Czy Niemcy rzeczywiście wytwarzali mydło z ludzkiego tłuszczu.doc

(52 KB) Pobierz
Czy Niemcy rzeczywiście wytwarzali mydło z ludzkiego tłuszczu

Czy Niemcy rzeczywiście wytwarzali mydło z ludzkiego tłuszczu?

(Korespondencja z Los Angeles)


Wytwarzali? Konkretnie: z tłuszczu masowo mordowanych Żydów? Jednym z miejsc takiej makabrycznej praktyki miał być w latach wojny Zakład Anatomii w Gdańsku, gdzie haniebnemu procederowi podobno szefował wybitny niemiecki patolog dr Rudolf Spanner.


Po wkroczeniu wojsk sowieckich do Gdańska polskie władze miały natrafić jakoby na ślady produkcji mydła z ludzkiego tłuszczu. Piała o tym w „Medalionach” Zofia Nałkowska, opierając się na zeznaniach uznanego za naocznego świadka niejakiego Zygmunta Mazura (Polaka zatrudnionego w Zakładzie Anatomii), który w trakcie przesłuchania przed polskim prokuratorem potwierdził owe niemieckie działania. Pod przymusem?

Sprawa wytwarzania mydła z tłuszczu mordowanych Żydów (według Zygmunta Mazura wykorzystywano także zwłoki Polaków) trafiła na wokandę procesu przeciw zbrodniarzom hitlerowskim w Norymberdze. Ze strony sowieckiej sprawę referował główny oskarżyciel L.N. Smirnow, a następnie oskarżyciel brytyjski sir Hartley Shawcross. Obaj stwierdzili, że Niemcy używali zwłok swych żydowskich ofiar do wyrobu mydła, by w ten sposób uzupełnić wojenne niedobory na rynku. Smirnow nawet przedłożył Trybunałowi jako dowód rzeczowy „kostkę mydła wytworzonego przez Niemców z żydowskiego tłuszczu w Zakładzie Anatomii w Gdańsku”. Powołał się przy tym na zeznania wspomnianego Mazura, nadmieniając, iż dr Spanner zapoczątkował wytwarzanie mydła w 1943 r. Mieli o tym procederze wiedzieć wysocy dygnitarze III Rzeszy, którzy odwiedzili Gdańsk, m.in. minister Edukacji Bernhard Rust i przedstawiciel ministerstwa Zdrowia dr Leonardo Conti.

Ostatnio w Los Angeles zetknąłem się z tematem wytwarzania przez Niemców mydła z tłuszczu mordowanych Żydów, który to temat ponownie podjął ceniony amerykański historyk i publicysta Mark Weber, autor wielu książek, znany czytelnikom prasy, a także z licznych programów radiowych i telewizyjnego ogólnoamerykańskiego programu „Montel Williams”. Poruszał w nich m.in. tematykę związaną ze zbrodnią holokaustu, analizował ideologię hitlerowską, łącznie ze sprawą „ostatecznego rozwiązywania kwestii żydowskiej”. Jest absolwentem wydziału historii uniwersytetu chicagowskiego i monachijskiego.

W jednym z niedawno opublikowanych artykułów zajął się sprawą wytwarzania przez Niemców mydła z ludzkiego tłuszczu, a uczynił tak wobec pojawiających się w ostatnim czasie głosów, i to głosów żydowskich, negujących autentyczność niemieckiego procederu. Zanim wszak doszedł do cytowania owych opinii, przypomniał o narosłych wokół „mydlanego procederu” domniemaniach i poszlakach.

Weber przypomina o tym, że Niemcy mieli rozprowadzać w obozach koncentracyjnych i w gettach kostki mydła z wytłoczonym napisem RIF, co, jak sądzono, było skrótem niemieckiego określenia „Rein Judisches Fett” („Czysty żydowski tłuszcz”), przy czym dla prostszej wersji literę „j” zastąpiono literą „i”. Słuchy o tym mydle tak się rozpowszechniły - pisze Weber - że miały zaniepokoić Niemców w okupowanej Polsce oraz na Słowacji jako przejaw propagandy, która mogła im zaszkodzić w państwach neutralnych.

Publicysta amerykański przytacza fragment odtajnionego już raportu wywiadu USA, w którym odnotowano informację wywiadu polskiego podziemia, że Niemcy uruchomili w 1941 r. wytwórnię mydła z ludzkiego tłuszczu w Turku. Mieli tam jakoby uzyskiwać ów tłuszcz z mordowanych tysiącami „polskich nauczycieli, księży oraz Żydów, przedtem pobierając od swych ofiar krew dla celów medycznych”. Weber nadmienia również, że brytyjscy jeńcy osadzeni w 1941 r. w Auschwitz (byli tam tacy? - przyp. Rog.) zeznali po wojnie, iż w obozie chodziły słuchy o używaniu przez Niemców ludzkiego tłuszczu do wyrobu mydła.

Mydło RIF sprzedawane jako nośnik propagandy

Mark Weber stwierdza w jednym ze swoich artykułów, że temat „fabryk mydła” z ludzkiego tłuszczu stanowił ważny element propagandy żydowskiej i alianckiej w latach wojny. Ówczesny przywódca Światowego Kongresu Żydów i Amerykańskiego Kongresu Żydów (w jednej osobie) rabin Stephen S. Wise publicznie oświadczył, iż zwłoki Żydów były używane do wytwarzania tak potrzebnych Niemcom, wobec wojennych niedoborów, artykułów pierwszej pomocy, jak mydło, klej i nawozy. Dodał, że zakłady produkujące mydło z ludzkiego tłuszczu ustaliły nawet cenę za „surowiec” - 50 marek za każde zwłoki…

Z oświadczeniem Wise’a - pisze Weber - współbrzmiał artykuł wstępny, jaki ukazał się pod koniec 1942 r. w periodyku Kongresu Żydów Amerykańskich „Congress Weekly”, gdzie napisano, że Żydzi deportowani z Francji i Holandii po zagazowaniu posłużyli za tworzywo do wyrabiania mydła i oleju do oliwienia podwozi wagonów kolejowych”. A miały się w tym specjalizować co najmniej dwie fabryki w III Rzeszy.

Na początku 1943 r. poczytny amerykański periodyk „New Republic” doniósł, że „Niemcy używali ciał żydowskich ofiar do wytwarzania mydła i nawozów w zakładach produkcyjnych w Siedlcach na terenie okupowanej Polski”. Mark Weber przypomina, iż w czerwcu i w lipcu 1943 r. dwóch prominentnych wysłanników „Żydowskiego Komitetu Antyfaszystowskiego” objeżdżało Stany Zjednoczone, by zbierać na publicznych masówkach pieniądze na rzecz przedsięwzięć wojennych ZSRR (zbiórka przyniosła 2 miliony dolarów) i na każdym z tych spotkań przybysze z Moskwy demonstrowali audytorium kostkę mydła, która według ich twierdzeń została wytworzona przez Niemców z tłuszczu pochodzącego ze zwłok Żydów.

Weber dalej przypomina, iż po wojnie Żydzi w wielu miejscach uhonorowali ofiary holokaustu w ten sposób, że na swoich cmentarzach w uroczystym akcie grzebali w ziemi kostki mydła z napisem RIF jako zawierające materialne ślady zamordowanych przez Niemców… Na przykład w 1948 r. w Izraelu cztery takie kostki z pełnym rytualnym ceremoniałem zostały złożone na cmentarzu w Hajfie. Owe kostki mydła z napisem RIF znalazły się w kilku muzeach w Izraelu, a także Yivo Institute w Nowym Jorku oraz w Muzeach Holokaustu w Filadelfii i Melbourne.

Niemcy: Lepszy Żyd w kostce mydła niż żywy jako potencjalny Einstein…

W innym artykule Weber nawiązuje do wypowiedzi Szymona Wiesenthala z roku 1946 dla żydowskiej diaspory w Austrii zamieszczonej w żydowskiej gazecie „Der Neue Weg”. Informował on: „(…) W marcu br. prasa bukareszteńska doniosła o odkryciu w małym rumuńskim mieście Folticeni dwudziestu pudeł z mydłem. Na opakowaniu pudeł widniały inicjały RIF. Owe mydła dostarczono dla tamtejszej załogi Waffen SS (…) Niemcy „zapomnieli” umieścić na pudle informacji o tym, czy mydło zostało wytworzone ze zwłok dzieci, kobiet, mężczyzn czy też osób starszych (…). Rumuńscy Żydzi złożyli owe kostki mydła na cmentarzu żydowskim z zachowaniem pełnego rytuału religijnego.”

Kiedy indziej Mark Weber napisał: „(…) Po 1942 r. mieszkańcy okupowanej Polski wiedzieli, co znaczył skrót RIF na mydle (…). Cywilizowany świat, być może, nie da wiary tej ogromnej radości Niemców w okupowanej Polsce, z jaką reagowali oni na widok tego mydła. W każdej kostce widzieli bowiem Żyda, który niejako magicznym sposobem został tam „ulokowany”, czym zapobieżono, by któryś z nich stał się nowym Freudem lub Einsteinem… (…). Wytwarzanie mydła z ludzkiego tłuszczu jest czymś tak niewiarygodnym, że nawet więźniowie w obozach koncentracyjnych uważali to za rzecz trudną do pojęcia.”

Z publikacji Webera można się dowiedzieć, że po wojnie wielu Żydów, b. więźniów obozów koncentracyjnych i mieszkańców gett, mówiło o otrzymywanym tam „mydle z ludzkiego tłuszczu, żydowskiego tłuszczu”. Weber cytuje niejakiego Bena Edelbauma, który w swojej książce „Wyrastając w holokauście” pisał: „(…) Niemcy dawali nam w getcie kostki mydła z napisem RIF (…). Myliśmy się czymś, co było wytworzone z ciała i kości naszych drogich współplemieńców.”

Weber przywołuje fakt, że również niektórzy historycy, jak na przykład dziennikarz i historyk William L. Shirer, utrzymywali, iż Niemcy produkowali mydło z ludzkiego tłuszczu. Stwierdzenie to zawarł w swej bestsellerowej książce „The Rise and Fall of The Third Reich”. W innym miejscu Weber cytuje czołowego sowieckiego propagandzistę Ilię Ehrenburga, który w książce wspomnieniowej napisał: „Trzymałem w ręku kostkę mydła z napisem RIF - ów zagęszczony czysty żydowski tłuszcz - wytworzony ze zwłok ludzi, którzy zostali zamordowani przez Niemców”.

Mark Weber przypomina, że nowojorski rabin Arthur Schneier przytoczył historię mydła z napisem RIF podczas największego w historii USA zjazdu Żydów, którzy przeżyli holokaust. Było to w 1983 r.

Mydlany rewizjonizm?

W 1981 r. ukazała się głośna książka - o czym ostatnio przypomniał Weber - Konnilyna Eeiga „Hitlerowskie obozy śmierci”. Na jej kartach autor zawarł historię wytwarzania mydła z ludzkiego tłuszczu z wszystkimi niesamowitościami, zauważając wszakże, iż „niektórzy historycy utrzymują, że uprawianie przez Niemców mydlanego procederu jest „zwyczajnie ponurą, zawzięcie powtarzaną plotką”. Niemniej, on sam przyjmuje ów proceder za rzeczywistą prawdę wobec faktu, że większość znawców historii niemieckich obozów koncentracyjnych potwierdziło ową zbrodniczą praktykę hitlerowców. Pisze też, że w wielu miejscach na terenie Europy środkowo-wschodniej na własne oczy widział kostki mydła ze znakiem RIF.

Feig nie bez przyczyny wspomina o zastrzeżeniach niektórych historyków co do autentyczności wytwarzania przez Niemców mydła z ludzkiego tłuszczu. Ów napis-synonim RIF - twierdzą Niemcy - to de facto skrót nazwy „Reichstelle Für Industrielle Fettversorgung” (Ośrodek Przemysłowego Zaopatrzenia Rzeszy w Tłuszcze), który był urzędem odpowiedzialnym za wojenną produkcję i dystrybucję mydła i środków piorących… Niemcy dalej twierdzą, iż ów RIF stanowił ubogi substytut mydła i nie zawierał tłuszczu w ogóle ani ludzkiego, ani żadnego innego.

„To stwierdzenie - dowodzi Weber - wpisuje się w narastającą poniewczasie wśród niektórych historyków holokaustu opinię, iż produkowanie przez Niemców mydła z ludzkiego tłuszczu jest stwierdzeniem nieprawdziwym.” Amerykański publicysta przypomina, że wkrótce po zakończeniu wojny niemiecki urząd prokuratorski we Flensburgu podjął oficjalne śledztwo „casus Spanner” w kontekście zarzutów o domniemanym zbrodniczym procederze wytwarzania w Gdańsku mydła z ludzkiego tłuszczu. W wyniku postępowania uwolniono dr. Spannera od tego zarzutu. W rządowym piśmie napisano, iż śledztwo nie wykazało uprawiania przezeń tej zbrodniczej praktyki.

Weber pisze, że całkiem ostatnio żydowski historyk Walter Laueur „zaprzeczył przyjętej za prawdziwą historii o wytwarzaniu mydła z ludzkich zwłok”. Uczynił tak na kartach swojej książki „The Terrible Secret”, dowodząc, iż ów domniemany makabryczny akt eksterminacji nie opiera się na ewidentnych faktach. Z opinią Laqueura współbrzmi głos innego żydowskiego historyka Gitty Sereny, która w książce „Into That Darkness” m.in. napisała: „Powszechnie zaakceptowana historia o wytwarzaniu mydła i nawozów z ludzkiego tłuszczu została ostatecznie obalona przez uznawany za wielce wiarygodną instytucję Centralny Urząd do Badania Zbrodni Nazistowskich w Ludwigsburgu.

Mark Weber przytacza jeszcze inny głos żydowskiego naukowca, pani Deborah Lipstadt, która jest profesorem historii współczesnej. Ona również poddała rewizji historię o wytwarzaniu mydła z ludzkiego tłuszczu, stwierdzając m.in.: „Faktem jest, że Niemcy nie używali zwłok Żydów ani zwłok ludzi nieżydowskiego pochodzenia do produkcji mydła”.

Z jednego z wystąpień Webera w audycji radiowej można się było dowiedzieć o jeszcze innej rewelacji. Oto w kwietniu 1990 r. prof. Jehuda Bauer z izraelskiego Uniwersytetu Hebrajskiego, uważany za czołowego historyka holokaustu, oświadczył, że „opowieści o wytwarzaniu mydła z ludzkiego tłuszczu nie są prawdziwe”. Podobnie twierdzi Szmul Krakowski, dyrektor archiwum w Instytucie Yad Vashem. Według wspomnianego prof. Bauera „jeńcy obozów koncentracyjnych gotowi byli uwierzyć w każde straszliwości gotowane ludziom przez niemieckich prześladowców”.

Weber, komentując oba głosy z Izraela, stwierdził, że „kłamstwem o wytwarzaniu mydła z ludzkiego tłuszczu trzeba obciążyć takie osoby, jak Szymon Wiesenthal i takie instytucje, jak Światowy Kongres Żydów oraz oficjeli zwycięskich mocarstw. Żaden z nich nie przeprosił za usankcjonowanie tego kłamstwa.”

RIF - wyzwanie dla legendy holokaustu?

Powstaje pytanie, dlaczego niektórzy historycy żydowscy i ludzie o takim prestiżu jak prof. Jehuda Bauer czy Szmul Krakowski uznali, iż oto nadszedł czas, właściwy czas, na oficjalne zdementowanie „historii z mydłem”. (Nie może być chyba mowy o wybielaniu Niemców, jak to ma miejsce w zbrodniczych tendencjach pomawiania nas, Polaków, o współsprawstwo w holokauście). Krakowski twierdzi, iż za jego motywacją odnośnie tego „taktycznego odwrotu” (jak to określa) kryje się intencja, by „uratować to co pozostaje z tonącego „statku holokaust” przez wyrzucenie za burtę najbardziej oczywistych zafałszowań. A to w obliczu narastającego wyzwania ze strony rewizjonistów, usiłujących umniejszyć zbrodnię holokaustu, a nawet wręcz jej zaprzeczać”.

I dalej: „(…) Podobnie łatwo dające się udowodnić jako kłamstwo historie, jak ta z mydłem z ludzkiego tłuszczu, stały się wielce uciążliwym bagażem, gdyż mogą podkopywać całą legendę holokaustu”. Przy innej okazji Krakowski stwierdził: „Historycy doszli do wniosku, że mydło nie było wytwarzane z ludzkiego tłuszczu”.

W jednym z artykułów Mark Weber dochodzi do takiej oto konkluzji: „Trudno jest pojąć, iż tak wielu inteligentnych i myślących ludzi mogło dać wiarę owej historii, że Niemcy, choć sprawcy tylu okrucieństw, rozprowadziliby kostki mydła z cynicznie wytłoczonymi literami, które miałyby oznaczać, iż produkt ten został wytworzony z tłuszczu zwłok mordowanych Żydów. W ten sposób niejako potwierdziliby publicznie stosowanie hańbiącego procederu. Dowodzi to z jaką bezkrytyczną gotowością mogą być - są - akceptowane najbardziej absurdalne historie, związane ze zbrodnią holokaustu.”

Markowi Weberowi, historykowi, który poznał dogłębnie historię holokaustu, człowiekowi przyjaznemu żydowskiej diasporze, trudno byłoby zarzucić intencjonalnie rewizjonistyczne podejście do sprawy wytwarzania mydła z ludzkiego tłuszczu - ze zwłok Żydów. Czy zatem, powołując się na jego badania i dociekliwość oraz w oparciu o najnowsze opinie historyków żydowskich, można uznać za pewniki, iż pomimo całego okrucieństwa Niemców, mimo ludobójstwa dokonanego przez reżim Hitlera, akurat tego horrendalnego grzechu - wytwarzania mydła z ludzkiego „surowca”, nie mają na swoim sumieniu? Jeśli tak, to czy sławetna kostka z inicjałami RIF nie okazała się po prostu humbugiem propagandowym i czy ci, którzy uczynili z niej oręż mający potęgować tragedię holokaustu, nie poślizgną się na fatalnym mydle?

Zbigniew K. Rogowski
Dziennik Związkowy, Chicago

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin