Przyszedł rzeczowo żeby cos osiągnąć
ale już w pierwszych drzwiach kopniak
uśmiechnął się
kopniak wydal mu się dosyć dowcipny
spróbował znowu
kopniak
postanowił iść piętro wyżej
spadł znów na parter strącony kopniakiem
przywarował grzecznie w korytarzu
kopniak w bramie
na ulicy znowu kopniak
więc zapragnął przynajmniej patetycznej śmierci
rzucił się pod samochód
i oberwał tęgiego kopniaka od szofera
Dzieci są milsze od dorosłych
Zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest pierwotniak pantofelek
no to co
milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie
PIOSENKA CHOREGO NA RAKA PODLEWAJĄCEGO PELARGONIE
Rak jest chorobą nieuleczalną
Śmierć jest zjawiskiem nieodwracalnym
W śmiesznym ubranku w piżamie pasiastej
Podlewam pelargonię
Pelargonie jak krew czerwone
Pelargonie białe jak mleko
W błękitnym brzęku lata o zmierzchu
Na szpitalnym balkonie
Ptaki wróżą rosę doktorze
Rosa białą furię upałów
Ja podlewam nasze pelargonie
Mądry biały doktorze
Życie jest treścią niezwyciężoną
Trzeba uważać w dni upalne
Żeby nie zwiędły pelargonie
Co dzień odwiedzam katownie
katownie wykrzywione grymasem secesji
katownie urządzone ze złym smakiem
katownie domy szpitale
mieszkania przyjaciół
monumentalne budy hyclów w śródmieściu
i ubogie ogródki pokątnego cierpienia
siadam na sprzętach
przygotowywanych zawczasu by mnie torturować
pozwalam zgniatać się ścianom
wstrząsać szokami
znam katownie projektowane jako przedsionki raju
jako ciche przystanie
ba nawet świątynie uciech
RÓWIEŚNIKOM KAMELEONOM
Brzdąkający ostrożnym cynizmemUchodzący za dobrą monetęCzekający na mannę z niebaGdzieź mam myśleć o miłości ojczyznyMy nawet jednej kobietyNie umiemy kochać jak trzebaZaprawieni w kłamstwie doskonaleNiewiniątka udające zuchówZ kieszonkowym przekonań bagażemMy już twarzy nie mamy wcaleMy mamy papierowe maski zamiast twarzyChodzimy zrównoważeni i maliNie gardzący dobrym obiademA gdy późny zmierzch zakrzepnie w ołówPrzechadzamy się pod latarniamiI ograne płyty z końcem świataNakręcamy gestem apostołów
POETA
Poeta cierpi za miliony od 10 do 13.20 o 11.10 uwiera go pęcherz wychodzi rozpina rozporek zapina rozporek Wraca chrząka i apiat cierpi za miliony
OGRÓD LUIZY
W czerwcu najpiękniej ogród zakwita LuizyKtórego nieistnienie zabija jak topórZawieszony na tęczy pod gwarancją wizjiRozżarza się w olśnieniu purpurowych kopułW czerwcu najpiękniej ogród zakwita LuizyLuiza której lekkość gracja i swobodaMetal z różą a krzemień z obłokiem kojarzyBiega bezbronna w ciemnych lewadach ogroduSerca wyryte w korze mając na swej strażyLuiza której lekkość gracja i swobodaKawalkada dąbrowy czujność sarnich blaskówGamę śmiechu Luizy powtarza gdy onaRozrzucająca włosów rozgwiazdę na piaskuPoddaje nagie gardło śmiechem zwyciężonaKawalkada dąbrowy czujność sarnich blaskówŁaskę Luizy może zdobyć tylko męstwoPewność rzutu i nerwów szaleńcze napięcieZwycięzco umazany gęstą krwią zwierzęcąPrzynieś jej lwią paszczękę i serce łabędzieŁaskę Luizy zdobyć może tylko męstwoProstotę tajemnicy ogrodu LuizyLabiryntów i altan puszcz i klombów kwietnychPtaszarni i rykowisk gonów gazel chyżychPojąć potrafi tylko prawy i szlachetnyProstotę tajemnicy ogrodu LuizyKtórego nieistnienie zabija jak topórRealnością śmiertelnych poczekalni ziemiPrzeklęty rojeniami dzieci i idiotówWydrwiony mgieł nonsensem ginie w neurasteniiKtórego nieistnienie zabija jak topór
DNO PIEKŁA
Na dnie piekłaludzie gotują kiszona kapustęi płodzą dziecimówią: piekielnie się zmęczyłemlub: piekielny dzień miałem wczorajmówią: muszę się wyrwać z tego piekłai obmyślają ucieczkę na inny odcinekpo nowe nieznane przykrościostatecznie nikt im nie każe robić tego wszystkiegoa są zbyt doświadczeniby wierzyć w możliwość przekroczenia kręgumogliby jak ci starcyhodowani dość często w mieszkaniach(przeciętnie na dwie klatki schodowe jeden starzec)karmieni grysikiemi podmywani gdy zajdzie potrzebatrwać nieruchomo w proroczym geściez dłońmi uniesionymi ku górzeale po codokładnie wydeptywanie dno piekłauparte dążeniez pełną świadomością jego bezcelowościach ileż to daje satysfakcji.
chahaviah