L'Heure Bleue (fanfick XD) rozdział I - prolog [NZ].doc

(32 KB) Pobierz

Rzecz dzieje się pomiędzy "Twilight", a "New Moon".
Koncentruje się głównie na Belli i Edwardzie i jest opowiadana z jej strony.




L'Heure Bleue
(Niebieska godzina)
 

 


Od kiedy Bella i Rosalie się spotkały, nigdy naprawdę się nie dogadały.
Musiałby się zdarzyć cud żeby to się zmieniło – cud lub niespodziewany, nowy wróg w Forks.



1.PROLOG



Wiem, że mogę brzmieć trochę jakbym się powtarzała, ale serio, nigdy nie sądziłam, żę coś takiego może mi się przydarzyć.
Nigdy, nawet w moich najdzikszych snach nie sądziłam, że będę leciała przez cienki lasek, uciekała, żeby być wolną przed… przed potworem, który chciał nic więcej, jak tylko zakończyć moją godną pożałowania egzystencję jako człowieka.
Ale właśnie to robiłam i nie mogę w to uwierzyć.

Nie żebym powinna być zaskoczona, poważnie, kiedy moja druga rodzina składała się z klany ucywilizowanych wampirów. Ale Cullenowie nie byli potworami i byłam gotowa powierzyć im swoje życie; w rzeczywistości, zawdzięczałam im swoje życie. Przez ostatnie osiem miesięcy, od czasu, kiedy poznałam i pokochałam najmłodszego z Cullenów, każdy z nich przyłożył rękę do uratowania mnie przynajmniej raz.

Włączając Rosalie. I żeby było to bardziej zaskakujące – zwłaszcza dla mnie – była ona teraz w samym środku zrobienia tego ponownie.

Tak uparta jak i piękna, Rosalie biegła ze mną, dla mnie, przekonana, że możemy wyjść z lasu razem. Dzięki jej szybkości prawie leciałyśmy i dzięki jej sile nie zostałam z tyłu. Kopiując sposób, którym normalnie podróżowałam z jej bratem, byłam przyczepiona do Rosalie, trzymając się jej szczupłych– i niezaprzeczalnie silnych – pleców. Pomimo moich nerwów i strachu, postarałam się żeby nie zabłocić jej ubrań moimi butami. Jeśli byśmy przeżyły, jestem pewna, że usłyszałabym wiele rzeczy o tym później.

Jeśli… Cóż, to było bardzo duże, jeśli, musiałam to przyznać. Miałyśmy lepszy start i znałyśmy otoczenie lepiej niż on, ale to były nasze jedyne przewagi. Był szybki, mądry i ponad wszystko zdeterminowany. Nie wspominając o tym, że nie miał zwalniającego go człowieka, pomyślałam z winą.

 

Chciałam bardziej niż kiedykolwiek żeby Edward był teraz ze mną, żeby to on niósł nas poprzez gęste drzewa i śliską trawę. Ale nie był – i na dodatek nie miał pojęcia w jaki rodzaj kłopotów ja i Rosalie wpadłyśmy.

Przynajmniej nie byłam sama. Ona była ze mną, pomagała mi i to znaczyło teraz więcej niż kiedykolwiek przedtem. Ja i Rosalie… Nigdy nie wyobrażałam sobie tego także.

Było duszno w lesie, nieznośnie wilgotno. Czułam jakbym była owinięta w jakiś kokon, parne ciepło i klejąca wilgoć otaczały mnie w taki sposób, że nie mogłam się przez nią przebić. Nawet owiewający nas wiatr nie pomógł zwalczyć gorąca. Dlaczego nie mógł mi być dany jeden z tych zawsze obecnych Forksowych deszczy, który, jeśli miałybyśmy szczęście, zmyłby nasze zapachy?

Oglądnęłam się za siebie, moje oczy były szeroko otwarte i przeszukujące okolice. Pomimo brawury Rosalie, bałam się. On będzie tutaj wkrótce, byłam tego pewna.

Odwróciłam swoją głowę, nie chcąc zobaczyć niebezpieczeństwa, które pojawiało się za nami. Panika zawładnęła moją ruchową słabością – musiałam pamiętać, aby być nieco bardziej sprawna później. Obróciłam głowę i bez względu na przytłaczający strach, że on nas wkrótce złapie, owinęłam swoje ramiona wokół Rosalie, jako zabezpieczenie – nagle nie byłam taka pewna, że byłyśmy zupełnie zgubione.

Chociaż podróżowałam tą ścieżką tylko raz i podczas tej podróży towarzyszyły mi większe zawroty głowy, bo to Edward biegł, wiedziałam, że już prawie byłyśmy przy linii drzew. Byłyśmy już prawie w aucie. Mogłyśmy tego dokonać. Napięcie w mojej piersi zaczęło opadać odrobinkę jak tylko zamknęłam w uldze oczy. To był taki głupi i bezmyślny pomysł, żeby przyjść tutaj. Edward zabije mnie jak tylko się dowie, co zrobiłam.

Nie bacząc jak Edward – i Emmett – zareaguje na naszą lekkomyślność, nie mogłam się doczekać żeby wrócić do sanktuarium domu Cullenów. To oznaczało bezpieczeństwo, kiedy byliśmy wszyscy zamknięci w grubych ścianach ukrytej białej fortecy. Nigdy nie powinnyśmy jej opuścić.


Wyobrażałam sobie tą całkowitą ulgę, którą poczuję u Cullenów, kiedy Rosalie nagle się zatrzymała. Zatrzymała się, okręcając się swobodnie dookoła z takim przerażającym warknięciem, że nagle przypomniałam sobie, że była tak niebezpieczna jak nasz prześladowca.

Otworzyłam oczy, prawie z niechęcią i natychmiast się zorientowałam, dlaczego przyjęła tak obronną pozycję.

Znalazł nas.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin