Long Nathan_Przygody Gotreka i Felixa_10_Zabojca Elfow.rtf

(3281 KB) Pobierz
ZABÓJCA ELFÓW

 

Nathan Long

ZABÓJCA elfów

 

Przygody Gotreka i Felixa

tom X

Tłumaczyła Katarzyna Pleskot


To mroczna, krwawa era. Czasy demonów i czarnoksięstwa. To era bitew i śmierci, a także końca świata. Pośród ognia, płomieni i szaleństwa jest to także czas wielkich bohaterów, śmiałych czynów i wielkiej odwagi.

W sercu Starego Świata rozciąga się Imperium, największe i najpotężniejsze z królestw ludzi. Słynie ze swoich inżynierów, czarodziejów, kupców i żołnierzy. To kraina ogromnych gór, szerokich rzek, ciemnych lasów i rozległych miast. Z wyżyn tronu w Altdorfie włada nią Imperator Karl-Franz, wyświęcony potomek założyciela tego państwa – Sigmara i powiernik jego magicznego miota bojowego.

Ale te czasy dalekie są od spokoju. Wszerz i wzdłuż Starego Świata, od rycerskich zamków Bretanii do skutego lodem Kisleva na dalekiej północy, zewsząd słychać doniesienia o zbliżającej się wojnie. W niebotycznych Górach Krańca Świata plemiona orków szykują się do kolejnej napaści. Zbóje i odstępcy nękają dzikie ziemie Księstw Granicznych na południu. Pojawiają się plotki o podobnych szczurom istotach, skavenach, które wynurzają się z rynsztoków i bagien we wszystkich krainach. Na północnych pustkowiach nie ustępuje wieczna groźba Chaosu, demonów i zwierzoludzi wypaczonych przez nikczemne moce Mrocznych Bogów. Gdy pora rozstrzygającej bitwy zbliża się coraz bardziej, Imperium potrzebuje bohaterów, jak nigdy wcześniej.


„I tak, po raz pierwszy od tamtej nocy, dawno temu, gdy za sprawa złożonej przysiegi połaczyłem na zawsze mój los z losem Zabójcy, powróciłem do miasta mych narodzin, gdzie czekało na mnie powitanie nie takie, o jakim marzyłem, ale też nie takie, jakiego sie obawiałem, lecz rzeczywistosc dziwniejsza i bardziej przerażajaca niż to, co byłem w stanie sobie wyobrazic.

Fakt, że nie zdołalismy dotrzec do Middenheim w pore, aby wziac udział w jego obronie, wtracił Zabójce w stan najczarniejszego i najbardziej przedłużajacego się przygnebienia w historii naszej znajomosci. Musze przyznac, e obawiałem sie wówczas, i nigdy już nie uda mu sie otrzasnac z tego stuporu. Ale wtedy własnie spotkanie ze starym przyjacielem rozpoczeło jedna z najbardziej szalonych i niebezpiecznych przygód, jakie kiedykolwiek razem przeżylismy. W Zabójcy odrodził sie duch, ale wiele razy podczas tamtych dni zdawało sie, że za to cudowne ozdrowienie przyjdzie nam zapłacic życiem.

Fragment Moich podróży z Gotrekiem,

Tom VII, spisany przez Herr Felixa Jaegera

(Wydawnictwo Altdorf, rok 2528)


1

 

 

Felix Jaeger przejrzał sie w lustrze ujetym w pozłacana rame i wiszacym w głównym holu altdorfskiej rezydencji jego ojca. Wygładził swój nowy szary kaftan i po raz dziesiaty poprawił kołnierzyk koszuli. Głebokie rozciecie na czole, wynik eksplozji Ducha Grungniego, było już tylko zakrzywiona różowa blizna nad lewa brwia. Pozostałe mniejsze zadrapania i blizny znikły całkowicie. Opiekujacy sie nim medycy byli pod wrażeniem. Nie mineły jeszcze dwa miesiace od wypadku, a on już powrócił do pełni sił. Skrecone kostki, nadwereżone podczas ladowania przy użyciu „Niezawodnego Makaissona, również przestały mu doskwierac. Znikneły bóle głowy i podwójne widzenie. Nawet rozległe poparzenia zagoiły sie bez sladu, a rana od miecza kultysty, który ranił go w lewy bok, głeboko, aż po żebra, pozostawiła po sobie tylko bielejaca blizne.

Westchnał. Oczywiscie cieszył sie z powrotu do zdrowia i pełni sił, ale tym samym nie miał już wiecej wymówek, aby unikac spotkania z ojcem. Zza pleców dobiegło go dyskretne odchrzakniecie. Odwrócił sie. Na marmurowych schodach wiodacych na wyższe pietra stał kamerdyner jego ojca. - Pan przyjmie cie teraz.

Tak, pomyslał Felix. A wiec stało sie. Chyba to nie może byc gorsze niż spotkanie twarza w twarz z demonem, prawda?

Przełknał głosno sline i ruszył za kamerdynerem w góre schodów.

 

* * *

 

Gustav Jaeger wygladał jak pomarszczony manekin tonacy w morzu białych przescieradeł. Jego bladoróżowe, artretyczne dłonie spoczywały nieruchomo na szczycie puchowej kołdry. Na jednym z koscistych palców osadzony był luzno duży złoty pierscien, ozdobiony litera „J wykonana z rubinów i otoczona szafirami. Skóra twarzy starca zwisała na kosciach czaszki niczym mokre pranie na sznurku. Wygladał tak, jakby już nie żył. Felix z trudem rozpoznał w nim człowieka, o którym cały czas myslał jak o górujacym nad soba tyranie. Z władczego meżczyzny, jakiego zapamietał, pozostały tylko oczy - żywe i złosliwe. Starzec wciaż potrafił jednym, zimnym jak stal spojrzeniem sprawic, że Felixowi robiło sie niedobrze ze strachu.

- Czterdziesci dwa lata - rozległ sie głos, słaby i lekki jak obłok pary. - Czterdziesci dwa lata i nie osiagnałes nic. żałosne.

- Przemierzyłem cały swiat, ojcze - odparł Felix. - Napisałem kilka ksiażek... - Czytałem je - rzucił ostro ojciec. - Albo przynajmniej próbowałem. Bzdury. Cała masa bzdur. Nie dostaniesz za nie ani jednej korony, zapewniam cie. - Własciwie to Otto mówi, że...

- Masz jakies oszczednosci? Jakis majatek? żone? Dzieci?

- Hm...

- Tak myslałem. Całe szczescie, że Otto sie rozmnożył. Nie miałby kto nosic imienia Jaegerów, gdybym powierzył to tobie. - Gustav podniósł trzesaca sie głowe znad sterty poduszek i utkwił w Felixie lodowate spojrzenie. - Przypuszczam, że wróciłes, aby błagac o spadek.

Felix poczuł sie urażony. Nie przyszedł tu po pieniadze. Chciał sie pojednac.

- Nie, ojcze. Ja...

- Cóż, bedziesz błagał na próżno - starzec usmiechnał sie szyderczo. - Zaprzepasciłes wszystko, co ci podarowałem: edukacje, pozycje w rodzinnej firmie, pieniadze, na które pracowałem w pocie czoła. A wszystko to po to, aby zostac poeta - wypowiedział to słowo z obrzydzeniem, tak jak niektórzy krzywia sie, mówiac „ork czy „mutant. - Powiedz mi, czy jakis poeta zrobił kiedykolwiek cos pożytecznego dla swiata!

- No cóż, wielki Detlef...

- Nie odzywaj sie, idioto! Myslisz, że mam ochote wysłuchiwac twojej głupkowatej paplaniny?

- Ojcze, nie denerwuj sie - odezwał sie Felix, zaniepokojony tym, że różowa twarz Gustava pokrywa sie czerwonymi plamami. - To ci szkodzi. Mam wezwac pielegniarke? Ojciec opadł z powrotem na poduszki, wciagajac ze swistem powietrze w płuca.

- Trzymaj te... tłusta trucicielke... z dala ode mnie...

Obrócił głowe i ponownie spojrzał na Felixa. Jego oczy były teraz zamglone, jakby trapiło go jakies zmartwienie. Ruchem sekatego palca przywołał Felixa do siebie. - Chodz no tutaj.

Felix przysunał sie wraz z krzesłem, a serce waliło mu w piersi. - Tak, ojcze? - Byc może ojciec miał jednak złagodniec pod koniec życia. Byc może stare rany w koncu sie zabliznia. Byc może powie mu wreszcie, że w głebi serca tak naprawde zawsze go kochał.

- Jest... jeden sposób, dzieki któremu możesz odzyskac moja życzliwosc... i swój spadek.

- Ale ja nie chce spadku. Chce tylko twojej...

- Nie przerywaj mi, do jasnej cholery! Niczego cie nie nauczyli na tym uniwersytecie?

- Przepraszam, ojcze.

Gustav przewrócił sie na plecy i spojrzał w sufit. Tak długo leżał cicho i nieruchomo, że Felix zaczał sie obawiac, że ojciec umarł, nie zdażywszy wypowiedziec słów pojednania, a on przerwał mu w najważniejszym momencie.

- Ja... - odezwał sie nagle Gustav, ale tak cicho, że niemal nie można było rozżnic słów.

Felix nachylił sie do przodu, próbujac usłyszec wiecej:

- Tak, ojcze?

- Grozi mi utrata Jaegera i Synów... na rzecz podłego pirata o imieniu Hans Euler.

Felix zamrugał oczami. Nie takich słów sie spodziewał.

- Utrata...? Kim jest ten człowiek? Jak do tego doszło?

- Jego ojciec, Ulfgang z Marienburga, był moim dawnym wspólnikiem, człowiekiem honoru, który zajmował sie handlem... eee, towarem zwolnionym z cła. - Był przemytnikiem.

- Nazwij go, jak chcesz, ale ze mna zawsze handlował uczciwie - twarz Gustava pociemniała. - Jego syn natomiast to już inna bajka. Ulfgang zmarł w zeszłym roku, a Hans, nikczemny mały szantażysta, wszedł w posiadanie prywatnego listu, który napisałem do jego ojca trzydziesci lat temu. Twierdzi, e ten dokument dowodzi, i sprowadzałem do Imperium kontrabande i uchylałem sie od płacenia podatków. Mówi, że pokaże list Imperatorowi i radzie altdorfskiej Gildii Kupców, jeżeli do konca miesiaca nie przekaże mu kontrolnego udziału w Jaegerze i Synach.

Felix zmarszczył czoło:

- A czy to prawda, że sprowadzałes kontrabande i uchylałes sie od płacenia podatków? - He? Oczywiscie, że tak. Wszyscy tak robia. A myslisz, że czym opłaciłem twoja zmarnowana edukacje, chłopcze?

- Acha - Felix ucichł zszokowany. Zawsze wiedział, że ojciec jest bezwzglednym człowiekiem interesu, ale nie zdawał sobie sprawy, że łamał prawo. - A co sie stanie, jesli ten Euler okaże władzom ten list?

Gustav znowu poczerwieniał na twarzy:

- A cos ty, nagle prawnik sie zrobił? Rozważasz za i przeciw w mojej sprawie? Jestem twoim cholernym ojcem! Powinien ci wystarczyc fakt, że cos powiedziałem! - Ja tylko...

- Gildia wykluczy mnie ze swoich szeregów, a Imperialny Poborca przejmie mój majatek, to sie własnie stanie - parsknał Gustav. - Ten skorumpowany stary pies Hochsvoll odbierze mi wszystkie moje prawa i sceduje je na któregos ze swoich popleczników. To oznacza wiezienie dla mnie i żadnego spadku - ani dla Otta, ani dla ciebie. Czy to wystarczy, żeby cie ruszyło?

Felix zarumienił sie:

- Nie miałem na mysli...

- Euler czeka na moja odpowiedz w swoim domu w Marienburgu - ciagnał starzec, ponownie położywszy sie na plecach. - Chce, żebys sie tam udał i odzyskał list, w sposób, jaki uznasz za stosowny. Przywiez mi go z powrotem, a dostaniesz spadek. Inaczej możesz zdechnac w nedzy, tak jak na to zasługujesz.

Felix zmarszczył czoło. Nie był pewien, czego oczekiwał po tym spotkaniu, ale na pewno nie czegos takiego.

- Chcesz, żebym go obrabował?

- Nie chce wiedziec, jak to zrobisz! Po prostu to zrób!

- Ale...

- W czym problem? - wychrypiał Gustav. - Czytałem twoje ksiażki. Przemierzałes swiat, zabijajac wszystkich bez wyjatku i grabiac ich skarby, a wzdrygasz sie przed zrobieniem tego samego dla własnego ojca?

Felix zawahał sie. Dlaczegó...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin