Demoralizacja jest ideologią.doc

(29 KB) Pobierz
Demoralizacja jest ideologią

Demoralizacja jest ideologią
Felieton  ·  Nasz Dziennik  ·  21 listopada 2006


Skala demoralizacji, zwłaszcza medialnej, przybiera tak zastraszające rozmiary, że trudno tu mówić o przypadku. Obsceniczne zdjęcia, wulgarne słownictwo, zboczeńcy – to wszystko układa się w pewną całość, która jest odpowiednikiem roli, jaką odgrywała ideologia w czasach komunizmu. A właściwie dzisiejsza pornografia jest gorsza od ideologii. Jak dawniej, zwłaszcza w latach 50., nie wydrukowano książki, nawet do fizyki czy chemii, w której nie byłoby mowy o Marksie i Leninie, tak dzisiaj nie tylko każdy brukowiec, ale nieomal każdy tygodnik, nie mówiąc już o programach telewizyjnych, a zwłaszcza filmach, musi być nasączony tym, co obraża ludzką godność i łamie kanony etyki, kultury i dobrego wychowania. Akcja ta prowadzona „z uporem maniaka”, jest tak naprawdę głęboko przemyślana, z inteligentną przebiegłością, na jaką stać tylko zło. W każdym nieomal filmie muszą być wstawione klatki albo z pornografią albo ze zboczeńcami, podobnie w większości kolorowych tygodników, musi być wywiad z gwiazdą albo z psychologiem, jak sobie poradzić z piątym małżeństwem, z nowym partnerem, jak łamać obyczajowe tabu. Podobne problemy, zabarwione jeszcze satanizmem, wypełniają treść piosenek.

Demoralizacja wyrządza największą krzywdę dzieciom i młodzieży. Nie zdają bowiem sobie sprawy, kto i co się za tym kryje, i jaką naprawdę cenę przyjdzie później zapłacić, gdy człowiek zostanie sam, zupełnie rozbity, gdy zostawi za sobą zniszczoną miłość i przyjaźń. Rodzice czują się bezsilni albo są nie do końca zorientowani, co się dzieje; albo też – w najgorszym razie na wszystko pozwalają, bo chcą iść z falą, chcę być nowocześni, chcą być tacy jak wszyscy.
Jeśli natomiast ktoś się temu przeciwstawia, to spotyka się z zarzutem, że jest nienowoczesny i niedzisiejszy. Co więcej, spotka się wręcz z szyderstwem albo z oskarżeniem o to, że chce burzyć demokrację, wstrzymywać postęp, że nastaje na wolność. Gdy takie argumenty są wytaczane, to ewidentnie mamy do czynienia z wojną ideologiczną. Obserwujemy przy tym, że sama demoralizacja, deprawacja oraz łącząca się z nią pornografia staje się ideologią albo narzędziem jakiejś ideologii.
Jaka to ideologia? Nie jest to ani demokracja ani nawet liberalizm, ale znany nam socjalizm. Pamiętajmy, że dziewiętnastowieczny socjalizm zapuścił głęboko korzenie w warstwie biednych ludzi, którzy opuścili rodzinne wioski, by przenieść się do miasta w poszukiwaniu pracy. Powstały dzielnice robotnicze, ani miejskie, ani wiejskie. Było to środowisko ludzi coraz bardziej wykorzenianych z tradycji rodzinnych i religijnych. Rodził się proletariat, rodziła się komuna, w którą zaczęto zaszczepiać hasła rewolucyjne, by następnie przy ich pomocy rozsadzić struktury państwa i kościoła. I to się w jakiejś mierze udało. Tylko że gdy ów proletariat spełnił swoją rolę, stał się nie tylko w swej masie niepotrzebny, ale zaczął nawet stanowić zagrożenie dla nowej władzy, dlatego należało go ponownie ujarzmić, albo wręcz zniszczyć, tak jak to miało miejsce w Związku Sowieckim.

Dziś takim nowym proletariatem jest... młodzież. Robotnicy okrzepli, mają pracę lepiej płatną i mieszkają w lepszych warunkach niż niejeden inteligent, wielkie hasła nie robią na nich specjalnego wrażenia. A młodzież? Młodzież w coraz większym stopniu jest bezdomna. Większość młodzieży nie ma domu, ponieważ rodzice długo pracują, a po powrocie z pracy są zbyt zmęczeni, by zająć się własnymi dziećmi (trzeba przecież odpocząć i obejrzeć jakiś program rozrywkowy oraz kolejny odcinek serialu). Co gorsza, coraz więcej małżeństw jest rozbitych (staje się to wręcz plagą!), dzieci mieszkają tylko z jednym z rodziców, muszą więc być podatne na psychiczne okaleczenie. Nasza młodzież jest bezdomna, jeśli przez dom rozumieć będziemy nie cztery ściany i dach, ale tę więź międzyludzką, jaka funkcjonować powinna między rodzicami i dziećmi, więź wzajemnej miłości, ale i odpowiedzialności.

Na to tylko czyhają socjaliści, inżynierowie dusz, utopiści, komuniści, by zawładnąć duszą młodzieży, jej wrażliwością, jej niepokojami, jej otwartością i, niestety, naiwnością. Bo młodzież, przy wszystkich swoich wspaniałych cechach, przy swoim wdzięku, świeżości, posiada jedną wadę, którą musi posiadać. Młodzież jest naiwna. A jest naiwna dlatego, że nie ma jeszcze życiowego doświadczenia. Nie wie, jak ludzie potrafią być perfidni, bezwzględni, nieczuli. Jak potrafią działać bez jakichkolwiek hamulców moralnych, czyhając na swoje ofiary wszędzie, gdzie to tylko możliwe. I jak dawniej wizja wyjścia z biedy była tym haczykiem, na który można było ułowić proletariat, tak dziś naiwność jest tą cechą, która pozwala na to, aby młodzieżą manipulować na wszelkie możliwe sposoby. Młodzież daje się nabierać, rodzice są zdezorientowani lub obojętni, a politycy zajmują się polityką.

Młodzież sama nie obroni się przed demoralizacją, nie obronią jej też sami politycy. Tutaj największą rolę odgrywają rodzice. Jeśli rodzice godzą się na demoralizację, to muszą pamiętać, że ponoszą pełną odpowiedzialność za zmarnowanie własnego potomstwa. Jeśli natomiast zrozumieją, jaka jest ich rola, to wtedy można uruchomić dalszy proces ochrony dzieci, włączając w to polityków, dziennikarzy, nauczycieli i osoby duchowne. Bez rodziców jest to na szerszą skalę praktycznie niemożliwe.




Prof. dr hab. Piotr Jaroszyński

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin