Laurens Stephanie - Cynsterowie - 02 - Przysiega.pdf

(1279 KB) Pobierz
QPrint
15949747.002.png
RozdziaĀ 1
PaŅdziernik 1819
Northamptonshire
− Biesy muszĢ deptaę nam po piħtach, skoro tak siħ spieszysz.
− Co? - wyrwany z niespokojnego zamyĻlenia Vane Cynster, do tej pory
wpatrzony w uszy swojego przewodnika, podnisþ wzrok i rozejrzaþ siħ,
dostrzegajĢc stajennego na tle zbliŇajĢcych siħ do nich kþħbw posħpnych
burzowych chmur.
− Psiakrew! - Vane spojrzaþ przed siebie i ĻciĢgnĢþ wodze. Para koni
zaprzħŇonych do dwukþki znacznie przyspieszyþa. Spojrzaþ przez ramiħ. -
MyĻlisz, Ňe zdĢŇymy przed burzĢ?
SpoglĢdajĢc na niebo, Duggan potrzĢsnĢþ przeczĢco gþowĢ.
− Przejedziemy trzy, najwyŇej piħę mil - to zbyt maþo, by wrcię do Kettering,
a co dopiero dojechaę do Northampton.
Vane zaklĢþ. To jednak nie groŅba przemokniħcia zaprzĢtaþa jego myĻli. JadĢc
dalej, z oczami utkwionymi w drodze, szukaþ jakiegoĻ wyjĻcia, jakiegoĻ sposobu
ucieczki.
Jeszcze przed chwilĢ myĻlaþ o Diable, ksiħciu St. Ives, swoim kuzynie,
towarzyszu chþopiħcych zabaw i najbliŇszym przyjacielu - i o Ňonie Diabþa,
odnalezionej dziħki przeznaczeniu. Honoria, obecna ksiħŇna St. Ives, rozkazaþa
Vane'owi i innym czterem jeszcze nieŇonatym czþonkom Klubu Cynsterw nie
tylko zapþacię za renowacjħ dachu koĻcioþa w wiosce Somersham, w pobliŇu
ksiĢŇħcej siedziby, ale i uczestniczyę w naboŇeıstwie na rzecz tejŇe odbudowy.
PieniĢdze byþy nieuczciwie zdobytymi wygranymi z zakþadu, ktrego nie
pochwalaþa ani ona, ani ich matki. Stare jak Ļwiat porzekadþo mwiĢce, Ňe je-
dynymi kobietami, ktrym mħŇczyŅni z rodu Cynsterw nie mogĢ ufaę, sĢ ich
15949747.003.png
wþasne Ňony, byþo tak samo aktualne teraz, jak i w przeszþoĻci. Nad takim
stanem rzeczy nie lubiþ siħ zastanawiaę Ňaden mħŇczyzna z rodu Cynsterw.
Vane chciaþ jak najszybciej uciec przed burzĢ. Przeznaczenie pod jej postaciĢ
zaaranŇowaþo Honorii i Diabþowi spotkanie w okolicznoĻciach, ktre za-
pewniaþy wszystko poza bezpieczeıstwem ich przyszþego maþŇeıstwa. Vane nie
myĻlaþ podejmowaę niepotrzebnego ryzyka.
− Bellamy Hall. - Uchwyciþ siħ tej myĻli jak tonĢcy brzytwy. - Minnie da nam
schronienie.
− To jest pomysþ. - Powiedziaþ Duggan z nadziejĢ.
− Zakrħt powinien byę niedaleko.
Vane zaklĢþ i ĻciĢgnĢþ wodze. WĢska droga nie byþa tak dobrze utwardzona
jak ta, ktrĢ jechali poprzednio. Zbyt lubiþ swoje dþugonogie konie, Ňeby narazię
je na zranienie, dlatego skoncentrowaþ siħ na jak najszybszym przeprowadzeniu
ich, Ļwiadomy nienaturalnie għstniejĢcego mroku, zbyt wczesnego zmierzchu i
narastajĢcego zawodzenia wiatru.
OpuĻciþ Somersham Place, rezydencjħ Diabþa, zaraz po uroczystym posiþku i
spħdziþ ranek w koĻciele, uczestniczĢc w naboŇeıstwie. Chciaþ odwiedzię
przyjaciþ w pobliŇu Leamington; zostawiþ Diabþa, by ten mgþ cieszyę siħ ŇonĢ
i synem, i skierowaþ siħ na zachd. Miaþ nadziejħ bez przeszkd dojechaę do
Northampton i zanocowaę w wygodnej gospodzie Blue Angel. Zamiast tego,
dziħki przeznaczeniu, spħdzi noc z Minnie i jej wspþlokatorami. Ale przynaj-
mniej bħdzie bezpieczny. Poprzez Ňywopþoty po lewej stronie Vane dojrzaþ
odlegþĢ wodħ, oþowianĢ szaroĻę poniŇej ciemniejĢcego nieba. To byþa rzeka
Nene, co znaczyþo, Ňe Bellamy Hall znajdowaþo siħ niedaleko; rezydencja stalĢ
na wzniesieniu opodal rzeki. Nie mgþ sobie dokþadnie przypomnieę, kiedy byþ
tutaj ostatnim razem, ale w goĻcinnoĻę jego mieszkaıcw nigdy nie wĢtpiþ.
Araminta, pani Bellamy, ekscentryczna wdowa po zamoŇnym czþowieku, byþa
jego matkĢ chrzestnĢ. Sama bezdzietna, Minnie nigdy nie traktowaþa go jak
dziecka, przez lata stajĢc siħ dobrym przyjacielem.
15949747.004.png
Ta crka wicehrabiego urodziþa siħ, Ňeby bywaę w towarzystwie. Ale po
Ļmierci sir Humphreya Bellamy'ego przestaþa siħ udzielaę towarzysko; wolaþa
pozostawaę w Bellamy Hall, nadzorujĢc gospodarstwo, opiekujĢc siħ ubogimi
krewnymi i zajmujĢc siħ dobroczynnoĻciĢ.
KiedyĻ, gdy zapyta! jĢ, dlaczego otacza siħ takimi pieczeniarzami, Minnie
odparþa, Ňe w jej wieku ludzka natura pozostaje gþwnym Ņrdþem rozrywki. Sir
Humphrey uczyniþ jĢ zamoŇnĢ na tyle, by mogþa zachowywaę siħ
ekscentrycznie, a Bellamy Hall byþo na tyle duŇe, by pomieĻcię wielu
domownikw. Zdarzaþo siħ jednak, Ňe wraz ze swojĢ towarzyszkĢ, paniĢ Timms,
wyjeŇdŇaþa od czasu do czasu do stolicy. Vane zawsze odwiedzaþ Minnie, kiedy
byþa w mieĻcie.
Spoza drzew wyrosþy nagle gotyckie wieŇyczki, potem pojawiþy siħ kamienne
sþupy bramy, ciħŇkie wrota z kutego Ňelaza byþy uchylone. Olbrzymie krzewy
tþoczyþy siħ blisko, trzħsĢc siħ na wietrze; stare drzewa poruszaþy siħ, rzucajĢc
tajemnicze cienie.
Ciemne i ponure Bellamy Hall, z mnstwem okien, pochmurne w
narastajĢcym mroku, przypominajĢce twarz z tysiĢcem pþaskich oczu, pojawiþo
siħ na koıcu drogi.
Przekroczyli bramħ.
RozþoŇyste gotyckie monstrum z niezliczonymi detalami umieszczonymi
jeden przy drugim, niedawno ozdobione z gregoriaıskim przepychem, powinno
wyglĢdaę okropnie, jednak w zaroĻniħtym parku z okrĢgþym dziedziıcem
prezentowaþo siħ nie najgorzej.
Vane okrĢŇyþ dom, ale nie dostrzegþ najmniejszego znaku Ňycia.
OczywiĻcie nie liczĢc ruchu w stajniach, gdzie stajenni pospiesznie
oporzĢdzali konie przed nadciĢgajĢcĢ burzĢ. PozostawiajĢc Duggana i
Grishama, stajennego Minnie, przy koniach, Vane udaþ siħ w kierunku domu,
torujĢc sobie drogħ przez għstwinħ. ĺcieŇka, chociaŇ zaroĻniħta, nie nastrħczyþa
mu wiħkszych trudnoĻci i zaprowadziþa prosto do trawnika, ktry rozciĢgaþ siħ
15949747.005.png
wzdþuŇ jednego ze skrzydeþ domu. Vane wiedziaþ, Ňe gdzieĻ tu niedaleko sĢ
drzwi, naprzeciw ktrych rozpoĻcieraþ siħ spory obszar z masĢ porozrzucanych
w nieþadzie ogromnych kamieni - pozostaþoĻci po opactwie, na ktrym Hall byþo
czħĻciowo zbudowane.
Vane uĻmiechnĢþ siħ, wszystko pozostaþo dokþadnie takie, jak zapamiħtaþ. Nic
siħ w ciĢgu tych dwudziestu lat nie zmieniþo.
Zrobiþ jeszcze parħ krokw - i odkryþ, Ňe siħ pomyliþ.
PrzystanĢþ. Przez dobrĢ minutħ staþ bez ruchu. Potem, wciĢŇ zdumiony tym,
co zobaczyþ, ruszyþ dalej, aŇ wreszcie zatrzymaþ siħ tuŇ za kobietĢ we wzorzy-
stym muĻlinie, ktra pochylona nad kwietnikiem najwyraŅniej czegoĻ szukaþa.
− MogþabyĻ mi pomc - Patience Debbington zwrciþa siħ do Myst, kotki
siedzĢcej nieopodal w wysokiej trawie. - To musi byę gdzieĻ tutaj.
Patience, mocno pochylona do przodu i grzebiĢca dþoniĢ wĻrd zaroĻli, nie
znajdowaþa siħ bynajmniej w najbardziej eleganckiej ani stabilnej pozycji. Nie
martwiþa siħ tym, Ňe ktoĻ mgþby jĢ teraz zobaczyę -wszyscy poszli przebraę siħ
do kolacji. Ona takŇe powinna to w tej chwili robię, i robiþaby to, gdyby nie fakt,
Ňe zmuszona byþa szukaę w trawie srebrnej czarki, jeszcze niedawno stojĢcej na
parapecie. PoniewaŇ zostawiþa okno otwarte, a Myst czħsto korzystaþa z tej
drogi, kobieta pomyĻlaþa, Ňe to jej kotka musiaþa strĢcię ten srebrny drobiazg. Co
prawda nigdy nie widziaþa, Ňeby Myst przypadkowo zrzuciþa cokolwiek; ale
wolaþa wierzyę w taki przebieg wypadkw, niŇ w to, Ňe tajemniczy zþodziej
znowu zaatakowaþ.
− Nie ma jej tutaj - powiedziaþa w koıcu. - Przynajmniej ja jej nie widzħ. -
WciĢŇ zgiħta w pþ spojrzaþa na Myst. - A ty?
Szara kotka wstaþa i eleganckim krokiem zaczħþa siħ oddalaę.
− Zaczekaj! - Patience natychmiast siħ wyprostowaþa. - ZbliŇa siħ burza. To nie
czas na polowanie na myszy.
15949747.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin