Opowiadanie erotyczne.pdf

(73 KB) Pobierz
Opowiadanie erotyczne - Z NIEWIELKĄ POMOCĄ MAŁEJ POLNEJ MYSZY
Opowiadanie erotyczne - Z NIEWIELKĄ POMOCĄ MAŁEJ POLNEJ MYSZY
- Śniadanie! ? plasterkiem szynki pomachałem mu przed nosem. Jak śmiesznie poruszył
nozdrzami!
- Już? ? otworzył najpierw jedno oko, potem drugie. ? Przecież dopiero usnąłem...
Rzeczywiście, już ? potwierdził, wpatrując się w tarczę zegarka na przegubie własnej ręki.
Ociężale wygrzebał się ze śpiwora. Był bardzo zaspany. Nie kontaktował nawet tego, że w
slipach sterczy mu gruby wyprężony kształt. Wiedziałem, ze to mocny chłopak, jego
rozkosznie wypełnione bogactwo krocza samo przyciągało wzrok. Takiego wziąć w rękę,
pomyślałem, przeciągnąć po nim językiem, otoczyć wargami... Ech...
Tomek nagle dostrzegł swój stan. Odwrócił się szybko.
- Laga mi się pręży ? rzekł, kryjąc zmieszanie.
- Poranna dolegliwość znana każdemu chłopakowi ? odpowiedziałem, starając się nadać
głosowi nic nie znaczące brzmienie.
- Tobie też?
- A po co bym wstawał przed tobą? ? odrzekłem żartobliwie, rejestrując bezradny rumieniec
na jego policzku.
- Dzięki za szczerość ? odpowiedział, wsuwając palce pod slipy i przytrzymując
napierającego żurawia, a ja udawałem zajętego przygotowywaniem kanapek, który zupełnie
tego nie widzi. ? Możesz nie patrzeć? Chciałbym przemknąć do łazienki.
- Przemykaj. Tylko nie ubijaj piany. Osierocić tyle milionów dzieci...
- A żeby cię... ? roześmiał się, zasłonił i rzeczywiście przemknął przy ścianie, znikając w
ciasnym korytarzyku.
Odetchnąłem głęboko i poprawiłem swoją armatkę obciążoną dwiema dorodnymi kulkami; z
jaką rozkoszą bym je ze spermy opróżnił! Ale nie samemu, nie w rękach.
Tomek po chwili był z powrotem, w roboczych firmowych spodniach, jak ogrodniczki, z
szerokimi szelkami na gołych ramionach.
- Ulżyło ci? ? zagadnąłem, zdejmując z kuchenki gwiżdżący czajnik.
- Ulżyło ? przyznał i zaraz się zastrzegł, że nie ubijał piany, naprawdę. ? A gdyby nawet, to
co, ty nie ubijasz? ? wzruszył ramionami.
- Jak muszę ? potwierdziłem rozbawiony. ? Dawno już nie leżałem na gorącym tyłeczk... ?
urwałem i zaraz pomyślałem, że tak samo się mówi: na dupie, męskiej czy żeńskiej; więc ?
...tyłeczku ? dokończyłem.
- A ja bardzo dawno ? oblizał wargi i przeciągnął się, wysoko unosząc ręce, a jego penis, tym
razem miękko wiszący, znów odbił mu się wyraziście wraz z jajeczkami. Apetyczny widok,
pomyślałem; a Tomek: ? Jak to apetycznie wygląda! ? Struchlałem... Ale on mówił o
kapkach! ? Gdzieś ty się tego nauczył? ? dodał lustrując piętrowo ułożoną tackę.
- Byłem gospodyniem domowym. Sprzątałem, gotowałem, zaprowadzałem dzieciaka do
zerówki ? odrzekłem obojętnie.
- Ty? ? popatrzył zdziwiony.
- Nie wolno?
- Wolno, dobra fucha. Sam bym się na to pisał. Oczywiście gdybym umiał gotować. I
114958361.001.png
zrezygnowałeś? Dlaczego?
- Bo mi nie odpowiadały nocne zajęcia.
- U-u... Ja bym dopiero! ? podrapał się w kroku.
- Ja też. Gdyby miała z dziesięć lat mniej.
- Ym, problem ? przyznał. ? Ale w nocy nie widać. Poza tym w starym piecu diabeł pali.
- Rusztowałem ten piec, ale komin przepastnie głęboki ? kłamałem na swojską nutę.
- U-u... Lubię takie. Jak się te wargi zetkną z jajami...
Wargi na jajach... Lepiej niech zmieni temat, bo znów mi się armatka podniesie!
- Wargi te na górze, czy na dole? ? spytałem przekornie.
- Te na dole są bardziej mięsiste ? wyjaśnił. ? Poliżę je, potem rozkładam na boki i zaraz
przystawiam kreta. To znaczy małego ? poprawił, podrapał się za uchem i wziął kanapkę.
- Kreta? ? roześmiałem się; takiego określenia jeszcze nie słyszałem. ? Że niby jest aksamitny
w dotyku i tak dalej? ? zgadywałem.
- Yhym... I kocha dziury. Poza tym pracuje po ciemku, nic nie widzi, nic nie słyszy, a
świetnie sobie radzi ? kontynuował wesoło, ruchem dłoni podkreślając każde słowo. ? Ale
musisz go zmieścić całego. Jak ci się jajeczka przykleją, to masz wrażenie, jakby ci te wargi
po jajach spacerowały. Można wpaść w obłęd, mówię ci! ? ciągnął tajemniczo, a ja robiłem
dobrą minę do złej gry. Rozmowa o dziewczynach zupełnie mi nie leżała. ? I robię sobie dwa,
trzy numerki pod rząd.
- Guma by ci się przelała ? zauważyłem, starając się utrzymać w tonie jego wesołości.
- Nie używam. Niech ona się martwi, żebym jej Kajtusia nie zrobił. Oczywiście najpierw się
pytam, czy jest zabezpieczona. Jak nie, to się ślimaczę na brzuchu. Wtedy dopiero widzisz, ile
naprawdę majonezu produkuje twój nabiał.
Wyobraziłem sobie, ile...
- Ym... To może najpierw zjemy?
- Yhym ? i zasiadł do stołu.
Robiliśmy na daczy jakiegoś bosa. Zwykłe zlecenie, jakich wiele, ale daleko, dojazd nie
wchodził w grę. Nie było dla mnie nowością nocować w samochodzie, a wyjazdówki są lepiej
płatne. Tu ponadto robota spokojna i dach nad głową, więc nad czym miałem się
zastanawiać? Nie wiedziałem tylko, jak Tomek to przyjmie. Poleciłem go szefowi z sobie
wiadomych powodów. Dwudziestki na karku jeszcze nie miał, krótko pracował, ale był
rzetelny i dokładny, a to najlepsza rekomendacja. Mnie wszak nie o to chodziło. To był mój
typ: sylwetka, spryt, ruchy; szczupły, smukły, zwinny, przy tym zalotne spojrzenie, łobuzerski
uśmiech oraz ten jego nieziemsko kształtny ponętny tyłeczek, o którym w skrytości
marzyłem. I Krzycho, który miał szczęście wejść na niego w natryskach. ?Szczęściarz, takim
podbierakiem każdą rybkę zgarnie? ? powiedział później, nie kryjąc uznania. Większego
komplementu pod adresem chłopaka chyba nie słyszałem. Co do penisa, nie mam
szczególnych upodobań, ale uważam, że chłopak powinien mieć ten atrybut jak należy; po to
jest chłopakiem. Jednak nie sztuką jest, uważam, chełpić się tym, w co cię matka natura
wyposażyła bez twojego udziału, sztuką jest umieć z tego korzystać. Dlatego nie wypisuję na
swoich sztandarach: ?Pokaż, co masz, a powiem ci kim jesteś?, ale: ?Pokaż, jak to robisz, a
powiem ci...?
Tomek początkowo nie był uszczęśliwiony. Gdy się dowiedział, że jedzie ze mną, trochę mu
się humor poprawił, a gdy mu wyłożyłem, że żarcie płacimy na pół, a o resztę niech się nie
martwi, przybił mi piątkę.
Pracowaliśmy od rana do wieczora, z przerwami, bo gdy ja pichciłem coś, co umownie
nazywaliśmy obiadem, on siedział z narzędziami w ręku i udawał, że naprawia balustradę.
Dogadywał mi, że kiedyś żona będzie miała ze mnie pociechę. Mało pokrywką nie oberwał.
Musiał za karę obrać ziemniaki. Ciosał te bulwy tak kanciasto, że się dusiłem ze śmiechu. I
nagle ? jakiego zrywu dostał! Wskoczył na ławę, tupał nogami, a ja, najpierw przestraszony,
potem wyłem ze śmiechu, gdy się okazało, że to z powodu... zwykłej polnej myszy, która
przerażona, ledwie żywa, wciśnięta w kąt, patrzyła na nas swymi lśniącymi szpileczkami
czarnych oczu.
- Taki duży, a boi się takiego maleństwa! ? drwiłem, siedząc okrakiem na stołku i zanosząc
się od śmiechu.
- Nie boi się! ? zaprzeczył dziarsko. ? Ale stanowczo wolę, żeby mi taka nie wchodziła w
drogę ? i stał, na wszelki wypadek z nożem w ręku, jak ze szpadą.
- Chodź, maleńka, dam ci plasterek kiełbaski ? nęciłem ją, jemu na przekór.
- Ani się waż! ? podskoczył tupiąc nogami i biedna myszka czmychnęła gdzieś bez śladu.
Tomek odetchnął z ulgą, a ja pękałem ze śmiechu. Mimo to patrzyłem na niego z ogromną
sympatią. Wyglądał naprawdę jak przestraszony, bezradny, bezbronny chłopczyk.
Chłopczyk... Nie tylko dlatego, że buzię ma gładką; sam przyznał, że jeszcze się nie goli,
jedynie od czasu do czasu na sucho zdrapie ten meszek... Tak więc i buzia jak cacko, i w
spodniach marzenie. Ale powoli, spokojnie, nic w pośpiechu. Jeśli między nami ma się coś
wydarzyć ? a na pewno się wydarzy! ? musi wypłynąć samo i tak naturalnie, że obaj
będziemy tym zaskoczeni. Obaj? Nie, tylko jeden...
Ukomplemencił mnie za obiad ? miło się słucha miłych słówek, zwłaszcza, gdy się na nie w
pełni zasłużyło ? i dalej do dzieła. Obserwowałem go, jak pochylony wypina ku mnie swój
apetyczny tyłeczek. Widziałem jego nagie ramiona, tors do połowy przysłonięty
ogrodniczkami i dwie ciemnobrązowe plamki sutek, które bez wahania zamknąłbym w swych
wargach... I oczy, które wesołym spojrzeniem potwierdzały wszystko, co mówił... Ech...!
Na kolację postawiłem wędzonego kurczaka. Bez pieczywa. Tomkowi wyjaśniłem, że w
chlebie jest dużo mąki, a stąd potem bierze się łupież. Tym razem on wił się ze śmiechu i
sprawdzał, czy mu się przypadkiem z gęstej czupryny coś nie sypie. Nie sypało się.
Poradziłem, żeby sprawdził i ten drugi gąszcz, a gdy zrozumiał, który, aż piętami tupał ze
śmiechu. A prawda była taka, że zupełnie zapomniałem o chlebie; nie kupiłem. Teraz
siedzieliśmy przy napalonym kominku, żeby sprawdzić, czy jest ciąg i czy się nie dymi na
pokój. Nie dymiło się, więc komin w porządku. Polana trzaskały, żywica skwierczała,
powietrze nasycało się wspaniałym aromatem...
- Lubię takie wieczory ? powiedział. ? Noc, księżyc, gwiazdy.
- Kto dziś patrzy w gwiazdy? ? pomieszałem mu nastrój.
- Niewielu ? przyznał. ? Ale ja lubię niebo, gwiazdy. Wierzysz w miłość od pierwszego
wejrzenia? ? spytał nagle.
Zaskoczył mnie.
- Nie wiem ? odpowiedziałem.
- Ja też nie wiem, ale wtedy wierzyłem. I po co?
- Zawiodłeś się? ? odgadłem.
Skinął głową.
- Piękne słówka, cacy-cacy, ?Chodź, kochany?, jazda na trzy zwrotnice, a potem goła dupa
innego i jego obśliniony krzywy kutas, na widok którego pewnie byś się porzygał ? wyrzucił
z ukrytą wzgardą.
Nigdy nie rzygałem na widok żadnego kutasa, ani krzywego, ani obślinionego; wręcz
przeciwnie. Ale ?jazdy na trzy zwrotnice? nie znam...
- No to powiedziałem: ?Niech się wam w dzieciach darzy, cześć!? I plecak, miejscówka i
koniec wakacji ? mówił rzucając słowa jakby wygrywał muzyczne staccato.
- Honorowo ? przyznałem. ? I po takiej krótkiej znajomości poszliście do łóżka?
- To wcale nie było w łóżku. Na plaży, w ubraniu, w środku nocy ? uśmiechnął się do
własnych wspomnień. ? Potem otrzepywaliśmy się tak gorliwie, że wkrótce oboje byliśmy
nadzy. I znów w piach. Tylko plaża, morze i my. To moje najpiękniejsze wspomnienie ?
otrząsnął się. ? A ona sobie wzięła takiego chuchraka! Nie mogę tego zrozumieć!
- Nie rozogniaj. Było, minęło. Jej wybór.
- Masz rację: jej wybór. Ale to cię rąbie! Jakbyś nic nie był wart, jakbyś to robił źle! A ja to
chyba robiłem dobrze! Cała dupa jej latała jak nieprzytomna ? nerwowo wyłamywał palce.
W tej samej chwili zrozumiałem, że musiała to być jego... pierwsza dupa! Że to, na plaży, to
był jego pierwszy raz! Pojął, że się domyśliłem. Zamilkł. I zerwał się wątek rozmowy;
najgorsze, co mogło się teraz przytrafić. Zamilkliśmy obaj. Tomek przegarnął w kominku,
przytrzymując świerkową gałązkę, którą teraz wrzucił w ogień, posyłając w górę snop iskier i
zapach igliwia, wstał i oznajmił, że idzie wziąć tusz; wieczorna toaleta. A ja bezmyślnie
odpowiedziałem:
- To ja po tobie.
Gdy wyszedł, zakipiałem złością na samego siebie. Dlaczego w takich momentach zawsze
brakuje mi języka w gębie! Rozłożyłem śpiwór. Nie będę złamasem, jemu też rozłożę. Oba
usytuowałem przy kominku, wieczory są chłodne.
Wrócił w samych spodenkach... Tomek, ech, ząbkami bym cię szczypał, językiem bym cię
całego wypieścił!... Nie zdążyłem odwrócić wzroku, widział, gdzie patrzyłem.
- Wiem, co pomyślałeś ? rzekł. ? Takim kretem każdą dziewczynę rozłoży, a tu rozpacza za
jedną, głupi palant... Tak, bo miałem tylko jedną. Pieprzyłem się z nią wszystkiego trzy noce,
zanim ten chuchrak... ? wziął głęboki oddech i wkopał się do śpiwora.
Tomek... Ja bym cię ozłocił! Wiadomość, że miał dopiero jedną dziewczynę, rozlała mi się
jak balsam na sercu.
Odwaliłem swoją toaletę. Nie byłem długo. Gdy wróciłem, ogień wesoło trzaskał na kominku
? jedyne wspomnienie tamtej ulotnej atmosfery. Wszedłem do śpiwora, a Tomek w swoim
przewracał się, jakby go mrówki gryzły.
- Co się tak rzucasz?
- Co się pytasz? I tak nie pomożesz.
- Jesteś pewien? ? zażartowałem, chcąc przywrócić choć cień tamtego nastroju. Domyślałem
się, co mu dokucza... Nie odezwał się. Dopiero po chwili:
- Paweł?
- No...?
- Opowiedz... swój pierwszy raz.
- Po co? ? popatrzyłem zdziwiony.
- Ja ci opowiedziałem.
- Nie: opowiedziałem, bo wcale nie chciałeś, tylko się wygadałeś.
- No to wygadałem. Ale opowiedziałem. A ty? ? nalegał z żywszym blaskiem w oczach,
pomnożonych blaskiem kominka.
Zawahałem się. Przecież mu prawdy nie powiem. A może... taką sobie bajeczkę? Jak na nią
zareaguje?
- A zatrzymasz to tylko dla siebie?
- Głupie pytanie.
- Wiem ? zreflektowałem się, jak zwykle, za późno. ? To też nie było z mojej inicjatywy ?
zacząłem cicho. ? To był ktoś, kto pierwszy zainteresował się moim ciałem.
- Ktoś? ? podjął Tomek z namysłem. ? Czy to był... facet?
Doceniłem jego domyślność.
- Chłopak ? poprawiłem. ? I w tym miejscu mógłbym zakończyć swoją opowieść.
- Dlaczego? Ja miałem parę propozycji od chłopaków. Jednemu nabiłem ryja, jak zaczął mnie
macać. Przecież nie jestem pedałem, czy jak się to mówi, gejem.
Dusza mi wyskoczyła na ramię. Tym razem z pewnością nie fantazjował. Takim chłopakiem,
z takim interesem, każdy gej się zainteresuje!
- Dlaczego nie chciałeś? ? spytałem cicho.
- A co ja bym z nim robił?
- No tak, a ja zrobiłem ? westchnąłem. ? Nie będziesz zbulwersowany? ? obojętność mojego
głosu miała podkreślić dystans do tego, co mówię. Oczekiwałem, że Tomek wydmie wargi
grymasem obrzydzenia, że się oburzy; tymczasem...
- Nie, dlaczego? Zrobiliście coś? ? dociekał wyraźnie zaintrygowany.
- Nie.
- Nie wsadziłeś mu?
- Nie.
- On tobie...?
- Też nie.
- Ściemniasz! ? poderwał się, podpierając na łokciu. ? To jak?
- To było zupełnie niewinne. Pieścił mnie, całował, potem ja jego. Wiesz, ileśmy spermy
nachlapali? ? uśmiechnąłem się ekscytująco. ? Biliśmy rekordy na rowerach. Wiesz, jak się w
getrach wszystko odznacza. Tak więc którego razu zaczęliśmy z siebie żartować i...
Na więcej szczegółów sobie nie pozwoliłem. Ukradkiem w błyskających ognikach kominka
obserwowałem wyraz jego oczu. Nie był zdegustowany, był zawiedziony!
- A potem? ? dopytywał się.
- A potem chodził z dziewczyną, ale zawsze mówił mi ?cześć?.
- Eee... To dlaczego to właśnie pamiętasz najbardziej?
- Bo było pierwsze i zdarzyło się tylko raz ? na wszelki wypadek dorzuciłem bezpieczne
kłamstewko. ? Nigdy nie zapomnę zapachu jego ciała ? mówiłem z posmakiem tajemniczego
luzu ? gdy zdejmowałem mu koszulkę, bo getrów już nie mieliśmy, i widoku jego moszny i
twardego penisa, którego ssałem mocno, jak on mojego, aż do wytrysku. Teraz wiem ?
ożywiłem ton głosu ? dlaczego dziewczyny tak lubią ten kawałek naszego ciała, biorą go do
ust, całują...
Tomek oblizał wargi.
- Niepotrzebnie ruszałem ten temat ? powiedział cicho. ? Wiesz, jak mi się kret pręży? Chyba
bez ubijania piany się nie obejdzie.
- Moja armatka też nie ze spiżu ? dodałem w zgodzie z tonem jego żartu.
- Idziemy? Ale osobno! ? zaznaczył. ? Ja pierwszy! ? wygrzebał się ze śpiwora i zniknął w
mroku ciasnego korytarzyka.
Od kreta do armatki, zdawało się, prosta droga, raptem dwa, trzy słowa, na przykład: ?O nie!
Idę z tobą.? A ja miałem pustkę w głowie...
I nagle ? Tomek, jak wyrzucony z procy, nagi i blady, na nim gęsia skórka, za nim mdłe
światło łazienki ? który jednym susem minął mnie i wykorzystując krzesło jak schodek,
wskoczył na stolik, przebierając stopami.
- Co...? ? zerwałem się natychmiast i... zamrugałem z wrażenia zanim podbiegłem do niego,
bo gdy podbiegłem, zaniemówiłem. Podbrzusze, uda, pachwiny i to... najwspanialsze dla oka:
penis, moszna, te włosy... Nieświadomie wyciągnąłem ku nim rękę, a on pochwycił moją
dłoń, jak ostatnią deskę ratunku.
- Tam! Idź, zobacz! Ja tam nie wejdę!...
- Co? ? powtórzyłem, a on popchnął mnie ku drzwiom łazienki.
Podszedłem, ostrożnie zaglądając do środka. ? Żeby cię popieściło! ? walnąłem z głośnym
oddechem ulgi. Za wielkim pudłem ?Ariela? błyszczały dwa węgielki, dwie szpileczki
czarnych oczu: polna mysz! Za co mam gonić tę biedną, nieprzytomną ze strachu futrzaną
kulkę?
- Zamknij drzwi, błagam cię, zamknij!
- Nie bój się, nie przyjdzie, jest bardziej przerażona niż ty ? odrzekłem, a on nadal stał na
stoliku, nagi i piękny, jak biblijny Dawid; ale ja nie byłem Goliatem...
- Mówiłem, żeby mi w drogę nie wchodziła, ja do jej dziury nie zaglądałem! ? próbował
żartować, ale widziałem, że nadrabia miną.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin