Kałuska Ewa Lalita J. - Notatki z warsztatów hellingerowskich.doc

(60 KB) Pobierz
Kałuska Ewa Lalita J

Kałuska Ewa Lalita J.

Notatki z warsztatów hellingerowskich

 

 

Hellingerowskie hierarchie

Na podstawie notatek z warsztatu prowadzonego przez B. Hellingera w Krakowie w 2006 roku.

 

W obrębie każdego funkcjonującego systemu istnieje pewna hierarchia.

Hierarchia w rodzinie

„Porządek starszeństwa” – tak nazywa ją B. Hellinger. Zajmowane w niej miejsce zależne jest od tego, jak długo dana osoba należy do systemu. Ten, kto znalazł się w systemie wcześniej ma pierwszeństwo przed tymi, którzy przyszli po nim, później. Dotyczy to nie tylko miejsca w systemie, lecz także ważności wydarzeń. Według tych samych zasad zdarzenia wcześniejsze mają pierwszeństwo przed tymi, które wydarzyły się później. I tak pierworodny ma pierwszeństwo przed drugim dzieckiem, związek małżeński przed rodzicielskim. Pierwsza więź, z którą ktoś wchodzi, ma pierwszeństwo przed drugą. B. Hellinger podkreśla - kiedy wszyscy członkowie rodziny stoją na swoim miejscu należnym im wedle reguł pierwszeństwa, wtedy w rodzinie panuje porządek i wszyscy jej członkowie czują się dobrze. Na zawłaszczonym miejscu, nie przynależnym wedle hierarchii, czujemy się wyobcowani, jakbyśmy nie byli sobą.

Hierarchia między systemami

Między systemami także istnieje owa hierarchia, ale tutaj reguły są odwrotne. Nowy system ma pierwszeństwo przed starym. Rodzina aktualna ma pierwszeństwo przed rodziną pochodzenia. Kiedy ten porządek zostaje zachowany, wszystko układa się harmonijnie. Kiedy jest odwrotnie, wszystkim dzieje się gorzej.

Czyli w systemie pierwszeństwo ma ta osoba, która dłużej do niego należy, natomiast między systemami nowy porządek ma pierwszeństwo przed starym.

Hierarchia w organizacjach

Tu sytuacja jest bardziej złożona. Oprócz porządku starszeństwa istnieje hierarchia wedle sprawowanej funkcji, a także wykonywanej pracy. Np. dział administracyjny ma pierwszeństwo przed innymi działami, bowiem jest on gwarantem bezpieczeństwa firmy na zewnątrz.

Ta komórka, ten dział i to stanowisko, które stanowią niejako podstawę istnienia wszystkich innych pracowników wysuwają się na plan pierwszy. Jest to porządek ze względu na funkcje.

Istnieje tu także porządek ze względu na starszeństwo. Dołączający do grupy wcześniej mają pierwszeństwo przed tymi, którzy doszli poźniej. Nie chodzi tu o zajmowane stanowisko - tu jedynym kryterium jest czas przynależności.

I tak, choć może nam się wydawać dziwne i niedorzeczne, gdy do grupy dochodzi nowy szef, który przyszedł z zewnątrz, ze względu na porządek starszeństwa zajmuje on ostatnią pozycję mimo, iż pełni funkcję szefa. Powinien więc kierować grupą jakby był ostatni w hierarchii, jego rola jest służebną. B. Hellinger podkreśla, iż kierowanie grupą z owej pozycji jest bardzo efektywne, ponieważ taka osoba szybko zyskuje poparcie wszystkich pracowników, a dzieje się tak, gdyż działając w ten sposób, wyraża ona swój szacunek dla grupy, dla panującego w niej ładu.

Między wydziałami i grupami w tej samej instytucji obowiązuje także hierarchia ze względu na porządek starszeństwa. Powstający nowy dział, filia itd., zawsze stoi po tych, które działały wcześniej, z wyjątkiem kiedy od niego właśnie zależy istnienie tych działających dłużej.

Organizacja, instytucja rozpada się, kiedy podległa grupa uzurpuje sobie prawo do miejsca, które do niej nie przynależy. Na przykład, kiedy administracja chce mieć zwierzchnictwo nad szefem, bowiem jej rola to służenie szefowi. Lub kiedy jeden z członków grupy chce zawłaszczyć prawo do czegoś, co przysługuje zwierzchnikowi.

Dochodzenie do wyższej pozycji w instytucji, kiedy opiera się na kompetencjach i dokonaniach oraz na poszanowaniu hierarchii, jest naturalne i dobre dla grupy.

***

 

Kto należy do rodziny

Materiały z warsztatów prowadzonych przez B. Hellingera w 2006 r. w Krakowie oraz książki B. Hellingera: "Porządki miłości, czyli być sobą i żyć swoim życiem", wydawnictwo J. Santorski & Co, Warszawa 2006.


 

Bert Hellinger uważa, że do wspólnoty zwanej rodziną należą z reguły następujące osoby:


Najniższa płaszczyzna:
· dziecko i jego rodzeństwo,
· rodzeństwo przyrodnie,
· rodzeństwo zmarłe,
· to, które urodziło się martwe.

Następna płaszczyzna:
* rodzice,
* ich rodzeństwo,
* rodzeństwo przyrodnie,
* rodzeństwo zmarłe,
* to, które urodziło się martwe.

Wyższa płaszczyzna:
* dziadkowie,
* czasami ktoś z ich rodzeństwa (rzadko),
* czasami ktoś z ich rodzeństwa przyrodniego (rzadko).

Czasami do systemu należą także:
* pradziadkowie (rzadko).

Szczególnie ważni są ci, których:
* los był ciężki,
* zostali skrzywdzeni przez członków systemu, np. przy podziale spadku,
* zostali wykluczeni,
* oddani,
* zlekceważeni,
* zapomnieni.

Dalej – często są to najważniejsze osoby:
Wszyscy, którzy w tym systemie zrobili miejsce dla innych, nawet jeśli nie są spokrewnieni, np.:
* były mąż matki czy babki,
* była żona ojca czy dziadka,
* była narzeczona czy narzeczony, nawet jeśli nie żyją.

Tu także należą:
* ojciec lub matka przyrodniego rodzeństwa,
* wszyscy ci, których kosztem w systemie osiągnięto korzyść, np. zmarli wcześnie lub wydziedziczeni, jeśli ktoś coś po nich dostał.

Do systemu należą także wszyscy, którzy działali dla dobra kogoś w systemie, a którym potem stała się krzywda, np. pracownicy, ale musi to być wielka krzywda i wielka niesprawiedliwość.

Do systemu należą także sprawcy i ofiary, towarzysze broni, którzy polegli na polu bitwy, zabici wrogowie.

***

 

„Kocham Ciebie i kocham to, co mnie i Ciebie prowadzi”.

Reminiscencje z warsztatów B. Hellingera.



Hellinger mówi, że w partnerstwie między kobietą i mężczyzną istnieje bezustanny ruch, wymiana – dawanie i branie. To wzajemne obdarowywanie się czyni parę szczęśliwą. Gdy jeden daje coś drugiemu, niezależnie od tego, jak ten drugi się cieszy, jednocześnie czuje się „zobowiązany” do oddania i wtedy daje troszkę więcej niż sam dostał. Ten ruch nazywa Hellinger wyrównaniem. Gdy ktoś mi coś darowuje, mam naturalną ochotę oddać z naddatkiem – tak postępowali kupcy greccy.

Ta wzajemna wymiana objawia się najpierw w braniu, a następnie w dawaniu. Im większa wymiana, tym więcej miłości.
 
Branie – od tego zaczyna się miłość. Branie jest trudniejsze, bo w braniu, w przyjmowaniu jestem pokorny. Dawanie jest dużo łatwiejsze – kto daje, czuje przewagę i przyjemność. Dawanie jest niejako zobowiązujące, może dawać poczucie zawładnięcia, panowania, może uzurpować sobie prawo do roszczeń.

Hellinger powiada, że jeśli w związku któryś z partnerów dostaje zbyt dużo, wtedy musi odejść, a szczególnie kiedy nie potrafi przyjmować - po prostu nie może zachować się zgodnie z prawem wyrównania.

Można dać tylko tyle, ile ktoś może przyjąć. Zatem trzeba być uważnym. Nie należy dawać zbyt dużo. Każdemu jego miarką. Zbyt dużo jest nie do zniesienia. Kiedy dostajemy zbyt dużo, zamykamy się, ponieważ nie możemy więcej brać, a tym samym oddać z naddatkiem. Hellinger podkreśla, że ci, którzy obsypują partnera, jednocześnie sami nie potrafią wziąć.

Sztuką jest dawać małą łyżeczką i pytać, czy już wystarczy. Kiedy w związku jeden z partnerów daje więcej niż drugi może oddać, wtedy związek kończy się. Można dać tylko tyle, ile ktoś może przyjąć.

Dawanie jest wielką sztuką – trzeba dokładnie wiedzieć, ile dać. Równowaga objawia się tym, że partnerzy obdarowując się wzajemnie wspierają się w rozwoju, przez cały czas bacząc na wymianę pomiędzy dawaniem i braniem. I taka wymiana prowadzi do wzrostu związku partnerskiego. Jest to wyrównanie w dobrym.

Czasami partnerzy wyrządzają sobie „krzywdę” i aby taki związek mógł przetrwać, potrzebne jest wyrównanie – wyrównanie w „złym”. Partner, który coś zrobił oczekuje, że ten drugi także mu coś zrobi. Gdy wyrządziłem coś partnerowi oczekuję, że tamten odda mi z nawiązką. Wtedy, powiada Hellinger, dobrym rozwiązaniem dla związku jest spojrzeć z miłością w oczy partnerowi i także mu „coś” wyrządzić, ale zamiast troszkę więcej - tym razem troszkę mniej niż on nam. To jest rozwiązanie.

Postawa dorosłych w związku - oboje dają sobie tyle, ile mogą przyjąć po to, aby z kolei troszkę więcej oddać.

Postawa dzieci w związku - partnerowi daje się więcej niż on sam może przyjąć, a kiedy tak się dzieje, wzrasta poczucie długu i dyskomfortu i często jedna osoba odchodzi, gdyż nie jest w stanie oddać - wyrównać.

Miłość jest braniem zawsze trochę więcej i dawaniem zawsze trochę więcej – kiedy ta podstawowa zasada zostaje zaburzona, związek się kończy.

 

***
 

Porządki.

artykuł inspirowany warsztatami B. Hellingera


Dążymy ku harmonii. Jesteśmy istotami, dla których ten stan jest istotny.

Czym właściwie jest harmonia?
Zajrzyjmy do słownika*:

Harmonia - zgodność, wzajemne dopełnianie się elementów, przedmiotów, właściwości, zjawisk itp. składających się na estetyczną i zgraną całość; zharmonizowany układ elementów opartych na właściwych proporcjach, właściwym doborze; ład, porządek.
Element muzyki wyrażający się we współbrzmieniach dźwięków (akordach), ich następstwach i wzajemnych związkach.

Harmonia jest porządkiem.

Dla mnie stan uporządkowania istnieje wtedy, gdy wszystkie elementy danego układu, którym może być zarówno mikrokosmos, jak i makrokosmos, pojedynczy człowiek, rodzina, społeczeństwo, naród, wszystko, co zamieszkuje dany obszar, zarówno pojedyncza planeta jak i wszechświat, są na swoim, właściwym dla nich miejscu, miejscu przynależnym danemu elementowi z racji funkcji, do jakiej został powołany, stworzony.

Jestem w harmonii, kiedy znam swoje miejsce. Nie tylko znam, ale wyrażam zgodę na nie, mówię mu "Tak". Mały porządek tworzy większy porządek, a ja poprzez swoje "Tak" włączam się do większego porządku, współtworząc jego harmoniczne brzmienie.

Porządek oznacza pełną zgodę na moje miejsce i wykonywaną funkcję, zgodę na to, co jest i jak jest. Porządek to jasność umysłu wynikająca z jasności serca.

Kiedy serce może w pełni rozjaśnić się blaskiem? Jaki blask daje taką jasność?

Rozwarcie wrót serca na oścież, ciągłe, uważne pogłębianie jego pojemności sprawia, że rozświetla się ono i promienieje ciepłym, łagodnym, wszechobejmującym światłem miłości.

Na co otwieramy serce? Na wszystkich i wszystko, co się pojawia. Na tych „najlepszych” i „najgorszych”, na te „najgorsze” i „najpiękniejsze" czasy, na smutek i radość, życie i śmierć. Bez różnicowania, oceniania, które przynależne jest bardziej rozumowi niż sercu, przynależne jest rozumowi „bez serca”.

Kiedy serce nie jest „ćwiczone” w nieustannym rozszerzaniu swej pojemności, otwieraniu się na coraz to nowe kręgi życia, wtedy kurczy się, blednie i zastyga. Nie, nie kamienieje, lecz zastyga w oczekiwaniu na ponowny przypływ, ponowne "Tak" dane miłości.

Kiedy żyjemy w porządku, czujemy się dobrze na wszystkich poziomach - fizycznym, emocjonalnym, mentalnym, duchowym. Wszystkie poziomy przenikają się nawzajem wibrując, tętniąc energią zwaną miłością.

Najdrobniejszy dyskomfort w jakiejkolwiej dziedzinie jest sygnałem o zaprzestaniu „treningu” serca. Sygnały mogą być różne, wszystko może tu być sygnałem - nuda, drobna trudność w wieczornym zasypianiu czy niepokój nieustająco gnający nas w różne, ciągle nowe miejsca.

Drobne przeziębienie i ciężka choroba, trudność w zarabianiu pieniędzy, kłopot z pracą lub w pracy - wszystko to przypomina nam o potrzebie wprowadzenia porządku. A wprowadzamy go na poziomie serca. Stamtąd wielkimi kołami niczym fala ogarnia wszystko, rozprzestrzenia się, rozjaśniając obszary dokoła.

Nie ma tu miejsca na wybaczanie, jest tylko branie i dawanie w harmonicznych proporcjach, cicha zgoda na wybory innych, szacunek i głeboki ukłon w stronę ich losu jakikolwiek by był, raczej „niedziałanie”, zawierzenie się czemuś większemu. Szacunek dla wszystkiego, co otrzymaliśmy, zgoda na niesienie swojej odpowiedzialności, gdziekolwiek by nas zawiodła. Pojednanie z tym, co jest, było i będzie ze wszystkim i wszystkimi na wszelkich poziomach.

* Słownik Języka Polskiego PWN

Ten krótki tekst powstał jako refleksja „powarsztatowa” po kolejnym uczestnictwie w warsztacie B. Hellingera.

 

***
 

Porządek a śmierć i żałoba.

Notatki z warsztatów B. Hellingera

 


Artykuł ten powstał na podstawie moich notatek z uczestnictwa w Warsztacie prowadzonym przez B. Hellingera w 2006 w Krakowie.

B. Hellinger wielokrotnie podkreśla, iż najważniejsza dla uporządkowanego funkcjonowania zarówno nas samych, naszych rodzin, całych społeczności, jak i narodów jest ŻYCZLIWOŚĆ DUCHOWA. Nie emocjonalna, lecz duchowa. Ten szczególny rodzaj życzliwości istnieje na poziomie duchowym i prowadzi do nowych rozwiązań.

Kiedy poruszamy się w obszarze duchowym, wtedy w jednakowy sposób i w jednakowym stopniu jesteśmy życzliwi wszystkim i wszystkiemu – nie istnieją tu żadne wyjątki. Miłość ludzka jest uwarunkowana, natomiast duchowa nie rozróżnia, nie różnicuje dobra od zła, jest poza jakimkolwiek wartościowaniem. Na tym poziomie ustają rozróżnienia między dobrem, a złem.

Nasz świat, mówi B. Hellinger, obejmuje wszystkich - żywych i umarłych. Jest to szczególnie widoczne podczas pracy terapeutycznej prowadzonej metodą Ustawień Systemowych. Kiedy wszyscy zostają zauważeni, kiedy znajdują swoje niepowtarzalne i niepodważalne miejsce w rodzinie, niejako prowadzeni i objęci ruchem miłości wszyscy odczuwają ulgę. Dopiero kiedy wszystkim członkom rodziny przyznajemy jednakowe prawo do przynależności, wtedy zaczyna panować PORZĄDEK.

Żałoba
Życzliwość Duchowa zakłada, iż każdy członek rodziny ma niezbywalne PRAWO DO ŚMIERCI, DO BYCIA UMARŁYM!

Co to oznacza?
Oznacza to odważne, pełne naszej zgody spojrzenie na zmarłego. Kiedy ktoś z rodziny umiera, a rodzina nie patrzy na niego, to tak jakbyśmy odmawiali mu prawa do śmierci. To samo tyczy narodu.

KAŻDY członek rodziny ma PRAWO BYĆ UMARŁY!
Kiedy ktoś umrze, a nie patrzymy na niego, wtedy dzieje się tak, jakby on wcale nie umarł. Ta osoba nie może być całkiem „zmarła" – nie może odejść.

A kiedy zmarły może naprawdę umrzeć?
Dopiero, gdy jego umieranie, śmierć nie budzi w nas lęku. Dopóki odczuwamy lęk lub poczucie winy - nie patrzymy na zmarłego, boimy się i wtedy człowiek nie może umrzeć, ciągle musi żyć. Choć fizycznie umarł i nie należy już do naszego świata, tak naprawdę nie może odejść.

Kiedy patrzymy na zmarłego ze spokojem, wtedy rzeczywiście może umrzeć. Dopiero kiedy wszyscy spojrzą na zmarłego, może on rzeczywiście odejść. To bardzo ważne, zwłaszcza w obecnej cywilizacji lęku przed śmiercią, kultu życia za wszelką cenę i braku zgody na śmierć.

Jak odbyć żałobę po kimś bliskim (dziecku, rodzicu itd.)?
B. Hellinger odpowiada – należy patrzeć w dal, poza tę osobę, patrzeć na swój los, swoją winę, winę wyobrażoną – patrzeć dalej na coś nieskończonego.

Żałoba odbywa się na płaszczyźnie duchowej. To na tej płaszczyźnie wszystko jest w porządku takie, jakie jest, jakie się jawi i dopiero na tej płaszczyźnie wszystko jest OK. Kiedy tak właśnie patrzymy w dal, w nieskończoność, dostrzegamy, że tam wszystko zostaje zniesione, wówczas spokojnie rozumiemy. Tylko wtedy, kiedy otwieram się na wszystko takim, jakim jest, na wszystkie problemy bez lęku i niepokoju, na wszystko co się zdarzyło, rozumiemy, że wszyscy pójdziemy tam, w takim samym stopniu, bez różnicy – w tym samym stopniu i tak samo jest tam wszystkim.

Hellinger mówi, że ŻAŁOBA jest RUCHEM MIŁOŚCI w głębokim pokoju ze wszystkim – ten pokój to właściwe szczęście, tam wszystko jest spełnione.

Kiedy może to nastąpić?
Niektórzy trwają w żałobie całe życie – kiedy matka lub rodzic przez całe życie trwa w żałobie, wtedy patrzy na siebie, nie na dziecko, nie na osobę zmarłą. Często ma to miejsce, kiedy czujemy się winni - wtedy NIE PODDAJEMY SIĘ LOSOWI, SPIERAMY SIĘ Z LOSEM i taki smutek jest bez końca. Ten rodzaj żałoby jest przeciwny życiu. Taka, która patrzy poza los i zgadza się na to, co jest, na to, co się dzieje, jest ŻAŁOBĄ DLA ŻYCIA.

Istnieją różne rodzaje żałoby. Możemy być w żałobie po śmierci, ale także po rozłące z kimś bliskim. Często partnerzy po rozstaniu zamiast smucić się, jak naturalnie przynależy temu okresowi - kłócą się, wzajemnie obwiniając i wtedy ci, którzy się rozeszli, pozostają ze sobą związani, a wówczas złość staje się namiastką żałoby. Ten stan może trwać całe życie (zwłaszcza, kiedy uważamy, że coś komuś wyrządziliśmy - wtedy czujemy złość zamiast smutku).

Kiedy pamiętamy, iż niezależnie od tego, co ktoś zrobił jesteśmy w czymś większym – wtedy możemy wypowiedzieć jedno uzdrawiające słowo – SZKODA. Potem jesteśmy wolni.

Pozwalamy odejść tym, którzy i tak odeszli i przez to stajemy się wolni dla życia – to jest porządek i taki jest też głęboki sens żałoby

 

***
 

Konstelacje rodzinne wg. B. Hellingera - znacząca podróż


Metoda Ustawień (Konstelacji Rodziny) B. Hellingera znajduje coraz większe grono zwolenników na całym świecie, a także w Polsce. Choć czasami uważana za kontrowersyjną, stosowana jest z powodzeniem przez psychoterapeutów. To, że wzbudza wiele emocji, przemawia na jej korzyść – świadczy o tym, że jest dynamiczna, żywa, poruszająca.

Wymusza niejako nie tylko na kliencie, ale także na terapeucie otwartość na zmiany. Zmianę swojej postawy, optyki widzenia. Zmiana to nie przeciwstawianie się i walka, lecz akceptacja, świadome wyrażenie zgody na to, co się dzieje, a przede wszystkim przyjęcie postawy życzliwości wobec wszystkiego i wszystkich.

Każdy klient ma swoją własną opowieść, historię i chętnie snuje ją przed terapeutą. Ilu opowiadających to samo zdarzenie, tyle różnych opowieści. Której dać pierwszeństwo, od której zacząć?

Hellinger powiada, to wszystko to tylko opowieści, które prowadzić mogą najwyżej do pogłębienia problemu – postawa życzliwości nastawiona jest na praktyczne rozwiązanie problemu, a nie jego roztrząsanie, ocenianie, koncentrowanie się na nim.

Hellinger podkreśla, że praca metodą Ustawień Rodzinnych skupia się na rodzinie, co daje możliwość, aby wszyscy mogli być w jednakowym stopniu w polu widzenia, niejako równorzędnie - nikogo się tu nie wyróżnia, nie jest ona scentrowana na konkretnej osobie, dotyczy całego systemu, jakim jest rodzina.

Nasza postawa wewnętrzna jest często roszczeniowa. To istny koncert życzeń – koncentrujemy się na tym, co albo wydarzyło się, albo właśnie nie wydarzyło się, lub co chcielibyśmy, aby się zadziało. Żałujemy, bolejemy. Hellinger pyta - czy wolno nam czegoś żałować? Czy przystoi nam, abyśmy życzyli sobie czegoś innego niż jest, niż się dzieje?

A co się stanie, jeśli damy zgodę na to, że może być tak, jak jest? Jaki wpływ ma to na wszystkich, łącznie z nami samymi?

Tu wkraczamy w dziedzinę ducha, gdzie nie ma dobra i zła. Ani złego losu, ani dobrego losu.  Żadnych różnic.

Motywy, które skłaniają nas do wzięcia udziału w tego rodzaju zajęciach mogą być różne, natomiast decydując się na udział w Ustawieniu przyznajemy, że odczuwamy pewnego rodzaju nieporządek, bałagan i decydujemy się niejako na wprowadzenie Ładu.

Spotkanie jest swoistą podróżą. Odwiedzamy miejsca zakurzone, pokryte pajęczyną czasu, osoby dawno zapomniane lub te należące do naszego systemu, ale nam nieznane. I jak każda podróż, w którą wyruszamy po raz pierwszy, ma ona dla nas wiele niespodzianek.

W podróż tę najlepiej zabrać miotłę życzliwości, szacunku i zgody na wszystko, co się wydarza – nawet to trudne. Niczego, co istotne nie lekceważymy, nie pomijamy. A to, co zaczyna płynąć od innych do nas i odwrotnie, często nas zaskakuje.

Bałagan, nieporządek powstaje wtedy, kiedy jesteśmy związani z czymś z przeszłości, kiedy coś przeszłego nie może odejść na swoje miejsce - czyli w przeszłość. Lub kiedy wyobrażamy sobie, że przeszłość powinna była być inna niż była i jesteśmy do niej niejako uwiązani. Co się wtedy dzieje?

Hellinger mówi, że wówczas znika Teraźniejszość - znika życie, bowiem ŻYĆ możemy JEDYNIE W TERAŹNIEJSZOŚCI, KOCHAĆ MOŻEMY TYLKO W TERAŹNIEJSZOŚCI.

Często także uwiązujemy Przyszłość, mając wyobrażenie, że właśnie w niej osiągniemy to, czego nie osiągnęliśmy w przeszłości i wówczas przesuwamy to „coś” z przeszłości do Przyszłości. I wtedy znowu nie żyjemy, bowiem żyć można tylko w Teraźniejszości.

Porządkując, zaczynamy rozróżniać to, co należy do przeszłości, czemu należy oddać szacunek i zostawić za sobą. A także to, co teraźniejsze oraz to, czego jeszcze nie ma - czyli przyszłość. Czyniąc to, pozwalamy na swobodny przepływ miłości, szacunku i życzliwości między wszystkimi i wszystkim, co napotykamy w naszej podróży.

Podróż kończy się, kiedy każdy z podróżujących znajduje to jedyne, odpowiednie dla niego miejsce. Miejsce, w którym czuje się dobrze ze sobą, a także z innymi. Miejsce, z którego z życzliwością może patrzeć na wszystkich towarzyszy wyprawy zwanej Życie.

 

***
 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin