Lichwa-kościół.pdf

(153 KB) Pobierz
Microsoft Word - Jan Kracik.doc
Jan Kracik
Kredyt i lichwa jako zjawiska społeczne
Starsza od najstarszej cywilizacji wymiana dóbr materialnych. Z ręki do ręki. Ten z na-
szych praprzodków, który jako pierwszy zgodził się poczekać na to, co miał dostać w zamian,
jest wynalazcą kredytu. A kiedy zażądał czegoś dodatkowo za czekanie, za związaną z tym
stratę czy ryzyko, zapoczątkował odsetki i lichwę. Odtąd bowiem, a zwłaszcza po wynale-
zieniu płacideł i pieniędzy, towarzyszyć miał ludzkości spór wierzyciela z pożyczkobiorcą
o wysokość, czy wręcz godziwość zysków z tytułu udzielania kredytu.
Zaczęło się wszak nie od zaciągania pożyczek na intratne inwestycje, lecz po to, by
przeżyć: bo nieurodzaj, bo pożar, wojna, powódź. W agrarno-pasterskim wszak świecie
powstawały zręby grecko-rzymskiej i judeochrześcijańskiej etyki kredytowej. Uznano w niej
za niegodziwość dorabianie się na przymusowym położeniu biedaka. Gdy tej szlachetnej
ahumanitarnej zasadzie nadano konkretną postać religijno-prawną, zaczęły się jej
wielowiekowe interpretacje, a więc i ich rozbieżności, bardziej czy mniej komplikujące
praktykę.
W Pięcioksięgu Mojżeszowym powiedziano tedy: „Jeśli Twój brat zubożeje, podtrzy-
masz go /.../ Nie będziesz brał od niego odsetek ani lichwy /Kpł 25, 35–36/ – od pieniędzy,
żywności, ani „z czegokolwiek, co się pożycza na procent”. Od swoich, bo „od obcych mo-
żesz się domagać” odsetek /Pwt 30, 20–24/. Tak oto kredyt został podzielony na komercyjny
dla obcych i charytatywny dla ziomków, dla których miał być bezinteresowną pomocą
sąsiedzką, której nawet bezodsetkowy zwrot nie był przecież zawsze pewny. Nadto co 7 lat,
w roku szabatowym, wygasać miały wszelkie wierzytelności /Pwt 15.1/.
Czy tak daleko posunięta troska o ubogich nie obracała się przeciwko nim, zmniejszając
liczbę chętnych do udzielenia im pożyczek, zwłaszcza gdy nadciągał ów rok umorzeń? Czy
podobne w celach średniowieczne zakazy lichwy w świecie chrześcijańskim nie będą
powodować podobnie obosiecznych efektów/ Historia ludzkości zna przecież mnóstwo
stanowionych praw, których wykładnia nie nadążając za zmienną materią życia utrudniała je
jednym, a mało pomagała drugim, choć miała ich chronić. Nie przesądzając tego z góry
2
w odniesieniu do lichwy, zacznijmy od epoki, w której jawiła się ona ludziom w jej
najostrzejszej jaskrawości.
Wydając swe córy za mąż diabeł – według Jakuba z Vitry – symonię wyswatał prałatom,
obłudę mnichom, a lichwę mieszczanom. Na ten ostatni mariaż przez długie wieki sypały się
z ambon gromy najcięższe. Kaznodzieje XIII w. Przeklinając lichwiarzy dowodzili, jak wiel-
cy to wrogowie Pana Boga, człowieka i natury. Wszak nawet bluźniercy, mordercy i roz-
pustnicy nie grzeszą bez przerwy, choćby wskutek zmęczenia. Lichwiarz zaś nawet gdy śpi,
pomnaża swe niegodziwe zyski. Bez pracy, którą Bóg nakazał. Sprzedając swe czekanie na
pieniądze, czyli czas, choć ten należy do wszystkich. Żąda więcej niż pożyczył, popełniając
grzech przeciwny naturze, bowiem bezpłodny pieniądz nie rodzi pieniędzy. Wierni dowiadują
się z egzemplów o wyrafinowanych mękach piekielnych lichwiarzy, których ciał nawet
ziemia nie chce przyjąć, wyrzucając nieboszczyków. W „Piekle” Dantego cierpią oni w towa-
rzystwie sodomitów, a za życia wymienia się ich z ambon pospołu ze złodziejami i prosty-
tutkami. Jakub z Vitry prezentuje cały bestiariusz lichwiarzy, przyrównanych do pająków,
lisów i wilków. Z perspektywy dłuższego trwania dzisiejszy historyk przyznaje lichwiarzowi,
mimo popełnionych przezeń niesprawiedliwości, „status prekursora nowego systemu gospo-
darczego”, kapitalizmu /J. Le Goff/. Za swoich jednak czasów lichwiarz był piętnowany
ostrzej, niż niejeden rodzaj średniowiecznych grzeszników grubszego kalibru.
Ekonomiczny rozkwit urbanizującej się Europy nadał w XII w. Nową rangę obrotowi
pieniężnemu, łącznie z kredytem inwestycyjnym, jego ryzykiem i możliwymi profitami,
w jakich chcieli uczestniczyć również pożyczkodawcy. W Kościele tym więc mocniej
gromiono lichwiarzy. Powoływano się na Stary i Nowy Testament /por. Łk 6,35/ oraz na
Ojców Kościoła. Powtarzali oni ongiś /Klemens z Aleksandrii, Bazyli, Grzegorz z Nysy, Jan
Chryzostom, Ambroży, Hieronim, Augustyn i inni/, że bogaty winien pożyczać ubogiemu
bezinteresownie, a lichwa sprzeczna jest z religią. Uprawiających lichwę duchownych I sobór
nicejski /325/ polecił usuwać spośród kleru. Lokalne synody powtarzały wydany przez Karola
Wielkiego w 789 r. zakaz pożyczania na procent przez kapłanów i świeckich.
Apelami do sumienia i urzędowymi zakazami wolnego rynku nie udał się uregulować.
Pogregoriańskie papiestwo podjęło próbę przekształcenia świata w prawdziwie chrześcijański
i sięgnęło także w kredytowych sprawach po zdecydowane środki prawne. Zadłużonych
krzyżowców wzięto w obronę przed wierzycielami. Trudniących się lichwą II sobór laterański
/1139/ uznał za pozbawionych czci i odmówił im prawa do chrześcijańskiego pogrzebu.
Gracjan /około 1140/ zdefiniował lichwę jako żądanie więcej niż się pożyczyło, nie precy-
3
zując jednak oceny konkretnych technik kredytowych. Papież Aleksander III w 1180 r. po-
tępił zastaw jako rękojmię pożyczki, a od końca XII w. lichwiarzy ścigały sądy biskupie.
Do uzyskania pożądanych efektów tych działań ciągle było daleko. III sobór laterański
/1179/ stwierdziwszy, iż „prawie wszędzie przestępstwo lichwy zakorzeniło się” i uchodzi za
dozwolone, postanowił, by lichwiarzy nie dopuszczać do komunii i nie przyjmować od nich
ofiar. Wprowadzony przez IV sobór laterański /1215/ obowiązek corocznej spowiedzi przy-
naglił teologów do analizowania rozmaitych rodzajów aktywności kredytowej i oceny obo-
wiązku zwrotu zysków przez lichwiarza, jeśli ma on uzyskać rozgrzeszenie.
Tomasz z Akwinu posiłkując się Arystotelesem, przekonanym o bezpłodności pieniądza,
powtarzał za poprzednikami: żądać można jedynie zwrotu kapitału, zarówno w przypadku
pożyczki konsumpcyjnej, jak i produkcyjnej. Pozostawił jednak furtki w tej sztywnej doktry-
nie : lucrum cessans oraz damnum emergens . Określenia te oznaczały utracony wskutek
udzielenia pożyczki zysk lub poniesione straty. Następcy doprecyzują te pojęcia dodając /XIV
w./ periculum sortis – ryzyko dla zaangażowanego kapitału.
Scholastycy będą poszerzać lub zawężać zakres zakazanej lichwy, usiłując godzić poglą-
dy Ojców Kościoła z przemianami praktyki gospodarczej. Rozeznanie jej moralnych aspek-
tów utrudniało nie tylko tempo i złożoność dokonujących się procesów, ale i tradycyjny res-
pekt dla nietykalnych autorytetów przeszłości, połączony z zadawnioną nieufnością duchow-
nych wobec handlu jako zajęcia łatwo prowadzącego do grzechu.
Najwięksi teologowie i prawnicy średniowiecza pojęcie lichwy wiązali z analizą spra-
wiedliwej ceny. Poglądy owych uczonych na grzeszny charakter rozmaitych kontraktów
gospodarczych bywały jednak mocno rozbieżne, nawet w tym samym środowisku uniwer-
syteckim. Nie mając z tej strony jednoznacznych ocen władze kościelne stopniowo rewi-
dowały swe stanowisko wobec niektórych form przemian ekonomicznych, w miarę uryn-
kowienia oraz wzrostu roli pieniądza i kredytu. Ograniczono więc skalę represji wobec
lichwiarzy i różnicowano ich karanie według stopnia społecznej szkodliwości.
Przemiany te i kościelne do nich przystosowanie w Europie środkowo-wschodniej
dokonywały się później, na przełomie XIII i XIV w., a wiązały się głównie z wielkimi
inwestycjami, do jakich należała kolonizacja na prawie niemieckim. Zapotrzebowanie na
kredyt zaspokajała głównie sprzedaż na raty, ku zadowoleniu wierzycieli i dłużników. Nad
moralna oceną tych kontraktów debatowano na uniwersytetach Pragi, Wiednia i Krakowa,
dociekając, czy taka umowa to umowa kupna-sprzedaży, czy oprocentowanej pożyczki, czyli
ukrytej za pozorami legalności lichwy. Część uczonych mężów dowodziła w swych trakta-
tach pierwszego, a inni drugiego. Spór podzielonych ekspertów nie ustał, mimo że papież
4
Marcin V orzekł w 1425 r., że dozwolone są umowy sprzedaży renty z prawem odkupu
/K. Olendzki/.
Jednak nie roztrząsania kanonistów i moralistów o dozwolonych lub nie postaciach
kredytu, lecz wystąpienia bez porównania liczniejszych i wszechobecnych kaznodziejów
przeciw lichwiarzom budowały społeczne wobec nich nastawienia. Korzystano z usług tych
pożyczkodawców i nie cierpiano ich jako wyzyskiwaczy, którzy doprowadzili do ruiny wielu
kupców i rzemieślników. Ci zaś oraz trzymająca ich stronę większość miejskiej społeczności
uzyskiwali wsparcie dla swych negatywnych emocji od kaznodziejów, zyskujących przez to
na popularności. „To oni usprawiedliwiali i rozpalali nienawiść środowisk parafialnych do
lichwiarzy” /A. Guriewicz/. Mieszczańska wrogość wobec nich przebija w wielu egzemplach.
W miarę jak przemiany gospodarcze czyniły pieniądz bardziej „urodzajnym”, rosła chęć
szukania zysku z jego użyczania. Unikając tępionej przez Kościół lichwy dokonywano
zamiast pożyczki na procent kupna wspomnianej renty, a więc prawa do corocznego dochodu
z ziemi dłużnika aż do czasu spłacenia długu /stąd: czynsz odkupny, wyderkaf/. Nie jest to
lichwą, o ile czynsz ów nie jest większy niż normalny dochód z ziemi wartej tyle, ile wynosiła
przekazana suma – orzekł papież Innocenty IV /+1254/.
Tytułem dochodu była więc nie pożyczona kwota, lecz odpowiadający jej udział we
współwłasności. Co surowsi kanoniści XIII–XV w. Dopatrywali się jednak w takiej operacji
pożyczki maskowanej pozorowaną sprzedażą, a w płaconym od owej własności czynszu –
lichwy. Mimo to rosło powszechne przekonanie o legalności umowy rentowej, stającej się
ważnym składnikiem zachodniej gospodarki.
Duchowni interesowali się tymi kontraktami nie tylko w ramach odpowiedzialności
duszpasterskiej, ale także jako uczestnicy finansowych przedsięwzięć. Uzyskując coraz
liczniejsze od końca średniowiecza wieczyste zapisy pobożne mieli dbać, by ofiarowana
kwota, przeznaczona głównie na koszta rocznicowych czy częstszych mszy za fundatora, nie
wyczerpała się po latach. Było to możliwe jedynie przy zachowaniu całego kapitału
i obracaniu na wskazane cele tylko czynszu od niego. Nierzadko donator z braku gotówki
w ogóle nie przekazywał jej kościołowi czy klasztorowi, tylko od wskazanej przez siebie
sumy zapisywał wprost czynsz na swych nieruchomościach, płacony potem przez spadko-
bierców. Tu nawet rygoryści nie mogliby dopatrzyć się ukrytej lichwy.
Oprócz wyderkafów inną formą kompromisu z istniejącą praktyką życia gospodarczego
stanowiło rosnące od XIII–XIV w. Uznanie dla zasad lucrum cessans i damnum emergens
/odszkodowanie za niemożność dysponowania pieniędzmi/ oraz periculum sortis /ryzyko
kredytowe związane np. z transportem morskim/. Większość kościelnych prawników uznała
5
też za dopuszczalną karę / poena conventionalis /, jaką dłużnik płacił za niedotrzymanie
terminu zwrotu należności. Nie mieli też nic przeciwko materialnym wyrazom wdzięczności
pożyczkobiorcy, o ile te były dobrowolne.
W XV w. Franciszkański obserwant Bernardyn ze Sieny odróżniał lichwę rzeczywistą od
pozornej, gdzie kapitał daje dochód. Podobnie arcybiskup Antonin z Florencji zalecał
rozwagę w traktowaniu różnych przejawów życia gospodarczego i przestrzegał przed
pochopnym uznawaniem transakcji za lichwiarskie. Aby walczyć z rzeczywistą lichwą
i ochraniać przed nią biedaków kaznodzieje franciszkańscy w Italii zaproponowali formułę
tzw. banków pobożnych / montes pietatis /. Pożyczano w nich pod zastaw, na niskie /około
5%/, przeznaczone na koszta administracyjne, odsetki. Te ostatnie dominikanie i augustianie
kwestionowali, lecz zastrzeżenia ich musiały ustąpić przed uznaniem z potrzeby społecznej
takich instytucji, które wkrótce upowszechniły się zyskując kościelną aprobatę.
Sytuacja wokół lichwy pod koniec średniowiecza była wszechstronnie zagmatwana Jej
zasadniczy zakaz adresowany tradycyjnie najpierw do duchownych, bywał przez część z nich
łamany. Dalej: ogólna definicja lichwy jako pożyczki połączonej z odsetkami, czyli wyzys-
kiem, nie miała jednolitych i klarownych kryteriów. W krajach katolickich aż do 1830 r.
ciągle nie można było pożyczać na procent. Ale Kościół uznawał „renty umowne, pożyczki
publiczne i sprzedaż urzędów, którą posługiwał się sam”, tak jak niejeden rząd. „Fikcja
kupna-sprzedaży pozwoliła w podobny sposób usprawiedliwić /.../ renty roczne. Pożyczka na
procent pozostawała zakazana, operacje wymiany często służyły maskowaniu jej dzięki
wybiegom znanym pod rozmaitymi nazwami” /J. Delumeau/.
Kościelne atakowanie lichwy nie hamowało przemian gospodarczych. Teoria nadążała
stopniowo za praktyką. Intencję zaś oceniał spowiednik, człek rygorystyczny lub pobłażliwy.
„Jednak stanowisko spowiednika kształtował konsens społeczny, a o /.../ skali ukrytej lichwy
decydował rynek”. Autor jednej ze sum spowiedniczych, Jan z Fryburga, stwierdził, że gdy
dwie normy prawne sobie przeczą, należy wybierać rozwiązanie bardziej ludzkie i racjonalne.
Powszechnie mawiano, że Bóg nie żąda rzeczy niemożliwych. A że istnienie „większości
zjawisk społecznych wymaga inwestycji, niektórym prawo przeciw lichwie wydało się
irracjonalne” /John Mundy/. Większość, do których nie docierały zawiłości i sprzeczne
interpretacje tego prawa przez teologiczno-prawne autorytety, kierowało się środowiskowo
uznaną normą tego, co uczciwe lub nie w korzyściach i kosztach pożyczania.
Co nie znaczy, że kościelne wpajanie poczucia winy za lichwę można pomijać, zarówno
w pozytywnych /uwrażliwianie sumień kredytodawców/ jak negatywnych jego efektach
Zgłoś jeśli naruszono regulamin