LOWEN ODDYCHANIE.pdf

(87 KB) Pobierz
3 rozdział książki – Alexander Lowen – Duchowość Ciała
Oddychanie
PRAWO do bycia osobą realizuje się od naszego pierwszego oddechu. Jak silnie odczuwamy to
prawo widać po tym, jak dobrze oddychamy. Gdybyśmy wszyscy oddychali w sposób równie naturalny
jak zwierzęta, poziom naszej energii byłby wysoki i rzadko cierpielibyśmy na chroniczne zmęczenie
czy depresję. Jednakże większość ludzi z kręgu naszej kultury oddycha płytko i ma skłonność do
wstrzymywania oddechu. Co gorsza, nie są nawet świadomi faktu, że mają problemy z oddychaniem.
Za to pędzą przez życie na złamanie karku, zatrzymując się czasami, by sobie wzajemnie powiedzieć,
że „ledwie zdążą zaczerpnąć powietrza".
Większość postulowanych dziś programów treningowych podkreśla potrzebę głębokiego
oddychania. Ćwiczenia oddechowe są od dawna integralną częścią jogi. Jednakże zalecane przez
różne szkoły ćwiczenia oddechowe, mimo swej wielkiej wartości, nie zawierają wyjaśnienia, dlaczego
ludzie mają takie trudności z prawidłowym, naturalnym oddychaniem. Problemem tym zajmiemy się w
niniejszym rozdziale. Musimy jednak najpierw zrozumieć dynamikę oddychania.
Jak wszyscy wiemy, oddychanie dostarcza tlenu koniecznego do podtrzymania ognia
metabolizmu. Niestety organizm nie przechowuje tlenu w jakichkolwiek znaczących ilościach, więc gdy
oddychanie ustanie na dłużej niż kilka minut, wówczas następuje śmierć. (W przeciwieństwie do
oddychania, bez wody można przeżyć kilka dni, a bez jedzenia ponad miesiąc). Tymczasem
oddychanie nie jest po prostu czynnością mechaniczną. Jest ono jednym z aspektów głębszego
cielesnego rytmu rozszerzania się i kurczenia, znajduje wyraz również w biciu serca. Co więcej, jest
ono wyrazem duchowości ciała. Biblia podaje, że tworząc człowieka, bóg wziął kawałek gliny i tchnął
w nią życie. Idea, że powietrze zawiera jakąś siłę niezbędną do życia, stanowi także ważny element
filozofii hinduizmu, w której nazwano ją prana. Taką życiową siłą jest tlen zdolny sprawić, że martwa
substancja, taka jak drewno, gorzeje płomieniem. Podobną właściwość ma tlen w organizmach
żywych.
Oddychanie ma bezpośredni związek ze stanem pobudzeniem ciała. Gdy jesteśmy odprężeni i
spokojni, nasz oddech jest powolny i swobodny. W stanie silnej emocji oddech staje się szybki i
intensywny. Gdy się boimy, oddychamy gwałtownie i wstrzymujemy oddech. W stanie napięcia
natomiast nasz oddech staje się płytki. Odwrotne stwierdzenie jest również prawdziwe. Głębsze
oddychanie uspokaja ciało.
Po raz pierwszy dostrzegłem związek między napięciem a oddychaniem, gdy jako kandydat do
korpusu szkolenia oficerów rezerwy, ćwiczyłem strzelanie z karabinka na strzelnicy. Mimo że się
bardzo starałem, wystrzeliwane przeze mnie pociski omijały środka tarczy. Obserwujący mnie
instruktor doradził, abym wziął trzy głębokie oddechy i nacisnął na spust wypuszczając powietrze po
trzecim wdechu. Powiedział, że jeżeli będę wstrzymywał oddech podczas oddawania strzału, to moje
ciało będzie usztywnione i ręka mi zadrży. Miał rację, co potwierdziłem swoim następnym strzałem.
Wydarzenie to wywarło na mnie wrażenie, ale z tym odkryciem nic nie zrobiłem aż do czasu swojej
terapii u Wilhelma Reicha. Terapia ta uświadomiła mi, że często wstrzymuje oddech. Tendencji tej
mogłem przeciwdziałać koncentrując uwagę na oddychaniu. Skuteczność tej koncentracji miałem
okazję wiele razy sprawdzić w trakcie leczenia zębów. Gdy leżę na fotelu dentystycznym, koncentruję
się na swobodnym i głębokim oddychaniu starając się równocześnie maksymalnie rozluźnić. O ile
dentysta boruje w jakimś szczególnie wrażliwym miejscu, ból jest łatwy do zniesienia i nie potrzebuję
nowokainy. Przez kilka następnych dni po terapii u Reicha pracowałem nad swym oddechem,
początkowo stając się bardziej świadomym oddychania, a następnie wykonując bioenergetyczne
ćwiczenia oddechowe, które opisuję w dalszej części tego rozdziału. Ćwiczenia te różnią się od
zwykłych ćwiczeń oddechowych tym, że zachęcają do bardziej naturalnego sposobu głębokiego
oddychania, niezależnego od naszej woli. Nie znajduje słów by w pełni wyrazić, jak dobroczynne
skutki przyniosła mi ta praca. Wpłynęła korzystnie na moje zdrowie, wzmocniła mnie, a także
umożliwiła mi swobodniejsze i skuteczniejsze funkcjonowanie we wszelkich sytuacjach stresujących.
Okazuje się bezcenna w trakcie wystąpień publicznych, gdyż pozwala mi unikać napięcia związanego
z przemawianiem do wielkiej grupy słuchaczy.
Ważne jest, abyśmy byli świadomi swego oddychania i zwracali uwagę, czy oddychamy nosem,
czy ustami, czy też wstrzymujemy oddech. Cenną oznaką jest tu wzdychanie, gdyż stanowi ono
reakcję na wstrzymywanie oddechu. Normalne oddychanie jest słyszalne i daje się ono słyszeć
jeszcze lepiej podczas snu. Osoby, które oddychają niemal bezgłośnie, poważnie zakłócają swoje
oddychanie.
W przeciwieństwie do wzdychania, które polega na wypuszczaniu powietrza, przy ziewaniu
powietrze jest wciągane do płuc. Ziewanie jest oznaką zmęczenia lub senności i występuje wtedy, gdy
zasoby energii wymagają uzupełnienia. Bywa też oznaką nudy. W sytuacjach stymulujących i
ekscytujących nasz oddech jest mocny, a energia wzrasta.
Oddychanie naturalne, czyli sposób, w jaki oddycha dziecko lub zwierzę, angażuje całe ciało.
Co prawda, nie wszystkie jego części są zaangażowane aktywnie, lecz na każdą wpływają fale
oddechowe przechodzące przez ciało. Gdy wciągamy powietrze, owa fala bierze początek w głębi
jamy brzusznej i płynie w górę ku głowie.
Podczas wydechu fala przemieszcza się od głowy w kierunku stóp. Fale te łatwo można
dostrzec, łatwo też jest zaobserwować wszelkie zakłócenia procesu oddychania. Częstym
zakłóceniem jest zatrzymanie fali na poziomie pępka lub kości miednicy. Nie pozwala to na
zaangażowanie miednicy czy wnętrza jamy brzusznej w proces oddychania i powoduje krótki oddech.
Głębokie oddychanie angażuje dolną część jamy brzusznej, która wydyma się przy wdechu i opada
podczas wydechu. Może się to wydawać nieco mylące, jako że powietrze nigdy faktycznie nie dostaje
się do jamy brzusznej, niemniej podczas głębokiego oddychania rozszerzenie dolnej części jamy
brzusznej pozwala płucom łatwiej i pełniej rozszerzać się ku dołowi. Ponieważ ten kierunek umożliwia
maksymalne rozszerzenie płuc, oddychanie takie jest swobodniejsze i bardziej pełne.
W S^k'e małe dzieci oddychają w ten sposób.
W płytkim oddychaniu ruchy oddechowe nie wychodzą poza klatkę piersiową i obszar około
przepony. Ruchy przepony w dół są ograniczone, co zmusza płuca do rozszerzania się na zewnątrz.
Obciąża to organizm, gdyż rozszerzanie sztywnej klatki piersiowej wymaga więcej wysiłku
aniżeli rozszerzanie jamy brzusznej.
Uzasadnione jest więc pytanie, dlaczego taki sposób oddychania wymagający większego
wysiłku przy mniejszym poborze tlenu, występuje częściej. Odpowiedź na to pytanie leży w
zrozumieniu zależności pomiędzy oddychaniem a odczuwaniem.
Oddychać głęboko znaczy głęboko odczuwać. Jeśli oddychasz głęboko do jamy brzusznej,
obszar ten ożywia się. Nie oddychając głęboko, tłumimy niektóre uczucia związane z brzuchem.
Jednym z tych uczuć jest smutek, ponieważ brzuch bierze udział w głębokim płaczu. Ten rodzaj
płaczu określamy mianem „płaczu brzusznego". Taki płacz ma głębię smutku, która w wielu
wypadkach graniczy z rozpaczą. Dzieci wcześnie odkrywają, że przez wciągnięcie i napięcie brzucha
można wyzbyć się bolesnych uczuć smutku i żalu.
Posiadanie płaskiego brzucha może się wydawać estetyczne i modne. Aby podkreślić swą
młodość, modelki w magazynach ilustrowanych zwykle pozują z wciągniętymi, płaskimi brzuchami, ta
płaskość wskazuje również na brak pełni życia. Gdy określamy coś jako płaskie, to mamy na myśli, że
rzecz ta pozbawiona jest
lora, smaku i oryginalności. Często miałem okazję słyszeć od osób o płaskich brzuchach
narzekania na wewnętrzną pustkę. Uczucia w tej części ciała oznacza również niedostatek
wspaniałego seksualnego uczucia ciepła i topnienia w rejonie miednicy. U takich osób podniecenie
seksualne jest ograniczone głównie do genitaliów. Problem ten jest następstwem tłumienia uczuć
seksualnej w dzieciństwie. Gdy wywrzemy pewien nacisk na brzuch za pomocą pięści, nie wyczujemy
oporu, tak jak gdyby w dolnej części brzucha była dziura; jeśli natomiast brzuch jest większy i
zaokrąglony dziury takiej nie wyczuwamy. Trzeba w takich wypadkach skłonić tę osobę do głębokiego
oddychania brzuchem, by przywrócić życie i czucie w tym obszarze ciała. Nawet gdy człowiek stara
się świadomy, że nie oddycha głęboko, potrzebne mu są specjalne ćwiczenia uaktywniające
takie oddychanie. Można na przykład skłonić, by oddychał pokonując ucisk dłoni na brzuch. W
leczeniu rozedmy płuc, poważnego zaburzenia oddychania, pacjenci
często muszą oddychać pokonując wagę ciężarka umieszczonego na brzuchu, podnosząc go
siłą wdechu i pozwalając mu powoli opadać podczas wydechu. Inny sposób otwarcia oddychania
polega na tym, by położyć się na podłodze ze zwiniętym kocem podłożonym pod kark, ze zgiętymi
kolanami i z pośladkami opartymi mocno podłogę.
Bez względu na metodę, jaką stosujemy, aby pogłębić oddech, tak aż poczujemy go na dnie
miednicy, rezultat będzie taki że uaktywnią się stłumione uczucia smutku i seksualności.
Jeśli potrafimy zaakceptować te uczucia – a zwłaszcza jeśli potrafimy głęboko się rozpłakać – to
całe ciało radośnie się ożywi. Byłem świadkiem, jak doświadczyło tego wielu pacjentów.
O tym, jak wielkie znaczenie ma wypełnienie czy pustka brzucha, przekonałem się w
następujących okolicznościach: suka rasy collie, którą mieliśmy z żoną kilka lat temu, urodziła
czternaście szczeniąt. Ostatnie cztery urodziły się martwe, bo poród trwał dla nich za długo, lecz i tak
dziesięć szczeniąt to więcej, niż suka może karmić jednocześnie. Wkrótce zdaliśmy sobie sprawę, że
całe mleko trafia do szczeniąt silniejszych i że słabsze niebawem zdechną. Wezwany na pomoc
weterynarz doradził, abyśmy dopuszczali do piersi najpierw słabsze szczenięta, bo gdy one się
nasycą, wówczas silniejsze i tak będą w stanie wyssać dość pokarmu, by zaspokoić głód. Ale jak
mieliśmy rozpoznać, które z całej dziesiątki są silniejsze, a które słabsze? Wpadliśmy na pomysł, by
macać ich brzuszki. Te, których brzuszki były w dotyku pełne, wędrowały do jednego koszyka, a te,
których brzuszki przy dotknięciu wydawały się puste, kładliśmy do drugiego. Te ostatnie dawaliśmy
suce do karmienia jako pierwsze.
Tym sposobem wszystkie z dziesięciu szczeniąt przeżyły i wyrosły na zdrowe psy.
W innym zaburzeniu oddychania klatka piersiowa jest sztywna i stosunkowo mało ruchoma, a
oddychanie przeważnie przeponowe, z pewnym rozszerzeniem do jamy brzusznej. W schorzeniu tym
klatka piersiowa jest nadmiernie rozdęta, czasami do tego stopnia, że przybiera kształt beczkowaty.
Beczkowaty wygląd może się wydawać męski, ale powoduje skłonność do rozedmy. Stałe nadmierne
wypełnianie klatki powietrzem rozciąga i szarpie delikatną tkankę płucną, w wyniku czego pobór tlenu
do krwi jest niewystarczający pomimo męczących i bolesnych wysiłków, by wciągnąć jeszcze więcej
powietrza. Nawet jeśli takie rozdęcie przybiera łagodniejszą formę, stwarza ono zagrożenie dla
zdrowia, ponieważ sztywność klatki piersiowej stanowi olbrzymie obciążenie serca 2.
Pełne omówienie tych ćwiczeń i ilustracje do nich znajdzie czytelnik w książce: Alexander
Lowen i Leslie Lowen, The Way to Vibrant Health (New York: Harper & Row, 1977), str. 101 i dalsze.
W literaturze polskiej ćwiczenia te będą przedstawione w książce Jacka Santorskiego Organizm i
orgazm, Jacek Santorski & Co. Agencja Wydawnicza, Warszawa 1991.
Moje najważniejsze doświadczenie, związane z oddychaniem miało miejsce podczas mego
pierwszego seansu u Wilhelma Reicha. W trakcie swej praktyki psychoanalitycznej Reich zauważył,
że gdy pacjent powstrzymywał się od wyrażenia jakiejś myśli i uczucia, wstrzymywał też oddech. Była
to forma oporu, ale Reich zamiast kierować uwagę pacjenta na ten opór, radził mu jedynie aby
oddychał swobodnie. Gdy tylko pacjent uwalniał swój oddech natychmiast stawał się wylewny w
wyrażaniu hamowanych dotąd myśli i uczuć. Spostrzegłszy tę prawidłowość, Reich koncentrował się
od tej pory na oddychaniu leżącym u podłoża świadomego i i
uświadomionego oporu stawianego przez pacjenta.
Podczas mego pierwszego seansu z Reichem leżałem na tapczanie w samych szortach, tak
aby mógł on obserwować moje oddychanie. Reich ograniczył się do poinstruowania mnie, abym
oddychał. Wydawało mi się, że wykonuję to polecenie, ale po dziesięciu minutach Reich rzekł:
„Lowen, pan nie oddycha". Odparłem, oddycham, gdyż inaczej bym nie żył. Odrzekł: „Ale pańska
klatka piersiowa jest nieruchoma". Poprosił mnie wówczas, abym położył rękę na jego piersi i
zaobserwował, jak się wznosi i opada z każdym oddechem. Zauważyłem, że moja pierś porusza się
znacznie słabiej niż jego i postanowiłem ją zmobilizować, tak by poruszała się w rytm moich
oddechów. Czyniłem to przez kilka minut, oddychając ustami. Wówczas Reich poprosił, abym otworzył
oczy.
Kiedy je otwarłem, z ust wydarł mi się krzyk. Usłyszałem ten krzyk, ale wydał mi się nie
związany ze mną. Nie czułem strachu – byłem tylko zdziwiony. Reich kazał mi się uciszyć, bym nie
zakłócał spokoju sąsiadów, więc umilkłem. Zacząłem znowu oddychać ustami i po około dziesięciu
minutach Reich ponownie polecił, abym otworzył szeroko oczy. Jeszcze raz wydarł się ze mnie krzyk i
znów usłyszałem go jakby z wewnątrz, jakbym nie miał w nim żadnego udziału.
Gdy opuściłem gabinet Reicha, zdałem sobie sprawę, że mam jakiś poważny problem, którego
wcale nie byłem świadom. Zrozumiałem również, że swobodne, głębokie oddychanie jest w stanie
dotrzeć do wyhamowanych uczuć i wyzwolić je.
2 Zob. Alexander Lowen, Love, Sex and Your Heart (New »,Macmillan, 1988), str. 83, 86. (wyd.
polskie: Pusty Obłok str. 89, 90)
3 Zob. Alexander Lowen, Bioenergetics (New York: Peng-1976), str. 17-18. Fragmenty wydane
w Polsce jako skrypt Wstęp do bioenergetyki, red. M. Drabikowski, Laboratorium Psychoedukacji,
Warszawa 1988.
Reich poświęcił następne seanse terapeutyczne głębokiemu oddychaniu, poprosiwszy mnie
uprzednio, abym mu powiedział o swoich negatywnych myślach i uczuciach na jego temat. Miało to na
celu ujawnienie negatywnej transferencji, po to by ją dostrzec, przeanalizować i wyeliminować. Po
wstępnej rozmowie kładłem się na tapczanie i oddychałem. Gdy jakieś myśli wydawały się ważne,
dzieliłem się nimi z Reichem. Jednak ważniejszą rzeczą było to, abym się poddał naturalnemu
oddychaniu. Gdy robiłem wysiłek, by oddychać głęboko, Reich mówił: „Nie rób tego, pozwól tylko, by
się to działo". Z początku mnie to myliło, ponieważ starałem się wypełniać jego instrukcje jak najlepiej.
Oczywiście nie wydarzyło się nic dramatycznego. Poprzez świadome oddychanie kontrolowałem, nie
zdając sobie z tego sprawy, wyzwalanie swoich uczuć.
Pierwszy seans przekonał mnie jednak, że podejście Reicha było właściwe, więc chętnie
kontynuowałem terapię starając się, by moje oddychanie stało się naturalne.
Przez pierwszy miesiąc terapii regularnie odczuwałem parestezję (zaburzenia czucia), czyli
objawy hiperwentylacji. Na dłoniach i rękach czułem mrowienie, a kilkakrotnie bolesne szczypanie.
Zdarzyło się też kilka razy, że moje dłonie stały się zimne jak lód i wystąpił w nich kurcz chwytu.
Wyglądały wówczas jak szpony ptaka i nie mogłem poruszyć palcami. Reich zapewnił mnie, że te
objawy miną, gdy mój oddech się wyrówna i rzeczywiście tak się stało.
U większości z nas wystąpią objawy hiperwentylacji, jeżeli zaczniemy głęboko oddychać leżąc
bez ruchu. Fizjologicznie da się to wyjaśnić tym, że tego rodzaju oddychanie nadmiernie obniża
poziom CO2 we krwi, co powoduje taką właśnie reakcję. Można temu zaradzić oddychając do
papierowej torby, gdyż wtedy część dwutlenku węgla zostanie powtórnie zaabsorbowana. W miarę
postępu terapii przestałem odczuwać symptomy hiperwentylacji po głębszym i swobodniejszym
oddychaniu. Zrozumiałem, że pojęcie „hiper jest relatywne w stosunku do poprzedniej głębokości
oddychania; innymi słowy, że symptomy hiperwentylacji pojawią się, jeżeli zaczniemy oddychać
głębiej, niż jesteśmy przyzwyczajeni. Z chwilą gdy organizm przyzwyczai się do głębszych oddechów,
taka „wentylacja przestaje być doświadczana jako „hiper".
Te same objawy można również wyjaśnić tym, że oddychanie naładowuje ciało energią. Jeżeli
ciało danej osoby przystosowane jest do pewnego poziomu naładowania lub pobudzenia, to zostanie
naładowane nadmiernie, co jest stanem przerażającym i bolesnym. Jeśli ten zwiększony ładunek nie
zostanie uwolniony, to ciało się skurczy, dając opisane wyżej objawy. Jednakże, gdy osoba ta potrafi
znieść wyższy ładunek, ciało poczuje się żywsze, a to właśnie przydarzyło się mnie, gdy rozluźniłem
się podczas terapii z Reichem.
Objawom hiperwentylacji można również zapobiec albo je ograniczyć, na przykład kopiąc w
łóżko lub robiąc inny wysiłek dostatecznie wyczerpujący, aby zużyć nadmiar energii.
W trakcie mojej własnej terapii zaszły dwa następne dramatyczne wydarzenia, gdy
kontynuowałem pracę nad oddechem i poddałem się ciału. Pewnego razu, gdy leżałem na materacu
treningowym oddychając, coś mną poruszyło, kołysząc moim ciałem, dopóki się nie podniosłem.
Stałem przez chwilę twarzą do materaca. Zacząłem walić weń pięściami. Gdy to robiłem, zobaczyłem
swego ojca. Wiedziałem, że biję go, ponieważ dał mi klapsa - i
rżenie, którego zupełnie nie pamiętałem. Gdy w jakiś czas po tym spotkałem się z ojcem,
zapytałem go, czy kiedykolwiek mnie uderzył. Przyznał, że zrobił to raz, gdy zdenerwowałem matkę,
wracając zbyt późno do domu z zabawy na dworze.
To spontaniczne powstanie z materaca zadziwiło mnie. W przeciwieństwie do mojego
pierwszego seansu z Reichem, kiedy to 1
czałem nie czując jednak żadnego strachu, tym razem odezi
pełną moc swojego gniewu. Trzeba zdawać sobie sprawę, że ża,
z moich czynów nie był wykonany świadomie. Coś na głębszym poziomie – na poziomie id, jak
go nazwał Freud – kazało mi się tak zachować.
Idea działania bez udziału świadomego umysłu jest centralnym pojęciem w praktyce i filozofii
zen. Eugene Harrigel, opisując jak ćwiczył zen, by stać się mistrzem łucznictwa, pisze, że „dochodzi
się do punktu, gdy sami nie wypuszczamy strzały. Coś robi to za nas i
Cóż takiego działa w nas lub poprzez nas, lecz nie jest uznawane za jaźń? Jest to pewnego
rodzaju siła, ale taka, która wydaje się mieć swój własny rozum oraz świadomość, głębszą i szerszą
niż nasza świadomość. Jeżeli potrzebujemy dla niej określenia, to możemy ją tylko nazwać duchem
mieszkającym w nas, który mobilizuje nas do działania.
4 Eugene Harrigel, Zen and the Art of Archery (New York: tage, 1971), str. 58, 84. Wydanie
polskie: Zen w sztuce tucznict Wydawnictwo Pusty Obłok, Warszawa 1988.
Ujmując to inaczej, doświadczanie duchowości ciała nie zależy od działania, lecz od
odczuwania siły wewnątrz siebie, która jest większa niż świadome ja.
Drugi punkt zwrotny w mojej terapii nastąpił jakiś czas później. Podczas jednego z seansów,
gdy leżałem na tapczanie oddychając, miałem wyraźne wrażenie, że jestem bliski zobaczenia obrazu
na suficie. Podczas kilku następnych seansów to przeczucie nasilało się. Potem obraz ten pojawił się.
Ujrzałem twarz mojej matki patrzącą na mnie z góry, bardzo zagniewaną. Doświadczyłem siebie w
wieku siedmiu miesięcy, leżącego w wózku przed domem. Płakałem przedtem za mamą, lecz mój
płacz musiał jej przeszkodzić w jakimś zajęciu. Gdy wyszła do mnie, miała tak zimny i surowy wyraz
twarzy, że zamarłem. Zdałem sobie sprawę, że krzyk, którego wówczas z siebie nie wydobyłem, był
tym krzykiem, który wydałem podczas swojego pierwszego seansu z Reichem. Dalej tkwił w moim
gardle, które było tak zaciśnięte, że nie mogłem ani krzyczeć, ani łkać. Wiele lat później, podczas
roboczego seminarium, które prowadziłem, wydarzyło się coś, co pomogło mi lepiej to zrozumieć.
Jeden z uczestników zaproponował, abyśmy popracowali nad moim ciałem, by rozładować niektóre z
moich napięć.
Zgodziłem się. Leżałem na podłodze, a dwie kobiety pracowały równocześnie nad moim ciałem;
jedna zajęła się moim zaciśniętym gardłem, a druga stopami, czyli dwoma obszarami, gdzie napięcie
było duże. Pamiętam, że czułem się bezradny i w tym momencie poczułem w gardle ostry ból, jak
gdyby ktoś mi je podciął. Zrozumiałem, że moja matka psychicznie podcięła mi gardło, tak że trudno
mi było mówić lub płakać.
Czytelnik przypomni sobie, że tamten krzyk wyrwał się ze mnie, gdy poruszyłem swoją pierś
oddychaniem. Krzyk uwiązł w moim gardle, ale w mojej piersi utkwił ból z powodu wrogości matki. To
właśnie ból złamanego serca po utracie miłości mamy był tym, co musiałem stłumić, aby przeżyć,
bowiem gdy walczyłem krzykiem i płaczem przeciwko odstawieniu od piersi, ona zwróciła się
przeciwko mnie. Udało mi się stłumić ten ból, unieruchamiając klatkę piersiową, ale skutkiem tego był
olbrzymi stres oddziałujący na serce. Żyłem w nieświadomym strachu, że zostanę opuszczony, od
którego mogłem się uwolnić tylko stawiając czoło lękowi i opłakując swoją stratę.
J?!r;JeSt t0 P°^ląd P°wszechnie uznawany, jednakże tłumienie
? Ś^T3' ŻC CZł°wiek się 8° boi- StaJe sie ono Przysłowio-
w szafie, na który nie śmiemy spojrzeć. Im dłużej to uczucie jest ukrywane, tym bardziej się go
boimy. Podczas ter
stwierdzamy, że gdy drzwi szafy zostaną otwarte, tj. gdy stłumić
uczucie zostaje wydobyte, zawsze okazuje się mniej przerażające niż oczekiwaliśmy. Jednym z
powodów jest to, że nie jesteśmy bezradnymi dziećmi. Większości z nas udaje się rozwinąć na tyle
silne ego, by radzić sobie z uczuciami, podczas gdy dziecko takiego ego nie posiada. Siły ego nie da
się jednak wykorzystać, gdy mamy do czynienia z uczuciami stłumionymi, ponieważ nie są one
uświadomione. Stłumione uczucia są jak cienie w nocy, które nasza wyobraźnia powiększa, aż staną
się zjawami.
Jeżeli jesteś osobą skłonną do duszenia w sobie uczuć,
masz trudności z wypłakaniem się, najprawdopodobniej będziesz miał zaburzenia w
oddychaniu. Jeżeli zatrzymujesz w sobie uczucia, to będziesz również zatrzymywał powietrze i twoja
klatka piersiowa będzie prawdopodobnie rozdęta. Kobiety są swobodniejsze w wyrażaniu uczuć niż
mężczyźni – płacz przychodzi im łatwiej – i w rezultacie ich oddech jest swobodniejszy, rzadziej
dostają ataku serca i żyją dłużej. Nie oznacza to, że nie mają emocjonalnych problemów lub że ich
oddychanie jest w pełni naturalne.
Kobiety, które wzorują się na takich męskich wartościach, jak bycie twardym i sprawnym oraz
trzymanie uczuć na wodzy, są tak samo narażone jak mężczyźni i również mogą mieć rozdęte klatki
piersiowe. Szczególnie podatni na taką przypadłość są palacze obojga płci. Palenie daje wrażenie
oddychania, nie dostarczając jednak do organizmu wiele tlenu; tlenu, który mógłby pobudzić
blokowane odczucia.
W interesie własnego zdrowia ważne jest, abyśmy stali się świadomi swego sposobu
oddychania. Pomocne w tym może być poniższe ćwiczenie, które powinno również wpłynąć na
pogłębienie oddechu. Po pierwsze, zwróć uwagę na rozmiary swojej klatki piersiowej i zaobserwuj, czy
mocno wciągasz powietrze. Czy długo utrzymujesz powietrze? Jeżeli tak, to możesz mieć takie same
problemy z wyzwalaniem uczuć, jakie masz z pełnym wydychaniem powietrza.
ĆWICZENIE 3.1
W pozycji siedzącej, najlepiej na twardym krześle, wymów swoim normalnym głosem ciągły
dźwięk ,,aaa", patrząc na sekundnik swojego zegarka. Jeżeli nie jesteś w stanie utrzymać dźwięku
przez najmniej dwadzieścia sekund, oznacza to, że masz jakąś trudność z oddychaniem.
Aby poprawić swój oddech, powtarzaj to ćwiczenie regularnie, starając się wydłużyć czas
trwania dźwięku. Ćwiczenie nie jest niebezpieczne, ale możesz odczuć zadyszkę. Twój organizm
zareaguje intensywnym oddychaniem, aby uzupełnić poziom tlenu we krwi. Takie intensywne
oddychanie uruchamia napięte mięśnie klatki piersiowej, pozwalając im się rozluźnić. Proces ten może
się zakończyć płaczem.
Możesz także wykonać to ćwiczenie, licząc głośno w stałym rytmie. Użycie głosu w sposób
ciągły wymaga utrzymującego się dłużej wydechu. Ćwiczenie to będzie miało taki sam efekt jak
poprzednie. Przy pełniejszych wydechach będziesz wdychał głębiej.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin