Powroty.doc

(5 KB) Pobierz

 

Autor: kyra

Fandom: QAF (serial tv o dziwo nie emitowany w Polsce. A szkoda:P)

Gatunek: angst, obyczaj?

Długość: miniaturka

Ostrzeżenia: chyba brak. No może troszeczkę przekleństw.

 

Więc. Jest to mój pierwszy tekst, który wklejam gdziekolwiek lub komukolwiek pokazuje. Niezbyt dobry, ale napisany pod wpływem natchnienia:p

Z tej jakże uroczystej okazji, proszę o konstruktywną krytykę, jeśli ktokolwiek uzna, że warto na to marnować posty. Pozdrawiam

 

Powroty

 

Nie zauważyłem pierwszych symptomów. Może nie chciałem zauważyć, nie wierzyłem, że jego… miłość w tak łatwy, banalny sposób odejdzie. Zbyt bardzo ufałem jego uczuciu.

No cóż, jak każdy wie pierwsze symptomy są najczęściej ostatnimi.

Zaczął przychodzić coraz później do domu, nie martwiłem się. Cóż jest młody, ma przecież 20 lat. Powinien się wyszumieć. Zabawić. Tolerowałem to od zawsze, dlaczego teraz miałoby mi to w jakiś sposób przeszkadzać. Jest w końcu ze mną. Każdej nocy, w moim łóżku, w jego ciele. Za każdym razem. My.

Kogo ja kurwa oszukuje? Samego siebie?? Żałosne.

Dokładnie zauważyłem pierwsze symptomy.

Tyle, że wtedy jeszcze nie wiedziałem.

To, że wracał o 3 nad ranem, to, że nie zabiegał o moje towarzystwo tak jak dawniej, to, że jego uśmiech nie był tak… nie był przeznaczony dla mnie, był obcy.

Kładł się koło mnie w łóżku, dotykałem jego pięknego ciała a on… on pachniał papierosami, alkoholem.

Pachniał innym mężczyzną.

Bolało.

Ale dlaczego?

Nie miało prawa boleć. Nie mnie.

Nie sławnego Brana, daru zesłanego przez boga na ziemię dla wszystkich homoseksualistów. Najsławniejszego kochanka ameryki.

To ja byłem tym, który chciał zniszczyć jego miłość. To ja nie chciałem się angażować.

Cholera, pieprzyłem każdego napotkanego mężczyznę bez wyrzutów sumienia, bez cienia wstydu. Na jego oczach.

Zresztą robiliśmy to razem. Rznęliśmy obcych facetów, przodem do siebie by móc patrzeć sobie w oczy, gdy dochodziliśmy, w tym samym czasie, w tym samym miejscu. Potem szliśmy do domu i robiliśmy powtórkę. Bez rekwizytów jak grzecznie określał tych innych.

Myślałem… naprawdę myślałem, że nie będzie bolało.

Myliłem się.

Pewnej nocy, wróciłem do domu a jego nie było. Był z nim. Poznałem go.

Młody, inteligentny, zdolny i naprawdę, naprawdę piękny. Artysta, skrzypek. Zaprosiłem go do kawiarni. Chciałem zaproponować mu występ w reklamie. Nadawał się idealnie a przecież nie zawracałem sobie wtedy głowy takimi bzdurami jak miłość.

Pech chciał, że Justin nas zobaczył. Ta, jasne. Wiedziałem, że zobaczy. W końcu pracował w tej kawiarni od dobrego roku.

Nie wiem. Może podświadomie chciałem uświadomić mu, że ja wiem. Chciałem żeby coś zrobił.

Ale nie, stał tylko i patrzył na mnie tymi swoimi pięknymi oczami, i nic nie mówił. Skrzypek wyszedł.

Niech idzie.

 

Więc wróciłem do domu, Justina nie było.

Praca. Miałem naprawdę mnóstwo pracy, dlaczego nie zrobić jej teraz?

Wrócił wcześnie. Staną naprzeciwko mnie. Udawałem, że jestem zajęty. Dobre sobie. Od godziny patrzyłem w jeden wykres.

Spytał czy go kocham!

Jakim prawem on pyta czy go kocham? Oczywiście, że nie! Ja się nie ograniczam uczuciami. Pieprzę, stawiam drinki, ale nigdy nie kocham.

Chyba zrozumiał. Na drugi dzień już go nie było. Poszedł do niego. Do tych wszystkich kwiatów, śniadań do łóżka, pikników.

Ja mu tego nie mogę dać. A ten skrzypek?? Ten skrzypek mówi, że go kocha.

Tak akurat! Nie ma czegoś takiego jak miłość.

 

Dlaczego to kurwa tak boli?

Co z tego, że odszedł?

Nie ma jego ubrań w szafie, gąbki pod prysznicem, maszynki do golenia.

Nic mnie to nie obchodzi, że po raz pierwszy od pół roku budzę się sam. Gdy wracam do domu nie czeka na mnie kolacja i jego uśmiechnięta twarz. Oczy pełne uwielbienia. Wszechobecny bałagan, który był jakby jego drugą naturą.

Mój Justin.

To mieszkanie nie jest już takie samo.

Nie do cholery. Nie potrzebuję go! Nie…

 

Wiem, dlaczego to tak boli.

Teraz naprawdę wiem, ale… jest za późno.

Czy na pewno?

,„Brian co się z tobą dzieje.

Dobrze wiesz że wróci. Zawsze wraca.”

Mały upierdliwy blondynek, który swoją miłością sprawił, że ja… pokochałem.

Tak po raz pierwszy w życiu tak naprawdę kogoś kocham.

„Brian ty jesteś bogiem a on… on wróci, przecież wiesz. Zawsze wraca.”

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin