ci.
Mógł pokusi ę si ħ o terroryzowanie ich w obliczu Ļ mierci głodowej b Ģ d Ņ m Ģ k pragnienia, lecz
obecnie, gdy ulegli przemo Ň nej obawie przed legendarnym stworem, byłoby to stokro ę bardziej
niebezpieczne. Teraz na pewno odwa Ň yliby si ħ nawet na nierówn Ģ walk ħ z lepiej uzbrojonym
białym człowiekiem. Ponadto ich było trzech, a on tylko jeden... Có Ň z tego, Ň e posiadał
szybkostrzelny rewolwer? Czy w decyduj Ģ cej chwili nie zadr Ň y mu r ħ ka? Przecie Ň , oprócz głodu i
pragnienia, brak snu osłabił go bardziej ni Ň krajowców.
— Wracamy, sahibie. Je Ļ li szukasz Ļ mierci, mo Ň esz sam i Ļę dalej. Daj nam swój karabin, a
pozostawimy ci jaka objuczonego twoim baga Ň em — odezwał si ħ najstarszy przewodnik.
W jego głosie brzmiało tym razem tyle gro Ņ nego zdecydowania, Ň e podró Ň nik zaniechał
ponownego u Ň ycia przemocy.
— Dobrze, we Ņ cie karabin w zamian za jaka — rzekł sil Ģ c si ħ na spokój. — W którym
kierunku mam i Ļę do Hemis?
*
Ałtyn-tag — Altyntag, Altin Tagh.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin