!Paweł Huelle - Pierwsza miłość i inne opowiadania.txt

(380 KB) Pobierz
Pawe� Huelle

Pierwsza mi�o�� i inne opowiadania

Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
PIERWSZA MI�O��
Ka�dej wiosny D�ez szed� do szopy w ogrodzie i wyci�ga� sw�j motor. Lubi�em jego 
kolor,
lubi�em zapach benzyny i smaru, jaki unosi� si� w�wczas nad grz�dkami, a nade 
wszystko
lubi�em D�eza � wiedzia�em, �e godziny sp�dzone w jego towarzystwie, kiedy 
podtrzymywa�em
mu �rubki, czy�ci�em rozkr�cone cz�ci, przynosi�em papierosy i piwo ze sklepiku
Cyrsona, nie p�jd� na marne.
Gdy ciemnoczerwona Fumka by�a ju� wreszcie gotowa, myli�my dok�adnie d�onie w
miednicy, D�ez wk�ada� sk�rzan� kurtk� ameryka�skiego lotnika, przewi�zywa� 
szyj� kraciast�
chust� i ruszali�my z kopyta na pierwszy objazd. Czasami mieli�my k�opoty z 
ga�nikiem,
Fumka strzela�a w�wczas strasznie z rury wydechowej, a ludzie pokazywali nas 
sobie palcami,
pukaj�c si� w czo�o, jakby nie mogli zrozumie�, �e Fumka to nie przedwojenny 
sok� ani
tym bardziej harley�davidson. Pod lasem, tam gdzie mieszka�a pani Buerger, D�ez 
robi�
wira� jak na �u�lowych zawodach, w powietrzu unosi� si� tuman kurzu, gdaka�y 
kury, szczeka�y
psy, byli�my szcz�liwi.
� D�ez! � przekrzykiwa�em szum wiatru i ryk silnika. � Dodaj gazu!
Odpowiada� skinieniem g�owy i zaraz potem p�dzili�my jak szaleni, w d�, po 
piachu, kocich
�bach, asfalcie, a� do kasztan�w, gdzie czasem wyskakiwa�a nam furmanka, a wtedy 
pisk
hamulc�w miesza� si� z ko�skim r�eniem, strzelaniem z bata i przekle�stwami, 
jakich nie
szcz�dzi� nam wo�nica.
D�ez je�dzi� do pracy dw�jk� i w stoczni nie zarabia� wiele, dlatego Fumka 
czeka�a w szopie
na niedziele i �wi�ta z takim samym napi�ciem, jak ja. Je�li D�ez mia� swoje 
sprawy, znika�
po prostu do wieczora, a je�li nie mia�, zabiera� mnie za miasto, w dolin�, nad 
jezioro, nad
morze albo nad kana� rzeki. Nie rozmawiali�my wiele. Rozci�gni�ci na piachu, lub 
w wysokiej
trawie, �ledzili�my ob�oki. D�ez pali� grunwaldy, ja obgryza�em �d�b�a lebiody 
albo ssa�em
mi�t�wki kupione u Cyrsona. Wiedzia�em, �e nie ma rodzic�w. Wiedzia�em, �e nie 
sko�czy�
szko�y. Wiedzia�em, �e jego wuj, czy stryj, nie zako�czy� partyzantki w roku 
czterdziestym
pi�tym: zdradzony, schwytany przez sowiet�w, rozstrzelany, zanim zd��y�em si� 
urodzi�.
D�ez wiedzia�, �e nie lubi� szko�y, tej samej, z kt�rej go wylali. Wiedzia�, �e 
nauczyciel
przyrody przekr�ca moje nazwisko, nazywa Szwabem, podejrzewa. O tym wi�c nie 
musieli�my
gada�, a je�li czasem wyrwa�o nam si� jednak jakie� zdanie, najcz�ciej 
dotyczy�o motor�w.
� Taki zindapp � wzdycha� D�ez � ma wi�cej koni ni� cztery moje Fumki.
� Zindapp to zindapp � odpowiada�em � ale gdyby�my mieli hannomaga!
D�ez nigdy nie zaprosi� mnie do siebie. Mieszka� w s�siednim domu, na poddaszu, 
li�cie
kasztan�w przys�ania�y jego okno. Zim� widywa�em tam �wiat�o, do p�na w nocy, 
latem
s�ysza�em, jak przy otwartym oknie gra na altowym saksofonie.
� D�ez � pyta�em go czasami � czy ty w�a�ciwie grasz w orkiestrze?
Wtedy u�miecha� si� tajemniczo i m�wi�, �e ma w�asn�, prawdopodobnie najlepsz� 
nad
�rodkowowschodnim Ba�tykiem orkiestr�, jednoosobow�. Lubi�em jego u�miech. By�a 
w nim
kpina, dystans i serdeczno��.
Tamtego roku, kiedy umar�a pani Buerger, nasz sezon motorowy rozpocz�� si� bez 
zmian.
T� sam� tras� podjechali�my pod las, tak samo rycza� silnik Fumki, wzi�li�my 
wira�, uni�s�
si� tuman kurzu, gdaka�y kury, szczeka�y psy, byli�my szcz�liwi. A jednak nie 
wszystko
by�o tak jak dawniej i zrozumia�em to, gdy D�ez, zamiast natychmiast doda� gazu 
i p�dzi� w
d� na �eb na szyj�, nagle zatrzyma� motor i spyta�:
� Widzia�e� j�?
� Pani� Buerger? � zawo�a�em przestraszony, nie tyle my�l� o pogrzebie, co 
nag�ym hamowaniem.
� T� now�, u Cyrsona � odpar� spokojnie D�ez. � Jedziemy tam, natychmiast!
Mia�a na imi� Basia i by�a c�rk� nowego w�a�ciciela sklepu. Jej palce, czu�e i 
delikatne,
zanurza�y si� w s�oju z landrynami z niepokoj�c� ruchliwo�ci�, zupe�nie tak, 
jakby nie dotyka�y
zlepionej, s�odkiej masy, ale klawiszy fortepianu.
� Ja wol� te zielone � powiedzia� D�ez � a kolega bia�e.
Nigdy przedtem nie nazwa� mnie koleg�. Siedzieli�my potem pod szop�, ss�c jeden 
cukierek
po drugim. Ich s�odycz by�a niezno�na.
� D�ez � westchn��em � nigdy nie kupowa�e� landrynek!
� Od dzisiaj � wyzna� � wszystko si� zmieni�o.
Nie wiedzia�em, co odpowiedzie�. Basia mia�a gruby, ciemny warkocz, kt�ry 
sp�ywa� jej
na ramiona i ko�czy� si� gdzie� poni�ej plec�w, a ja nie lubi�em dziewczyn z 
d�ugimi warkoczami,
przynajmniej tych z mojej klasy.
� Ona wcale nie jest �adna � rzuci�em ostro�nie � i na pewno obgryza paznokcie!
� Niech obgryza � D�ez by� kategoryczny. � I tak si� z ni� o�eni�.
� Co� ty! � wyplu�em przezroczysty kawa�ek ostatniej landrynki. � B�dzie si� 
ba�a wsi���
na Fumk�.
Ale D�ez nie my�la� ju� o Fumce i wygl�da�o na to, �e w og�le nie s�ucha tego, 
co m�wi�.
Patrzy�em na mr�wki, kt�re jak muchy na p�acie mi�sa roi�y si� teraz przy 
cukierku. Gdzie�
od strony zatoki zagrzmia�o i suchy, ciep�y podmuch wiatru przypomnia�, �e ju� 
wkr�tce nadejdzie
pora upalnych dni.
� D�ez � powiedzia�em � to wszystko jest takie dziwne.
Nie odpowiedzia�. Ci�kie, ogromne krople deszczu wsi�ka�y w ziemi�, 
pozostawiaj�c na
piachu ciemnobrunatne plamy.
Par� dni p�niej spotka�em Basi� na dziedzi�cu naszej szko�y. Na r�kawie bia�ej 
bluzki
mia�a naszyt� czerwon� licealn� tarcz�. W d�oniach trzyma�a ksi��k�, kt�r� 
powoli, spaceruj�c
pod murem, kartkowa�a d�ugimi palcami. By� to pierwszy tom Popio��w. Nie wiem, 
co
podoba�o mi si� bardziej � jej brzoskwiniowoz�ota opalenizna, ciemny, a� 
granatowy warkocz,
palce przewracaj�ce kartki czy fakt, �e czyta�a w czasie przerwy, skupiona i 
nieobecna.
Chcia�em by� blisko niej. Chcia�em dotkn�� d�ugiego warkocza i 
brzoskwiniowoz�otej sk�ry
jej ramienia, chcia�em zapyta�, o czym jest ta powie��, czy lubi motocykle, czy 
woli pla�� w
Jelitkowie od pla�y w Brze�nie i czy kolekcjonuje p�yty, ale nie �adne tam 
poczt�wki, tylko
powa�ne, czarne kr��ki, tak jak D�ez. Ale nie zapyta�em o nic. Tarcza na moim 
r�kawie by�a
niebieska, jak wszystkie tarcze podstaw�wek, nie czyta�em Popio��w, a lewe 
skrzyd�o gmachu,
w kt�rym znikn�a Basia zaraz po dzwonku, by�o dla mnie niedost�pne. Dzieli�a 
nas
przepa�� i to nag�e odkrycie wype�ni�o moje serce gorycz�. Na szcz�cie � nie 
bez reszty.
Reszta zaj�ta by�a przez wiar� i nadziej�, �e jednak, kt�rego� razu, zwr�ci na 
mnie uwag�.
Odt�d ka�dego dnia po lekcjach wyczekiwa�em pod tablic� Jurija Gagarina i kiedy 
tylko
pojawia�a si� na schodach, rusza�em za ni�, a� do domu. Mieszka�a w starej, 
poniemieckiej
willi przy Polankach. Kiedy znika�a za �elazn� furtk� obro�ni�t� dzikim winem, 
dostrzega�em
r�wno przystrzy�ony trawnik i ma�� sadzawk�. Obok naszego czynszowego domu nie 
by�o
trawnik�w ani sadzawek ze ska�kami.
�Mieszka jak w raju� � powtarza�em w my�lach. � �Pewnie dlatego nie chce na mnie 
spojrze�.
W ko�cu wiedzia�a, �e j� �ledz�. Nigdy jednak nie zwolni�a kroku, nie obejrza�a 
si� za siebie,
nie zamieni�a ani s�owa. By�em ju� zniech�cony. A przecie� nie potrafi�em 
zrezygnowa�.
Do rozpocz�cia wakacji pozostawa�o ledwie par� dni. Mia�em nadziej�, �e jednak 
co� si�
zdarzy. I rzeczywi�cie � by�o to w sobot� � kiedy �elazna furtka zamkn�a widok 
do ogrodu i
kiedy sta�em, tak jak zawsze, jeszcze przez par� chwil na chodniku, �eby 
zachowa� obraz
lusterka wody, w kt�rym odbija� si� tatarak, alpejskie kwiaty i d�ugi, czarny 
warkocz, niespodziewanie
nadjecha�a Fumka, a na niej roze�miany D�ez. Mia� na sobie szykown� pilotk�,
prawdziwe wy�cigowe gogle i kraciast� flanelow� koszul� z podwini�tymi r�kawami.
� Pro�cie, a b�dzie wam dane � powiedzia�. � Chodzi si� za ni�, co?
� Co� ty. D�ez � wzruszy�em ramionami. � Ja tylko tak, dla zabicia czasu.
� Czy wiesz, ile jej stary da� za ten dom? � wskaza� na siode�ko, �ebym 
wskoczy�. � Podobno
milion dwie�cie! A czy ty wiesz, kto mieszka� tu w czasie wojny?
Nie wiedzia�em. P�dzili�my Polankami, a potem wzd�u� nasypu, w cieniu drzew, 
obok ko�cio�a,
na skr�ty, do domu.
� Gauleiter Albert Forster � wyjawi� wreszcie D�ez. �Ten, co go powiesili!
Widzia�em to, na filmie. Plac w naszym mie�cie pe�en ludzi, drewniane podium, 
szubienic�.
Forster, w wi�ziennym, zszarza�ym garniturze, wcale nie wygl�da� gro�nie. Kiedy 
zawisn��
i przez t�um przebieg� g�uchy pomruk, na ekranie pojawi�y si� obrazy z 
przesz�o�ci: trybuny,
kwiaty, przem�wienia, fackelzugi, kolczaste druty, stra�nicze wie�e, gazowe 
komory,
krematoria i piramidy nagich trup�w. Forster przemawia�, Forster krzycza�, 
Forster przy��cza�
nasze miasto do tysi�cletniej Rzeszy, mia� pi�kny mundur, wita� Hitlera i p�aka� 
ze szcz�cia.
Kiedy kat za�o�y� mu p�tl�, jego chuda, bez wyrazu twarz nie zdradza�a oznak 
wzruszenia.
Podobno nie chcia� ksi�dza. Kamera pokaza�a radzieckich genera��w obecnych przy 
egzekucji.
� D�ez � zapyta�em niespokojnie � a my�lisz, �e ona wie?
Siedzieli�my przed szop�, obok Fumki, w g�stwinie porzeczkowych li�ci.
� Dlaczego ma nie wiedzie�? � D�ez zapali� grunwalda i wypu�ci� kilka misternych 
k�ek
dymu. � Jej stary to podobno �yd.
� Mo�e w tym domu straszy? � powiedzia�em bez przekonania.
Milcza� przez d�u�sz� chwil�. Nad dachami Wrzeszcza zahucza� ci�ko silnikami 
samolot
pasa�erski.
� Pos�uchaj, mam do ciebie spraw� � D�ez zerwa� li�� porzeczki i mi�dli� go w 
d�oni. �
Zaprosi�em j� na wycieczk�, ona si� zgadza, ale powiedzia�a, �e ty masz jecha� z 
nami.
Nie chcia�em wierzy� w to, co m�wi, cho�, z drugiej strony, D�ez nie rzuca� s��w 
na wiatr.
Musieli si� spotyka�. Musia� dotyka� d�o�mi jej warkocza, musia� ca�owa� jej 
brzoskwiniowoz�ot�
sk�r� na policzku, niejeden raz.
� A po co ja? � rzuci�em bez przekonania.
� No wiesz... � zagasi� peta na suchym piachu grz�dki. � Ona ci� bardzo lubi.
Tej nocy d�ugo nie mog�em zasn��. S�ysza�em tramwaje...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin