Hobbici.doc

(68 KB) Pobierz
WSTĘP

WSTĘP

 

Witaj!

Tekst, który właśnie zacząłeś czytać traktować będzie o hobbitach. Dowiesz się z niego, kim są hobbici, jaki prowadzą tryb życia i czym się zajmują. Poznasz cechy ich charakteru, kulturę i uzyskasz nieco wskazówek, dotyczących wcielania się w postać hobbita na sesjach RPG.

Jeśli uważasz się za człowieka uczonego [być może trafniej byłoby napisać „osobę uczoną”, bo tekst ten trafić może również w ręce elfa lub krasnala – jednak w naszych czasach możliwość taka wydaje mi się niezwykle mało prawdopodobna], i sądzisz, że na temat tej rasy wiesz już wszystko to mimo tego zachęcam Cię do lektury, która być może sprawi, iż zweryfikujesz swoje lub moje poglądy na te sprawy.

Sądzę, iż wielu badaczy pradawnej historii, na wstępie umieściłoby prostą notkę, którą można dziś znaleźć w niemal każdej encyklopedii; coś w stylu:

 

Hobbit – (łac. Hobbitus vulgaris) – w zamierzchłych czasach niewielki mieszkaniec nor ziemnych; istota inteligentna, posiadająca własny język i kulturę; współcześnie H. uważany jest za gat. wymarły. Patrz także: Wojna o Pierścień.”

 

W niejednym opracowaniu na temat hobbitów następuje w tym miejscu krótkie ustosunkowanie się do definicji encyklopedycznej i wyjaśnienie kilku mniej znanych zwrotów zakończone notą bibliograficzną.

Przyznać należy, że taka zwięzłość może być przydatna – np. dla gimnazjalisty, który po lekcji historii musi zrobić notatkę w zeszycie i na tym poprzestać. Istnieje, na szczęście, grupa ludzi bardziej dociekliwych i wymagających (nierzadko zdarza się, że są to osoby związane z RPG, a poprzez to poszukujące nie tylko suchych faktów, ale też szerszych analiz postaci hobbitów, przemyśleń na temat ich charakteru i osobowości oraz wniosków na temat tej wspaniałej kultury, jaką wytworzyli w okresie I-IV Ery).

To opracowanie, choć nie tak obszerne, jak by sobie tego życzył jego autor, posuwa się dalej od tych wspomnianych powyżej, starając się wyjawić Czytelnikowi prawdziwą naturę hobbitów – ukazać mu świat, jaki mógłby zobaczyć cofając się w czasie o tych kilka tysięcy lat dzielących nas od okresu, gdy hobbici tłumnie i jawnie chodzili po świecie.

 

 

CZĘŚĆ WŁAŚCIWA

 

Aby prawdziwie poznać hobbitów użyjmy swej wyobraźni i cofnijmy się do czasów, gdy (jak twierdzą historycy), kultura hobbicka była u szczytu swej świetności:

 

Jest majowy poranek 3002 roku Trzeciej Ery. Znajdujemy się w Shire, niewielkim kraiku stworzonym, zamieszkałym i rządzonym przez hobbitów, a znajdującym się w północno-zachodniej części Śródziemia (mniej więcej między Górami Mglistymi, a Zatoką Księżycową). Krajowi przyjrzymy się nieco później, teraz natomiast zajrzyjmy do norki typowego hobbita, Teddy’ego Hairfoota, mieszczącej się na obrzeżach Michel Delving – stolicy Shire.

Niech nikogo nie zmyli słowo „norka”. Tak naprawdę to dość obszerny i przyzwoicie wyposażony domek mieszczący się we wnętrzu kopulastego pagórka. Jedno ze zboczy zostało na niewielkim odcinku stromo ścięte, a w pionowej ścianie, która dzięki temu powstała umieszczono spore okrągłe drzwi oraz cztery okrągłe okna. Większość detali jest starannie wykończona i pomalowana na żółto, zielono lub brązowo, gdyż w takich właśnie barwach hobbici lubują się najczęściej. Przed domem rozciąga się malutki, kwietny ogródek, na którego, wyłożonych łupanym kamieniem ścieżkach, ustawiono wygodną drewnianą ławeczkę, by hobbit mógł opalać się wśród kwiatów w słoneczne poranki jak ten.

Na razie jednak ławeczka jest pusta. Zajrzyjmy więc do środka norki. Już po uchyleniu drzwi wejściowych widzimy, że wnętrze jest przytulne i wręcz zapraszające. Korytarz ukazujący się naszym oczom ma kształt rozciętej wzdłuż rury. Ściany wyłożone są giętym ciemnym drewnem pomalowanym i polerowanym niemal do połysku. Prawie każde wolne miejsce wykorzystano by zawiesić obraz, świecznik lub uchwyt na doniczkę z kwiatami. Tuż za drzwiami znajduje się pięknie rzeźbiona, długa ława, wiekowa, drewniana skrzynia na ubrania i dwa rzędy wieszaków. Dla niektórych to „aż dwa rzędy”, ale dla hobbita, to „tylko dwa rzędy”, gdyż hobbici uwielbiają gości. Odwiedzają się więc tak często jak tylko mogą i w miarę możliwości co drugi dzień spędzają poza domem, pozostawiając resztę wieczorów na przyjmowanie gości u siebie.

Idąc korytarzem zapuszczamy się w głąb pagórka. Co rusz po jednej i po drugiej stronie ukazują się w ścianie drzwi prowadzące bądź do rozmaitych pokoi i magazynków, od których w każdej przyzwoitej norce aż się roi, bądź do szaf zapchanych przeważnie po sam sufit najróżniejszymi rupieciami, które nazbierają się w domu przez lata – hobbici nie lubią rozstawać się nawet z przedmiotami, dla których nie potrafią znaleźć praktycznych zastosowań, śmiało można o nich powiedzieć, że są „kolekcjonerami”.

Dochodzimy po chwili do drzwi, przez które słychać chrapanie. Jest dopiero ósma rano, więc nic dziwnego, że Tedy, przyzwyczajony do wygodnego i dostatniego trybu życia jeszcze śpi. Skorzystamy więc z okazji i zakradniemy się do sypialni, by przyjrzeć się hobbitowi. Spod niezbyt grubej, puchowej kołdry wystają jego stopy. Ich górna część jest obrośnięta gęstymi, ciemnymi, kręconymi włosami – odróżniającymi wyraźnie hobbitów od innych ras. Spód stopy przypomina bardziej podeszwę niż skórę, gdyż hobbici nie noszą butów, przez co z biegiem czasu ich stopy (i tak dobrze przystosowane od urodzenia), stają się twarde i odporne na kamienie i wszelkie inne nierówności. Głowa Teddy’ego wystająca spod kołdry kilka stóp dalej jest również dosyć mocno owłosiona. Niech nikt nie pomyśli, że hobbici mają sierść, czy coś podobnego. Tak naprawdę, to bardzo niewielu nosi choćby brodą czy wąsy. Jednak czupryna wieńcząca głowę jest bujna i gęsta. Twarz typowego hobbita jest przeważnie okrągła (na skutek nieustannego jedzenia), ma poczciwe rysy i takie coś, co sprawia, że od razu można go polubić. Hobbici nie mają z natury zaciętych ani chmurnych rysów. Buzia Teddy’ego posiada za to liczne drobne zmarszczki w kącikach ust i oczu – jak domyślacie się powstałe w skutek ciągłego uśmiechania się do wszystkich i wszystkiego w około, a także do samego siebie przy braku lepszych sposobności.

Czy wspomniałem już, że hobbici są niskiego wzrostu? Nie? W takim razie właśnie to czynię. Wzrost hobbitów waha się w granicach 2-4 stóp, choć zdarzają się wyjątki. Przy takim wzroście świat może wydawać się groźny. Być może właśnie to wpłynęło na naturę hobbitów – są płochliwi i nieufni wobec obcego świata – czyli całego poza ich krajem. Można wręcz powiedzieć, iż cechuje ich umiłowanie do spokojnego, osiadłego trybu życia, pełnego wygód i jedzenia. Stronią więc od przygód i wszelkich niebezpieczeństw – dla przykładu większość hobbitów (nie wliczając tych żyjących w Bucklandzie) unika pływania tak wpław jak i łódkami uważając takie narażanie życia za objaw niezdrowego braku rozsądku.

My tu gadu, gadu, a pan Hairfoot właśnie się budzi. Zostawmy go na chwilę, by mógł w spokoju wykonać codzienną toaletę i rzućmy okiem na resztę domu. Wszystkie pokoje znajdują się na jednym poziomie (nie licząc drobnych pochyłości korytarza), ponieważ hobbici nie lubią schodów, a co ważniejsze nie lubią pięter. Tradycyjne hobbickie nory zawsze były jednopiętrowe. Mieszkanie przy samej ziemi weszło im w krew. Nadmienić jednak muszę, że w miastach część domów jest murowanych z cegły i kamienia (zdarzają się też, choć rzadko, piętra), są to jednak głównie budynki, w których mieszczą się jakieś instytucje typu ratusz, lub budynki użyteczności publicznej jak młyny czy zwykłe sklepy. Wróćmy jednak do norki Teda. Trzecią część pomieszczeń zajmują tu magazyny i szafy, z których większość pełni rolę spiżarni. Tak, spiżarnie i piwniczki, to ulubione miejsca hobbitów. Są zazwyczaj pełne i dobrze wyposażone, a co ważniejsze bardzo często odwiedzane gdyż hobbici w miarę możliwości starają się jeść, co najmniej cztery sute posiłki dziennie. Pozostałe pokoje nie licząc kuchni (która czasem składa się z kilku pomieszczeń) mieszczą sypialnie dla gości, pokoje dla gości i saloniki, w których można rozmawiać godzinami przy wieczornej kolacji lub kolejnych dokładkach placka z jabłkami, wina i piwa.

 

Ponieważ pan Hairfoot wciąż się kąpie wspomnijmy może nieco o historii małego ludu – jak zwykły zwać hobbitów inne rasy. Ich pojawienie się na Ardzie miało miejsce gdzieś w Pierwszej Erze, lecz ważne wydarzenia, które wtedy miały miejsce nie dotknęły ich bezpośrednio, przez co ich obecność nie została dostrzeżona przez ówczesnych kronikarzy.

Dzieje tego narodu nie są praktycznie wcale znane aż po XI wiek Trzeciej Ery, gdy to trzy szczepy: Harfootowie, Fallohidowie i Stoorowie, żyjący wówczas nad Anduiną, między Mglistymi Górami, a Mroczna Puszczą (która zwała się wtedy Wielkim Zielonym Lasem), podjęli wędrówkę na zachód w ucieczce przed złem nawiedzającym Mroczną Puszczę. Po dotarciu do Eraidoru hobbici po raz pierwszy zetknęli się z ludźmi (z elfami i krasnoludami spotykali się na obrzeżach gór i lasu). Za główną swoją siedzibę obrali Bree wraz z przyległymi terenami. W tym czasie nauczyli się Wspólnej Mowy, czytania i pisania i zaczęli stopniowo odchodzić od używania swego własnego języka pozostawiając sobie jedynie na codzienny użytek część dawnych nazw własnych.

Oho, Tedy właśnie zasiada do śniadania – pierwszego śniadania, z co najmniej dwóch. Niech nikt się nie dziwi widząc go, z natury leniwego, uwijającego się teraz jak pszczółka. Kursuje tam i z powrotem między kuchnią, a salonikiem zanosząc na stół coraz to nowe tace z jedzeniem. Gdy już cały blat pokrył się talerzami, półmiskami, koszami z owocami i dzbanami, Tedy siada wygodnie za stołem i rozpoczyna ucztę, która może trwać ponad godzinę. W tym czasie możemy powrócić do przerwanej przed chwilą historii pozostawiając hobbita pałaszującego kolejne porcje.

Prawdziwa historia hobbitów zaczyna się w roku 1601 Trzeciej Ery, gdy dwaj bracia: Blanco i Marcho, wyruszają z Bree na dalej zachód ciągnąc za sobą liczną grupę współplemieńców stęsknionych odmiany i własnego kąta do życia. Emigranci minęli Stary Las i przekroczyli Most Kamiennych Łuków spinający brzegi Branduiny (przez hobbitów zwanej Brandywiną). Wtedy to Argeleb II – król Fornostu, wyraził zgodę na założenie oddzielnego państwa hobbickiego, rozciągającego się od Mostu po Dalekie Wzgórza na zachodzie (ok. 120 mil). W zamian hobbici zobowiązali się uznać zwierzchność Północnego Królestwa, dbać o stan dróg i mostów w obrębie ich kraju oraz udzielać pomocy i schronienia królewskim gońcom podróżujących tamtędy. Tak powstało Shire i wtedy rozpoczęła się pisana historia narodu hobbickiego, a wraz z nią ich własne rachuba lat (1601 rok Trzeciej Ery stał się dla nich 1 rokiem Rachuby Shire). Od tej pory ich ziomkowie tłumnie zaczęli przybywać w te strony. Jedną z większych grup był odłam Stoorów, który przybył do Shire w 30 roku RS z Dunlandu, gdzie przemieszkiwał do tej pory.

Po upadku Północnego Królestwa w 1970 roku Trzeciej Ery (370 rok Rachuby Shire), hobbici oficjalnie przejęli na własność rządy nad krajem (choć do tej pory król z północy nie mieszał się do ich spraw i w Shire rządzili thanowie wybierani przez lud), bo brakło kontynuatorów linii królewskiej, którzy chcieliby rościć sobie prawa do tych ziem. Kraj małych ludzi był w tym czasie piękny, spokojny i dobrze zagospodarowany, gdyż ziemia była tam niezwykle urodzajna, a hobbici uchodzili za jednych z najzręczniejszych rolników w całym Śródziemiu. Od tej pory świat zewnętrzny stopniowo zaczął zapominać o istnieniu mniejszych sąsiadów i pewnie zostali by w ogóle zapomniani, gdyby nie Wielka Wojna o Pierścień, która wybuchła w 3018 roku TE. Kilku hobbitów odegrało w niej doniosłą rolę decydującą w dużej mierze o przyszłych losach świata – trafiając dzięki temu na karty historii – lecz to już zupełnie inna opowieść. Pamiętajmy, że jesteśmy obecnie w 3002 roku, a wtedy nikt tu nie słyszał jeszcze o Sauronie, Sarumanie czy wojnie na wschodzie i południu.

Ponieważ Tedy skończył już śniadanie i nawet pozmywał talerze (dochodzi dziesiąta), udajmy się wraz z nim, by poprzyglądać się, co też będzie on teraz robił: W holu hobbit zarzucił na plecy zielone palto, wcisnął na głowę twarzowy, niebieski kapelusz z dość szerokim rondem i raźnym krokiem wyszedł z norki w wiosenny, pachnący poranek. Przekręcił duży, ozdobny klucz w drzwiach i dobrodusznie schował go pod wycieraczką. Mimo, iż w Shire włamania zdarzają się niesłychanie rzadko, to jednak solidne drzwi zabezpieczające cały dorobek życia pozwalają na spokojniejszy spacer.

Jak widzimy pan Hairfoot kieruje się w stronę ulicy Kaniowej, więc prawdopodobnie zmierza do sadu. Sad jabłkowy usytuowany tuż za granicami miasta jest w rodzinie Hairfootów już od pięciu pokoleń. Tedy utrzymuje się z niego i dzięki sprzedaży jabłek odłożył już wcale niezłą sumkę, która zapewni mu i jego ewentualnej przyszłej rodzinie spokojną i dostatnią starość, gdy nie będzie już dość sił, by chodzić do sadu doglądać drzewka.

O! Właśnie ścieżką z naprzeciwka nadchodzi Dan, wieloletni przyjaciel Tedy’ego, właściciel sąsiedniego sadu owocowego.

- Witaj Danny! Piękny dziś mamy dzień.

- Tedy! Nie widziałem cię już od kilku dni. Jak się miewasz, jak Twoje zdrowie?

- Dziękuję ślicznie. Wszystko u mnie jest w najlepszym porządku. Powiedz mi jednak, co u Ciebie? Jak się czuje Betty i dzieciaki?

- Wprost cudownie. Mały rośnie jak na drożdżach...

Taka hobbicka gadanina pełna uprzejmości i zachwytów może trwać prawie tak długo jak ich posiłki. Należy przy tym zaznaczyć, iż hobbici nie silą się na tanie grzeczności „bo tak wypada”, lecz mówią szczerze i z prawdziwym zainteresowaniem.

- Będziesz dziś u Toma Blackbirda? – spytał Dan.

- To już dzisiaj!? Myślałem, że to dopiero za tydzień. Nie przygotowałem jeszcze żadnego urodzinowego prezentu! Wybacz mi drogi, lecz muszę już lecieć – i nie zwlekając ani chwili przyciskając mocno kapelusz ręką, puścił się w drogę powrotną do domu.

Ze scenki, której właśnie byliśmy świadkami można nauczyć się dwóch ważnych rzeczy. Po pierwsze, hobbici rzadko miewają zmartwienia większe niż przegapione przyjęcia czy nie napisane listy. Nigdy nie martwią się o pracę, pieniądze czy podatki. Być może dzieje się tak za sprawą ich niebywałej uprzejmości, usłużności i ogólnej dobroci, od której ten mały ludek wprost promieniuje. Wszystkie sprawy udaje im się zawsze załatwić wspólnymi siłami i każdy z nich wie, że w chwili potrzeby może liczyć na cały sztab przyjaciół wyczekujących tylko na okazję, by zaofiarować swą szczerą pomoc.

Drugą istotną kwestią, której nie poruszaliśmy do tej pory są przyjęcia urodzinowe. Jak wiadomo każde przyjęcie jest okazją do zjedzenia czegoś, a „urodziny” dodatkowo gwarantują nam otrzymanie prezentu. Dlatego to hobbici zawsze urządzają przyjęcia huczne i tłumne zapraszając w miarę możliwości finansowych całą okolicę. Ponieważ hobbitów mieszkających w najbliższej okolicy jest znacznie więcej niż dni w roku, to codziennie nadarza się okazja do ucztowania u tego czy tamtego. Nieraz wybór przyjęcia, które odbywają się tego samego dnia jest tak trudny, że hobbici, by uniknąć podobnych niezręcznych wyborów starają się zawczasu znaleźć w sąsiedztwie osoby obchodzące urodziny w ten sam dzień, co oni i decydują się na wydanie wspólnych balów – znacznie wystawniejszych i dłuższych. Warta wspomnienia jest tu też sprawa samych prezentów: najczęściej są to drobne przedmioty mające przypominać solenizantowi ofiarodawcę, choć zdarza się, że co sprytniejsi wykorzystują taką okazję, by pozbyć się z norki dziesiątków nietrafionych podarków z własnych, poprzednich urodzin. W ten sposób duża część prezentów wędruje przechodnio między hobbitami i przez co, co jakiś czas dochodzi do niezręcznych sytuacji, gdy prezent po pewnym czasie wraca do ofiarodawcy, z rąk kogoś zupełnie innego, niż pierwotny adresat upominku. Rzeczą niespotykaną chyba nigdzie indziej, a wśród hobbitów nieraz praktykowaną jest ofiarowywanie różnych drobiazgów gościom przez solenizanta. Ten miły gest jest kolejnym powodem tak dużej popularności tych imprez wśród hobbitów.

Tedy po dotarciu do norki zabrał się za przeszukiwanie szaf, mrucząc przy tym pod nosem. Wybór prezentu dla Toma okazał się trudniejszy niż biedny pan Hairfoot się spodziewał. Nie chciał dać Tomowi niczego niegustownego, gdyż bardzo lubił tego hobbita. Po długich poszukiwaniach zdecydował się podarować mu talię bardzo starych i przepięknie zdobionych kart (które nabył kiedyś całkiem tanio od wędrownego kupca). Resztę przedpołudnia Tedy spędził na pakowaniu prezentu i przekąszaniu przy tym tego i owego.

Gdy skończył już tę pracę wyszedł z domku z zamiarem zakupienia kilku produktów do swojej spiżarni. Południowe słońce uraczyło go swym ciepłem, więc hobbit uśmiechnął się i przeciągnął rozanielony. Idąc w stronę centrum Michel Delving spoglądał na przeciwległy pagórek ciągnący się ze wschodu na zachód po przeciwnej stronie Gościńca przecinającego miasto. Prawie cały poznaczony był zielonymi liniami stanowiącymi miedze oddzielającymi pola i sady. Tedy przez chwilę pogwizdywał wesoło, lecz po kilku minutach przerwał i począł wsłuchiwać się w odgłosy miasta i dzikiej przyrody.

Hobbici nauczyli się wyśmienicie współżyć z naturą. Pielęgnowali lasy, w zamian biorąc tyle drewna ile im było potrzeba. Pola uprawne nigdy nie były większe niż wymagało tego utrzymanie rodziny, więc nie było potrzeby karczowania dużych powierzchni lasu. Pomimo iż dziczyzna była niewątpliwym przysmakiem w hobbickich gospodach, to jednak zapotrzebowanie na ten produkt nigdy nie był zbyt wygórowany, dzięki czemu okoliczne lasy wprost roiły się od zwierzyny. Shire było krajem zielonym i czystym. Nigdzie nie uświadczyłbyś nawet jednego papierka rzuconego na ziemię – i to nie za sprawą szeryfów pilnujących porządku, których w całki kraju była zaledwie garstka, lecz dzięki dobremu wychowaniu małych hobbitów i ich niewątpliwemu zamiłowaniu do przyrody.

Nic więc dziwnego, że Tedy idąc ścieżką słuchał zarówno śpiewu tuzinów ptaków mających gniazda na okolicznych drzewach (porastających niemal każdy wolny skrawek ziemi), jak i muczenia bydła na pastwiskach i pienia kogutów w kurnikach.

Ścieżka doprowadziła go po kilkunastu minutach do większego budynku mieszczącego sklep z warzywami prowadzony przez panią Belladonnę Warwick zwaną przez okoliczna dzieciarnię babunią z okienka (a to z powodu jej ciągłego przesiadywania w swoim sklepiku, z którego wyglądała całymi godzinami przez małe okienko zachęcając przechodniów do nabywania jej towarów).

- Dzień dobry pani Warwick, jak się pani dziś miewa? – przywitał się grzecznie Tedy.

- O! Młody Hairfoot. Jakże się cieszę, że pana widzę – odparła. – Mam się całkiem dobrze, nawet to uporczywe strzykanie w plecach już trochę zelżało.

- Naprawdę miło mi to słyszeć.

- Czymże dziś mogę służyć Tedy?

- Poproszę tuzin jaj, worek mąki i kilka szczypt tymianku – wyrecytował Tedy martwiąc się, by czegoś nie pominąć.

- Służę uprzejmie – odpowiedziała babunia podając klientowi zamówione produkty.

- Dziękuję bardzo, pani Warwick.

- Niech pan częściej do mnie zagląda. Jutro będę miała kilka rzadkich przypraw z Bree.

- W takim razie wpadnę na pewno – zapewnił Tedy.

- Czy słyszałeś już, że dziś u Blackbirda będzie nawet burmistrz?

- Proszę, proszę, a to się Tom urządził – zaśmiał się hobbit. – Tomba Whitfoot na przyjęciu Blackbirda, kto by pomyślał.

Burmistrz Michel Delving był jedynym realnym urzędem w Shire. W jednej osobie łączył funkcje zarządzania miastem i częściowo całym kraikiem, a także nadzorował szeryfów patrolujących granice Shire i jako Najwyższy Poczmistrz doglądał pracy listonoszy (tych w Shire było całe mrowie, ponieważ hobbici pisywali do siebie chętnie i często – nawet do osób, do których mogli dojść spacerkiem w ciągu jednego popołudnia). Do jego funkcji, choć nie mówiło się o tym głośno należało też w miarę częste odwiedzanie wszelakich bankietów i imprez okolicznościowych.

Tedy pożegnał się ze sklepikarką i skierował się do domu. Nie będziemy mu więcej przeszkadzać i pozwolimy w spokoju przygotować się do wieczornego przyjęcia. Skupimy się za to na podsumowaniu tego, czego dowiedzieliśmy się o hobbitach.

 

 

PODSUMOWANIE

 

Hobbici, to niewielki ludek zamieszkujący norki ziemne w swoim własnym kraju – Shire (część z nich żyła także w sąsiednim Bree). Wiodą spokojne, sielankowe życie pełne jedzenia, zabawy i jedzenia. W pracy zajmują się głównie rolnictwem i wytwarzaniem przedmiotów użytku codziennego. Są płochliwi i nieufni w stosunku do innych ras, za to kochają i szanują przyrodę. Pomimo małego wzrostu i puszystej budowy ciała nie brakuje im odwagi – zawsze gotowi są stanąć w obronie własnej ziemi lub pomóc innym w potrzebie. Grzeczność i uprzejmość, to ich metoda na wygodne codzienne życie.

Na tym zakończymy nasze spotkanie z hobbitami i ich światem. Mam nadzieję, iż dzięki temu opracowaniu uzyskałeś Drogi Czytelniku wyraźną odpowiedź na pytanie: kim są hobbici? Osoby bardziej wymagające odsyłam do lektury „Hobbita” oraz „Władcy Pierścieni”, książek stanowiących pokaźny wypis z kronik końca Trzeciej Ery sporządzonych w połowie minionego stulecia przez wyśmienitego badacza kultur tamtego okresu – Johna Ronalda Tolkiena.

Kończąc życzę Ci jeszcze, aby Twoje życie jak najbardziej przypominało żywot hobbicki – pełne było spokoju, wygody i dobrego jedzenia.

 

 

Cirdan

cirdan@wladca.pl

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin