Historia Tanyi - Martwe serce - Rozdział 3.doc

(44 KB) Pobierz

Część 3

Zobaczyłam jego przerażoną twarz. No tak, nie na co dzień widzi się delikatną panienkę z dobrego domu zabijającą gołymi rękami wilczura. Nagle poczułam przypływ gniewu.
- Co ty sobie wyobrażasz? Szlajasz się w środku nocy po lesie i myślisz, że jesteś bezpieczny? Nie pomyślałeś, że jakby ci się coś stało inni by cierpieli? – wykrzyczałam do niego. Po chwili cały gniew się ze mnie ulotnił, a jego miejsce zajęła troska i odrobina ciekawości.
- Co ty tu chciałeś robić? – zapytałam sucho. Frank wciąż stał oparty o drzewo i patrzył na mnie przerażonym wzrokiem. Widząc, że się uspokoiłam, zapytał:
- Może najpierw ty mi wyjaśnisz, co to niby miało być? – moje uczucia znów się zmieniły. Wreszcie dotarło do mnie, że najprawdopodobniej mój ukochany zostawi mnie. Nie będzie chciał żyć z potworem.
- Wytłumaczę ci… Ale najpierw stąd chodźmy – pociągnęłam go za sobą, w kierunku jego samochodu. Nie stawiał najmniejszego oporu.
Wepchnęłam go bezceremonialnie do auta i zasiadłam za kierownicą. W ciszy dojechaliśmy pod mój dom. Frank ochłonął na tyle, że był w stanie sam wyjść z samochodu. Weszliśmy do mojego pokoju. Maria i moje siostry z przerażeniem patrzyły na moje zakrwawione ubrania i przerażonego człowieka.
Mój ukochany usiadł na fotelu. Zajęłam miejsce naprzeciwko niego. Wiedziałam już, że zaraz stracę wszystko. Za chwilę zostanie odebrana mi ostatnia radość na tym świecie.
- Co byś chciał wiedzieć? – zapytałam głosem wypranym z emocji.
- Kim jesteś?
- Jestem… jestem wampirem – wydukałam. Owijanie prawdy w bawełnę nie miało najmniejszego sensu. Nic już nie miało sensu.
Frank najpierw otworzył szeroko oczy, a po chwili opadł na miękkie poduszki. Przymknął oczy i zapytał:
- Nic mi nie zrobisz, prawda?
Zastanowiłam się przez chwilę nad odpowiedzią.
- Nie powinnam.
- Czyli?
- Nie jestem zwykłym wampirem. Nie piję ludzkiej krwi, tylko zwierzęcą.
- Dużo jest takich jak ty?
- Nie.
- Jakie są inne cechy… twojego gatunku? – słowo ‘wampir’ nie mogło mu przejść przez gardło. – Masz nienaturalnie zimną skórę, tak? – Czyli jednak zauważył to, ale nic nie powiedział.
- Tak. Oprócz tego moje oczy zmieniają kolor. Jestem bardzo silna i szybka. No i oczywiście nieśmiertelna. – Frank po raz pierwszy w czasie naszej rozmowy podniósł oczy i spojrzał na mnie z… zaciekawieniem? Tak, tak to chyba można było nazwać.
- Czyli nie można cię zabić? – znów ten dziwny błysk w oku.
- Są sposoby, ale żaden człowiek nie jest w stanie tego zrobić. Co o tym wszystkim sądzisz? – zapytałam nieśmiało.
- Nie mam pojęcia. To wszystko jest snem, prawda? – nie odpowiedziałam.
- Muszę jechać do domu. – powiedział po chwili milczenia.
- Odwiozę cię.
- Nie! Poradzę sobie. Muszę to wszystko przemyśleć…
Koniec. Resztki mojego życia rozpadły się na kawałeczki. Nie chciał mnie widzieć! Nic dziwnego.
Wstał i skierował się w stronę wyjścia. Położył rękę na klamce i odwrócił się do mnie.
- Do widzenia… i dziękuję.
Może to jednak nie koniec? Może nie odtrąci mnie jednak? Położyłam się na tapczanie i przymknęłam oczy. Tak bardzo pragnęłam zanurzyć się w nieświadomości snu!
***
Cały następny dzień siedziałam w swoim pokoju. Wiedziałam, że Maria, Kate i Irina słyszały całą rozmowę. Wiedziały również, że nie życzę sobie na razie ich towarzystwa i uszanowały to.
Wieczorem usłyszałam jak pod dom podjeżdża samochód. Trzasnęły drzwi i po chwili dotarło do mnie nieśmiałe pukanie. Odetchnęłam głęboko i wyczułam zapach Franka. Czyżby postanowił jednak spróbować ze mną być? Odgoniłam od siebie tę myśl. „Lepiej się zdziwić niż rozczarować.” – mawiała moja ciotka. I miała całkowitą rację.
- Proszę! – powiedziałam i wyprostowałam się. Drzwi delikatnie się otworzyły i mój ukochany wszedł powoli do pokoju. Usiadł na tym samym miejscu co wczoraj i zaczął:
- Przemyślałem to, co mi wczoraj powiedziałaś…
- I? – starałam się, aby dokładnie ukryć wszystkie emocje.
- I doszedłem do wniosku, że nie chcę kończyć naszej znajomości.
- Dziękuję. – powiedziałam prosto. Po chwili milczenia przypomniała mi się ważna kwestia, której nie poruszyłam podczas wczorajszej rozmowy:
- Możesz mi powiedzieć co robiłeś wczoraj w lesie? – Frank wyraźnie się zmieszał:
- Spotkanie z tobą trochę mnie… skołowało. Chciałem ochłonąć, przemyśleć wszystko. Kocham las, ta wszechogarniająca cisza… - Przymknęłam oczy. Byłam szczęśliwa.
***
Frank nad podziw spokojnie przyjął wiadomość, że nie jestem człowiekiem. Ale coś się w nim cały czas zmieniało. Nie byłam w stanie powiedzieć, o co dokładnie chodzi, choć myślę, że podświadomie domyślałam się prawdy…
***
Minął miesiąc od kiedy poznał on moją tajemnicę. Spotykaliśmy się bardzo często. Zapewniał mnie o swojej miłości. Wydawało mi się, że nie mogę chcieć od życia czegokolwiek więcej. Myliłam się.
***
Tamtego dnia Frank wydawał się zamyślony i lekko podenerwowany. Zastanawiałam się, co jest przyczyną tego zachowania.
Wieczorem, gdy siedzieliśmy u mnie w pokoju, mój ukochany poruszył dręczący go temat:
- Zastanawiałem się długo nad tym, co chciałem ci powiedzieć… I jestem już pewny. Nasze uczucie przerodziło się w prawdziwą miłość i chciałem ci coś zaproponować. Czy może mógłbym zostać z tobą na… wieczność? – ta wypowiedź sprawiła, że przez chwilę siedziałam całkowicie zszokowana. Czy on właśnie powiedział, że pragnie stać się dla mnie wampirem? Po raz kolejny życie wydało mi się piękne.
***
Po tygodniu zamieniłam go w wampira. Było to dla mnie trudne, ale chciałam sama to zrobić. Patrzyłam z przerażeniem, gdy wił się w agonii. Przypomniała mi się moja własna przemiana i aż wzdrygnęłam się na wspomnienie tamtego bólu. Cierpiałam razem z nim.
W końcu otworzył oczy. Ten zielony kolor, który wprost uwielbiałam, zamienił się na szkarłatne tęczówki potwora. Wypiękniał jeszcze bardziej. Z każdą minutą kochałam go coraz bardziej. Frank wstał i spojrzał z zaciekawieniem na swoje nowe ciało. Podszedł do lustra i przyjrzał się czerwonym tęczówkom. Później przeniósł wzrok na mnie. Coś mnie zaniepokoiło. Po raz pierwszy nie dojrzałam w wzroku zachwytu i miłości, gdy na mnie patrzył, ale coś w rodzaju dzikiego szczęścia. To pewnie dlatego, że możemy być razem na wieczność. – pomyślałam. Byłam głupia i zakochana.
- Kochanie… - wymruczał aksamitnym głosem. Podeszłam do niego.
- To koniec. – powiedział bezlitośnie z miną wyrażającą zadowolenie.
- Tak, ból już się skończył. I nie wróci – odpowiedziałam i zbliżyłam się do niego jeszcze bardziej. Nie rozumiałam o co mu chodziło.
- To koniec z nami – przez chwilę rozważałam jego słowa. Ich znaczenie uderzyło we mnie nagle i niespodziewanie. Przestałam oddychać i zastygłam w miejscu.
- Nie kocham cię. Nie chcę z tobą być.
- Ale przecież ty mówiłeś… - wyjąkałam.
- Kłamałem. Na początku, owszem, zainteresowałaś mnie, ale gdy odkryłem kim jesteś zrozumiałem, że nic z tego nie będzie. – Coś mi się nie zgadzało. Czułam jak moje serce rozrywane jest na strzępy. Musiałam jednak ukryć przed nim swoje uczucia.
- Dlaczego wobec tego stałeś się wampirem?
- Bo chciałem – krótka, ale bezsensowna odpowiedź. Nie uwierzyłam mu.
- Żegnaj. Nie zobaczymy się już więcej. Nie szukaj mnie. Nie istniejesz już dla mnie – to mówiąc, Frank obrzucił mnie jeszcze jednym spojrzenie i na zawsze opuścił moje życie.
***
Nic nie czułam. Po raz pierwszy w mojej egzystencji cieszyłam się, że nie jestem człowiekiem. Bezsensowna śmierć z powodu staranowania konia jest dla kobiety mniej upokarzająca, niż z powodu nieszczęśliwej miłości. Ale na pewno mniej romantyczna – przemknęło mi przez myśl. Roześmiałam się sama do siebie. Nie był to jednak śmiech istoty szczęśliwej, tylko takiej, która stoi nad przepaścią i wie, że zaraz umrze.
Mój Boże! Dlaczego tak ciężko jest zabić wampira! Gdybym mogła tylko pchnąć się nożem! Proste i przyjemne w porównaniu z tym co przeżywałam w tej chwili.
Wyszłam z pokoju. Kate, Irina i Maria siedziały na dole. Słyszały każde słowo z naszej rozmowy. Nie wiedziały, co mają powiedzieć. Usiadłam obok nich.
- Co teraz? – zapytała w końcu moja młodsza siostrzyczka.
- A co ma być? – zdziwiłam się. Miałam zacząć krzyczeć i miotać się po pokoju? To nie miało sensu. Po raz kolejny nic nie miało sensu.
Irina wpatrywała się w ścianę. W końcu odezwała się:
- Tamtego dnia, gdy mnie znalazłyście zginęłam przez mężczyznę.
- Przez ojca, tak? – zapytała Maria delikatnie.
- Przez niego też – przytaknęła wampirzyca. – Ale był jeszcze ktoś. Tamtego wieczora przyszedł do mojego domu chłopak, który się we mnie kochał. Chciał prosić o moją rękę. Byłam mu przychylna, ale ojciec go nienawidził. Nie wiem dokładnie dlaczego, chodziło chyba o jakąś starą waśń rodzinną. Gdy Piotr przedstawił swoją prośbę, ojciec się wściekł. Wyrzucił go z domu, a mnie zaczął okładać pięściami. Cierpiałam w milczeniu. Mój ukochany obiecał, że gdyby nie otrzymał zgody na ślub, uciekłby ze mną z domu. To przyrzeczenie tylko wzmocniło we mnie pewność co do jego uczuć.
Wszystko mnie bolało, ale nie krzyczałam. Wyrywał mi włosy. Nie płakałam, nie pozwoliłam sobie na chwilę słabości. To tylko by go jeszcze bardziej zachęciło.
Moja matka czekała z resztą rodzeństwa w sąsiedniej izbie. Ojciec często nas bił, przyzwyczaiła się. Czekałam, aż wszystko się skończy. Dla mojej miłości byłam gotowa to znieść.
Nagle zobaczyłam, że za oknem stoi ukochany i ze spokojem przygląda się zaistniałej sytuacji. Był młody i silny. Poradziłby sobie z ojcem bez problemu, ale nic nie zrobił. Po prostu patrzył. – przymknęła oczy. Byłyśmy wstrząśnięte. Pierwsza odezwała się Kate:
- Nie chciałaś się na nim zemścić? – Irina przez chwilę milczała. Dopiero po chwili powiedziała cicho, patrząc na mnie:
- Jeśli się kogoś naprawdę kocha, nie potrafi się skrzywdzić tej osoby. Bez względu na to, czy odwzajemnia to uczucie i bez względu na to, jak bardzo cię zranił.
Miała rację: nie chciałam zemsty. Wciąż pragnęłam tylko jego szczęścia.
***
W ciągu następnego miesiąca odkryłam tajemnicę Franka. Był złodziejem. Dzięki mnie miał ułatwione zadanie i nieśmiertelne życie. W lesie znajdowała się jego kryjówkę, dlatego udał się tam tamtego pamiętnego wieczoru. Nie szukałam go.
Kolejne lata były tak samo monotonne. Cierpienie zmniejszało się z każdym rokiem. Przysięgłam sobie, że już nigdy się nie zakocham. Znalazłam jednak sposób, aby zemścić się za moje cierpienie. Byłam taka, jak On. Rozkochiwałam w sobie mężczyzn, dawałam im ulotne poczucie szczęścia i zostawiałam z poczuciem niedosytu. Takie życie po pewnym czasie zaczęło mi odpowiadać. Nie cierpiałam już tak bardzo.
Wydawało mi się, że świat wraca do pionu. Na nowo odnalazłam w sobie radość i energię do życia. Do czasu, gdy Maria popełniła najgorszą rzecz w całym swoim życiu.
***
Pewnego dnia usłyszałyśmy pukanie do naszego domu. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazały się postacie dwóch wampirów. Obaj mieli czerwone oczy i przebiegłe, złe uśmieszki.
- Czy w domu jest Maria? – zapytał wyższy.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin