Anderson Caroline - Nie tylko w święta - Harlequin Medical 295.pdf

(779 KB) Pobierz
med295
18480457.001.png
Caroline Anderson
Nie tylko w święta
Tłumaczył
Piotr Grzegorzewski
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Co pan robi w moim pokoju?
Oliver zamarł. Chyba ma halucynacje. Czy to mo˙-
liwe, by to była Kate? Jego ukochana Kate?
Ledwie zda˛˙ył zauwa˙y´,˙e pok´ j, do kt´ rego
wszedł, jest ju˙ przez kogo´ zaj ˛ ty, gdy otworzyły si ˛
drzwi do łazienki. Odwr´ cił si˛ i zmusił do u´miechu.
Nie byłotołatwe, zwa˙ywszy na fakt, ˙e serce biło
mu jak oszalałe, a nogi miał jak z waty.
Wyszła prosto spod prysznica. Wcia˛˙ była mokra,
jej jasne włosy spadały na szyj ˛ , si ˛ gaja ˛ cdor ˛ cznika.
Ten r˛cznik ledwie ja˛zakrywał.Był zawia˛zany w supeł
nad piersiami i ko´ czył si˛ wysoko na udach...
– Ciesz˛ si˛,˙e ci˛ widz˛ – rzekł ochrypłym
głosem.
– Oliver?
– Witaj, Kate. Jak si˛ masz?
– A˙ do teraz miałam si˛ dobrze. Co ty robisz
w moim pokoju? I jak si˛ tutaj dostałe´?
Pokazał jej klucz.
– Kogo przekupiłe´?
– Przekupiłe´? – powt´ rzył zdziwiony.
˙ eby dał ci klucz. Jestem pewna, ˙e nie wszedłe´
w jego posiadanie uczciwa˛ droga˛.
– Czy tak si ˛ wita dawno niewidzianego m ˛ ˙a?
– zakpił.
– Byłego m˛˙a – sprostowała.
– Byłego? – Potrza˛sna˛ł głowa˛. – Nie przypominam
sobie, ˙eby´my brali rozw´ d.
– Wi˛c kogo przekupiłe´? Pokoj´ wk˛? Portiera?
Recepcjonistk˛?
Roze´miał si˛.
– Nikogo nie przekupiłem – odparł–po prostu
dostałem go od recepcjonistki. Musiała si˛ pomyli´,bo
nosimy to samo nazwisko. Przyjechała´ tu na kon-
ferencj˛, prawda?
Skin˛łagłowa˛, rozpryskuja˛c wok´ł krople wody.
J ˛ kna ˛ ł w duchu.
– Jestem pewien, ˙e mo˙na to w prosty spos´ b
wyja´nic´–powiedział, odrywaja˛c wzrok od jej piersi
i przenosza˛cgonał´ ˙ko za nia˛. – Je´li chcesz, mo˙esz
zadzwoni´ do recepcji.
– Owszem, zrobi ˛ to, je´li natychmiast sta ˛ d nie
wyjdziesz. Poprosz˛,˙eby przysłali kogo´, kto usunie
ci˛ sta˛dsiła˛ – o´wiadczyła, odwracaja˛c si˛.
Telefon stał po drugiej stronie ł´ ˙ka. By do niego
dosi˛gna˛´, musiała kl˛kna˛´ na ł´ ˙ku. Bła˛d. Przyci-
sn˛łar˛cznik kolanami i supeł si˛ rozwia˛zał. Oliver
ujrzał ja˛ wpełnej krasie i przestał nad soba˛ pa-
nowa´.
– Och, Katie...
Popatrzyli sobie w oczy.
– Oliverze, nie chc˛ tego – wyszeptała.
– Czego? – spytał,chłona˛c wzrokiem jej ciało
i przypominaja˛c sobie, jak delikatna˛ ma sk´ r˛. Wycia˛-
gna˛ł r˛ce, przebiegaja˛c palcami po jej szyi. – Tego?
Musna ˛ ł jej brod ˛ , po czym dotkna ˛ ł delikatnie pal-
cem usta.
– A mo˙e tego? – Przesuna˛ł dłonia˛ po jej ramieniu.
NIE TYLKO W ´ WIE˛TA
5
– Albo tego? – Jego r˛ce pow˛drowały do jej piersi. Jej
oddech był teraz przyspieszony i płytki.
– Nie...
Gdy jego r˛ka dotarła do jej biodra, Kate westchn˛ła
i odsun˛ła si˛, nacia˛gaja˛c na siebie r˛cznik.
– Nie r´ b tego. Ja tego nie chc ˛ .
– Kłamczucha – powiedział cicho.
– Nie! – krzykn˛ła i spojrzała na niego błagalnie.
– Nie – powt´ rzyła, tym razem ciszej, ale jej wzrok
m´ wił co innego. – Prosz˛, przesta´ ...
Ale nie m´ gł. Przez pi ˛ ´ długich lat t ˛ sknił za nia ˛
i oto teraz miał ja˛ przed soba˛, okryta˛ jedynie r˛cz-
nikiem. Nie miał siły odej´´.
– Nie da rady – mrukna˛ł, odsuwaja˛c si˛ od niej.
Zdja˛ł marynark˛, krawat i koszul˛. A potem wzia˛ł ja˛
w ramiona.
– Nie, Oliverze – j˛kn˛ła, ale jego usta były ju˙ na
jej ustach. Ogarn˛ło go po˙a˛danie.
Zdja˛ł pospiesznie reszt˛ ubrania. Sk´ ra Kate była
chłodna i wilgotna od wody. Wyja˛ł r˛cznik z jej ra˛k, po
czym pokrył pocałunkami całe jej ciało.
Odrzuciłagłow˛ do tyłu i wyszeptała:
– Oliverze... prosz˛...
Jej usta były nabrzmiałe od pocałunk´ w, a wzrok
nieobecny. Jak m´ gł jej si ˛ oprze´?
Kate nie mogła w to uwierzy´. Chyba kompletnie
zwariowała. Powinna go sta˛d wyrzuci´, gdy tylko
wszedł–wi˛c dlaczego tego nie zrobiła?
To szok, odpowiedziała sama sobie. Szok spowodo-
wany jego widokiem. Widziałapo˙a˛danie w jego oczach
– i zapragn˛ła go tak samo jak on jej. Ale co teraz?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin