Karmiczne przywiązania.txt

(13 KB) Pobierz
Karmiczne przywi�zania
(Dzia� Rozw�j Duchowy)



Nie wszyscy zdaj� sobie spraw� z konsekwencji karmicznych swych wybor�w. Bywaj� osoby, kt�rym nic si� nie uk�ada w sensown� ca�o��, mimo �e maj� pami�� poprzednich wciele�. Na pewno s� jakie� powody tego stanu, do kt�rych warto dotrze� i uwolni� si� od nich. 
Ci, kt�rzy czuj� si� zadowoleni, dumni z tego, co robili, najcz�ciej odradzaj� si� z wszelkimi mo�liwo�ciami powt�rzenia roli, jak� odgrywali w poprzednich wcieleniach. Ten mechanizm reinkarnacyjny - lub �ci�lej m�wi�c karmiczny - jest wzmacniany przez poczucie przywi�zania, po��dania i uzale�nienia. Cz�sto bazuje na braku poczucia spe�nienia, gdy� poczucie niespe�nienia powoduje, �e pragniemy wreszcie doj�� do tego, co sobie obiecali�my, lub zmusi� innych, by dali nam to, co nam obiecali. Zniech�ceni marno�ci� swych osi�gni�� i trudami �ycia (b�d� wybranej praktyki) z kolei podejmujemy decyzj�: "nie chc�, �eby tak by�o dalej", wi�c zmienia nam si� na tyle, na ile pozwalaj� na to nasze intencje. Gra intencji mo�e nas prowadzi� do r�nych kombinacji, gdy� z ka�dego poprzedniego �ycia pod�wiadomo�� pami�ta to, co wydawa�o si� cenne i wa�ne, oraz to, co by�o niemi�e. Cz�sto przechowuje i nadal piel�gnuje sprzeczne intencje, z kt�rych wygrywaj� te, kt�re przewa�aj�. Kiedy s� r�wnowa�ne, pojawia si� nierozwi�zany konflikt wewn�trzny owocuj�cy parali�em decyzji, woli, a nawet cia�a. To z powodu obecno�ci sprzecznych intencji w pod�wiadomym umy�le nie wychodzi nam w �yciu tak, jakby�my chcieli. A pod�wiadomo�� trzyma si� uparcie sprzecznych z sob� oczekiwa� (np. pragnienie wielu kobiet wobec m�czyzn: niech b�dzie agresywny i milutki zarazem). Ot, odwieczny dylemat dziewicy: "jak da� d... i zachowa� cnot�". 
Pod�wiadomo�� bywa przywi�zana do tego, co nas obci��a karmicznie i utrudnia �ycie, bo mo�e si� to jej wydawa� przyjemne lub wa�ne. 
Kiedy� podczas sesji pewna silnie obci��ona karmicznie dziewczyna powiedzia�a mi: Wiesz, to co do mnie m�wisz, jest takie mi�e i takie fajne. Szkoda, �e zaraz po tym dodajesz, �ebym si� od tego uwolni�a, lub �ebym to zobaczy�a na trze�wo i przytomnie. No tak, ale wiem, �e trzeba si� od tego uwolni�, cho� szkoda mi, �e to przyjemne tak kr�tko trwa. 
Niestety, nie wszyscy maj� tak� �wiadomo��. Wielu woli nadal buja� w ob�okach i �udzi� si� mira�ami. Tym �adna terapia nie pomaga, a terapie regresywne mog� tylko wzmocni� ich roszczenia, by budowa� sw� samoocen� na pami�ci dawnej �wietno�ci. 
Nawiasem m�wi�c u cytowanej klientki podczas sesji dosz�o do odreagowania kilkunastu stan�w o�wiecenia. By�a w nie wprowadzana za pomoc� narkotyk�w, trans�w i hipnoz. Nic dziwnego, �e wydawa�y si� bardzo przyjemne i czyste. 
Pod�wiadomo�� mo�e po��da� odnawiania zwi�zk�w karmicznych z bardzo wa�nymi dla siebie osobami lub miejscami. 
Przypadki reinkarnowania si� przez wiele stuleci w tym samym �rodowisku znane s� m.in. ze szkockich zamk�w, albo z niekt�rych linii przekazu (szczeg�lnie buddyjskich). 
Pewnego razu prowadzi�em sesj� dziewczynie, kt�ra bardzo cieszy�a si�, �e mnie wreszcie odnalaz�a. Poniewa� jednak ta jej rado�� by�a przepleciona poczuciem uzale�nienia i z�o�ci (co zazwyczaj uzupe�nia si�), postanowi�a przebada� problem. 
W trakcie sesji przypomnieli�my sobie, jak by�em jej mistrzem w Tybecie. P�niej ona by�a moim mistrzem. Wreszcie okaza�o si�, �e kiedy ja umiera�em, ona przejmowa�a sched� po mnie, a kiedy umiera�a ona, ja stawa�em si� mistrzem z linii przekazu. Ka�de z nas, oczywi�cie, przez kilka wciele� by�o odnajdywane jako tulku (czyli inkarnacja zmar�ego mistrza). 
W pewnym momencie sesji pojawi�a si� u niej ogromna z�o�� na mnie i poczucie bezradno�ci. W�wczas przypomnia�a sobie, jak nie mog�a odnale�� mojej kolejnej inkarnacji. By�a przera�ona, bo to grozi�o zag�ad� ca�ej linii przekazu. 
Ja tymczasem bawi�em si� �wietnie w zupe�nie innym rejonie geograficznym. Moja zabawa by�a jednak zm�cona drobnym "bezprzyczynowym" poczuciem winy za to, �e kogo� gdzie� zawiod�em. 
Zauwa�y�em u siebie dziwny mechanizm. Ot� co jaki� czas po kilku wcieleniach, kiedy stara�em si� naucza� i pomaga� innym w rozwoju duchowym, "zmienia�em kurs" czuj�c si� zniech�conym brakiem post�p�w u moich uczni�w. Prowadzi�o mnie to najcz�ciej do dzia�a� destruktywnych b�d� autodestruktywnych. Jak ka�e poczucie bezsensu. 
Kiedy� nawet poczu�em dum� z powodu wyr�ni�cia wielu mnich�w buddyjskich. Poniewa� nie by�y to zdrowe emocje, przypomnia�em sobie w sesji, �e b�d�c wa�n� osob� w klasztorze - uniwersytecie w Nalandzie i widz�c t�pog�owych mnich�w, kt�rzy przez wiele wciele� usi�owali doj�� do o�wiecenia, �lubowa�em przed nimi, �e je�li si� nie o�wiec� w tym wcieleniu, w�wczas w nast�pnym wszystkich ich wyr�n�. 
Czas mija�, mnisi tym moim �lubowaniem si� nie przejmowali, a zamiast medytowa�, uprawiali dyskusje i swoist� retoryk�, i nic nie zapowiada�o tragicznego ko�ca. I oto pewnego dnia do Nalandy wkroczy�a armia muzu�ma�ska, kt�ra dokona�a rzezi oko�o 30 tysi�cy bezbronnych mnich�w. Jak podaj� �r�d�a historyczne, muzu�manie nigdzie indziej nie zabijali mnich�w. 
Jeden wniosek wyp�ywa z tego taki, �e nie warto uwa�a� rozwoju intelektualnego za duchowy. Inne wnioski s� istotne dla mnie. 
Zniech�cenie nauczaniem durni�w cz�sto pcha�o mnie do zemsty za stracony czas, za wyrzeczenia, za ograniczanie si� w rozwoju dla dobra innych. Jednak�e najgorsze okaza�y si� d��enia autodestrukcyjne, kt�re pchn�y mnie ku "czarnej" tantrze. Czu�em si� zm�czony prowadzeniem do o�wiecenia ludzi, kt�rzy tak naprawd� wcale nie mieli ochoty si� o�wieci�. Ci�ar misji o�wiecania i nauczania przywala� mnie tak, �e i ja sam nie mog�em doj�� do o�wiecenia. Zgodnie bowiem z wcze�niej sk�adanymi �lubowaniami (bodisatwy), mia�em poczeka�, a� doprowadz� tam wszystkich innych przed sob�. Da�em si� wreszcie przekona�, �e nie ma �adnego o�wiecenia, �e mo�liwe jest tylko wyzwolenie. A wyzwoleniem mia�o by� uwolnienie od wszelkich wi�z�w karmicznych, spo�ecznych i religijnych. Za wcielenia wyrzecze� pod�wiadomo�� chcia�a sobie teraz odbi� pe�nym u�ywaniem tego, czego sobie odmawia�em dla wy�szych cel�w. Tak� ofert� dysponuj� tylko �cie�ki "lewej r�ki", czyli np. "czarna" tantra i satanizm. 
Wyb�r ten, jak zwykle wi�kszo�� ludzkich wybor�w, by� ma�o �wiadomy. Decyduj�c� rol� odegra�o w nim zniech�cenie wynikaj�ce z braku skuteczno�ci tych praktyk, kt�re wykonywa�em wcze�niej. Ale jak�e mog�y by� one skuteczne, je�li w intencji o�wiecenia czy zbawienia wyrzeka�em si� mocy, zdrowia, pieni�dzy, seksu, zwi�zk�w mi�o�ci, bogactwa, a nawet prawa do godnej ludzkiej egzystencji? 
Takie praktyki rodz� tylko karmiczn� frustracj�, cho� pod�wiadomo�ci wydaj� si� nadal wa�ne i cenne. 
Frustracja pchn�a mnie w sfer� wp�yw�w tych, kt�rzy obiecywali mi totalne wyzwolenie. Wreszcie mog�em robi� to, czego innym robi� nie wypada�o i cieszy�em si� przy tym, �e wykonuj� zaawansowan�, a przede wszystkim skuteczn� - praktyk� duchow�. 
Trudno mie� �wiadomo�� konsekwencji karmicznych, je�li podstaw� praktyki jest odurzanie si�. Tak wi�c zgodnie z nauk� mistrz�w wyzwala�em si�. Niszczy�em w sobie zazdro��, przywi�zanie i ch�� przynale�no�ci na rzecz nieograniczono�ci w seksie. Ostentacyjnie k�ama�em, krad�em i czyni�em wszelkie z�o, by zniech�ci� do siebie wszystkich ludzi, kt�rzy mogliby mie� ochot� wp�ywa� na mnie, czy przywi�za� si� do mnie. Wszystkie wi�zy z lud�mi nale�a�o bowiem poprzecina�. Wierzy�em przy tym, �e je�li zniszcz� sw�j umys�, w�wczas zniknie wszelkie z�o, do kt�rego doprowadzi�em my�l�c i czuj�c. By�em przekonany, �e kiedy zniszcz� pami��, oszukam w�adc�w karmy, kt�rzy wed�ug legendy mieli mo�liwo�� czyta� w ludzkich umys�ach. 
Efekt by� taki, �e doprowadzi�em si� do zaburze� pami�ci i �wiadomo�ci, do choroby umys�owej - szale�stwa. I w�wczas zosta�em uznany za wyzwolonego mistrza, kt�rego na�ladowali kolejni uczniowie. 
Zapytasz si�, jak to mog�o wp�yn�� na moje obecne �ycie? 
Kiedy pog��bia�em moj� praktyk� medytacyjn� i kontemplacyjn�, co� mi przeszkadza�o. By�y to stany utraty pami�ci b�d� �wiadomo�ci, a po medytacjach czy oczyszczaj�cych umys� sesjach czu�em si� nieprzytomny i nawalony. Jeszcze bardziej nawalenie dawa�o mi si� we znaki przy atrakcyjnych kobietach. Je�li by�y nieprzytomne, zwariowane, popieprzone umys�owo, je�li mia�y obci��enia tantryczne, wydawa�y mi si� szczeg�lnie atrakcyjne i poci�gaj�ce seksualnie. Po jakim� czasie zauroczenia zauwa�y�em, �e nie mam ochoty dogadywa� si� z osobami, z kt�rymi w og�le nie da si� doj�� do porozumienia. Niepokoi�o mnie r�wnie� i to, �e w ich obecno�ci zani�a�a si� moja wibracja energetyczna. 
Odreagowania trwa�y d�ugo. W ich trakcie zauwa�y�em, �e moje niepowodzenia w kreacji wi��� si� zawsze w jaki� spos�b z kobietami. W�wczas poj��em, �e chc�c by� dla nich nieprzytomny (na przyk�ad ze szcz�cia) wprowadzam w mym umy�le ogromne pomieszanie, bezw�ad i niemoc. To w�a�nie by�y bezpo�rednie przyczyny moich nieudanych kreacji. 
Z tamtych wciele� przenios�em wzorce "do�owania si�", ucieczki od ludzi i zani�ania samooceny. Nade wszystko jednak pozosta�o mi poczucie winy i przymus ratowania wszystkich nawalonych oraz chorych psychicznie. W jednym z poprzednich wciele� zaowocowa� on tak, �e zafundowa�em klinik� psychiatryczn� w jednym z du�ych miast. A do niej trafili przede wszystkim w�a�nie ci ludzie, kt�rzy razem ze mn� wykonywali wyzwalaj�ce czarnotantryczne praktyki. Wielu z nich by�o w stanie tak ci�kim, �e wr�cz nieuleczalnym. 
Na pocz�tku dra�ni�o mnie, �e ci ludzie nadal szukaj� u mnie pomocy. Przyznaj� jednak, �e wi�kszo�� z nich w obecnym wcieleniu jest w stanie za pomoc� regresingu i w wyniku znacznie czy�ciejszych intencji, uwolni� si� od obci��e�, kt�re pchn�y je ku autodestrukcji. Tym niemniej z�o�� na nich pomog�a mi w uwolnieniu si� od ci�aru ca�ej misji ratowania ich. Udane sesje odreagowania przyczyn, dla kt�rych kiedy� trafili do kliniki w stanie strasznym, pomog�y mi r�wnie� w uwolnieniu si� od poczucia bezradno�ci wobec trudnych przypadk...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin