Clive Cussler - Z archiwum NUMA - 03 - Ognisty lód.pdf
(
1396 KB
)
Pobierz
Clive Cussler - Z archiwum NUMA - 03 - Ognisty lód
CLIVE CUSSLER
PAUL KEMPRECOS
OGNISTY LÓD
(Przeło
Ŝ
ył: Maciej Pintara)
AMBER
2002
Prolog
Odessa, Rosja 1918 rok
Pó
ź
nym popołudniem wiatr nagle zmienił kierunek i przygnał do portu g
ę
st
ą
mgł
ę
. Szare wilgotne opary spowiły
kamienne nabrze
Ŝ
a i kł
ę
biły si
ę
nad monumentalnymi schodami. W ruchliwym porcie czarnomorskim nagle zrobiło si
ę
ciemno. Odwołano rejsy promów i statków pasa
Ŝ
erskich. Mnóstwo marynarzy zostało bez zaj
ę
cia. Kapitan Anatolij
Towrow szedł nabrze
Ŝ
em w przenikliwie zimnej mgle. Słyszał wybuchy pijackiego
ś
miechu w zatłoczonych knajpach i
burdelach. Min
ą
ł główne skupisko barów, skr
ę
cił w zaułek i otworzył nieoznakowane drzwi. W nozdrza uderzyło go
ciepłe powietrze przesycone dymem papierosowym i zapachem wódki. T
ę
gi go
ść
przy stoliku w rogu przywołał go
gestem.
Aleksiej Fiodorow był szefem odeskich celników. Kiedy kapitan zawijał do portu, spotykał si
ę
z nim w tej
spelunie, gdzie przesiadywali głównie emerytowani marynarze, a wódka nie była droga. Towrow czuł si
ę
samotny po
ś
mierci
Ŝ
ony i córki, które zgin
ę
ły w czasie rewolucji.
Fiodorow wydawał si
ę
dziwnie zgaszony. Zwykle tryskał humorem i
Ŝ
artował,
Ŝ
e kelner zawy
Ŝ
a rachunek. Teraz
bez słowa zamówił kolejk
ę
, unosz
ą
c dwa palce. Co dziwniejsze, zapłacił bez
Ŝ
adnych targów. Zni
Ŝ
ył głos, poskubał
nerwowo czarn
ą
szpiczast
ą
bródk
ę
i rozejrzał si
ę
niepewnie po innych stolikach, gdzie ogorzali marynarze pochylali si
ę
nad wódk
ą
. Uspokojony,
Ŝ
e nikt nie podsłuchuje, uniósł kieliszek. Stukn
ę
li si
ę
.
- Drogi kapitanie... - zacz
ą
ł. -
ś
ałuj
ę
,
Ŝ
e mam mało czasu i musz
ę
od razu przej
ść
do rzeczy. Chciałbym,
Ŝ
eby bez
zadawania pyta
ń
zabrał pan do Konstantynopola grup
ę
pasa
Ŝ
erów i niewielki ładunek.
- Kiedy zapłacił pan za wódk
ę
, od razu wiedziałem,
Ŝ
e co
ś
jest nie tak.
Fiodorow zachichotał. Zawsze intrygowała go szczero
ść
kapitana, nawet je
ś
li jej nie rozumiał.
- No có
Ŝ
, kapitanie... My, skromni urz
ę
dnicy pa
ń
stwowi, musimy jako
ś
Ŝ
y
ć
za te n
ę
dzne grosze, które nam płac
ą
Kapitan u
ś
miechn
ą
ł si
ę
. Wielki brzuch Fiodorowa niemal rozsadzał drog
ą
francusk
ą
kamizelk
ę
. Celnik cz
ę
sto
narzekał na swoj
ą
prac
ę
, a Towrow uprzejmie go słuchał. Wiedział,
Ŝ
e urz
ę
dnik ma mocne plecy w Piotrogrodzie i bierze
łapówki od wła
ś
cicieli statków,
Ŝ
eby “uspokoi
ć
morze biurokracji”, jak mawiał.
Towrow wzruszył ramionami.
- Zna pan moj
ą
łajb
ę
. Nie nazwałbym jej luksusowym liniowcem.
- Niewa
Ŝ
ne. Doskonale si
ę
nadaje do naszych celów.
Kapitan zamilkł. Zastanawiał si
ę
, dlaczego kto
ś
chce płyn
ąć
na starym w
ę
glowcu, skoro s
ą
wygodniejsze statki.
Fiodorow wzi
ą
ł wahanie kapitana za wst
ę
p do negocjacji. Si
ę
gn
ą
ł do kieszeni na piersi, wyj
ą
ł grub
ą
kopert
ę
i poło
Ŝ
ył na
stoliku. Rozchylił j
ą
lekko,
Ŝ
eby kapitan mógł zobaczy
ć
tysi
ą
ce rubli.
- Dobrze zapłac
ę
.
Towrow przełkn
ą
ł
ś
lin
ę
. Dr
Ŝą
cymi palcami wygrzebał z paczki papierosa i zapalił.
- Nie rozumiem - powiedział.
Fiodorow zauwa
Ŝ
ył jego zaskoczenie.
- Co pan wie o sytuacji politycznej w naszym kraju?
Kapitan słyszał tylko ró
Ŝ
ne plotki i wiedział to, co wyczytał w starych gazetach.
- Jestem marynarzem - odparł. - Rzadko schodz
ę
na l
ą
d.
- Ale ma pan du
Ŝ
e do
ś
wiadczenie
Ŝ
yciowe. Prosz
ę
by
ć
szczerym, przyjacielu. Zawsze ceniłem sobie pa
ń
skie
opinie.
- Gdyby statek był w takim stanie, jak nasz kraj, dziwiłbym si
ę
,
Ŝ
e jeszcze nie le
Ŝ
y na dnie morza.
Fiodorow roze
ś
miał si
ę
serdecznie.
- Zawsze podziwiałem pa
ń
sk
ą
szczero
ść
. I ma pan talent do metafor. - Spowa
Ŝ
niał. - Trafił pan w sedno.
Poło
Ŝ
enie Rosji jest przera
Ŝ
aj
ą
ce. Młodzie
Ŝ
ginie na wojnie, car abdykował, bolszewicy brutalnie przejmuj
ą
władz
ę
,
Niemcy okupuj
ą
nasze południowe tereny i musieli
ś
my wezwa
ć
inne pa
ń
stwa,
Ŝ
eby wyjmowały za nas kasztany ognia.
- Nie miałem poj
ę
cia,
Ŝ
e jest a
Ŝ
tak
ź
le.
Fiodorow utkwił w kapitanie wzrok
- Niech mi pan wierzy,
Ŝ
e b
ę
dzie jeszcze gorzej. Dlatego wró
ć
my do pana i pa
ń
skiego statku. My, lojalni patrioci,
jeste
ś
my tu, w Odessie, przyparci plecami do morza. Biali jeszcze si
ę
trzymaj
ą
, ale czerwoni naciskaj
ą
od północy i
wkrótce pokonaj
ą
opór. Pi
ę
tnastokilometrowa strefa zaj
ę
ta przez Niemców zniknie jak cukier rozpuszczony w wodzie.
Je
ś
li zabierze pan na pokład tych pasa
Ŝ
erów, odda pan Rosji wielk
ą
przysług
ę
.
Kapitan uwa
Ŝ
ał si
ę
za obywatela
ś
wiata, ale w gł
ę
bi duszy nie ró
Ŝ
nił si
ę
od reszty swoich rodaków i czuł gł
ę
bokie
przywi
ą
zanie do ojczyzny. Wiedział,
Ŝ
e szerzy si
ę
bolszewicki terror i wielu uchod
ź
ców ucieka na południe. Rozmawiał z
innymi kapitanami, którzy szeptali o nocnych przewozach wa
Ŝ
nych osób.
Miał miejsce dla pasa
Ŝ
erów. “Odessa Star” był wła
ś
ciwie pusty. Jednak na frachtowcu
ś
mierdziało wyciekaj
ą
cym
paliwem, rdzewiej
ą
cym metalem i brudem. Marynarze nazywali to odorem
ś
mierci i omijali statek jak zaraz
ę
. Załoga
składała si
ę
głównie z portowych szczurów, których nie chciał
Ŝ
aden inny kapitan. Towrow mógł przenie
ść
zast
ę
pc
ę
do
swojej kajuty i zwolni
ć
kajuty oficerskie dla pasa
Ŝ
erów. Zerkn
ą
ł na grub
ą
kopert
ę
. Za takie pieni
ą
dze kupiłby na staro
ść
domek nad morzem zamiast zdycha
ć
w marynarskim przytułku.
- Wychodzimy w morze za trzy dni, z wieczornym odpływem - oznajmił. Fiodorow pchn
ą
ł kopert
ę
przez stół.
- Jest pan prawdziwym patriot
ą
. To połowa. Reszt
ę
dopłac
ę
, kiedy przyjad
ą
pasa
Ŝ
erowie.
Kapitan schował pieni
ą
dze do wewn
ę
trznej kieszeni kurtki.
- Ilu ich b
ę
dzie?
Fiodorow zerkn
ą
ł na dwóch marynarzy, którzy weszli do knajpy i usiedli przy stoliku. Zni
Ŝ
ył głos.
- Kilkunastu. W kopercie s
ą
dodatkowe pieni
ą
dze na prowiant. Niech pan zrobi zakupy w ró
Ŝ
nych miejscach,
Ŝ
eby nie wzbudza
ć
podejrze
ń
. Musz
ę
ju
Ŝ
i
ść
.
Wstał i podniósł głos,
Ŝ
eby wszyscy słyszeli.
- Mam nadziej
ę
, kapitanie... - powiedział surowo -
Ŝ
e teraz lepiej rozumie pan nasze przepisy celne.
ś
egnam.
W dniu wypłyni
ę
cia z portu Fiodorow przyszedł po południu na statek,
Ŝ
eby powiedzie
ć
kapitanowi,
Ŝ
e plany si
ę
nie zmieniły. Pasa
Ŝ
erowie przyjad
ą
w nocy. Na pokładzie ma by
ć
tylko kapitan. Krótko przed północ
ą
Towrow
spacerował samotnie po pokładzie zasnutym mgł
ą
. Przy trapie zahamował z piskiem samochód. Po odgłosie silnika
mo
Ŝ
na było pozna
ć
,
Ŝ
e to ci
ęŜ
arówka. Zgasły
ś
wiatła. Trzasn
ę
ły drzwiczki. Rozległy si
ę
przyciszone głosy i kroki na
mokrym bruku.
Po trapie wspi
ę
ła si
ę
wysoka posta
ć
w pelerynie z kapturem. Weszła na pokład i zbli
Ŝ
yła si
ę
do kapitana. Towrow
poczuł na sobie
ś
widruj
ą
ce spojrzenie. Spod kaptura odezwał si
ę
gł
ę
boki, m
ę
ski głos.
- Gdzie s
ą
kajuty pasa
Ŝ
erów?
- Poka
Ŝę
panu - odrzekł Towrow.
- Nie. Niech pan powie.
- Na górnym pokładzie.
- A gdzie pa
ń
ska załoga?
-
Ś
pi.
- Niech pan dopilnuje,
Ŝ
eby zostali w kojach. I prosz
ę
tu zaczeka
ć
.
M
ęŜ
czyzna podszedł cicho do trapu i wspi
ą
ł si
ę
na górny pokład. Po kilku minutach wrócił z inspekcji.
- Niewiele lepiej ni
Ŝ
w stajni - stwierdził. - Wchodzimy na statek. Niech pan zejdzie z drogi i stanie tam...
Towrowowi nie podobało si
ę
,
Ŝ
e kto
ś
rozkazuje mu na jego statku, ale uspokoił si
ę
, pomy
ś
lawszy o pieni
ą
dzach
zamkni
ę
tych w sejfie w kajucie kapita
ń
skiej. Poza tym wolał nie zadziera
ć
z wy
Ŝ
szym o głow
ę
obcym. Stan
ą
ł na dziobie,
jak mu kazano.
Grupka stłoczona na nabrze
Ŝ
u weszła na pokład. Towrow usłyszał senny głos małej dziewczynki lub chłopca i
uspokajaj
ą
cy szept kogo
ś
dorosłego. Pasa
Ŝ
erowie skierowali si
ę
do swoich kajut. Inni wnie
ś
li skrzynie i kufry podró
Ŝ
ne.
S
ą
dz
ą
c po tym, jak st
ę
kali i przeklinali, baga
Ŝ
musiał by
ć
ci
ęŜ
ki. Ostatni zjawił si
ę
Fiodorow. Nie był przyzwyczajony do
wysiłku i zasapał si
ę
przy krótkiej wspinaczce.
Dla rozgrzewki zacierał dłonie w r
ę
kawicach.
- No, có
Ŝ
, mój przyjacielu - powiedział wesoło. - To tyle. Wszystko gotowe?
- Mo
Ŝ
emy odpływa
ć
, kiedy tylko da pan rozkaz.
- Ruszajcie. Oto reszta pieni
ę
dzy...
Wr
ę
czył Towrowowi kopert
ę
z nowiutkimi szeleszcz
ą
cymi banknotami. Potem niespodziewanie obj
ą
ł kapitana i
ucałował w oba policzki.
- Matka Rosja nigdy panu tego nie zapomni - szepn
ą
ł. - Dzisiejszej nocy tworzy pan histori
ę
.
Pu
ś
cił zaskoczonego kapitana i zszedł po trapie. Po chwili ci
ęŜ
arówka ruszyła i znikn
ę
ła w ciemno
ś
ci.
Kapitan uniósł kopert
ę
do nosa i z rozkosz
ą
pow
ą
chał pieni
ą
dze, jakby to były ró
Ŝ
e. Schował kopert
ę
do kieszeni
kurtki i wspi
ą
ł si
ę
do sterowni. Wszedł do pomieszczenia nawigacyjnego za sterowni
ą
. Kazał pierwszemu oficerowi
Siergiejowi obudzi
ć
załog
ę
i odbi
ć
od brzegu. Zast
ę
pca kapitana zszedł na dół wykona
ć
rozkazy.
Towrow patrzył ze sterowni, jak odcumowuj
ą
statek i wci
ą
gaj
ą
trap. Załoga liczyła dwunastu ludzi, ł
ą
cznie z
dwoma palaczami, zatrudnionymi w ostatniej chwili do obsługi ,,złomowiska”, jak nazywano maszynowni
ę
. Główny
mechanik był do
ś
wiadczonym marynarzem i nie opu
ś
cił swojego kapitana tylko z lojalno
ś
ci. Posługiwał si
ę
oliwiark
ą
niczym czarodziejsk
ą
ró
Ŝ
d
Ŝ
k
ą
i potrafił tchn
ąć
Ŝ
ycie w kup
ę
szmelcu nap
ę
dzaj
ą
c
ą
“Odessa Star”. Kotły były ju
Ŝ
pod par
ą
.
Towrow stan
ą
ł za sterem, zad
ź
wi
ę
czał telegraf maszynowni i statek wypłyn
ą
ł z basenu portowego. Ci, którzy
widzieli frachtowiec wychodz
ą
cy we mgle w morze,
Ŝ
egnali si
ę
i odmawiali modlitwy,
Ŝ
eby odp
ę
dzi
ć
demony. “Odessa
Star” zdawał si
ę
sun
ąć
nad wod
ą
jak statek-widmo, skazany na włócz
ę
g
ę
po
ś
wiecie w poszukiwaniu topielców do swojej
załogi. Przymglone
ś
wiatła nawigacyjne wygl
ą
dały tak, jakby po takielunku pl
ą
sały ognie
ś
wi
ę
tego Elma.
Kapitan wprawnie prowadził frachtowiec kr
ę
tym farwaterem mi
ę
dzy spowitymi we mgle statkami. Od lat
kursował mi
ę
dzy Odess
ą
i Konstantynopolem i znał tras
ę
na pami
ęć
. Wiedział bez mapy i boi kursowych, ile wykona
ć
obrotów kołem sterowym.
Francuscy wła
ś
ciciele “Odessa Star” od lat celowo nie remontowali statku w nadziei,
Ŝ
e wreszcie jaki
ś
silny
sztorm po
ś
le go na dno i dostan
ą
odszkodowanie. Rdzawe zacieki pod otworami odpływowymi wygl
ą
dały jak krwawi
ą
ce
rany na pokrytym p
ę
cherzami kadłubie. Maszty i d
ź
wigi z
Ŝ
erała korozja. Statek przechylał si
ę
jak pijany na lew
ą
burt
ę
,
gdzie zbierała si
ę
woda z przeciekaj
ą
cej z
ę
zy. Dychawiczne silniki od dawna potrzebowały naprawy głównej i sapały,
jakby cierpiały na rozedm
ę
płuc. Dusz
ą
cy czarny dym z pojedynczego komina cuchn
ą
ł niczym opary siarki
wydobywaj
ą
ce si
ę
z Hadesu. Frachtowiec przypominał konaj
ą
cego człowieka, który jakim
ś
cudem ci
ą
gle
Ŝ
yje, cho
ć
lekarze dawno stwierdzili jego
ś
mier
ć
kliniczn
ą
.
Towrow wiedział,
Ŝ
e “Odessa Star” to ju
Ŝ
ostatni statek pod jego dowództwem. Mimo to dbał o swój wygl
ą
d. Co
rano polerował czarne półbuty na cienkiej podeszwie. Biała koszula po
Ŝ
ółkła, ale była czysta. Starał si
ę
,
Ŝ
eby znoszone
czarne spodnie nadal miały kant. Jednak wygl
ą
du samego kapitana nic nie mogło poprawi
ć
. Długie godziny pracy, marne
jedzenie i brak snu zrobiły swoje. Zapadłe policzki jeszcze bardziej uwydatniały długi czerwony nos, a poszarzała skóra
przypominała pergamin.
Zast
ę
pca kapitana znów zasn
ą
ł, załoga wróciła na koje. Pierwsza wachta palaczy dorzucała w
ę
giel do kotłów.
Towrow zapalił mocnego tureckiego papierosa i dostał takiego ataku kaszlu,
Ŝ
e a
Ŝ
zgi
ą
ł si
ę
wpół. Kiedy doszedł do
siebie, poczuł zimne morskie powietrze wpadaj
ą
ce przez otwarte drzwi. Podniósł wzrok i zobaczył,
Ŝ
e nie jest sam.
-
Ś
wiatło - powiedział barytonem m
ęŜ
czyzna, który pierwszy wszedł na pokład.
Towrow poci
ą
gn
ą
ł za sznurek nagiej
Ŝ
arówki pod sufitem. Przybysz odrzucił do tyłu kaptur. Był wysoki i
szczupły. Na głowie miał przekrzywion
ą
biał
ą
papach
ę
. Prawy policzek przecinała jasna blizna po szabli. Czerwon
ą
twarz
pokrywały białe p
ę
cherzyki, na czarnej brodzie i włosach l
ś
niły kropelki wody. Na jednym oku miał bielmo.
Spod rozchylonej futrzanej burki wida
ć
było pas z pistoletem w kaburze i szabl
ę
. Obcy trzymał karabin. Na piersi
miał pas z nabojami. Był w szarej rubaszce i czarnych butach z cholewami. Strój wskazywał na to,
Ŝ
e jest Kozakiem.
Towrow stłumił odruch wrogo
ś
ci. To wła
ś
nie Kozacy zabili jego rodzin
ę
.
M
ęŜ
czyzna rozejrzał si
ę
po pustej sterowni.
- Sam?
Towrow wskazał głow
ą
za siebie.
- Tam
ś
pi mój pierwszy oficer. Ur
Ŝ
n
ą
ł si
ę
i nic nie słyszy.
Si
ę
gn
ą
ł po papierosy i pocz
ę
stował Kozaka, który odmówił machni
ę
ciem r
ę
ki.
- Major Piotr Jakielew - przedstawił si
ę
. - B
ę
dzie pan wykonywał moje rozkazy, kapitanie Towrow.
- Mo
Ŝ
e mi pan zaufa
ć
, majorze.
Kozak podszedł bli
Ŝ
ej.
- Nie ufam nikomu. Ani białym, ani czerwonym. Ani Niemcom, ani Anglikom. Wszyscy s
ą
przeciwko nam.
Nawet Kozacy przechodz
ą
na stron
ę
bolszewików.
Nie zauwa
Ŝ
ył gro
ź
by w łagodnych oczach Towrowa i wyci
ą
gn
ą
ł r
ę
k
ę
.
- Papierosa - warkn
ą
ł.
Kapitan dał mu cał
ą
paczk
ę
. Major zapalił i zaci
ą
gn
ą
ł si
ę
gł
ę
boko. Towrowa intrygował jego akcent. Ojciec
kapitana był stangretem bogatego wła
ś
ciciela ziemskiego i Towrow znał j
ę
zyk elity rosyjskiej. Kozak wygl
ą
dał na
wykształconego człowieka. Kapitan wiedział,
Ŝ
e oficerowie z wy
Ŝ
szych sfer po uko
ń
czeniu akademii wojskowej byli
cz
ę
sto mianowani dowódcami oddziałów kozackich.
Towrow zauwa
Ŝ
ył zm
ę
czenie na twarzy majora.
- Długa podró
Ŝ
? - zapytał.
Kozak u
ś
miechn
ą
ł si
ę
niezbyt wesoło.
- Długa i ci
ęŜ
ka.
Wypu
ś
cił nosem dym i wyj
ą
ł z kieszeni butelk
ę
wódki. Poci
ą
gn
ą
ł solidny łyk i rozejrzał si
ę
.
-
Ś
mierdzi tutaj - stwierdził.
- “Odessa Star” to bardzo stara dama o wielkim sercu.
- Ale pa
ń
ska stara dama
ś
mierdzi - odparł Kozak.
- Kiedy b
ę
dzie pan w moim wieku, nauczy si
ę
pan zatyka
ć
nos i bra
ć
, co daj
ą
.
Major rykn
ą
ł
ś
miechem i waln
ą
ł kapitana w plecy z tak
ą
sił
ą
,
Ŝ
e Towrow poczuł ostre ukłucie bólu w
Plik z chomika:
fiziula
Inne pliki z tego folderu:
Clive Cussler - Z archiwum NUMA - 02 - Blekitne złoto.pdf
(1396 KB)
Clive Cussler - Z archiwum NUMA - 03 - Ognisty lód.pdf
(1396 KB)
Clive Cussler - Z archiwum NUMA - 04 - Podwodny zabojca.pdf
(1346 KB)
Clive Cussler - Z archiwum NUMA - 05 - Zaginione miasto.pdf
(1386 KB)
Clive Cussler - Z archiwum NUMA - 06 - Bieguny Zaglady.pdf
(1357 KB)
Inne foldery tego chomika:
Dokumenty
FILMY AVI
Galeria
gry
Playlisty
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin