4 - Ostemplowane gwiazdy.pdf

(957 KB) Pobierz
Norton Andre - Solar Queen 4 - Ostemplowane gwiazdy
Andre Norton
Ostemplowane gwiazdy
PrzełoŜyli Danuta i Piotr Tęczyńscy
Tytuł oryginału: postmarked the Stars
SCAN-dal
 
Rozdział 1
Nagle przebudzenie
Czołgał się na czworakach poprzez gęstą mgłę i lepkie błoto, w którym prawie
tonął. Nie mógł oddychać… a jednak musiał iść… wydostać się stąd…
Bardzo wychudzony człowiek leŜał bezwładnie na łóŜku. Ramiona miał
szeroko rozpostarte. Rękoma bezsilnie szarpał skłębione przykrycie, a jego głowa,
nieznacznie podwyŜszona, obracała się wolno to w jedną, to w drugą stronę w
bezustannej, śmiertelnej udręce.
Wilgotny dotyk zatrzymującego go, lepkiego błota… ale musi iść dalej! To jest
konieczne… musi!
Łapał powietrze z takim trudem, Ŝe kaŜdy oddech przyprawiał go o dreszcz,
wstrząsający całym wychudłym ciałem. Z wysiłkiem spróbował się podnieść, choć
oczy miał nadal zamknięte.
W pewnym momencie zrozumiał, Ŝe juŜ nie czołga się przez Ŝadne moczary
wśród mgły. Kiedy podniósł wyŜej głowę, zobaczył zamiast nich ściany
pomieszczenia, które zdawały się wznosić i opadać w rytm jego cięŜkiego oddechu.
Dan Thorson, asystent szefa transportu, wolny frachtowiec Królowa
Słońca , rejestr Ziemi numer 565—724910—JK — przeczytał te słowa, jakby
stanowiły one część ognistoszkarłatnego znaku wydrukowanego na cięŜkiej zasłonie,
którą miał przed oczami. Coś mu to przypominało, chociaŜ… ale czy rzeczywiście
rozumiał te słowa? On… tak, to on był Danem Thorsonem. A Królowa Słońca
Oddychając z trudem, na wpół krzycząc poderwał swoje ciało, tak Ŝe teraz juŜ
siedział, a nie leŜał na łóŜku. Jednak wciąŜ musiał trzymać się mocno, gdyŜ
powierzchnia pod nim, która powinna zapewnić bezpieczeństwo i stabilność,
koziołkowała i pływała.
Mimo to przypomnienie, kim jest, przełamało jakąś barierę, mógł teraz
normalnie myśleć. Nadal był śmiertelnie chory i miał zawroty głowy, ale potrafił
zmusić się do uporządkowania zdarzeń z najbliŜszej przeszłości. A przynajmniej
części z nich. Jest Danem Thorsonem, obecnie szefem transportu na Królowej ,
poniewaŜ jego przełoŜony Van Ryck przebywa teraz w odległych światach i przyłączy
się do nich najwcześniej pod koniec tej podróŜy. I oto znajduje się na wolnym
 
frachtowcu Królowa Słońca
Ale gdy Dan ostroŜnie odwrócił głowę, zrozumiał, Ŝe nie było to prawdą. Nie
znajdował się w znajomej kabinie na pokładzie statku… był w jakimś nie znanym mu
pokoju. Oglądał dokładnie otoczenie w poszukiwaniu jakichś wskazówek, które
pomogłyby kulejącej pamięci. Było tu łóŜko, na którym właśnie leŜał, i dwa składane
krzesła przy ścianie. Nie było Ŝadnego okna, ale pod sufitem znajdował się otwór
wentylacyjny. Było teŜ dwoje zamkniętych drzwi. Umieszczony na suficie szklany
pręt dawał blade światło. Był to surowy pokój, całkiem podobny do celi. Cela…
zaczął sobie coś przypominać. Pochwycił ich patrol pocztowy. To jest cela… Nie! To
wszystko zostało wyjaśnione — wysunęli skrzydła na Xecho, gotowi do wyruszenia w
swoją pierwszą podróŜ z pocztą na Trewsworld…
Gotowi do drogi! Dan spróbował stanąć na nogi, jak gdyby te słowa były
zaklęciem. O mało się nie przewrócił, ale posuwając się wzdłuŜ ściany zdołał jakoś
zachować równowagę, naraŜając tylko swój Ŝołądek na cięŜką próbę. Złapał się
najbliŜszych drzwi, które ustąpiły pod cięŜarem jego ciała i zobaczył, Ŝe cudem trafił
do łazienki. Ogarnęły go gwałtowne mdłości.
Ciągle drŜąc z osłabienia, ochłodził się wodą. ZauwaŜył, Ŝe gdzieś podziała się
bluza od munduru, chociaŜ nadal miał na sobie spodnie i buty astronauty.
Woda i co dziwniejsze takŜe nudności przywracały mu przytomność. Powlókł
się z powrotem do pokoju wypełniającego się gwiazdami, gdy tylko próbował myśleć.
Ostatnim jego wspomnieniem było… Co?
Wiadomość… jaka wiadomość? śe zarejestrowano przesyłkę do zabrania na
standardowych warunkach pierwszeństwa. Przez kilka sekund wydawało mu się, Ŝe
widzi wyraźnie pokój słuŜbowy szefa transportu na Królowej i stojącego w drzwiach
technika łączności Tanga Ya.
Ostania minuta przed odlotem… ostatnia minuta! Królowa odprawiona do
odlotu!
Ogarnęła go panika. Nie pamiętał, co się wówczas zdarzyło. Wiadomość… z
pewnością opuścił statek… ale, gdzie jest? I — co waŜniejsze jaka jest data? Królowa
kursuje według rozkładu lotu, jest bowiem statkiem pocztowym. Od jak dawna
znajduje się tutaj? Z pewnością nie polecieli bez niego! A swoją drogą, tak samo
interesujące jak pytanie „gdzie”, jest pytanie „dlaczego”…
Przetarł ręką mokre czoło. Dziwne. Ociekał potem, a jednak wewnętrznie
trząsł się z zimna. Zobaczył mundur… Zatoczył się w kierunku łóŜka i zaczął oglądać
 
ciśnięte na nie ubranie.
Nie naleŜało do niego. Nie było w kolorze ciepłego brązu, jaki nosili
astronauci. Miało barwę krzykliwego, choć wyblakłego, szkarłatu i było
przyozdobione skomplikowanym haftem. PoniewaŜ jednak marzł, naciągnął je na
siebie. Zwrócił się w stronę drzwi, które, jak sądził, muszą wyprowadzić go stąd na
zewnątrz… gdziekolwiek się znajduje! Królowa jest gotowa do odlotu, a jego nie ma
na pokładzie…
Nogi nadal uginały się pod nim, lecz był w stanie utrzymać się na nich i
przejść kilka kroków. Drzwi ustąpiły pod lekkim naciskiem i znalazł się na korytarzu,
wzdłuŜ którego ciągnął się długi szereg kolejnych drzwi. Wszystkie były zamknięte.
Ale w odległym końcu pomieszczenia dostrzegł łuk, zza którego dochodziły dźwięki i
widać było jakiś ruch. Dan, wciąŜ próbując przypomnieć sobie więcej faktów,
skierował się w tę stronę. Wiadomość, aby odebrać… z pewnością natychmiast
opuścił Królową . Nagle przystanął, aby spojrzeć na swoje ciało pod zgniecionym, nie
dopiętym mundurem, nazbyt ciasnym i za krótkim na niego. Jego pas
bezpieczeństwa… tak, ciągle miał go na sobie. Ale…
Poszukał prawą ręką. Wszystkie kieszenie były puste, z wyjątkiem tej jednej,
która zawierała jego znaczek identyfikacyjny, lecz była to rzecz bezuŜyteczna dla
złodzieja. Reagował on na przemiany chemiczne zachodzące w jego ciele. Gdyby
tylko wziął go ktoś inny, po kilku minutach zawarte w nim informacje zostałyby
wymazane. A więc został obrabowany.
Ale dlaczego znalazł się w tym pokoju? Gdyby został napadnięty, porzucono
by go w miejscu rabunku! W głowie czuł ogień… to nie było bolesne potłuczenie czy
guzy. Oczywiście istnieją środki działające na układ nerwowy, za pomocą których
moŜna obezwładnić człowieka. A jeśli dmuchnięto mu w twarz gazem usypiającym…
Ale dlaczego znalazł się w tym pokoju?
Później będzie miał czas na rozwiązywanie zagadek. Królowa gotowa do
odlotu… musi dostać się na Królową ! GdzieŜ się jednak znajduje? Ile ma czasu? No
tak, z pewnością nie odlecieli bez niego. W lej sytuacji na pewno przybędą go szukać.
Załoga Królowej Słońca stanowiła zbyt zgraną grupę przyjaciół, Ŝeby zostawić
jednego ze swych członków na odległej planecie, nie podejmując akcji ratunkowej.
Teraz mógł się przynajmniej sprawniej poruszać i miał jasny umysł.
Obciągnąwszy mundur, którego nie był wstanie jednak zapiąć, zbliŜył się do
zakończonego łukiem wyjścia z korytarza i rozejrzał się. DuŜy pokój wydał mu się
 
znajomy. Do połowy był zastawiony ciągnącymi się wzdłuŜ ściany kabinami,
wewnątrz których stały na stołach tace do podawania posiłków. Resztę powierzchni
zajmował automat rejestrujący, bank danych i ekran do wyświetlania serwisów
informacyjnych. To był… była…
Nie mógł przypomnieć sobie nazwy, ale rozglądał się w jednym z tych małych,
tanich barów znajdujących się na lotnisku i zaopatrujących w Ŝywność głównie
członków załóg oczekujących na odprawę. Wczoraj jadł przy tym stoliku z Ripem
Shannonem i Alim Kamilem… ale czy to było rzeczywiście wczoraj?
Królowa i czas odlotu… niepokój znów ścisnął mu serce. Ale przynajmniej
nie oddalił się zbytnio od lotniska. ChociaŜ w tym świecie, gdzie suchy ląd stanowiły
zaledwie archipelagi wysp na płytkich, parujących morzach, nawet nie moŜna było
oddalić się wiele kilometrów od lotniska, by wciąŜ pozostawać na tym samym
skrawku lądu.
To wszystko nie miało teraz Ŝadnego znaczenia. Musi dostać się z powrotem
na Królową , Postanowił skupić całe swoje siły, aby osiągnąć ten cel. Stawiał ostroŜne
kroki, jeden za drugim, kierując się ku najbliŜszym drzwiom.
Widział, albo tylko mu się zdawało, Ŝe jeden z ludzi siedzących w najbliŜszej
kabinie poderwał się, tak jakby chciał go zatrzymać. Być moŜe wyglądał na kogoś
potrzebującego pomocy. Ale niech tylko dostanie się na Królową
Dan ani nie wiedział, ani nie troszczył się o to, czy zwraca na siebie uwagę.
WaŜny był w tej chwili fakt, Ŝe na zewnątrz znajdował się wolny ślizgacz. Wyjął swój
znaczek identyfikacyjny i w chwili gdy usiadł, a raczej runął na siedzenie,
odpowiednio go podłączył i wcisnął przycisk „start”.
Uporczywie wpatrywał się w pas startowy. Jeden…, dwa… trzy statki! A jako
ostatnia w szeregu stała Królowa ! Dokona tego! Dygotał wraz z silnikiem ślizgacza.
Osiągnął maksymalną prędkość, choć nie pamiętał, jak uruchomił silnik. Wyglądało
to prawie tak, jakby maszyna wyczuła jego strach i zniecierpliwienie i sama go
prowadziła.
Właz towarowy Królowej był zamknięty, ale oczywiście tego sam dopilnował.
Rampa wystawała jeszcze na zewnątrz. Ślizgacz gwałtownie zahamował i Dan zszedł
z niego na rampę. Zaczął posuwać się, ręka za ręką, wzdłuŜ poręczy. Postępował
naprzód wyłącznie dzięki ogromnej sile woli, gdyŜ powróciło osłabienie i zawroty
głowy. Nagle rampa zaczęła drŜeć! Przygotowywali się do odlotu!
Dan zdobył się na ostateczny wysiłek, by dotrzeć do końca rampy, a potem
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin