74.Greene Maria - Serce nie zapomni nigdy.pdf
(
1047 KB
)
Pobierz
2095789 UNPDF
Maria Greene
Serce nie zapomni nigdy
PROLOG
Płomienie czarnych świec tańczyły niespokojnie, ko
łysane przeciągiem, wiejącym nieustannie pośród staro
żytnych murów. Panowała ciężka, głucha cisza. Gęsta,
stygnąca zawiesina martwej ciszy, w której zdały się
żyć tylko czujne i niespokojne oczy przywódcy. Tliło
się w nich zło, sięgające samego dna, gotowe uderzyć
każdego. Twarz mężczyzny skrywał czarny, aksamitny
kaptur, ale Derek Guiscard przenigdy nie pomyliłby
właściciela tego zimnego, przenikliwego spojrzenia.
Widywał je w snach.
Nigdy też nie odważyłby się wymówić imienia przy
wódcy. To równało się śmierci, szybkiej i bezlitosnej.
Dopadłaby go wszędzie, nawet i we własnym łóżku.
Tak jak i pozostałych, skupionych teraz wokół podłuż
nego, kamiennego stołu, gdyby tylko odważyli się zła
mać regułę. Pięć zakapturzonych postaci trwało w mil
czeniu, ich głowy pochylały się jak do modlitwy.
Nie byłaby to jednak modlitwa do Boga.
Posyłaliby raczej swe modły diabłu.
Zimny dreszcz przebiegł Derekowi po plecach. Po
myśleć, że kiedyś był to klub dżentelmenów, mile spę
dzających noce przy ponczu i kartach. Wszystko to
zmieniło się, gdy do głosu doszła ich nowa namiętność:
pragnienie nieograniczonej potęgi.
Spojrzał po swoich towarzyszach, ostrożnie dobiera
jąc w myśli słowa pożegnania. Bał się.
Chciał się uwolnić, wyrwać z tego straszliwego krę
gu. Powrócić do malowania, które kochał nade wszyst
ko. Musiał się uwolnić. W przeciwnym razie udusi się
tutaj. Poczuł ucisk w żołądku.
- Panowie - zaczął lekko zachrypnięty. Przerwał dla
zbadania reakcji obecnych. Głowy zwróciły się w jego
kierunku. - Posłuchajcie - zawiesił głos, póki nie nabrał
przekonania, że wszyscy słuchają go z uwagą. Musiał
mówić dalej, zanim nie straci do reszty odwagi. - Mam
wam do przekazania smutną wiadomość. Liczne obo
wiązki domowe sprawiają, że zmuszony jestem wyco
fać się z tego klubu. Nigdy oczywiście nie złamię ślu
bu milczenia, tak jak przyrzekałem podczas inicjacji.
Cisza zgęstniała jeszcze bardziej. Jak ciemna, lepka ma
sa osiadała na twarzy Dereka. Z trudem łapał oddech, na
karku czuł strużki zimnego potu. Słodkawy zapach krwi,
niosący się od ołtarza usytuowanego za plecami przywód
cy, przyprawiał go o mdłości. Przenikliwe zimno ciągnę
ło od kamiennych ścian. Czuł, że cały drętwieje.
- Doprawdy? - żachnął się przywódca. - Więc uwa
ża pan, że nie jesteśmy już godni pańskiego wsparcia?
- To nie tak... Mam obowiązki rodzinne, które po
chłaniają większość mojego czasu. A jeszcze choroba
mej matki...
- Owszem, owszem. Ale powrót na łono rodziny bę
dzie kosztowny. To nasz wysiłek sprawił, że poprawi
ła się pańska sytuacja finansowa, dzięki czemu zresztą
mógł pan uczestniczyć w naszych przedsięwzięciach.
Jest pan nam za to coś winien. Jest pan nam winien bez
względną lojalność.
Te słowa były jak smagnięcie pejczem.
- Może pan być pewien niezachwianej lojalności
z mojej strony. Zawsze postępowałem zgodnie z zasada
mi. Wypełniałem nakładane na mnie zobowiązania, włą
czając w to pomoc w zrujnowaniu kilku potężnych
osób. Beze mnie pan także nie osiągnąłby takiego powo
dzenia materialnego. Wywiązałem się ze swojej części
umowy nad wyraz dobrze, o czym doskonale pan wie.
- To prawda. - Przywódca spojrzał po pozostałych
członkach zgromadzenia. - Co powiecie, panowie? Czy
przyjmiemy rezygnację? Zróbmy głosowanie.
Derek wsłuchiwał się w ciche szepty ponad stołem.
Czuł zawroty głowy. Wreszcie uniosły się ręce i mógł
odetchnąć z ulgą. Trzy przeciw dwóm na jego korzyść.
- Tak jak powiedziałem, moja lojalność pozostaje
niezachwiana. Może pan zawsze na mnie liczyć. Nie
zdradzę tajemnic naszego klubu. - Wstał, nieco zbyt
nerwowo odsuwając krzesło.
- Nie - zabrzmiał cicho głos przywódcy - nie piśnie
pan ani słówka. Ponieważ jeśli pan to zrobi, my szyb
ko złożymy wizytę pańskiej matce.
Rankiem następnego dnia Derek został znaleziony
na wiejskiej drodze. Pobito go dotkliwie, a palce jego
prawej dłoni, dłoni, którą malował, połamano.
1
Rok później, 1749
Andria Saxon nie była pewna, czy przyjęcie tego,
skądinąd świetnie płatnego, zamówienia było dobrym
pomysłem. Miała sportretować panią Stowe, ciotkę swe
go męża. Męża, który ją
porzucił,
dodała w myśli. Wy
konanie zamówienia wiązało się z powrotem do York
shire i odświeżeniem wszystkich bolesnych wspomnień.
Ale może nadszedł już czas, by zmierzyć się z prze
szłością? Zostawić ją za sobą, sprawić, by trawiący ser
ce ból i poczucie winy uleciały, spłynęły z lodowatym
nurtem rzeki Fynn.
Kopnęła w gruby dywan złocistych liści, zaścielają
cych brzeg. U stóp Andrii pluskała rzeka. Jej powierzch
nia przypominała płachtę ciemnego jedwabiu. Była
piękna, ale i niebezpieczna. Pod rozfalowanym lustrem
kryły się zdradzieckie głębiny i prądy, Andria wiedzia
ła o tym od dzieciństwa.
To Derek ocalił ją kiedyś przed utonięciem. Teraz
ona musi mu okazać wsparcie, całe, na jakie ją stać. Od
owej napaści, gdy okradli go i okaleczyli nieznani ban
dyci, stracił chęć do życia. Miejscowa milicja nigdy nie
znalazła winnych, a sam Derek nie chciał opowiadać
o wydarzeniach tamtej nocy.
Plik z chomika:
sweet.wer
Inne pliki z tego folderu:
100.Lansdowne Judith A. - Skradzione serce.pdf
(1063 KB)
97.King Suzan - Zaczarowana noc.doc
(1572 KB)
093 Sekret kurtyzany - Anne Mallory.doc
(1130 KB)
86.Hern Candice - Zakład o miłość.pdf
(1336 KB)
82.Heath Sandra - Wenecka intryga.pdf
(1463 KB)
Inne foldery tego chomika:
● Andersen
● audio
● książki na komórkę
● Meg Cabot Pamiętniki Księżniczki
● o milosci
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin