Jordan_Nicole_-_Rozkosze_damy.pdf

(1341 KB) Pobierz
RD1
135892944.001.png
Niezwykłe przypadki miłosne
w przesyconej humorem powie Ł ci
wielkiej gwiazdy zmysłowego romansu historycznego
Marcus Pierce, przystojny arystokrata o podejrzanej reputacji dziedziczy po wuju tytuł,
maj ĥ tek i - aczkolwiek bez entuzjazmu - prawn ĥ opiek Ī nad trzema siostrami, swoimi dalekimi
kuzynkami. Aby pozby ě si Ī problemu, postanawia natychmiast wyda ě je za m ĥō . Jednak ō adna
z dziewcz ĥ t nie chce słysze ě ani o zam ĥō pój Ł ciu, ani o pomocy Marcusa w tym wzgl Ī dzie. Na
domiar złego najstarsza z sióstr wzbudza w swoim opiekunie zupełnie nieodpowiednie uczucia…
NICOLE JORDAN to ameryka Ķ ska autorka błyskotliwych
romansów historycznych o nami Ī tnej miło Ł ci.
Została uhonorowana najwa ō niejszymi nagrodami gat u n ku ,
Romantic Times Book Reviews Career Achievement Award 2007
za całokształt dorobku literackiego, RITA Award,
Romance Writers of America Award.
Wydane w milionach egzemplarzy powie Ł ci Nicole Jordan
regularnie trafiaj ĥ na ameryka Ķ skie listy bestsellerów.
Romans historyczny
1
Mog Ī si Ī zało ō y ě , ō e nowy hrabia zrujnuje nam ō ycie.
Chce nas wyda ě za m ĥō i traktuje jak hodowlane jałówki.
Arabella Loring w liŁcie do Fanny Irwin
Londyn, maj 1817 roku
M ałōeĶstwo. Juō samo to słowo brzmiało groŋnie. Nowy hrabia Danvers nie mógł
jednak dłuōej ignorowaě problemu.
- Wielka szkoda, ōe ostatni hrabia odszedł na tamten Łwiat - oŁwiadczył,
podkreŁlajĥc swoje słowa pchniĪciem rapiera. - Inaczej sam bym go tam wyprawił za
to, ōe zostawił mi pod opiekĥ te trzy panny.
Ta skarga, której towarzyszył szczĪk krzyōujĥcych siĪ kling, wywołała nieco
sceptyczny Łmiech jego przyjaciół.
- Pod opiekĥ, Marcusie? Chyba przesadzasz.
- Przesadzam? Wszak jestem ich opiekunem.
- Raczej swatkĥ. To bardziej odpowiada prawdzie.
Swatka. Cóō za poniōajĥca sytuacja.
Marcus Pierce, wczeŁniej baron Pierce, a obecnie ósmy lord Danvers, skrzywił
siĪ ze zniechĪceniem. Zazwyczaj nie unikał wyzwaĶ, teraz jednak z radoŁciĥ
pozbyłby siĪ nadzoru nad trzema Łlicznotkami bez grosza - a nade wszystko
obowiĥzku wyszukania im mĪōów.
Rzecz w tym, ōe odziedziczył siostry Loring wraz z nowym tytułem, wiĪc
wczeŁniej czy póŋniej bĪdzie musiał spełniě swój obowiĥzek.
Lepiej, ōeby to było póŋniej.
Przez trzydzieŁci dwa lata wiódł przyjemny ōywot kawalera i nie lubił poruszaě
tematu małōeĶstwa.
Dzisiaj jednak, w ten piĪkny wiosenny poranek, zmusił siĪ wreszcie do
rozmowy o protegowanych z dwoma najbliōszymi przyjaciółmi, z którymi ěwiczył
szermierkĪ w swej rezydencji w Mayfair.
- Ale rozumiecie moje rozterki? - zapytał, odparowujĥc sztych równie jak on
zrĪcznego fechtmistrza, Andrew Moncriefa, ksiĪcia Arden.
- O tak! - potwierdził Drew, przekrzykujĥc zgrzyt stali. - Chcesz wydaě za mĥō
podopieczne, ale obawiasz siĪ, ōe z powodu skandalu w ich rodzinie nie bĪdzie
wielu kandydatów.
- WłaŁnie. - Marcus uŁmiechnĥł siĪ kwaŁno. - DomyŁlam siĪ, ōe wy siĪ nie
oŁwiadczycie?
KsiĥōĪ, uskakujĥc przed pchniĪciem, posłał mu wymowne spojrzenie.
- Z chĪciĥ bym ci pomógł, przyjacielu, lecz za bardzo ceniĪ sobie wolnoŁě, ōeby
siĪ tak poŁwiĪciě, nawet dla ciebie.
- Chyba oszalałeŁ, Marcusie, jeŁli myŁlisz, ōe namówisz nas do oōenku. -
Rozbawiony okrzyk dobiegł spod Łciany salonu, który słuōył hrabiemu za salĪ do
szermierki. Heath Griffin, markiz Claybourne, czekajĥc na swojĥ kolej, siedział na
kanapie i kreŁlił w powietrzu wzory floretem.
- Podobno sĥ piĪkne - kusił hrabia. Heath rozeŁmiał siĪ głoŁno.
- I stare. Ile lat ma najstarsza z panien Loring? DwadzieŁcia cztery?
- Prawie.
- Mówi siĪ, ōe to wiedŋma.
- Tak mi powtarzano - przyznał Danvers niechĪtnie. Jego notariusz opisał
ArabellĪ Loring jako czarujĥcĥ, ale bardzo upartĥ osóbkĪ. Upierała siĪ przede
wszystkim, ōe nie chce niczyjej opieki.
- Nie widziałeŁ jej jeszcze? - zdziwił siĪ Heath.
- Nie. Udało mi siĪ na razie tego uniknĥě. Panien Loring nie było, kiedy je
odwiedziłem przed trzema miesiĥcami, ōeby złoōyě kondolencje po Łmierci wuja.
Potem korespondencjĥ z siostrami zajĪli siĪ moi plenipotenci. W koĶcu jednak bĪdĪ
musiał siĪ z nimi spotkaě. - Westchnĥł. - Chyba pojadĪ do Chiswick w przyszłym
tygodniu.
PosiadłoŁě Danversów leōała na wsi, w pobliōu małej wioski Chiswick, jakieŁ
szeŁě mil na zachód od modnej londyĶskiej dzielnicy Mayfair. Mieszkało w niej wielu
zamoōnych arystokratów. TĪ odległoŁě pokonywało siĪ doroōkĥ w mgnieniu oka, ale
Marcus nie miał złudzeĶ, ōe jego zadanie da siĪ wypełniě równie szybko.
- Z tego, co słyszałem - rzekł Drew, szykujĥc siĪ do zadania pchniĪcia -
rzeczywiŁcie bĪdziesz miał z nimi kłopot. Trudno je bĪdzie wydaě, zwłaszcza
najstarszĥ.
Marcus, krzywiĥc siĪ, skinĥł głowĥ.
- Trudno, tym bardziej ōe zdecydowanie sprzeciwiajĥ siĪ małōeĶstwu.
Zaproponowałem, ōe zapiszĪ kaōdej w posagu pokaŋnĥ sumĪ, aby zachĪciě zalotników,
one jednak odmówiły.
- Marzy im siĪ emancypacja, co?
- Na to wyglĥda. Szkoda, ōe nie mogĪ namówiě was do pomocy.
To by było Łwietne wyjŁcie z sytuacji, pomyŁlał. Dziedziczĥc tytuł hrabiego, wraz z
nim otrzymał w spadku podupadłĥ posiadłoŁě Danvers oraz odpowiedzialnoŁě za losy
jej mieszkanek, sióstr Loring. Wszystkie trzy mogły siĪ poszczyciě nienagannym
pochodzeniem, manierami i urodĥ. Niestety, wszystkie były teō niezamĪōne.
StaropanieĶstwo zawdziĪczały nie tyle brakowi szczĪŁcia, ile horrendalnemu
rodzinnemu skandalowi. Cztery lata temu ich matka uciekła na Kontynent z
kochankiem Francuzem, a niecałe dwa tygodnie póŋniej ojciec zginĥł w pojedynku.
Został zastrzelony przez mĪōa którejŁ z jego licznych kochanek. To definitywnie
połoōyło kres nadziejom, ōe córki znajdĥ dobre partie.
Marcus, chcĥc pozbyě siĪ kłopotu, wpadł na pomysł, ōe obdarzy podopieczne
pokaŋnym posagiem i tym samym zwiĪkszy ich szanse na zamĥōpójŁcie. Było to
jednak, zanim odkrył, jak bardzo siostry Loring sĥ niezaleōne. Listy najstarszej
jednoznacznie wyraōały ich pragnienie zachowania wolnoŁci.
- Zgodnie z prawem mam siĪ nimi opiekowaě do czasu, aō skoĶczĥ dwadzieŁcia
piĪě lat - wyjaŁniał. - Najstarsza, Arabella, bardzo siĪ temu opiera. W zeszłym miesiĥcu
pisała do mnie cztery razy.
Twierdzi, ōe ani ona, ani siostry nie potrzebujĥ opiekuna, bo sĥ dorosłe. Niestety jestem
zobligowany warunkami testamentu.
Przestał krĥōyě wokół przeciwnika i przeciĥgnĥł rĪkĥ po kruczoczarnych włosach.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin