Jadwiga Staniszkis
wp.pl | dodane 2011-05-05 (06:05)
Henryk Sławik, przed 1939 członek Sejmu Śląskiego (a wcześniej uczestnik wszystkich trzech powstań śląskich) w Budapeszcie uratował ponad 5 tysięcy Żydów polskich, głównie dzieci. Jako przedstawiciel rządu RP na emigracji miał możliwość wystawiania dokumentów i prowadzenia sierocińca. Współpracował z nim ojciec późniejszego prezydenta wolnych Węgier - Antall. Po wkroczeniu Niemców i aresztowaniu za pomoc Żydom, Sławik został rozstrzelany w obozie w Mauthaussen. Według świadków - jego ostatni okrzyk to "Jeszcze Polska". Po wojnie miał przez dwa lata swoją ulicę w Katowicach, ale komuna zmieniła jej nazwę, gdy odkryto, że Sławik był członkiem Polskiej Partii Socjalistycznej. Od 2008 roku trwa spór o jego pomnik, bo postać Sławika nie jest wygodna dla Ruchu Autonomii Śląska. Człowiekiem, który przypomniał jego zasługi i pośmiertnie odznaczył Orderem Orła Białego był prezydent Lech Kaczyński. Zrobił to 6 tygodni przed własną śmiercią. Dlatego lżenie i wyśmiewanie tych, którzy pragną z kolei zademonstrować pamięć o Lechu Kaczyńskim jest też zamachem na pamięć o tych, których ten ostatni ocalił od zapomnienia. Byłam z Lechem Kaczyńskim w Pawłokomie, gdzie z ówczesnym prezydentem Ukrainy Juszczenką modlił się o pamięć i pojednanie w prawdzie. Parę dni temu w Gdańsku, po wykładzie zorganizowanym przez Europejskie Centrum Solidarności, wspomniałam jego osobę z szeregowymi uczestnikami sierpniowego strajku. Przez lata pomagał im jako specjalista od prawa pracy. Na moim wykładzie był też Tadeusz Fiszbach - w sierpniu 1980 r. sekretarz PZPR w Gdańsku, uczestnik negocjacji. Gdy wpisywałam mu dedykację do polskiego wydania "Samoograniczającej się rewolucji" wspomniał, jak bardzo cenił Kaczyńskiego. A akurat on miał dobre informacje, kto wtedy był kim. Poprosiłam go, żeby powiedział to kiedyś głośno. Społeczeństwa bez pamięci giną. Niech ci, co histeryzują dziś w związku z marszami pamięci, wezmą to pod uwagę. W niedzielę błogosławionym został Jan Paweł II. Tego samego dnia udało się dopaść Osamę bin Ladena, który w ostatniej chwili, chcąc się zasłonić, użył kobiety jako żywej tarczy. Jan Paweł II chciał zmieniać świat dobrem i wiarą w osobę ludzką twierdząc, że drogą Kościoła jest człowiek. Bin Laden manipulował nienawiścią i resentymentem widząc rozwiązanie w stosowaniu przemocy. Jeżeli nie będziemy pamiętali o tych, którzy - każdy na swoją miarę - starali się sprostać własnym marzeniom o sprawiedliwym świecie, stracimy też stopniowo zdolność odróżnienia dobra od zła. (Tekst ten dedykuję tym, którzy nazywają "faszystami" ludzi pragnących zachować i zademonstrować pamięć o Lechu Kaczyńskim)
anty-Kasandra