Ha Anne - Harlequin Romance 452 - Utracona przeszłość.pdf

(926 KB) Pobierz
Her forgotten husband
ANNE HA
Utracona przeszłość
680148911.328.png 680148911.339.png 680148911.350.png 680148911.361.png 680148911.001.png 680148911.012.png 680148911.023.png 680148911.034.png 680148911.045.png 680148911.056.png 680148911.067.png 680148911.078.png 680148911.089.png 680148911.100.png 680148911.111.png 680148911.122.png 680148911.133.png 680148911.144.png 680148911.155.png 680148911.166.png 680148911.177.png 680148911.188.png 680148911.199.png 680148911.210.png 680148911.221.png 680148911.232.png 680148911.243.png 680148911.254.png 680148911.265.png 680148911.276.png 680148911.287.png 680148911.298.png 680148911.306.png 680148911.307.png 680148911.308.png 680148911.309.png 680148911.310.png 680148911.311.png 680148911.312.png 680148911.313.png 680148911.314.png 680148911.315.png 680148911.316.png 680148911.317.png 680148911.318.png 680148911.319.png 680148911.320.png 680148911.321.png 680148911.322.png 680148911.323.png 680148911.324.png 680148911.325.png 680148911.326.png 680148911.327.png 680148911.329.png 680148911.330.png 680148911.331.png 680148911.332.png 680148911.333.png 680148911.334.png 680148911.335.png 680148911.336.png 680148911.337.png 680148911.338.png 680148911.340.png 680148911.341.png 680148911.342.png 680148911.343.png 680148911.344.png 680148911.345.png 680148911.346.png 680148911.347.png 680148911.348.png 680148911.349.png 680148911.351.png 680148911.352.png 680148911.353.png 680148911.354.png 680148911.355.png 680148911.356.png 680148911.357.png 680148911.358.png 680148911.359.png 680148911.360.png 680148911.362.png 680148911.363.png 680148911.364.png 680148911.365.png 680148911.366.png 680148911.367.png 680148911.368.png 680148911.369.png 680148911.370.png 680148911.371.png 680148911.002.png 680148911.003.png 680148911.004.png 680148911.005.png 680148911.006.png 680148911.007.png 680148911.008.png 680148911.009.png 680148911.010.png 680148911.011.png 680148911.013.png 680148911.014.png 680148911.015.png 680148911.016.png 680148911.017.png 680148911.018.png 680148911.019.png 680148911.020.png 680148911.021.png 680148911.022.png 680148911.024.png 680148911.025.png 680148911.026.png 680148911.027.png 680148911.028.png 680148911.029.png 680148911.030.png 680148911.031.png 680148911.032.png 680148911.033.png 680148911.035.png 680148911.036.png 680148911.037.png 680148911.038.png 680148911.039.png 680148911.040.png 680148911.041.png 680148911.042.png 680148911.043.png 680148911.044.png 680148911.046.png 680148911.047.png 680148911.048.png 680148911.049.png 680148911.050.png 680148911.051.png 680148911.052.png 680148911.053.png 680148911.054.png 680148911.055.png 680148911.057.png 680148911.058.png 680148911.059.png 680148911.060.png 680148911.061.png 680148911.062.png 680148911.063.png 680148911.064.png 680148911.065.png 680148911.066.png 680148911.068.png 680148911.069.png 680148911.070.png 680148911.071.png 680148911.072.png 680148911.073.png 680148911.074.png 680148911.075.png 680148911.076.png 680148911.077.png 680148911.079.png 680148911.080.png 680148911.081.png 680148911.082.png 680148911.083.png 680148911.084.png 680148911.085.png 680148911.086.png 680148911.087.png 680148911.088.png 680148911.090.png 680148911.091.png 680148911.092.png 680148911.093.png 680148911.094.png 680148911.095.png 680148911.096.png 680148911.097.png 680148911.098.png 680148911.099.png 680148911.101.png 680148911.102.png 680148911.103.png 680148911.104.png 680148911.105.png 680148911.106.png 680148911.107.png 680148911.108.png 680148911.109.png 680148911.110.png 680148911.112.png 680148911.113.png 680148911.114.png 680148911.115.png 680148911.116.png 680148911.117.png 680148911.118.png 680148911.119.png 680148911.120.png 680148911.121.png 680148911.123.png 680148911.124.png 680148911.125.png 680148911.126.png 680148911.127.png 680148911.128.png 680148911.129.png 680148911.130.png 680148911.131.png 680148911.132.png 680148911.134.png 680148911.135.png 680148911.136.png 680148911.137.png 680148911.138.png 680148911.139.png 680148911.140.png 680148911.141.png 680148911.142.png 680148911.143.png 680148911.145.png 680148911.146.png 680148911.147.png 680148911.148.png 680148911.149.png 680148911.150.png 680148911.151.png 680148911.152.png 680148911.153.png 680148911.154.png 680148911.156.png 680148911.157.png 680148911.158.png 680148911.159.png 680148911.160.png 680148911.161.png 680148911.162.png 680148911.163.png 680148911.164.png 680148911.165.png 680148911.167.png 680148911.168.png 680148911.169.png 680148911.170.png 680148911.171.png 680148911.172.png 680148911.173.png 680148911.174.png 680148911.175.png 680148911.176.png 680148911.178.png 680148911.179.png 680148911.180.png 680148911.181.png 680148911.182.png 680148911.183.png 680148911.184.png 680148911.185.png 680148911.186.png 680148911.187.png 680148911.189.png 680148911.190.png 680148911.191.png 680148911.192.png 680148911.193.png 680148911.194.png 680148911.195.png 680148911.196.png 680148911.197.png 680148911.198.png 680148911.200.png 680148911.201.png 680148911.202.png 680148911.203.png 680148911.204.png 680148911.205.png 680148911.206.png 680148911.207.png 680148911.208.png 680148911.209.png 680148911.211.png 680148911.212.png 680148911.213.png 680148911.214.png 680148911.215.png 680148911.216.png 680148911.217.png 680148911.218.png 680148911.219.png 680148911.220.png 680148911.222.png 680148911.223.png 680148911.224.png 680148911.225.png 680148911.226.png 680148911.227.png 680148911.228.png 680148911.229.png 680148911.230.png 680148911.231.png 680148911.233.png 680148911.234.png 680148911.235.png 680148911.236.png 680148911.237.png 680148911.238.png 680148911.239.png 680148911.240.png 680148911.241.png 680148911.242.png 680148911.244.png 680148911.245.png 680148911.246.png 680148911.247.png 680148911.248.png 680148911.249.png 680148911.250.png 680148911.251.png 680148911.252.png 680148911.253.png 680148911.255.png 680148911.256.png 680148911.257.png 680148911.258.png 680148911.259.png 680148911.260.png 680148911.261.png 680148911.262.png 680148911.263.png 680148911.264.png 680148911.266.png 680148911.267.png 680148911.268.png 680148911.269.png 680148911.270.png 680148911.271.png 680148911.272.png 680148911.273.png 680148911.274.png 680148911.275.png 680148911.277.png 680148911.278.png 680148911.279.png 680148911.280.png 680148911.281.png 680148911.282.png 680148911.283.png 680148911.284.png 680148911.285.png 680148911.286.png 680148911.288.png 680148911.289.png 680148911.290.png 680148911.291.png 680148911.292.png 680148911.293.png 680148911.294.png 680148911.295.png 680148911.296.png 680148911.297.png 680148911.299.png 680148911.300.png 680148911.301.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Z trudem otworzyła oczy i czym prędzej je zamknęła, gdyż oślepiło ją
silne światło. Nie miała pojęcia, gdzie jest i co tu robi? Leżała w łóżku, w białej,
trochę sztywnej pościeli, a na dodatek bolała ją głowa. Po dłuższej chwili
bezczynnego leżenia postanowiła przynajmniej spróbować zebrać myśli.
Ponownie otworzyła oczy, tym razem odwracając się od ostrego światła.
Przy jej łóżku siedział przystojny mężczyzna. Wyglądał na zatroskanego.
Opuszki jego smukłych palców czule głaskały jej dłoń.
Była pewna, że nigdy go nie widziała. Próbowała znaleźć jakiś powód,
dla którego ten obcy człowiek zachowuje się wobec niej tak poufale. Nie
wyglądał na zakłopotanego ani na kogoś, kto znalazł się tu przypadkiem. Wręcz
przeciwnie, jego czułe gesty wobec niej były zupełnie naturalne.
- Kochanie, czy nadal jesteś na mnie zła? - spytał, gdy zorientował się, że
już się obudziła.
Miał głęboki i lekko zachrypnięty głos. Kilkudniowy zarost wyostrzył i
tak wyraźne rysy jego twarzy.
- Zła? - To pytanie było dla niej takim samym zaskoczeniem jak obecność
tego człowieka. Czy był jakiś powód, dla którego mogłaby być na niego zła?
Poczuła pulsujący ból w skroniach. Odruchowo podniosła rękę, aby
pomasować czoło. Pod palcami poczuła miękką fakturę materiału. Domyśliła
się, że to bandaż.
Zaskoczona, dalej błądziła ręką wokół twarzy i karku. Jej dłoń dotarła do
miejsca, w którym przy dotknięciu ból był ostrzejszy. Skrzywiła się.
- Jak się czujesz? - zapytał nieznajomy.
- Pęka mi głowa - odpowiedziała.
Otuliła ręką czoło i zamknęła oczy. Ciemność łagodziła dolegliwości.
- 1 -
680148911.302.png
- Musiałaś się uderzyć podczas dachowania samochodu. Pamiętasz, co się
stało?
- Miałam wypadek? - Poruszyła się niespokojnie.
- Dwa dni temu. Ścięłaś zakręt na Bulwarze Humphreya i uderzyłaś w
drzewo. Miałaś szczęście, bo poza kilkoma siniakami i guzami nie stwierdzono
żadnych poważniejszych obrażeń.
Nie miała siły skoncentrować się na tym, co do niej mówił. Biel i
miękkość szpitalnych prześcieradeł uspokajały i koiły obolałe ciało.
Nieznajomy dotknął jej ramienia. Ciepło jego palców przenikało skórę.
To miłe, pomyślała, trochę zdziwiona swoją reakcją. Bezwiednie przysunęła się
do niego. Pachniał dobrymi perfumami i emanował ciepłem. Nie było to
znajome ciepło ani zapach, ale bardzo jej się podobało.
- Zawiadomiłem już lekarzy, że się obudziłaś. - Nieoczekiwanie nachylił
się i pocałował ją w policzek. - Tak się cieszę, że już ci lepiej. Bardzo się o
ciebie bałem, Sam...
Spojrzała na niego zdziwiona. Czy to do niej zwracał się imieniem
„Sam"?
- Och, wybacz, chciałem powiedzieć Samanto... - Na jego zmęczonej
twarzy pojawił się przepraszający uśmiech.
- Samanto? - powtórzyła jak echo.
Kim jest Samanta i dlaczego on ją tak nazywa? To nie mogło być jej imię.
Nie czuła się Samantą, przecież miała na imię... No właśnie, jak właściwie miała
na imię? Nic nie przychodziło jej do głowy. Czyżby zapomniała o czymś tak
oczywistym jak własne imię?!
Ogarnęło ją przerażenie. Niczego nie mogła sobie przypomnieć.
Wiedziała, że znajduje się w szpitalu. Domyśliła się tego po charakterystycznym
zapachu środka antyseptycznego. Ale to było wszystko, co rozumiała z otaczają-
cej ją rzeczywistości. Mimo wysiłku nadal nie wiedziała, kim jest i jak się
- 2 -
680148911.303.png
nazywa. Nie mogła przypomnieć sobie, gdzie mieszka, ile ma lat, ani marki
samochodu, którym jechała, kiedy wydarzył się ten wypadek.
- O mój Boże - szepnęła, gdy zdała sobie sprawę ze swego strasznego
położenia.
- Najważniejsze, że z dzieckiem wszystko w porządku. - Jego głos był
miękki i spokojny. Zauważył jej niepokój i szukał słów pocieszenia.
Przez moment myślała, że się przesłyszała.
- Dziecko? - Z trudem wydobyła z siebie głos.
Czy to możliwe, że jest matką? To nieprawdopodobne. Musiałaby coś
pamiętać. Jakim cudem całkowicie uleciał jej z pamięci obraz własnego
dziecka?
- Rozmawiałem z lekarzem. Dziecku nic nie zagraża.
Wiadomość była dla niej szokiem. To, czy ma dziecko, powinno być dla
niej zupełnie oczywiste, a ona nie wiedziała nawet, jakiej płci jest jej
maleństwo. Przez krótki moment zastanawiała się, co powiedzieć i o co zapytać.
- Dziecko było bezpieczne dzięki temu, że przypięłam je do fotelika,
prawda? - spytała po chwili.
Mężczyzna uśmiechnął się z zakłopotaniem. Widać było, że jest
zaskoczony jej słowami. Zmarszczył brwi i odwrócił wzrok.
- Czy mogłabym je zobaczyć? Pewnie chciałoby się jak najszybciej
przytulić do swojej mamy... - Przerwała, widząc rosnące zdziwienie na twarzy
swego rozmówcy.
- Czy jesteś pewna, że czujesz się lepiej? - zapytał niepewnie.
- Tak - przytaknęła.
Przysunął się z krzesłem bliżej łóżka i wziął ją za rękę. Intensywnie
wpatrywał się w jej szeroko otwarte oczy, jakby chciał poznać jej myśli.
- Samanto, musisz się o czymś dowiedzieć... - zaczął, ale mu przerwała.
- Dziecko nie jechało w foteliku?! - krzyknęła przerażona.
- 3 -
680148911.304.png
Co on próbuje jej wmówić?! Nie mogła być tak nieodpowiedzialna, żeby
nie zachować podstawowych środków bezpieczeństwa! Miała wrażenie, że z
przerażenia krew zastyga jej w żyłach.
- Uspokój się - powiedział łagodnie i lekko się uśmiechnął.
Nie mogła pojąć, co zabawnego widzi w tej koszmarnej sytuacji.
- Kochanie, nie mogłaś przypiąć maleństwa do fotelika, ponieważ ono
jeszcze się nie narodziło...
Nie od razu dotarł do niej sens jego słów. W pierwszej chwili zrozumiała
tylko tyle, że nie oskarża jej o nieodpowiedzialność. Po chwili jednak z
niesamowitą jasnością pojęła, że jest w ciąży!
Z niedowierzaniem położyła dłoń na brzuchu. Próbowała przez warstwy
szpitalnych prześcieradeł wyczuć coś, co potwierdziłoby jego słowa. Jednak jej
brzuch był płaski, nie wyczuła nawet najmniejszego zaokrąglenia.
- Czy to znaczy, że jestem w ciąży? - Szukała odpowiedzi w wyrazie jego
twarzy.
- Oczywiście, że tak - odparł łagodnie.
- Czy to pewne? - dopytywała się.
- Najzupełniej - odpowiedział i obdarzył ją ciepłym uśmiechem.
Jego głos brzmiał spokojnie i przekonująco. Nie miała wątpliwości, że
mówi prawdę.
Dziecko, jakie to cudowne i dziwne zarazem. Bogu dzięki, że nic mu się
nie stało, myślała. Wzbierała w niej czułość na myśl o maleńkiej istotce, o której
istnieniu właśnie się dowiedziała.
- Czy długo byłam nieprzytomna? - spytała spokojnie.
- Nie, niedługo - odpowiedział.
Nagle coś jeszcze przyszło jej do głowy. Nie wiedziała, czy może zapytać
o to siedzącego obok niej obcego człowieka. Spojrzała na serdeczny palec lewej
ręki. Nosiła obrączkę. A więc była mężatką!
Mężczyzna zauważył, jak przygląda się błyszczącej na palcu ozdobie.
- 4 -
680148911.305.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin