ET - Kaczka i Hamlet(1).doc

(93 KB) Pobierz
Jesienią 1968 roku Jan Dorman, w porozumieniu z dwoma przedszkolami będzińskimi przeprowadził eksperyment teatralno-pedagogicz

9

 

UNIWERSYTET ŚLĄSKI FILIA W CIESZYNIE,

WYDZIAŁ ETNOLOGII I NAUK O EDUKACJI,

KATEDRA EDUKACJI  KULTURALNEJ

 

 

mgr Ewa TOMASZEWSKA

 

KACZKA I HAMLET

eksperyment teatralno-pedagogiczny

 

 

Jan Dorman, z wykształcenia pedagog, studiował malarstwo w krakowskiej ASP, a po II wojnie światowej, już w 1945 r., założył w Sosnowcu Międzyszkolny Teatr Dziecka, w którym wykorzystał swoje doświadczenia pedagogiczne. Był to teatr ekspresji dzieci, oparty na zabawie. W 1949 r. teatr dziecięcy zostaje zamieniony na sceną zawodową - Teatr Dzieci Zagłębia (TDZ) z siedzibą w Będzinie. Teatr ten istnieje do dziś. Jan Dorman kierował tą sceną do 1978 r. W tym czasie teatr uchodził za jedną z najbardziej awangardowych scen polskich dla dzieci i młodzieży.

Niezwykle interesujące były spektakle i eksperymenty teatralne dla dzieci najmłodszych realizowane przez Dormana w jego teatrze. Z jednej strony pomysły czerpał Dorman ze swych doświadczeń jako pedagoga, a także z okresu swojej współpracy z prof. Stefanem Szumanem. Z drugiej strony samo życie, praktyka teatralna podsuwała pewne rozwiązania.  Dorman wspomina: „W latach 1953-1956 wprowadziłem do repertuaru mojego teatru krótkie, dwudziestominutowe widowiska grane bezpośrednio w salach rekreacyjnych przedszkoli. Spektakl składał się z właściwego występu aktorów, oraz elementów towarzyszących, jakim jest niewątpliwie proces ustawiania dekoracji teatralnych, moment przygotowań. Zresztą uważałem wtedy, że już sama obecność teatru na terenie przedszkola jest wydarzeniem.

Obecność teatru zakłócała normalny tryb zajęć, zwyczajów, konwencji tak pieczołowicie pielęgnowanej przez wychowawczynie w każdym przedszkolu. Wizyta nasza robiła wrażenie. Dzieci tęskniły za tą niecodziennością, czekały na nasz przyjazd. Wiedzieliśmy o tym. To skłaniało nas do chytrych wręcz perwersyjnych pomysłów (...) Oto zostawiamy w przedszkolu rekwizyt. W pośpiechu, w zorganizowanym nieładzie na podłodze zostaje lalka. Ta sama lalka, którą podczas widowiska próbowały dotknąć, która ich oczarowała swoim nierzeczywistym ruchem, formą. Ta porzucona lalka tworzy ciąg odegranego widowiska. Rozpoczęta zabawa nie ustaje, trwa w wyobraźni dzieci. Dla pozostawionej lalki potrafią wszystkiego dokonać. Dla niej zalega cisza poobiednia, sylencjum, dla niej rysują, śpiewają..”[1]

Realizacją, która zamykała etap przemyśleń i prób dotyczących teatru dla dzieci najmłodszych był eksperyment teatralno-pedagogiczny przeprowadzony przez Dormana jesienią 1968 roku w porozumieniu z dwoma będzińskimi przedszkolami. W materiałach jakie wydał Teatr Dzieci Zagłębia przy okazji tego eksperymentu znajdują się „Uwagi psychologa o teatrze dla dzieci w wieku przedszkolnym” opracowane przez Dorotę Dorman. [2] Odnajdujemy tam następujący akapit: „Podstawą tego eksperymentu może być założenie, że teatr nie może działać w izolacji od placówek zajmujących się wychowaniem dziecka, nie może stanowić jedynie formy „odświętnych” kontaktów dziecka ze sztuką. Wychowanie przez teatr i dla teatru tylko wówczas zostanie zrealizowane, kiedy wejdzie on jak najgłębiej w codzienne życie dziecka, będzie towarzyszył mu nie tylko w ekspresji dziecięcych przeżyć w świetle reflektorów scenicznych, ale i w jego zwykłej zabawowej działalności. Im częstsze staną się kontakty dziecka z teatrem w tej formie, tym łatwiej powstaną u niego nawyki teatralne, tym szybciej przyswoi sobie ono specyfikę języka teatralnego.”[3]

Był to jeden z impulsów do przeprowadzenia eksperymentu. Drugim były przemyślenia Dormana dotyczące lalki teatralnej. Rozważając ten problem Dorman pisał: „...W pokoju dziecinnym, poza rozmową między lalkami, istnieje bezpośredni kontakt aktora-dziecka z lalką; poza stosunkiem lalki do lalki istnieje stosunek dziecka do lalki. Dziecko jest świadkiem rozmowy i jest towarzyszem rozmowy. Skoro tak, spróbujmy pokazać aktora. Odsuńmy parawan. (...) [W takim teatrze] aktor nie musi udawać, aktor może się bawić. Rola aktora jest ciekawsza, gdyż odrzucając parawan, wchodzimy w świat sceniczny pełen umowności i metafor. Aktor na oczach widza zmienia role, gra wiele postaci, nie będąc żadną z nich. Aktor mówi za lalkę, mówi do lalki, kontaktuje się z widownią.”[4]

Powyższe rozważania chciałabym zestawić z fragmentem przytaczanego już tekstu „Uwagi psychologa o teatrze dla dzieci w wieku przedszkolnym”: „Rzeczywistość sceniczna wymaga istnienia rekwizytów, lalek, które spełniają funkcje analogiczną do funkcji zabawki w działalności dziecka. Właśnie w analogii tych funkcji istnieje punkt styku teatru i przedszkola. Lalka teatralna mimo, że na scenie żyje w świecie rządzonym specyficznymi prawami, może egzystować również przeniesiona w realność pozasceniczną, np. do sali zabaw w przedszkolu i co ciekawsze, jej atrakcyjność wśród wielu typowych zabawek może wzrosnąć. Procesowi odrealnienia lalki teatralnej musi towarzyszyć jednak powrót w jej krainę przeznaczenia, na scenę. (...) Ale to nie jest już nieznajoma lalka, jedna z wielu, które zaprezentują się na scenie. Dzieci przywiązały się do niej, gdyż uczestniczyła ona w ich zabawach; dzieci rzutowały na nią swoje uczucia, pragnienia, swoje myśli. Dlatego ich zabawka – zobaczona na scenie nasycona jest mnóstwem uprzednich doświadczeń dziecka w zakresie jego kontaktów z tą zabawką.”[5]

Oto fundament myślowy dla eksperymentu Dormana. Na czym więc polegał ów eksperyment? Do dwóch przedszkoli aktorzy teatru zawieźli dwie kaczki, żółtą i niebieską. Były to dwa duże rekwizyty teatralne, formą przypominające ogromne zabawki na kołach rowerowych z ruchomymi skrzydełkami. Przez dwa tygodnie kaczki pozostawały w przedszkolu towarzyszyły dzieciom w zabawach, podczas posiłków i zajęć. Opracowany został scenariusz dla wychowawczyń przedszkoli, który zawierał ogólne wytyczne i pomysły dotyczące kierowania zabawą dzieci z wprowadzoną lalką teatralną. Pozostawiono jednak wychowawcom dużą swobodę i możliwość improwizacji. Lalka miała być gościem w przedszkolu, dlatego dla niej dedykowane były: piosenka, bajka, dla niej przedszkolaki urządziły wystawę swoich rysunków itp. Zachowały się zeszyty obserwacji prowadzone przez wychowawczynie. Lektura ich jest pasjonująca i jednoznacznie pokazuje jak szybko dzieci zaakceptowały ów pozostawiony im pod opieką rekwizyt teatralny. Pokazuje również, jak ta „kaczka ze świata” stała się im bliska i ważna, jak bardzo zmieniła owe 2 tygodnie życia przedszkola, jak przedszkolna codzienność nabrała niezwykłości.

Po dwóch tygodniach kaczki z przedszkola zniknęły, ale za to dzieci poszły do teatru. Gdy otworzyła się kurtyna dzieci ku swemu zdumieniu i wielkiej radości odnalazły swoje kaczki na scenie. Były one bohaterkami przedstawienia „Kaczka”.

Spektakl oglądały dzieci z eksperymentu i grupy kontrolne tzn. dzieci nie mające wcześniejszych kontaktów z eksperymentalną lalką. Istotą tego eksperymentu było zaobserwowanie czy to, że dzieci zaprzyjaźniły się z kaczkami, że znały je dobrze, że traktowały je jak swoje, czy to wszystko ma wpływ na odbiór sztuki, czy dzieci te zaangażują się w spektakl teatralny bardziej niż zwykli widzowie i czy przeżyją sztukę głębiej.

Eksperyment z kaczką został powtórzony w 1968 r. na poznańskich Konfrontacjach.[6] I właśnie z tamtego eksperymentu mamy opis badań prowadzonych przez Marię Tyszkową dotyczących recepcji sztuki przez dziecko.[7] Wprawdzie badania obejmowały nie tylko spektakl „Kaczka”, ale także inne widowiska grane wówczas w ramach Konfrontacji, jednak dla nas ów krótki opis odbioru przez dzieci sztuki Dormana jest niezwykle cennym materiałem porównawczym.

 

Oto bowiem po 35 latach studenci IV roku Animacji Społeczno-Kulturalnej Filii UŚ w Cieszynie pod moim kierunkiem postanowili ów eksperyment Jana Dormana powtórzyć. Uznaliśmy, że interesujące będzie porównanie wyników badań z 1968 r. z badaniami współczesnymi. Dodatkowym aspektem tego eksperymentu było zaobserwowanie czy istnieją różnice między tamtymi dziećmi a dziećmi epoki medialnej. Czy i dziś dzieci zaprzyjaźnią się z Kaczkami, czy zżyją się z rekwizytem teatralnym, który w niczym nie przypomina miluśkich i śmiesznych Kaczorów Donaldów? Dodajmy, że przez te 2 tygodnie, codziennie, w programie dydaktycznym wprowadzony był jakiś „kaczkowy” element: piosenka, film, gra, utwór muzyczny, wiersz, opowiadanie, obraz. Ów program został przemyślany i przygotowany  przez studentów, a materiały niezbędne do jego realizacji – dostarczone do przedszkoli.

Takie były cele jakie postawili sobie studenci pod moim kierunkiem. Dla mnie istniał jeszcze jeden, nieco odmienny aspekt. Eksperyment ów był elementem dydaktyki, miał w sposób praktyczny zetknąć studentów z dziećmi, miał ukazać nowy horyzont współpracy z dziećmi i spowodować aby studenci lepiej dzieci zrozumieli, żeby poczuli i odkryli dla siebie ów niezwykły świat dziecięcej wyobraźni, w końcu – aby nabrali szacunku do dziecka. Te moje założenia nie wymagały więc perfekcyjnego przygotowania metodologicznego eksperymentu. Ważniejsze było aby w ramach jednego semestru studenci samodzielnie opracowali wszystkie płaszczyzny naszego zamierzenia i doświadczyli jego efekty.

 

              30 marca 2003 r. studenci w strojach teatralnych, przy dźwiękach bębnów, zawieźli do dwóch przedszkoli wykonane przez siebie kaczki - żółtą i niebieską. Istotne były tu 3 sprawy. Osoby, które przyniosły kaczkę do przedszkola musiały być ze świata teatru, podobnie jak kaczka. Z tajemniczej teatralnej rzeczywistości przybywają do dzieci postaci, które powierzają im lalkę, rekwizyt teatralny – kaczkę. Po drugie, postaci przybywają w wesołej paradzie. Po trzecie, takie entré aktorów sugeruje, że za chwilę rozpocznie się jakieś przedstawienie, ale tak się nie dzieje. Aktorzy mówią „dzień dobry”, zostawiają kaczkę, mówią „do widzenia” i wychodzą pozostawiając dzieci zaskoczone, z pytaniami na ustach co zaostrza ciekawość. Kaczka, element ze świata teatru pozostaje w przedszkolu i dzieci mogą się z nią bawić, mogą ją dotykać, mogą nią jeździć. Oczywiście wychowawczynie i dyrekcje przedszkoli były powiadomione o naszych planach, a dzieci – zgodnie z naszą prośbą – miały już od rana wiedzieć, że przyjdą do nich goście.

Te nasze założenia jednak spełniło tylko jedno przedszkole. W drugim, w tym z żółtą kaczką, doszło do nieporozumienia – w tym samym czasie co my, w przedszkolu pojawili się aktorzy, którzy mieli „przybliżyć dzieciom muzykę ukraińską”[8].  Ani my, ani owi aktorzy nie zostaliśmy uprzedzeni. Gdy studenci weszli do przedszkola dzieci siedziały już na krzesełkach w oczekiwaniu na spektakl. W ten sposób efekt zaskoczenia, który wynikać miał z niezwykłości sytuacji i jej nieoczekiwanego rozwiązania – nie zaistniał. Już na wstępie nasze plany nie zostały do końca zrealizowane. Tak było również w dalszej części eksperymentu. Pomimo wielokrotnego podkreślenia, że dzieci mogą się bawić kaczką,  że mogą ją dotykać, że jeśli nawet ją uszkodzą – trudno, naprawimy ją później – pomimo naszych próśb dzieci miały ograniczoną możliwość zabawy naszym rekwizytem. Na filmie, który nakręciliśmy w przedszkolu widać kaczkę ustawioną w kącie, tyłem do dzieci. Wychowawczyni prowadząca obserwacje tak napisała: „Wraz z „tłumem” studentów chaotycznie grających na bębnach i innych instrumentach drewnianych, przybyła do sali wielka kaczka, żółtego koloru ruszająca skrzydłami. Moim zdaniem zbyt pstrokata i nie wzbudzająca na pierwszy rzut oka sympatii.”[9] Jak łatwo zauważyć nastawienie wychowawczyni nie było przychylne. Podobnie sprawa wyglądała z piosenką „Kaczka pstra”, którą dzieci miały się nauczyć. Dzieci zapoznano z tą piosenką, ale ich jej nie nauczono śpiewać. Mówiąc krótko, wyniki badań z tego przedszkola nie mogą być traktowane na równi z przedszkolem, w którym znajdowała się niebieska kaczka. Nie oddają też w pełni obrazu przeprowadzonego eksperymentu. Należy jednak pamiętać, że i w przedszkolu z niebieską kaczką część dzieci, które były na spektaklu, dzieci z innych grup, miała dostęp do kaczki sporadyczny, a mimo to miały poczucie związku z kaczką niebieską, kaczką z ich przedszkola. Dlatego  zdecydowaliśmy się włączyć je do badań. W taki sam sposób można  traktować dzieci z przedszkola, w którym znajdowała się żółta kaczka.

 

W ciągu dwóch tygodni pobytu kaczek w przedszkolach studenci pod moim kierunkiem przygotowywali spektakl „Kaczka i Hamlet” realizowany na bazie scenariusza Jana Dormana. Spektakl, który przygotowaliśmy był całkowicie afabularny, oparty o gry i zabawy dziecięce. Aktorzy posługiwali się wyliczanką, wierszykiem, piosenką, prostą sytuację sceniczną, przeniesioną wprost z przedszkolnego podwórka. W tworzeniu tego widowiska nawiązaliśmy do metody twórczej Jana Dormana i jego teoretycznych rozważań na temat teatru dla dzieci najmłodszych. Dorman pisał: „Teatr dla przedszkoli posiada swoją odrębną specyfikę. Jest to teatr tworzony przez dziecko na zasadzie wspólnej zabawy. Jest sprawą bardzo istotną, aby proces rozwoju dziecka w zabawie jak najbardziej przedłużyć. Im dziecko dłużej się bawi, tym bardziej się rozwija. Teatr powinien być instrumentem, który rozwija dziecięcą wyobraźnię. Dzieci powinny być współtwórcami widowisk." [10]

Dla Dormana więc motorem spektaklu powinna być zabawa, którą rozumiał jako partyturę gestów i mimiki, jako określony rytm działań, jako rytuał ustalony przez pokolenia - rytuał figur rysowanych na podwórku, kroków koniecznych do spełnienia reguł gry, póz magicznych, które chronią przed niebezpieczeństwem. Efektem tego sposobu myślenia jest mocno skonwencjonalizowany ruch sceniczny. Pojawia się korowód, taniec, ruch zmechanizowany i spontaniczny. To samo dotyczy sposobu wypowiadania kwestii przez aktorów - mówią rytmicznie, bez interpretacyjnego wybijania sensu wypowiedzi; mówią jednym tchem, szeptają, śpiewają, mówią z przerysowaniem interpretacyjnym bądź ekstatycznie, mówią chóralnie. Rytmizacja to podstawowy środek ekspresji, to kanwa widowiska. Wszystkie te elementy pojawiły się w naszym spektaklu. Zgodnie ze scenariuszem Dormana zastosowaliśmy konwencję teatru w teatrze, którą lubił i często wykorzystywał, gdyż podkreśla ona teatralność widowiska.

W widowisku aktorom towarzyszyła orkiestra również złożona ze studentów, która oprawiła spektakl żywą muzyką. Muzyka, instrumenty i muzycy wraz z dyrygentem byli także postaciami dramatu. Należy dodać, że warstwę muzyczną opartą o motywy ludowe opracowali również studenci.

Nie ułatwialiśmy dzieciom odbioru sztuki. Spektakl toczył się szybko, a jednak dzieci reagowały doskonale - przez cały czas trwania widowiska nie zaobserwowaliśmy reakcji nudy.  Sceny spektaklu następują po sobie nie według jakiegoś logicznego ciągu lecz na zasadzie skojarzeń. Cały czas zabawa przekształca się w inną zabawę. Dzieciom to jednak nie przeszkadza. Po spektaklu potrafiły dość sprawnie opowiedzieć co działo się na scenie. Należy dodać, że najwięcej pozytywnych odpowiedzi na pytania dotyczące zrozumienia akcji scenicznej padło w przedszkolu z niebieską kaczką - ok.72%, a najmniej w przedszkolu kontrolnym – ok. 52% (patrz à tabela).

Gry i zabawy dziecięce, podobnie jak motywy ludowego obyczaju traktował Dorman jako konwencje dzieciom bliskie i swojskie, jeśli nawet nie zawsze i nie całkowicie zrozumiałe. Ta swojskość sytuowana była w nowym kontekście, który otwierał  drogę ku nowym treściom. Takie działanie wymagało od widzów wysiłku intelektualnego i dla wielu było niezbyt jasne. Dorman mówił: „...nie boję się pokazywania widowisk niezrozumiałych, złożonych jedynie z obrazów i skojarzeń. Wychodzę z złożenia, że teatr nigdy nie powinien wyjaśniać, a jedynie sygnalizować. TEATR jest po to, aby uwrażliwiać! Nie pozwalam widzowi na statyczne odbieranie tekstu płynącego ze sceny, ale zmuszam go do stałego czuwania, do aktywności, do myślenia".[11]

Ta forma teatru – teatru zabawy okazuje się najtrudniejsza dla odbiorcy dorosłego. 100% dzieci z eksperymentu i  około 83 % dzieci z przedszkoli kontrolnych odpowiedziało, że przedstawienie im się podobało. Wychowawczynie nie były już skłonne do tak pozytywnych ocen, tu zdania były bardzo podzielone – połowa z nauczycieli, z którymi rozmawiałam twierdziła, że dla nich to było za mało, że przedstawienie nieprofesjonalne, że za głośne, ale dzieciom się podobało, a to najważniejsze. Muszę powiedzieć, że realizując ten scenariusz Dormana już w trakcie prób miałam odczucie, że jest to spektakl bardzo awangardowy.

 

Spektakl „Kaczka i Hamlet” obejrzały dzieci z dwóch przedszkoli eksperymentalnych oraz trzech przedszkoli kontrolnych. Spektakle i reakcje dzieci nagrywane były na video. Na drugi i trzeci dzień po spektaklu przeprowadziliśmy z dziećmi rozmowy na bazie przygotowanych uprzednio ankiet.

 

              Zgodnie ze scenariuszem Dormana dzieci z eksperymentu otrzymały przed spektaklem czapeczki, niebieskie i żółte. Początkowo chcieliśmy zastąpić czapeczki kotylionami, ale w trakcie prób zrozumieliśmy, że jeśli chcemy osiągnąć efekt rywalizacji dwóch grup: żółtej i niebieskiej, to czapeczki będą elementem o wiele bardziej widocznym, znaczącym. Dzieci w żółtych czapeczkach tworzą sektor żółtych itp. Potwierdziło się to w pełni. Był bowiem na tym widowisku chłopiec, który nie uczestniczył w eksperymencie, otrzymał jednak czapeczkę – niebieską. Niezwykłe było to, jak bardzo utożsamił się z niebieskimi, solidaryzował się z nimi skandując: „niebiescy, niebiescy!…”

              Wszystkie dzieci odbierały spektakl niezwykle żywo, dzieci były bardzo zaangażowane w akcję sceniczną. Jednak trzeba podkreślić, że dzieci z przedszkoli eksperymentalnych reagowały o wiele silniej, a w niektórych momentach wręcz agresywnie. Chodzi tu przede wszystkim o scenę, w której Niebieski Dyszlowy podkrada rekwizyty Żółtej Kaczce. Choć ta sytuacja sceniczna  jest dzieciom doskonale znana z życia – jakże często dzieci podbierają sobie zabawki! – a jednak w obu grupach: eksperymentalnej i kontrolnej, sytuacja ta odebrana  była jako moralnie naganna. Dzieci krzyczały: „Złodziej!”, „Uważaj, podstęp!”, a scena ta zaważyła na całym spektaklu. Chociaż Żółci odbierają swoje rekwizyty, to jednak dzieci nie wybaczają Niebieskiemu Dyszlowemu; jednocześnie sympatia do grupy Niebieskich, a nawet do Niebieskiej Kaczki wyraźnie spada. Podobne reakcje obserwowaliśmy w przedszkolach kontrolnych, ale nie były one aż tak agresywne i wyraziste. Dzieci mówiły nieśmiało, prosząco: „Nie zabieraj mu tego”. W ankietach przełożyło się to na wybór żółtej kaczki, żółtego króla i żółtego dworu, a na pytanie: „Jakbyś chciał żeby to przedstawienie się skończyło?” – 7,7 % dzieci odpowiedziało, że chciałoby, żeby żółta kaczka wygrała. Z kolei na pytanie: „Co kaczka zmieniła w Twoim życiu?” – kilkoro dzieci (3,7%) odpowiedziało, że nauczyło się uczciwości („Wiem, że trzeba być uczciwym; to mi powiedziała kaczka.”). Również w odpowiedziach na pytanie: „Jaka jest niebieska kaczka - podaj kilka określeń” 8,5 % dzieci nazwało niebieską kaczkę złodziejką, bądź zwróciło uwagę na powiązanie kaczki niebieskiej z kradzieżą.

              W związku z powyższym uważam, że owe wybory bohaterów dokonane przez dzieci były jednak nieświadomie przez nas zmanipulowane poprzez takie, a nie inne skomponowanie akcji. Ponieważ mieliśmy możliwość zagrania tego spektaklu w teatrze w Będzinie w ramach seminarium poświęconego twórczości Dormana, postanowiliśmy wprowadzić drobne zmiany w akcji scenicznej.  Przed sceną ubierania Kaczek Dyszlowi musieli znaleźć rekwizyty i tu Żółty Dyszlowy podebrał wszystkie rekwizyty Niebieskiemu Dyszlowemu. Dlatego Niebieski Dyszlowy nie miał w co wystroić swojej Kaczki i  teraz on  podkradł rekwizyty Żółtej Kaczce. W ten sposób każdy z Dyszlowych ma na swoim koncie zachowanie nieuczciwe. Niestety, nie mogliśmy sprawdzić nowej wersji w porównywalny sposób. Na spektaklu bowiem były dzieci z rodzicami, a nie grupy przedszkolne. Jest to zupełnie inna sytuacja; dziecko pod uważną opieką rodzica nie reaguje tak żywiołowo i odważnie jak w grupie rówieśniczej. Choć nasz spektakl skupił uwagę widowni, nie wywołał tak spontanicznych reakcji jak w przypadku widowisk eksperymentalnych.

Interesujące jest także, że dzieci kilkakrotnie w swych odpowiedziach zwracały uwagę na to, że nie ma niebieskich kaczek, że małe kaczki są żółte, a duże - białe, zaś niebieskie są nieprawdziwe. Przy pytaniu: „Która kaczka bardziej Ci się podobała?” – padały odpowiedzi: „Żółta, bo niebieska jest nieprawdziwa.” Wydaje się więc, że sam wybór kolorów na nasze bohaterki mógł wpłynąć na wybór Żółtej Kaczki. Gdyby bowiem zamiast żółtej pojawiła się np. różowa to obie kaczki byłyby „nieprawdziwe” i wyraźnie pokazane byłoby, że należą one do świata teatru a nie natury. Pragnę jednak podkreślić, że wśród dzieci z „niebieskiego” przedszkola ten problem się nie pojawił; dla nich bez wątpienia Niebieska Kaczka była prawdziwa.

Trzeba także zauważyć, że kolor żółty jest wesoły, ciepły kojarzy się dzieciom ze słońcem (kaczka była „złota jak słońce”, „wyglądała jakby była ze złota”, „podobna do słońca”, „ser też jest żółty”). Kolor niebieski jest zimny i dzieciom niebieska kaczka kojarzyła się z chmurą, niebem, wodą („była trochę z deszczu”, „przypomina mi wodę”, „niebieska jak niebo”, „pochmurna”, „posępna”). Dodatkowo, w spektaklu grupa żółtych miała kostiumy w jasnych i słonecznych odcieniach, zaś w grupie niebieskich było sporo elementów kostiumów w tonacjach ciemnych, granatowych. Wszystko to razem  mogło także wpłynąć na wybór dzieci. Podobny problem pojawił się chyba także w eksperymencie Dormana. Prof. M.Tyszkowa pisała: „Większość badanych, mimo sympatii do własnej kaczki, zwróciła uwagę na estetyczny wygląd żółtej kaczki”[12]

Rozważałam także inny problem; jak dzieci z przedszkola, w którym była Niebieska Kaczka, odebrały owo uwikłanie „ich” Kaczki w nieczystą moralnie sytuację? Czy nie czuły się oszukane? Czy nie było im zbyt przykro? Oczywiście sytuacja podkradania sobie zabawek jest dzieciom doskonale znana, po prostu dzieci tak robią i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Gdy więc dzieci zobaczą analogiczną sytuację w teatrze to może spojrzą na siebie z innej perspektywy, zmienią się. Z ankiet wynika, że tak właśnie jest. Zwłaszcza, że właśnie dzieci z „niebieskiego” przedszkola na pytanie: „Co kaczka zmieniła w twoim życiu” odpowiadały: „Nauczyłam się, że trzeba być dobrym i uczciwym”- wspomniałam już o tym wcześniej.

Student, który grał Niebieskiego Dyszlowego po spektaklu eksperymentalnym powiedział: „Teraz dzieci mnie nie będą lubiły.” Miał więc wyraźne poczucie swego rodzaju wrogości ze strony widzów. Pomimo, że w spektaklu wielokrotnie przypominamy, szekspirowskim tekstem, że to tylko teatr, aktorzy i że nic nie dzieje się tu naprawdę. Jednocześnie pragnę zwrócić uwagę, że także studenci zostali zaskoczeni, a nawet zaszokowani odbiorem sztuki przez dzieci i przeżyli to teatralne spotkanie równie głęboko co mali odbiorcy. Ów wspomniany przez mnie student pół żartem pół serio powiedział, że nie może iść z ankietami do „niebieskiego” przedszkola, bo boi się przyjęcia przez dzieci, które uważają go przecież za złodzieja. Dlatego właśnie poleciłam mu iść tam i zmierzyć się z tym problemem. Ku zaskoczeniu wszystkich dzieci przyjęły go niezwykle serdecznie i okazywały mu dużo sympatii. Mieliśmy poczucie, że dzieci chciały go pocieszyć, że przyszło mu grać w spektaklu taką rolę. Dzieci więc doskonale rozumiały konwencję, emocjonalne reakcje na przedstawieniu i zaangażowanie się dzieci w akcję były związane z ową teatralną konwencję, nie zatarła się granica między sztuką a rzeczywistością.

 

Z naszych ankiet i obserwacji wynika, że dzieci z przedszkoli eksperymentalnych reagowały bardziej emocjonalnie co było efektem uczuciowego związania się z kaczkami w pierwszej fazie eksperymentu. Ciekawe jest jednak, że taka uczuciowa więź, choć nie tak intensywna,  pojawia się także w odpowiedziach dzieci z przedszkoli kontrolnych. Porównajmy wypowiedzi dzieci. Dzieci z przedszkoli eksperymentalnych mówiły:

„Kaczka była i było fajnie – a teraz jest smutno”; „Odjechała i zrobiło się smutno. Mam nadzieję, że jej też zrobiło się smutno.”; „Teraz jest mi lepiej.”; „Gdy przypomina mi się kaczka, to potrafię pływać.”; „Jestem szczęśliwa”; „Kocham kaczki!”; ”Kaczka jest dla mnie kimś ważnym. Jak była chora to się nią opiekowałam, dawałam jej syrop, bo pani wietrzyła salę i się przeziębiła.” Co kaczka zmieniła w Twoim życiu? – „No, wszystko! Będę inaczej patrzył na kaczki”; „Będę lepszy”; „Bo koleżanki trochę się zmieniły – były dziwne.”; „Byłam wtedy bardziej wesoła, chciało mi się skakać.”; „Będę o niej pamiętać.” ;„Nie wiem, ale tęsknię bardzo.”

A to kilka przykładów wypowiedzi dzieci z przedszkoli kontrolnych:

Chodzę nad staw i patrzę na kaczki, a wcześniej nie chodziłem, bo nie było na co patrzeć”; „Kaczka zmieniła Różową Panterę i Harrego Pottera, bo podobały mi się obydwie kaczki, kaczki zastąpiły te postaci...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin