Głupi piekny Cullen cz.8.txt

(12 KB) Pobierz
Rozdzia� VIII
NIC NIE WIESZ

PWB:

- Nazywam sie Joan, pracuj� w szpitalu w Forks. Pilnie ci� tutaj potrzebujemy.
- Dlaczego? - Czego m�g� ode mnie chcie� szpital?
- Przykro mi to m�wi�, ale twoi rodzice, Charlie Swan i Renee Dwyer mieli okropny wypadek samochodowy. Nie prze�yli.
Upu�ci�am telefon na podog�, trac�c czucie w ca�ym ciele. Nie poruszy�am si�. Wpatrywa�am si� w �cian�, a moje cia�o pozostawa�o nieruchome. Edward pochyli� si� ko�o mnie i podni�s� telefon z ziemi.
- Halo? - Zapyta�, zastanawiaj�c si� pewnie, co spowodowa�o u mnie tak� reakcj�.


PWE:

- Halo? - Zapyta�em, zastanawiaj�c si�, dlaczego Bella znieruchomia�a.
- Halo, kto tam? Gdzie jest Isabella? - zapyta�a jaka� starsza kobieta.
- Jestem Edward, jej ch�opak. Co si� sta�o? - Martwi�em si� o moj� mi�o��.
- Okej. Niestety, oboje jej rodzice zgin�li w wypadku samochodowym. Powinna wr�ci� do Froks tak szybko, jak jest to mo�liwe. - O m�j Bo�e, biedna Bella.
- Oczywi�cie. Porozmawiam z ni�. Dzi�kuj�.
- Dowidzenia. - Roz��czy�em si� i od�o�y�em telefon.
- Bello. � Potrz�sn��em ni�, pr�buj�c uzyska� odpowied�. - Bello, kochanie, musimy pojecha� do szpitala w Forks. - Przekrzywi�a g�ow�, by spojrze� na mnie zaszklonymi oczami.


PWB:

Popatrzy�am na Edwarda mokrymi oczami. Pochyli�am si� do przodu, przytulaj�c g�ow� do jego szyi i pierwsze �zy sp�yn�y po moich policzkach.
- Nie, Edward, nie ka� mi odchodzi�. Nie chc� odchodzi�, nie mog�. Nie chc� ich takich widzie�. Prosz�, pozw�l mi zosta� z tob�. - Wpi�am si� palcami w jego koszul�, staraj�c si� znale�� jeszcze bli�ej niego.
- Szzz, Bello, ju� dobrze. Nie b�d� zmusza� ci� do niczego. Jestem tutaj. - Przytakn�am, ale to nie wystarczy�o. Pragn�am uciec na chwil�. Odpocz�� od tego �wiata chocia� przez kilka godzin. Ruszy�am si� powoli, ci�gn�c Edwarda za r�k� schodami w d�. Nie chcia�am zosta� sama.
Wesz�am do kuchni i zacz�am szpera� po szafkach. Porusza�am sie coraz szybciej, chc�c ju� znale�� to, czego szuka�am. Zachowywa�am si� gor�czkowo. - Gdzie to, do diab�a, jest?! - krzykn�am. W ko�cu dostrzeg�am moj� �ucieczk� z ty�u, za wszystkimi torebkami z krwi�, kt�re trzyma�y�my na czarn� godzin� � wola�y�my pi� �wie��. Znajdowa� si� tam te� ca�y zapas alkoholu. W�o�y�am go tutaj, kiedy si� wprowadzi�y�my. Zazwyczaj trzyma�am go na przyj�cia i inne zabawy z dziewczynami, ale teraz mia�am ochot� si� napi�. Wzi�am butelk� czerwonego wina i jedno opakowanie z krwi�.
- Co ty wyprawiasz, Bello? - Edward wygl�da� na zaskoczonego. - Alkohol smakuje okropnie i nic z nami nie robi, bo jeste�my wampirami. Pami�tasz?
Wzi�am du�y �yk wina, a zaraz potem krwi. - Ach, niem�dry Edwardzie, tak tylko my�lisz. Jednej nocy Rosalie, Alice i ja nudzi�y�my si� i zacz�y�my eksperymentowa�. Odkry�y�my, �e je�li zmieszasz krew z alkoholem smakuje lepiej i dzi�ki temu mo�esz sie upi�. Cudownie, czy� nie? - zachichota�am w dziwnym stanie. Z ka�d� chwil� by�o ze mn� gorzej. Nie znosi�am z�ych wie�ci i katastrof dobrze. A teraz zmiesza�am to z alkoholem. Kiedy jestem pijana podejmuj� z�e i g�upie decyzje, m�j umys� przestaje funkcjonowa�, wszystko idzie �le i mam powa�ne wahania nastroj�w.
- Bello, co� z tob� nie tak? - Przesun�� si� do przodu, �eby chwyci� mnie za r�k�, ale zrobi�am unik i wybieg�am z kuchni.
- Nie s�dz�. Musisz mnie z�apa�, je�li chcesz troch�. Hmm, chcesz troch�... Chcesz troch� tego, Edward? - Zatrzyma�am si� na �rodku schod�w, odwr�ci�am i wskaza�am siebie zaj�tymi r�koma, przez co upu�ci�am butelk� i torebk�. Na szcz�cie Edward �ledzi� mnie i w por� je z�apa�. - M�j Edward jest tak szybki i silny. I seksowny. Mhmm, smakowity Edward... - Podesz�am do niego i poliza�am a potem przygryz�am jego ucho, a� zadr�a� z przyjemno�ci, dzi�ki czemu zyska�am mo�liwo�� odebrania mu swoich rzeczy.
Posz�am prosto do mojej �azienki, �eby odla� z butelki troch� wina. Zwolnion� dzi�ki temu przestrze� wype�ni�am krwi�. Po powrocie do mojego pokoju zasta�am Edwarda rozmawiaj�cego z kim� przez telefon.
- Tak, szybko. Do zobaczenia. - Roz��czy� si�, krzywi�c twarz. Patrzy� w d�, na ��ko, marszcz�c brwi. To mnie zasmuci�o.
- Co jest nie tak, Edward? Czy co� zrobi�am? - Zacz�am p�aka�. Ju� wiecie, co mia�am na my�li, m�wi�c o wahaniach nastroju? Naprawd� nie wiedzia�am, co robi�. Tak jakby kto� przej�� kontrol� nad moim cia�em i robi� te wszystkie rzeczy bez mojej �wiadomo�ci.
Edward nagle pojawi� si� przede mn� i pr�bowa� wyrwa� mi butelk� z r�k. Odsun�am j� z dala od niego i zacz�am pi� tak szybko, jak umia�am. Dwa �yki i by�am ju� tak pijana, jak cz�owiek po czterech szklankach. Jak wszystko odczuwane przez wampira, to by�o du�o intensywniejsze. Niechc�cy wyla�am troszeczk� i kiedy Edward chcia� mnie przytrzyma�, uciek�am do �azienki i zamkne�am si� od �rodka.
- Teraz mnie nie dostaniesz, Edward! - Wci�� pi�am. Wi�cej i wi�cej, butelka pustosza�a...


PWE:

Tak bardzo ba�em si� o moj� Bell�. Zamkn�a si� w �azience, wi�c nie mog�em si� do niej dosta�. W�a�nie otrzyma�a okropne wie�ci i z tego powodu zalewa�a si� w trupa. Co powinienem zrobi�? Ju� powiadomi�em Alice i kaza�em jej natychmiast tutaj przyj��. Bella mog�a si� powa�nie skrzywdzi�.
Us�ysza�em trzask p�kanej butelki z �azienki i ju� instynktownie wiedzia�em, �e Bella si� zrani�a. To by�o jak d�j? vu*. Prosz�, nie ka� mi zn�w przez to przechodzi�. Podbieg�em do drzwi i wywa�y�em je. Musia�em si� dowiedzie�, czy wszystko z ni� w porz�dku. Ale nie by�o. Butelka z winem rozbi�a si� i kawa�ki szk�a pospada�y wsz�dzie, a wi�kszo�� z nich na Bell�. Z drobnymi naci�ciami na swoim pi�knym ciele, le�a�a na pod�odze z zamkni�tymi oczami. Raczej nie mog�a by� nieprzytomna ani spa�, to niemo�liwe w przypadku wampir�w - jednak w tym wypadku nie powinienem tego wykluczy�. Mog�o by� gorzej. Odetchn��em z cz�ciow� ulg�.
Podszed�em do niej i delikatnie strzepn��em wszystkie od�amki szk�a na pod�og�. Podnios�em j� naj�agodniej, jak potrafi�em. Po�o�y�em na �rodku ��ka i zacz��em si� oddala�, �eby zadzwoni� do Alice i zapyta� jej, jak daleko jest od domu, ale co� chwyci�o mnie za r�k�.
- Nie � wymamrota�a Bella, jakby na wp� przytomna. - Nie zostawiaj mnie. Prosz�, zosta� ze mn�, Edward. - Pojedyncza �za sp�yn�a po jej policzku. Ostro�nie wspi��em si� na ��ko, po�o�y�em obok niej i obj��em mocno jej cia�o.

***

Kiedy Alice wr�ci�a z Rosalie, Emmettem i Jasperem, chcia�em wyja�ni� im wszystko, co wiedzia�em o zaistnia�ej sytuacji. Pr�bowa�em si� podnie��, �eby by�o mi �atwiej z nimi rozmawia�, ale Bella mnie nie pu�ci�a. Westchn��em, podnios�em j� w moich ramionach i po�o�y�em sobie na kolanach � siedzia�em na skraju ��ka, z jej g�ow� na moim ramieniu. Drobne skaleczenia ju� znikn�y z jej sk�ry, ale cz�� wi�kszych naci�� i ran wci�� da�o si� zauwa�y�, tak jak krew na jej szkolnym mundurku.
- Co z ni� nie tak? Wampiry nie �pi� � zauwa�y�em.
- Nie martw si� o to. Ona w�a�ciwie nie �pi. To efekt dzia�ania alkoholu. Jej cia�o przystosowuje si� i pr�buje dowiedzie�, co to za toksyny i co z nimi zrobi�. To jakby odp�yn�a albo co� takiego, ale jest wci�� �wiadoma. S�yszy i rozumie wszystko, co si� teraz dzieje. - Popatrzy�em na moj� Bell�, tak niezwykle spokojn� naprzeciwko mnie, jednak prawdopodobnie miliony zmartwie� przelatywa�y w�a�nie teraz przez jej pi�kn�, male�k� g��wk�.
Przesun��em w�osy zas�aniaj�ce jej twarz i pog�adzi�em j� z uczuciem - podziwia�em to, co moje**.
- Alice, ile jeszcze czasu musi min��, zanim si� obudzi? - zapyta�em, �wiadom, �e widzi przysz�o��.
- Nie za d�ugo, mo�e godzina. Potem b�dzie mia�a okropn� migren�, ale powinna wydobrze� do rana, kiedy b�dzie musia�a i�� do szko�y.
- Okej, dzi�ki. Tak bardzo si� o ni� martwi�. Ch�opcy, id�cie i bawcie si� dobrze reszt� nocy. Powinna wydobrze�. Po prostu zg�upia�em, rozumiecie? - Jasper i Emmett popatrzyli na mnie, zaniepokojeni. Przytakn��em, pokazuj�c im w ten spos�b, �e wszystko ze mn� w porz�dku.
Alice popatrzy�a na Jaspera i z powrotem na mnie. - Taak, wiem. Naprawd� chc� z ni� pogada� p�niej w nocy. To musi by� straszne, straci� rodzic�w w tak m�odym wieku. Kocha�a ich, nawet, kiedy mieli problemy. W ka�dym b�d� razie, pogadamy p�niej. Pa. - Nie wiedzia�a, jak prawdziwe by�y jej s�owa.
- Pa.
Alice opu�ci�a pok�j z Jasperem i Emmettem, ale Rosalie podesz�a jeszcze do Belli i poca�owa�a j� w czo�o, zanim pos�a�a mi �agodny u�miech i uderzy�a pokrzepiaj�co w rami�. Serio by�y jak siostry � zawsze gotowe sobie pomaga�.
Kiedy opu�ci�a pok�j zmieni�em z Bell� pozycj� tak, �e teraz le�a�a w po�owie na mnie i otoczy�em ramionami jej cia�o.

***

Poczu�em, �e si� przesuwa. - Edward � wymamrota�a. - Kocham ci�.
- Ja te� ci� kocham, Bello. Wr�cisz do mnie? - Wyszepta�em jej w ucho.
Zamruga�a rozkosznie oczami i otworzy�a je. Rzuci�a mi przeci�g�e spojrzenie i u�miechn�a si� sennie. - Cze�� � zacz�a m�wi� do mojej klatki piersiowej. - Nie powinnam by�a tego robi�. Musz� to sobie zanotowa� � alkohol jest z�y. I tak tego nie zapami�tam, ale... - Zmarszczy�em brwi.
- Czy wiesz, jak bardzo mnie przestraszy�a�, Isabello Marie Swan? Ju� nigdy tego nie r�b! Prosz�, nie mog� znie�� bycia bezu�ytecznym.
- By�am g�upia, wiem, ale... - Przerwa�em jej.
- Ale nic, Bello. Dlaczego zrobi�a� co� takiego? Kto wie, co mog�o si� sta�, gdyby nie by�o mnie tutaj, a w twojej r�ce znalaz�o by si� co� innego, ni� szk�o. Mog�a� sobie powa�nie zaszkodzi�.
- Wiem! Zachowa�am si� g�upio i nie powinnam by�a tego robi�. Co chcesz, �ebym ci powiedzia�a?! - Wrzeszcza�a.
- Chc�, �eby� mi przysi�g�a, �e nigdy wi�cej tego nie zrobisz! Tak naprawd� tego �a�ujesz i b�dziesz radzi�a sobie z problemami we w�a�ciwy spos�b! - Odpowiedzia�em, wstaj�c. Usiad�a na ��ku patrz�c na mnie, jakby robi�a to po raz pierwszy w �yciu.
- W�a�ciwy spos�b?! Co to mia�oby by�, Edward? Przepraszam, ale nie �a�uj� tego. By�am g�upia, ale rzeczywi�cie chc� zapomnie� o tym, co si� sta�o na kilka godzin. Nie ma w tym nic z�ego!
- Wszystko jest w tym z�e. Czy chcesz o tym zapomnie� czy nie, nie zmienia t...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin