Caldwell Erskine - Poletko Pana Boga.txt

(336 KB) Pobierz
Erskine Caldwell



Poletko Pana Boga
(Prze�o�y� Bronis�aw Zieli�ski)
        

      Rozdzia� 1
        
        Kilka jard�w podkopanego piasku i gliny zerwa�o si� u kraw�dzi i osun�o na dno do�u. Tay Tay Walden tak si� rozz�o�ci� na ten widok, �e znieruchomia� z kilofem w r�kach, po kolana w czerwonej ziemi, i zacz�� kl�� na czym �wiat stoi. Ale jego synowie i tak ju� chcieli przerwa� prac�. By�o p�ne popo�udnie, a od �witu tkwili tam, wyrzucaj�c ziemi� z wielkiego wykopu.
        � Dlaczego, u diab�a starego, ten piach musia� si� oberwa� akurat, jake�my dokopywali si� g��biej? � powiedzia� Tay Tay, �ypi�c na Shawa i Bucka. � Co to za los!
        Zanim kt�ry� zd��y� odpowiedzie� ojcu, ten �cisn�� obur�cz trzonek kilofa i smyrgn�� nim z ca�ej si�y o �cian� wykopu. Na tym poprzesta�; ale czasem w podobnych wypadkach ogarnia�a go taka pasja, �e �apa� kij i grzmoci� nim ziemi�, p�ki nie opad� z si�.
        Buck, przytrzymuj�c si� r�kami za kolana, wyci�gn�� nogi z sypkiej ziemi, po czym usiad�, aby wytrz�sn�� z trzewik�w piasek i �wir. Rozmy�la� o ca�ej tej wielkiej kupie piachu, kt�r� trzeba b�dzie wybra� i wynie�� z do�u, zanim zn�w wezm� si� do kopania.
        � Pora zacz�� nowy d� � powiedzia� Shaw do ojca. � Ju� blisko od dw�ch miesi�cy ryjemy w tej dziurze i nie trafi�o si� nam nic, pr�cz ci�kiej har�wki. Mam dosy� tego do�u. Nic z niego nie wydostaniemy, cho�by�my si� dokopali nie wiadomo jak g��boko.
        Tay Tay usiad� i zacz�� wachlowa� kapeluszem rozgrzan� twarz. W wykopie brakowa�o powietrza i by�o gor�co jak w kotle z wo�owin�.
        � Z wami, ch�opaki, jest ta bieda, �e nie macie takiej cierpliwo�ci jak ja � powiedzia�, wachluj�c i ocieraj�c sobie twarz. � Kopi� w tej ziemi prawie od pi�tnastu lat i mam zamiar kopa� drugie pi�tna�cie, je�eli b�dzie trzeba. Ale co� czuj�, �e wcale nie b�dzie trzeba. Widzi mi si�, �e ju� nied�ugo nam si� to op�aci. Czuj� to w ko�ciach. Nie mo�na zaraz wszystkiego rzuca� i kopa� gdzie indziej, jak tylko troch� tej ziemi oberwie si� z wierzchu i zleci. Nie by�oby �adnego sensu zaczyna� za ka�dym razem nowego do�u. Musimy ry� dalej, jak gdyby nigdy nic. Tylko tak mo�na co� zrobi�. Wy, ch�opaki, zanadto si� niecierpliwicie drobiazgami.
        � Cholera tam, niecierpliwicie! � odpar� Buck, spluwaj�c na czerwon� glin�. � Nie potrzeba nam cierpliwo�ci, potrzeba nam odgadywacza. Ojciec, m�g�by� ju� zm�drze� i nie kopa� bez niego.
        � Znowu zaczynasz gada� jak te Murzyny, synu � odpowiedzia� z rezygnacj� Tay Tay. � Powiniene� mie� tyle oleju w g�owie, �eby ich nie s�ucha�. To jest przes�d, nic innego. We� na przyk�ad mnie. Ja pracuj� naukowo. Jakby kto s�ucha� tego, co m�wi� czarnuchy, toby pomy�la�, �e maj� wi�cej rozumu ode mnie. A oni tylko potrafi� gl�dzi� o r�nych odgadywaczach i czarodziejach.
        Shaw podni�s� �opat� i zacz�� wdrapywa� si� na g�r�.
        � No, ja w ka�dym razie na dzisiaj ko�cz� � o�wiadczy�. � Chc� jecha� wieczorem do miasta.
        � Zawsze rzucasz robot� w �rodku dnia, �eby si� zbiera� do miasta � powiedzia� Tay Tay. � W ten spos�b nigdy si� nie wzbogacisz. A w mie�cie tylko pokr�cisz si� troch� przy bilardzie i zaraz lecisz za jak�� bab�. Gdyby� posiedzia� w domu, przynajmniej dosz�oby si� do czego�.
        W p� drogi do wierzchu wykopu Shaw pocz�� pe�zn�� na czworakach, aby nie zsun�� si� w ty�. Patrzyli, jak w�azi� coraz wy�ej i wreszcie stan�� na g�rze.
        � Do kogo on tak cz�sto je�dzi? � zapyta� Tay Tay drugiego syna. � Narobi sobie nieszcz�cia, je�eli nie b�dzie uwa�a�. Shaw jeszcze nie zna kobiet. Dostanie od nich jakiego paskudztwa i po�apie si� dopiero, jak ju� b�dzie za p�no.
        Buck siedzia� w wykopie naprzeciw ojca i kruszy� w palcach zeschni�t� glin�.
        � A bo ja wiem � odrzek�: � Chyba do nikogo w szczeg�lno�ci. Wci�� s�ysz�, �e ma jak�� now� dziewuch�. Podoba mu si� ka�da, co nosi kieck�.
        � Czemu, u diab�a starego, nie mo�e odczepi� si� od tych kobit? Nie ma �adnego sensu, �eby cz�owiek co dzie� gania� gzi� si� jak rok d�ugi. Te baby wyniszcz� go na wi�r. Za moich m�odych lat nigdy tak nie wyprawia�em z kobitami. Co go napad�o? Powinno mu wystarczy�, �e siedzi w domu i patrzy sobie na nasze dziewuchy.
        � Mnie ojciec nie pytaj. Guzik mnie obchodzi, co on tam robi w mie�cie.
        Shawa nie by�o wida� ju� od paru minut, ale nagle ukaza� si� na g�rze i zawo�a� do ojca. Spojrzeli na niego ze zdziwieniem.
        � A co tam, synu? � zapyta� Tay Tay.
        � Jaki� go�� idzie tu polem od domu, tato � odpar�.
        Tay Tay wsta�, rozgl�daj�c si� na wszystkie strony, jak gdyby m�g� co� zobaczy� ponad kraw�dzi� wykopu znajduj�c� si� o dwadzie�cia st�p wy�ej.
        � Co to za jeden, synu? Czego on tu chce?
        � Jeszcze nie mog� pozna� � odpar� Shaw. � Ale wygl�da jak kto� z miasta. Ubrany jest po miejsku.
        Buck z ojcem pozbierali kilofy i �opaty, po czym wyle�li z do�u.
        Gdy wydostali si� na wierzch, ujrzeli t�ustego m�czyzn�, brn�cego ku nim z trudem przez wyboiste pole. Szed� wolno z powodu upa�u, a jego bladoniebieska koszula przylepiona by�a do zlanej potem piersi i brzucha. Bezradnie potyka� si� na nier�wnym gruncie, bo z powodu oty�o�ci nie m�g� dojrze� w�asnych st�p.
        Tay Tay pomacha� r�k�.
        � Przecie� to Pluto Swint � powiedzia�. � Ciekawe, czego on tu chce.
        � Nie pozna�em go, taki wystrojony � rzek� Shaw. � W og�le bym go nie pozna�.
        � A, p�ta si� nie wiadomo po co � odpowiedzia� ojcu Buck. � Odk�d go znam, zawsze to samo.
        Pluto podszed� do nich, po czym wszyscy zasiedli w cieniu d�bu.
        � Ale upa�! � powiedzia� Pluto, zwalaj�c si� na ziemi�. � Jak si� macie, ch�opaki! Co u was s�ycha�, Tay Tay? Powinni�cie zrobi� dojazd do tych do��w, tobym m�g� dosta� si� tu autem. Chyba jeszcze nie sko�czyli�cie na dzisiaj, co?
        � Trzeba ci by�o zaczeka� w mie�cie, a� si� pod wiecz�r och�odzi, i dopiero do nas przyjecha� � rzek� Tay Tay.
        � Ano, chcia�em si� z wami zobaczy�.
        � Gor�co, nie?
        � Je�eli inni mog� wytrzyma�, to chyba i ja wytrzymam. No, jak wam idzie?
        � Nie narzekam � odpar� Tay Tay.
        Pluto opar� si� plecami o pie� d�bu i dysza� jak pies goni�cy za kr�likami w upalne lato. Pot �cieka� mu po pulchnej twarzy i szyi i kapa� na bladoniebiesk� koszul�, przyciemniaj�c j� o kilka ton�w. Pluto siedzia� tak chwil�, zbyt wyczerpany i zgrzany, by si� porusza� czy m�wi�.
        Buck i Shaw skr�cili i zapalili papierosy.
        � Wi�c nie narzekacie? � odezwa� si� Pluto. � No, to ju� Bogu dzi�kowa�. Dzisiaj do�� jest powod�w do narzekania, je�eli cz�owiek ma ochot� troch� pobiadoli�. Uprawa bawe�ny ju� si� nie op�aca, a Murzyny z�eraj� ka�dy arbuz, jak tylko dojrzeje na krzaku. W dzisiejszych czasach nie ma wielkiego sensu gospodarowa�. Ja w ka�dym razie nigdy nie nadawa�em si� na rolnika.
        Przeci�gn�� si� i za�o�y� r�ce pod g�ow�. W cieniu poczu� si� troch� lepiej.
        � Trafi�o wam si� co� ostatnio? � zapyta�.
        � Iii, nic takiego � odrzek� Tay Tay. � Ch�opaki mnie gn�bi�, �eby zacz�� nowy d�, alem si� jeszcze nie zdecydowa�. Wkopali�my si� tu na dwadzie�cia st�p i boki zaczynaj� si� zawala�. W�a�ciwie mo�na by troch� pokopa� gdzie indziej. Nowy d� nie b�dzie gorszy od starego.
        � Bo wam potrzeba do pomocy albinosa � powiedzia� Pluto. � M�wi�, �e bez albinosa cz�owiek ma tyle szans co kula �niegu w piekle.
        Tay Tay wyprostowa� si� i spojrza� na niego.
        � Bez czego, Pluto?
        � Bez albinosa.
        � A co to jest albinos, u diab�a starego? Nigdy o czym� takim nie s�ysza�em. Sk�de� to wytrzasn��?
        � Przecie� wiecie, o czym m�wi�. Ju� wam o tym opowiadali.
        � W takim razie zupe�nie mi to wylecia�o z g�owy.
        � To takie facety ca�e bia�e, co wygl�daj�, jakby byli zrobieni z kredy albo z czego� innego bia�ego. Albinos to jest w�a�nie taki. Podobno wszystko ma bia�e: w�osy, oczy i w og�le.
        � Aha � powiedzia� Tay Tay, opieraj�c si� znowu o drzewo. � Z pocz�tku nie mog�em wymiarkowa�, o czym m�wisz. No pewnie, �e wiem, o co ci idzie. S�ysza�em, jak o tym gadali Murzyni, ale nie zwracam uwagi, co plot� czarni. Mo�e by zreszt� przyda� mi si� taki, gdyby by�o wiadomo, gdzie go znale��. Nigdy w �yciu nie widzia�em na oczy podobnego stworzaka.
        � Wam potrzeba tu albinosa.
        � Zawsze powtarza�em, �e nie dam si� nabra� na te przes�dy i czarodziejstwa, ale tak sobie my�l�, �e przyda�by si� nam taki albinos. Tylko, rozumiesz, ja ca�y czas pracuj� naukowo. Nie chc� mie� nic wsp�lnego z czarami. W to jedno nie b�d� si� bawi�. Wola�bym spa� w ��ku z grzechotnikiem, ni� si� wyg�upia� z jakim� tam czarodziejem.
        � Kto� mi m�wi�, �e par� dni temu widzia� albinosa � rzek� Pluto. � To fakt.
        � A gdzie? � zapyta� Tay Tay, zrywaj�c si� na r�wne nogi. � Gdzie on go widzia�, Pluto? Mo�e gdzie� niedaleko, co?
        � Bodaj�e w dolnej cz�ci okr�gu. Nie tak bardzo daleko. Wystarczy�oby wam najwy�ej dziesi�� albo dwana�cie godzin, �eby pojecha� i przywie�� go tutaj. Nie my�l�, �eby�cie mieli trudno�ci ze z�apaniem tego faceta, ale nie zaszkodzi�oby troch� go zwi�za� przed powrotem. On mieszka na moczarach i mo�e by mu si� nie podoba�o na twardym gruncie.
        Shaw i Buck podsun�li si� bli�ej do drzewa, pod kt�rym siedzia� Pluto.
        � Prawdziwy albinos, jak B�g przykaza�? � zapyta� Shaw.
        � Prawdziwy jak s�o�ce na niebie.
        � Taki, co �yje i chodzi?
        � Tak mi m�wi� tamten go�� � odpar� Pluto. � To fakt.
        � A gdzie on teraz jest? � pyta� Buck. � �atwo mo�na go z�apa�?
        � Nie wiem, czy go �atwo z�apiecie, moi kochani, bo mo�e trzeba b�dzie ogromnie d�ugo go przekonywa�, �eby si� przeni�s� tutaj, na twardy grunt. Ale chyba sami wiecie, jak si� do niego zabra�.
        � Zwi��emy go � rzek� Buck.
        � Nie chcia�em tego m�wi�, ale�cie zgadli, co mia�em na my�li. Z zasady nie chodz� p...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin