Parada błaznów.doc

(25 KB) Pobierz
Parada błaznów

Karczma à Parada błaznów

Wstawał kolejny piękny dzień. Słońce, skryte głęboko za chmurami, odmawiało pokazania swej twarzy. Wiatr, zawodząc przejmująco, chłostał nieopatrznych przechodniów niby bicz anielski. Panowała cisza i spokój. Jednak godziny mijały. Ranek stał się zaledwie wspomnieniem, a na brudnych i pustych zwykle uliczkach zaroiło się od ludzi. Zagrały piszczałki, bębny, ktoś nawet ustawił w oknie swego domostwa harfę i brzdąkał na niej ku uciesze plebsu. Anna de Ruyter rozejrzała się wokoło zdziwiona i zaciekawiona zarazem

- Cóż to dzisiaj się dzieje w tym mieście - Poproszony o wyjaśnienie krępy jegomość zrobił wystraszoną minę na widok klanowych insygniów.

- Pani… nie mnie pytać… ja nic nie wiem… jam prosty człek - zawołał przestraszony, po czym uciekł.

- Wybaczcie, lecz słyszałem waszą rozmowę - ozwał się stojący niedaleko kupiec, sądząc po stroju, w jaki był przyodziany. - Trzeba wam wiedzieć, że wielki to dzień… ach jakże wielki - Fanatyczny wyraz jego twarzy nie wróżył wiarygodnej opowieści, a jednak zaciekawiona słuchała. - Po raz pierwszy od wielu, bardzo wielu lat takie coś ma miejsce - rozejrzał się wokoło i konspiracyjnym tonem wyjaśnił - Mówi się, że gdy bardowie i błazny wszelakie, do jakiego miasta zawitają, tedy czasy wielkiego dostatku zwiastują. A szczęście i majątek znajdą Ci, co świadkami tego wydarzenia będą. Zali, jeśli kto w mieście owym przebywa, lecz od procesyji owej stroni, tedy szczęścia on nie zazna, jeno udrękę duszy i ciała. Tedy Pani wybaczcie prostemu człowiekowi, lecz czas w drogę wyruszyć. Trza przyjrzeć się temu wielkiemu wydarzeniu

I miarowym krokiem oddalił się w kierunku największego ścisku.

- Ciekawe, zaiste ciekawe - ozwał się głos należący do…

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin