Krzysztof Podemski_socjologia podrozy.doc

(204 KB) Pobierz

Dr Krzysztof Podemski : SOCJOLOGIA PODRÓŻY

 

Poznań, 18 październik 2002, V Festiwal Nauki i Sztuki

 

Co to znaczy „być podróżnikiem”?  Czym jest podróż? Spośród wielu definicji wybierzmy takie, które są najbardziej ogólne, czyli  umożliwiają objęcie swoim zakresem jak najszerszej liczby zjawisk posiadających jednocześnie jakiś bardzo istotny wspólny mianownik. W przypadku podróżnika kryterium takie spełnia doskonale definicja przyjęta w 1993 roku przez Światową Organizacje Turystyki: „Podróżny (traveller) to każda osoba, wyprawiająca się (on a trip)  poza miejsce zamieszkania niezależnie od celu podróży i wykorzystywanych środków transportu, nawet jeżeli wędruje pieszo” (www.world-tourism.org.statistics). Podobnie szeroko definiuje podróż wybitny współczesny amerykański antropolog James Clifford: „Używam terminu podróż (travel) na określenie różnych mniej lub bardzie dobrowolnych praktyk opuszczania „domu”  aby udać się do jakiegoś „odmiennego” miejsca. Takie  przemieszczenie może mieć cel  materialny, duchowy lub naukowy.”  (Clifford J., 1997: 66). Definicja Światowej Organizacji Turystyki powstała dla celów praktycznych, miała służyć ujednoliceniu metodologii liczenia ruchu turystycznego w różnych krajach. Definicja Clifforda posłużyła za punkt wyjścia do subtelnych rozważań humanisty o roli podróży we współczesnej kulturze. Te dwie tak odmienne w swojej genezie próby określenia czym jest podróż wskazują na niemal te same atrybuty podróży jako zjawiska. Po pierwsze, podkreślają, że  podróż polega na przemieszczeniu. Bez ruchu w przestrzeni nie ma podróży. Po drugie, podróżnik musi przemieścić się poza granice miejsca zamieszkania, poza „dom”. Ten „dom” nie jest jednoznacznie określony. Wyjątkiem jest  sytuacja „międzynarodowego podróżującego”. Tak nazywa  Światowa Organizacji Turystyki podróżującego, który „wyprawia się poza kraj zamieszkania”. Co jest jednak „miejscem zamieszkania”, „domem” członka tak mało skomplikowanej zbiorowości jak społeczność  plemienna? A gdzie kończy się „dom” mieszkańca wielomilionowej heterogenicznej kulturowo metropolii? Sądzę, że w pierwszym przypadku przekroczenie granicy „domu” nastąpi w momencie wyjścia poza terytorium plemienne. Bardziej skomplikowana jest sytuacja w drugim przypadku. „Miejsce zamieszkania”, „dom” jednostki czy grupy są określone przez  przestrzenne granice jej aktywności i społecznych kontaktów. Dla burmistrza Nowego Jorku „domem” może być cała metropolia, dla członka bohemy artystycznej tego miasta „domem” może być Manhattan, a dla nie znającego języka angielskiego imigranta najpewniej  China Town czy Greenpoint. Ponadto imigranci mają gdzieś daleko „dom” („poprzedni” a może „pierwszy”?) z którego „wyprawili” się w świat.

Przyjmuję zatem, że gdy mówimy o „podróży”, „podróżniku”, „podróżującym”, mamy zawsze do czynienia z mobilnością przestrzenną, której rezultatem jest zmiana środowiska,  przynajmniej społecznego i geograficznego, a często też kulturowego i naturalnego. Posługiwanie się pojęciem podróży na oznaczenie innych zjawisk ma jedynie sens metaforyczny. Literacka „podróż w czasie” czy psychologiczna „podróż w głąb siebie” (Kowalski, P. 2002), a także powszechnie używane określenie „surfowanie” po Internecie pomijają całkowicie ów konstytuujący zjawisko „podróży” element przestrzenny. Podobnie trudno uznać za „podróż” zmiany w świadomości pod wpływem środków halucynogennych, stany psychiczne związane z silnie emocjonalnym odbiorem dzieł literackich, filmowych i muzycznych czy innego typu „marzenia na jawie”.  Podróż to bowiem rzeczywista zmiana miejsce w przestrzeni i rzeczywiste, a nie wyimaginowane znalezienie się w innym, w mniejszym lub większym stopniu odmiennym, obcym pod takim czy innym względem otoczeniu.

            Podróż rozumiana w taki właśnie sposób towarzyszy ludzkości od zarania jej dziejów. Ludzkości, ale nie ludziom, gdyż choć zawsze jakieś ludy na kuli ziemskiej przemieszczały się, to przez tysiące lat większość ludzi nie przekraczała granic swojego miejsca zamieszkania, swojej wspólnoty, swojego „domu”. Aż do początku XIX stulecia ogromna większość mieszkańców naszego kontynentu była „przypisana do ziemi” (Rietbergen P., 2001: 262) Powodów tej powszechnej nieruchliwości było wiele. Najważniejsze z nich były ograniczenia techniczne. Przez tysiąclecia jedynym środkiem transportu były własne nogi i to one ograniczały prędkość przemieszczania się do 5 kilometrów na godzinę. Dopiero 2000 lat przed naszą erą oswojono wielbłądy, a 1200 lat przed naszą erą nauczono się jeździć konno, dzięki czemu średnia prędkość podróżowania zwiększyła się o połowę, do 7-8 kilometrów na godzinę  (Ihnatowicz, I., 1989). Rewolucja w transporcie, która umożliwiła podróżowanie masom nastąpiła dopiero w latach 1825-1854, kiedy to począwszy od Wielkiej Brytanii w kolejnych krajach i na kolejnych kontynentach zaczęły pojawiać się pierwsze koleje żelazne wykorzystujące wynalazek machiny parowej Georga Stevensona. Brakowało bitych dróg. Dopiero Rzymianie w IV wieku przed naszą erą rozpoczęli budowę systemu dróg, który do chwili budowy linii kolejowych wyznaczał kierunki podróżowania po Europie. (Mączak A., 1984) Niewielkie zaludnienie i wynikająca z tego faktu rzadka sieć osadnicza powodowały zresztą, że nie tylko nie było czym i po czym, ale e przede wszystkim nie było  d o k ą d  podróżować, bo najbliższe społeczności były odległe o dziesiątki kilometrów. Wędrowanie poza „miejsce zamieszkania” groziło śmiercią z rąk obcych, rabusiów czy dzikich zwierząt. Z podróży dalszych, morskich większość załóg po prostu nie wracała. Brakowało wiedzy nawigacyjnej, znajomości geografii, map, leków, sposobów konserwacji żywności, umiejętności otrzymywania wody pitnej. Nic dziwnego, że przez wieki ogromna większość podróżników była do podróżowania zmuszana  Większość podróży związana była przy tym z wyprawami wojennymi, a najliczniejsze zbiorowości podróżujące to najemne armie lub uciekająca przed nimi ludność cywilna. Przymusowo podróżowali religijni uchodźcy: Izraelici chcący uniknąć rzymskich prześladowań, Żydzi uciekający w dobie rekonkwisty z Półwyspu Iberyjskiego, czy waldensi i hugenoci ratujący życie w czasach kontrreformacji (Rietbergen, P, 2001). Ale przymusowo podróżowali także uczestnicy wielkich wypraw, w wyprawami Krzysztofa Kolumba włącznie.  Jak wspomniano ryzyko udziału w zamorskich wyprawach było tak wielkie, że załogi rekrutowano często przemocą lub podstępem, wykupując więźniów, wnosząc na okręty zamroczonych alkoholem czy po prostu porywając potrzebne do odbycia podróży osoby. Aż do XIX wieku jedyna liczna grupa dobrowolnych podróżników to pielgrzymi. „I tak w Roku Świętym 1600 według szacunków z całej Europy przybyło co najmniej pół miliona pielgrzymów do miasta, które liczyło wtedy zaledwie sto tysięcy mieszkańców” (Rietbergen P, 2001:262). Ale i wśród nich pewną część stanowili pielgrzymi, którzy pokutowali z nakazu sądów świeckich lub kościelnych. Od IV wieku pielgrzymowano przede wszystkim do Ziemi Świętej, a po odcięciu przez Islam (którego wyznawcy z kolei masowo pielgrzymowali do Mekki) drogi na Bliski Wschód  do Rzymu, Santiago del Compostella, Asyżu czy wreszcie do Lourdes i Częstochowy. Kulminacja pielgrzymich podróży przypada na wiek XIII i XIV.

 Zjawisko pielgrzymowania występowało w mniej masowej skali znacznie wcześniej: w starożytnym Egipcie, Grecji i Indiach (Kowalczyk A., 2000). Pielgrzym to typ podróżnika, który wielu autorów zalicza już do tej szczególnej kategorii podróżujących jaką jest turysta. Dla niektórych autorów (MacCannell, 2001, Turner V, 1973) „pielgrzym” to nie tylko pierwowzór, ale wręcz archetyp turysty.

O ile podróżnik może (choć oczywiście nie musi) podróżować wbrew własnej woli i wbrew niej znaleźć się w obcym świecie, turysta to ktoś, kto opuszcza „dom” z własnej woli, właśnie po to aby zmienić na pewien stosunkowo niedługi czas przynajmniej jakiś element swojego  otoczenia  na inny. Istnieje ogromna literatura  zagraniczna i znacznie mniej obfita literatura polska poświęcona motywacji turystów (np. Pearce Ph., L , 1982, Przecławski K, 1997) Zagadnienia te zostaną szczegółowo przedstawione później.

                Najczęściej za charakterystyczne dla roli społecznej turysty motywacje  uznaje się  dążenie do wypoczynku oraz dążenie do poznania innego środowiska. Przy takim rozumieniu turystyki, jako podróży dobrowolnej w celach wypoczynkowych lub poznawczych jej początki można dostrzec w starożytnej Grecji i  Rzymie. W V p.n.e. Grek Herodot odbył poznawczą podróż po ówczesnym imperium perskim obejmującym Babilonię, Syrię i Mezopotamię. JegoHistoria wojen perskich to opis podróży po Egipcie , przez wieki służący za niedościgniony wzór pisarstwa podróżniczego. W II w p.n.e Emiliusz Paulus, naczelny dowództwa armii rzymskiej zwiedzał zabytki starożytnej Grecji. Również w II w p.n.e anonimowy Aleksandryjczyk sporządził listę „7 cudów świata”, czyli najwspanialszych obiektów wartych obejrzenia. „Wszystkie były dziełami człowieka, nie przyrody i większość była bardzo stara: piramidy, wiszące ogrody w Babilonie, posąg Zeusa w Olimpii, dzieło Fidiasza (...), świątynia Artemidy w Efezie, Mauzoleum. Tylko Kolos Rodyjski i latarnia morska w Aleksandrii pochodziły z czasów autora listy” (Casson L, 1981: 164) .  Co najmniej od I wieku p.n.e patrycjusze rzymscy wyjeżdżali na wakacje, na wypoczynek do swoich drugich lub kolejnych willi położonych w podrzymskich miejscowościach Tivoli, Salerno czy Ostia albo do bardziej odległych kurortów, takich jak Aqua Galidae (obecnie Vichy), Aqua Helveticae (obecnie Baden) czy Aqua Solis (obecnie Bath). (Kowalczyk A., 2000,) . Zatem już w dobie antyku pojawiły się takie zjawiska kulturowe jak „wakacje”, „kurorty” („wody”) i „zwiedzanie zabytków”, zjawiska,  które z czasem stały się charakterystyczne dla turystyki jako specyficznej formy podróży. 

W dobie nowożytnej podróż turystyczna pojawiła się stosunkowo późno, bo w wieku XVI. Narodziło się wtedy zjawisko wysyłania przez ówczesne elity młodzieży w objazd po Europie Zachodniej. Zadaniem młodych szlachciców a z czasem i bogatszych mieszczan było poznanie życia w innych krajach i podjęcie tam studiów. Po przeszło stuleciu, w 1667 ten typ podróżowania nazwano mianem Grand Tour. Termin ten przyjął się ona powszechnie jako nazwa własna podróży edukacyjnych odbywanych w wieku XVI-XVII. (Mączak A., 1984, Urry J, 2002)

Z perspektywy nam współczesnej najbardziej charakterystyczną cechą podróży odbywanych aż do końca wieku XVIII było to, że były one nastawione na  „słowo, nie na  obraz, na ucho i język, a nie oko” (Adler J, 1989: 10) na  dialog, dyskurs,  a nie na patrzenie, zwiedzanie, oglądanie.

 Kolejna faza w rozwoju podróży to odkryte na nowo w XVIII wieku podróże do wód, forma wypoczynku, leczenia i  celebrowania życia towarzyskiego. Turystyka we współczesnym znaczeniu, jako rodzaj konsumpcji rozpoczyna się w 1841, gdy Anglik Thomas Cook zakłada pierwsze w świecie biuro podróży, wykupuje „hurtowo” 570 biletów kolejowych i organizuje pierwszą w dziejach ludzkości zorganizowaną  wycieczkę z Leicester do Loughborough.

Ten przełom może dokonać się tylko dzięki pojawieniu się parokrotnie szybszego od piechura, konia czy powozu i to na dodatek masowego środka transportu jakim była kolej żelazna. Od tego momentu podróż staje się produktem na sprzedaż. W 1863 we Wrocławiu powstaje niemieckie biuro podróży Stangen, drugie po Th. Cooku biuro podróży na świecie. To  jednak biuro Cooka jest pionierem turystyki W 1866 Thomas Cook organizuje pierwszą wycieczkę, w dwa lata później do Egiptu, a w 1878 pierwszą wycieczkę dookoła świata. W  1880 jego syn John Mason Cook wyjeżdża do Indii gdzie w Bombaju i Kalkucie zakłada biura. Nie tylko organizuje oficjalną wizytę w Indiach królowej Wiktorii, ale także pielgrzymki  do Mekki dla indyjskich muzułmanów (Turner L, Ash J, 1975). 

Następna rewolucja w podróżowaniu ma miejsce dopiero  II wojnie światowej, gdy samoloty pasażerskie umożliwiają dotarcie na inny kontynent w przeciągu  zaledwie kilku godzin. Ale jeszcze w 1939 roku  linia lotnicza Pan American Airways zorganizowała pierwszą wycieczkę turystów amerykańskich do Europy.  Dla porównania,   najkrótsza podróż Kolumba przez Atlantyk zajęła mu  36 dni, najdłuższa 132 dni. Tak ogromne różnice w tempie podróży morskich wynikały z ogromnej zależności od wiatrów, prądów i innych czynników naturalnych. Nic dziwnego, że poznawanie świata zajęło ludzkości  kilka tysięcy lat, a ostatnie białe plamy (Antarktyka) zginęły z mapy dopiero w połowie ubiegłego  wieku. (Długosz Z, 2001)

Przez ostatnie półwiecze liczba „przekroczeń  granic w ciągu roku” (inaczej niestety nie daje się rejestrować międzynarodowego ruchu turystycznego) na świecie wzrosła  28 razy, z 25 milionów w 1950 do 700 milionów w roku 2002. (www.world-tourism.org). W Polsce liczba takich przekroczeń wzrosła z 44 163 w pierwszym roku popaździernikowej odwilży do 55 milionów w 1999 roku, czyli w ciągu 45 lat wzrosła aż 211 razy (Podemski K, 2001).  Chociaż nadal granicy nie przekroczyło nigdy 39% mieszkańców naszego kraju, a poza Europą kiedykolwiek było najwyżej 2% rodaków (Podemski K, 2001)., to trwająca tysiąclecia epoka „przypisania do miejsca zamieszkania” minęła bezpowrotnie. Przemysł turystyczny stał się jedną z najszybciej rozwijających się dziedzin gospodarki światowej. Największe lotniska europejskie obsługują w ciągu roku więcej pasażerów niż liczy sobie ludność naszego kraju. Wg danych IATA

w 1999 lotnisko Heathrow przyjęło 62 miliony pasażerów (drugie londyńskie lotnisk, Gathwick, połowę tej liczby), lotnisko we Frankfurcie nad Menem 46 milionów, a paryski port lotniczy im. Charlesa de Gaulla 44 miliony pasażerów. Na tym ostatnim lotnisku samoloty w tymże roku lądowały 476 tysięcy razy!  Podróżowanie stało się powszechnym życiowym doświadczeniem przynajmniej w Europie, Ameryce Północnej, Japonii i Australii . Oczywiście, nie wszyscy mogą sobie na podróż pozwolić, a i nie wszyscy potrzebę podróży odczuwają. Jednak „bycie turysta jest cechą charakterystyczną „nowoczesnego” doświadczenia. Nie „wyjeżdżać” to tak jakby nie posiadać samochodu lub miłego domu” (Urry J, 2002: 4)

            Ta zmiana relacji jednostki i grupy do przestrzeni, do „domu” dokonała się tak nagle, że refleksja socjologiczna, antropologiczna, filozoficzna nad fenomenem podróży i turystyki dopiero się rodzi. Jak stwierdzają redaktorzy nowopowstałego pisma „Tourist Studies” rozwój turystyki wyprzedził rozwój społeczności  badaczy. Jedną z konsekwencji tego opóźnienia jest jednostronna koncentracja na ekonomicznej stronie turystyki (Franklin A, Crang M, 2001)

Teza ta jest prawdziwa w tym sensie, że bez wątpienia dominuje ciągle ekonomiczne podejście do turystyki, traktowanie jej jako przemysłu. Jednak stopniowo pojawia się coraz więcej publikacji traktujących nie tylko podróż, ale i turystykę  jako zjawisko społeczne i kulturowe.

Według  E. Cohena (Cohen, E, 1996), jednego z najbardziej znaczących socjologów podróży i turystyki pierwszy artykuł podejmujący zagadnienia turystyki z perspektywy nauk społecznych został opublikowany pod koniec wieku XIX roku przez  Włocha L. Bodio. (Bodio, L, 1899). Pierwszy artykuł socjologiczny na poświęcony podróżowaniu trzydzieści lat później  wyszedł spod pióra jednego z klasyków niemieckiej socjologii  L. von Wiese (von Wiese, L, 1930). Pierwszą książkę z dziedziny nauk spolecznych o turystyce opublikowano w 1933 roku.(Ogilvie F.W., 1933) .

Jedną z pierwszych refleksji przedstawiciela nauk społecznych poświęconych podróżom jest wydany w 1955 „Smutek tropików” Claude Levi-Straussa, jednego z najwybitniejszych humanistów XX wieku, twórcy strukturalizmu. Jego książka rozpoczyna się w sposób zaskakujący i efektowny: „Nienawidzę podróży i podróżników. A oto zabieram się do pisania o moich wyprawach” (Levi-Strauus C, 1964). Dlaczego autor nie dość, że wypowiada tak radykalne, pełne emocji opinie to jeszcze postępuje wbrew sobie? Dlaczego ten wielki antropolog, tak nienawidzi podróży, bez których to niemożliwe byłoby uprawianie jego naukowej dyscypliny. Odpowiedź na to pytanie jest ważna nie tylko ze względu na rangę autora tej opinii, ale i dlatego, że zawiera one wątki, które są obecne we współczesnej krytyce podróży. Po pierwsze, podróżnik nie jest badaczem, ale kimś, kto pokonuje ogromne odległości tylko po to aby nakręcić film, lub wykonać kilka zdjęć. Po drugie, zdaniem Levi-Straussa  typowe relacje z podróży są banalne, miałkie, a mimo to wzbudzają niezrozumiałe zainteresowanie publik, dla której „frazesy i banały przemienia się cudem w rewelacje z tego tylko powodu, że ich autor zamiast spisać je na miejscu uświęcił je przebywszy 20 000 kilometrów  (Levi-Strauss C, 1964:15). Jak przyznaje autor, nie rozumie fenomenu popularności relacji podróżniczych. Uznaje, że owo uwielbienie dla podróżników jest nowym zjawiskiem, nie mającym swojego odpowiednika wcześniej. Po trzecie, współczesna zachodnia cywilizacja niszczy cele, „destynacje” podróżników. Nawet mityczna kraina antropologów, wyspy Polinezji, zostały „ zalane betonem (...) zamienione w lotniskowce ciężko zakotwiczone w głębi mórz Południa” (Levi-Strauss C, 1964: 34 ) Wreszcie , po czwarte, Levi-Strauss przeciwstawia podróż „prawdziwą” podróży „dzisiejszej”, „zepsutej. Prawdziwa podróż to podróż do miejsca nietknięgo przez cywilizację. ”Pragnąłbym żyć w epoce p r a w d z i w y c h podróży, kiedy wizja rozpościerała się w całej wspaniałości, jeszcze nie zepsuta, nie skażona i nie przeklęta. Kiedy trzeba było zwiedzać Indie? W jakiej epoce badania dzikich w Brazylii mogły dać najczystsza satysfakcje poznania ich w formie najmniej zmąconej? (...) Każde pięć lat wstecz pozwala mi uratować jakiś zwyczaj, poznać jakieś święto, odnaleźć jeszcze jedno wierzenie.” (Levi-Strauss C, 1964: 39) Kończąc swoją analizę fenomenu podróży Levi-Strauss zwraca uwagę na paradoks podróżowania, paradoks tak widoczny obecnie, w epoce globalizacji. Paradoks ten można sformułować następująco. W czasach, gdy świat był bardzo zróżnicowany, podróżnicy nie posiadali wystarczającej wiedzy i wrażliwości poznawczej, aby tą różnorodność chociażby dostrzec. Ale postęp ludzkiej wiedzy postępuje równolegle z innym, z procesem niszczenia kulturowej różnorodności. „ I oto mam przed sobą zamknięty krąg: im mniej kultury ludzkie mogły się komunikować między sobą, a w ślad za tym korumpować się przez wzajemne zetknięcie, tym mniej ich emisariusze byli zdolni do spostrzegania bogactwa i znaczenia tej różnorodności. W rezultacie jestem skazany na alternatywę: być podróżnikiem w dawnych czasach, przed którym rozpościerał się niebywały widok, lecz prawie wszystko było dla niego niedostrzegalne i, co gorsza, pobudzało go do kpin lub wstrętu, bądź też być podróżnikiem nowoczesnym w pogoni za śladami minionej rzeczywistości. W obu przypadkach przegrywam (...) Za  kilkaset  lat  w tym  samym miejscu  inny podróżnik,   tak  samo   zrozpaczony  jak  ja,   będzie   opłakiwał   zniknięcie tego, co ja jeszcze mogłem widzieć, lecz czego nie potrafiłem dostrzec (Levi-Strauss C, 1964: 39-40).

               ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin