Medytacja o śmierci - Stefan Świeżawski.doc

(36 KB) Pobierz
Medytacja o śmierci

Medytacja o śmierci

Stefan Świeżawski

 

Miesięcznik ZNAK, lipiec-sierpień 2004 (590-591)

 

 

Chciałbym moim najbliższym opowiedzieć o pewnych rzeczach, które są mi w tej chwili bardzo bliskie – a właściwie nigdy o nich nie mówiłem. Będzie to opowieść o „dwóch przełomach” w życiu człowieka.

 

I. Kiedy święty Justyn - wielki apologeta, filozof i teolog żyjący w II wieku po Chrystusie –był jeszcze poganinem, poszukiwał dla siebie świata i sensu. I chodził od mędrca do mędrca i od filozofa do filozofa, ale nikt go nie zadowalał A filozofia była wtedy tym, czym być powinna: sposobem na życie. Trafił wreszcie do platoników – i ci go w jakiś sposób przekonali, że jest coś ważniejszego od spraw tego świata. Wtedy zaczął szukać dalej, aż wreszcie znalazł starca, który żył samotnie jako pustelnik. Ów starzec opowiedział mu o Chrystusie, o zwycięstwie nad śmiercią, o Ewangelii. „To była filozofia, która mnie porwała” – napisze później św. Justyn.

To, czego nauczył się św. Justyn, jest bardzo interesujące. Bo właściwie filozofia miała być odpowiedzią na zagadkę, którą stawiali sobie już Egipcjanie. Oni uważali jednak, że wielką zagadkę świata można odczytać przede wszystkim dzięki... astronomii.

Kiedy miałem 11 czy 12 lat, do naszego mieszkania we Lwowie przychodził mój ojciec chrzestny, profesor Józef Puzyna. On cudownie grał Wagnera na fortepianie i opowiadał nam o matematyce i astronomii. To dzięki niemu przeżyłem wielka fascynację astronomią – kilka lat później założyłem nawet kółko astronomiczne we lwowskim gimnazjum.

Astronomia była dla mnie pierwszym krokiem w kierunku filozofii. To dzięki niej przeżyłem swą „rewolucje kopernikańską” – stanąłem wobec milionów galaktyk, w których znajdują się miliony gwiazd, często wiele razy większych od Słońca. I w tej perspektywie ujrzałem maleńki pyłek – Ziemię. A jednocześnie uświadomiłem sobie, że jedna żywa komórka jest nieskończenie więcej warta niż masy materii nas otaczającej. Jedna mrówka, jeden mikrob są czymś nieskończenie większym od całego wszechświata.

Oto pierwszy wielki przełom, który każdy musi przeżyć, jeśli chce być w pełni człowiekiem: zrozumieć, że najważniejsze i najwspanialsze nie jest wcale to, co za takowe uważa codzienne doświadczenie.

 

II. Kiedy na dobre wkroczyłem już w rejony filozofii, najbardziej zainteresowała mnie filozofia klasyczna i średniowieczna – tam bowiem zagadnieniami centralnymi są sprawy fundamentalne.

Wielcy filozofowie starożytni - tacy jak Platon czy Arystoteles mówili, że świat, który nas otacza, jest zawieszony pomiędzy genesis (rodzenie się, powstawanie) i phthora (ginięcie, znikanie). Wszystko, co powstaje, znika. Oto ten drugi przełom, który musi przeżyć człowiek: zorientować się, że tym, co stanowi istotę życia tu, na ziemi, jest świadomość, iż – jak pisze św. Paweł – „przemija postać tego świata”. Ale to jeszcze nie wszystko: bo rzeczywistość, w której aktualnie żyjemy, jest niezmiernie ważna. W napisaniu kilku słów, ułożeniu przedmiotów wokół siebie, w uporządkowaniu wszystko jedno czego - jest coś bardzo istotnego. „To” wprawdzie znika, ale równocześnie trwa „coś”. Zatem chodzi o świadomość ustawicznego przemijania, starzenia się - i o równoczesną świadomość ważności tego, co dokonuje się w tym świecie.

Platon powiedział: „Doczesność, czas jest mijającym śladem nieruchomej wieczności” – i to jest bardzo głębokie. W każdym momencie dotykamy śladów wieczności, a równocześnie to, co było, zanika. Heraklit miał rację, kiedy mówił: „Nigdy nie wstąpisz dwa razy do tej samej rzeki”.

Im człowiek jest starszy, tym ważniejsza staje się dlań tajemnica śmierci. Przyznaję, że żadna filozofia - poza Ewangelią – nie daje nam tak wyraźnej odpowiedzi na pytanie o śmierć. Pan Jezus mówi bardzo jasno, że tylko ten zyska, czyli utrzyma w pełni swoje życie, kto je straci.

Śmierć wydaje mi się czymś ogromnie ciekawym, bo jest wielką przemianą, do której człowiek powinien się przygotować. Przemianą przedziwną! W świecie przyrody nas otaczającej mamy kilka przykładów takiej przemiany – i one bardzo pomagają mi to zrozumieć. Na przykład embrion umieszczony w macicy albo zarodek, który znajduje się w jajku. Czy – gdyby miał on możność myślenia – mógłby sobie wyobrazić, co go czeka po wyjściu z macicy, po rozbiciu skorupki jajka? To coś niebywałego: ta różnica między życiem zarodka (bo to jest życie) a pełnym życiem już po urodzeniu! Albo inny przykład: przemiana gąsienicy w motyla. Czy gąsienica, gdyby myślała, mogłaby sobie wyobrazić, że ona – tak odrażająca w swojej postaci – nagle stanie się nosicielką czegoś tak wspaniałego jak piękny motyl? Pomyślcie tylko, jak z maleńkiego ziarenka, żołędzia, kt6ry spadł na ziemię wyrasta olbrzymi dąb czy sosna lub modrzew. Gdyby to ziarenko mogło myśleć, rozumieć, czy one wyobraziłoby sobie coś tak wspaniałego jak to, co wyrasta z jego śmierci? Pan Jezus wyraźnie mówi: ziarno, wpadając w ziemię, umiera, a potem żyje. I to właśnie jest tajemnica śmierci, prawda o śmierci!

My na śmierć patrzymy przez pryzmat grobu, żałoby, czarnego koloru etc. - gdy tymczasem to jest coś zupełnie innego: przejście ze smutku i – jak to się mówi – zapachu zgnilizny ku pełni życia. Moim zdaniem, w prawdziwym chrześcijaństwie powinniśmy śmierć przeżywać radośnie, bo to ma być radość ze spełnienia obietnic Chrystusowych. Modlimy się przecież o to, abyśmy się stali „godnymi obietnic Chrystusowych”. A to właśnie jest zmartwychwstanie, niebywałe uczestnictwo człowieka w życiu samego Boga - nie przez sakramentalne znaki, ale w całej pełni. To jest coś niesłychanego!

Pan Jezus powiedział, iż człowieka czeka największe szczęście. Wszystko, co tu, na tym świecie, jest prawdziwą wartością – to znaczy każde dobro, piękno, prawda, każdy byt - to wszystko jest zakorzenione w wieczności i z tego powodu śmierć będzie tego wszystkiego odnalezieniem. My umieramy z zepsutą pamięcią, z zepsutą wyobraźnią, z zepsutymi władzami poznawczymi – a tam będziemy posiadali coś nieporównywalnie większego. Św. Tomasz powiada, że człowiek po śmierci otrzyma możność widzenia Boga, ale do tego jest mu potrzebna nowa władza intelektualna, lumen gloriae światło chwały. I to właśnie jest światłość wiekuista, o którą się modlimy.

Człowiek, żeby dojść do tego Światła i Dobra, którym jest Bóg, musi zrozumieć, że jego gotowość na zmartwychwstanie ściśle łączy się z wyzwalaniem z niewoli egoizmu, własnego ja i bezwzględnego przywiązania do doczesności. Im pełniejsze to wyzwolenie, tym większa owa gotowość. Ale istnieje jeszcze wielka tajemnica czyśćca. Ludzie, którzy nie odpokutowali na ziemi swoich grzechów i win, muszą w jakiejś tajemniczej (i przez nas nierozumianej) sferze to oczyszczenie przeżyć. Myślę jednak, że ci, którzy umierają, przeszedłszy swe życie w cierpieniu, dużą część kary za swe przewinienia już odpokutowali – i są gotowi do zbawienia, i po śmierci natychmiast przezywają zmartwychwstanie. Nie ma bowiem czekania duszy. Takie czekanie jest zasadne tylko w naszych warunkach czasu i przestrzeni, które znikają gdy przechodzimy w wieczność, gdy zaczynamy uczestniczyć w bezczasie – bo wieczność to bezczas.

 

 

***

 

Skrócona i nieautoryzowana wersja wykładu wygłoszonego w sierpniu 2001 roku w szczawnickiej willi „Pod Modrzewiami” dla najbliższej rodziny prof. Stefana Świeżawskiego. Wykład ten publikujemy za zgodą Rodziny Profesora.

(oprac. jp)

 

 

 

STEFAN ŚWIEŻAWSKI, ur. 1907, zm. 2004, filozof i historyk filozofii, em. prof. KUL, audytor świecki na II Soborze Watykańskim. Autor wielu książek, m.in.: Byt. Zagadnienia metafizyki tomistycznej (1948), Zagadnienie historii filozofii (1966), Dzieje filozofii europejskiej XV wieku, t. 1-8 (1974-1990), Dzieje europejskiej filozofii klasycznej (2000). Przetłumaczył m.in. Traktat 0 człowieku św. Tomasza z Akwinu (1956). Kawaler Orderu Orla Białego. Laureat Nagrody Fundacji na rzecz Nauki Polskiej (tzw. polski Nobel) i Nagrody im. ks. Józefa Tischnera. Członek Zespołu miesięcznika „Znak”. Już pośmiertnie w wydawnictwie Znak ukazała się jego książka Alfabet duchowy.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin