04.txt

(31 KB) Pobierz
ZAGADNIENIE JA�NI

U jednego bieguna r�wny jestem drzewom i kamieniom i tam musz� uzna� panowanie prawa powszechnego. Jest to tam, gdzie znajduj� si� fundamenty mego istnienia, g��boko, nisko, w dole. Si�a ich le�y w tym, i� spoczywaj� one pewnie w obj�ciach wszystko ogarniaj�cego �wiata i w pe�ni swej wsp�lnoty z wszechstworzeniem.
Ale u drugiego bieguna swej istoty jestem zupe�nie r�ny od wszystkiego. Tam przerwa�em si� przez kordon r�wno�ci i stan��em sam, jako indywidualno��. Jestem absolutnie jedyny, ja jestem ja, z niczym mnie por�wna� nie mo�na. Ca�a waga, ca�y ci�ar wszech�wiata nie zdo�a zmia�d�y� tej mojej indywidualno�ci. Zachowuj� j� wbrew straszliwej grawitacji wszechrzeczy. Jest ona ma�a na poz�r, ale wielka w rzeczywisto�ci. Albowiem utrzymuje si� wbrew si�om, kt�re chcia�yby j� pozbawi� jej cech odr�bnych i zr�wna� j� z py�em.
Oto nadbudowa "ja", wznosz�ca si� w powietrze z niezbadanych g��bin i ciemno�ci swych fundament�w, dumna ze swego odosobnienia i pyszna, poniewa� u�yczy�a kszta�t�w jedynej indywidualnej idei budowniczego, nie maj�cej drugiej takiej w ca�ym wszech�wiecie. Gdyby ta indywidualno�� zosta�a zniszczona, to mimo, i� nie by�oby przy tym �adnych strat w materiale i ani jeden atom nie uleg�by zag�adzie, przepad�aby skrystalizowana w niej rado�� tw�rcza. Pozbawieni tej odr�bno�ci, tej indywidualno�ci, jedynej rzeczy, kt�r� naprawd� mo�emy nazwa� sw� w�asno�ci�, jeste�my absolutnymi bankrutami, a jej utrata jest te� r�wnocze�nie strat� dla ca�ego �wiata. Warto�� jej dlatego jest tak wielka, i� indywidualno�� ta nie jest powszechna. St�d te� tylko dzi�ki niej mo�emy zdoby� wszech�wiat prawdziwej, ni� gdyby�my, nie�wiadomi swej odr�bno�ci, spoczywali wprost na jego �onie. Powszechne zawsze szuka swego spe�nienia w jedynym. Nasze pragnienie zachowania jej odr�bno�ci nietkni�t� i nienaruszon� jest za-prawd� pragnieniem dzia�aj�cego w nas wszech�wiata. Rado�� niesko�czono�ci w nas stanowi nasz� rado�� w nas samych. �e cz�owiek t� odr�bno�� swego "ja" uwa�a za sw� najcenniejsz� w�asno��, tego dowodz� ponoszone dla niej cierpienia a tak�e grzechy, jakich si� dla jej zachowania dopuszcza. Ale �wiadomo�� odr�bno�ci pochodzi ze spo�ycia owocu z drzewa �wiadomo�ci z�ego i dobrego. Doprowadzi�a ona cz�owieka do wstydu, zbrodni i �mierci, mimo to jednak on przek�ada j� nad wszelki raj, w kt�rym by to jego "ja" le�a�o, �pi�c bezpiecznie w doskona�ej niewinno�ci w �onie macierzy przyrody. Aby zachowa� odr�bno�� tego swego "ja", musimy bezustannie stacza� walki i nara�a� si� na r�ne cierpienia. Faktycznie cierpieniem tym mierzymy jej warto��. Jedn� stron� tej jej warto�ci stanowi ofiara, wykazuj�ca, jak wielki by� koszt. Drug� stron� jest wynik usi�owa�, z kt�rego wida�, jak wiele zyskano. Je�liby ta odr�bno�� naszego "ja" nie dawa�a nam nic pr�cz m�ki i po�wi�cenia, nie mog�aby mie� dla nas warto�ci i pod �adnym warunkiem nie przystaliby�my na takie po�wi�cenie. Gdyby tak rzeczy si� mia�y, nie mo�na by w�tpi� ani na chwil�, i� najwy�szym celem ludzko�ci sta�oby si� unicestwienie "ja". Je�eli jednak jest tu jaki� zysk, je�li sprawa nie ko�czy si� pustk� lecz pe�ni�, jasnym b�dzie, i� w�a�ciwo�ci negatywne, najci�sze cierpienia i ofiary, czyni� nam to "ja" tym cenniejszym. �e tak si� rzeczy maj�, tego dowodem s� wszyscy ci, kt�rzy zrealizowali pozytywne znaczenie swego "ja", skwapliwie przyjmuj�c wszelkie jego odpowiedzialno�ci i bez wahania godz�c si� na wszystkie cierpienia. Po tym wst�pie z �atwo�ci� ju� odpowiem na zadane mi raz przez jednego z mych s�uchaczy pytanie, czy Indie w unicestwieniu "ja" nie widz� najwy�szego celu ludzko�ci. Przede wszystkim musimy pami�ta� o tym, i� cz�owiek, wyj�wszy sprawy najpospolitsze, nigdy idei swych dok�adnie nie wyra�a. Bardzo cz�sto s�owa w og�le nie s� �adn� mow�, lecz tylko wokaln� mimik� niemego; co� wskazuj�, ale my�li jego nie wyra�aj�. Im bardziej �ywotne s� jego my�li, tym wyrazi�ciej s�owa jego musz� by� ilustrowane jego �yciem. Ci, kt�rzy usi�uj� zrozumie� go wy��cznie przy pomocy s�ownika, docieraj� do domu tylko technicznie, poniewa� musz� si� zatrzyma� przy �cianie zewn�trznej i nie mog� znale�� wej�cia do sieni. Oto przyczyna, dla kt�rej nauki najwi�kszych naszych prorok�w, o ile nie pr�bujemy wnikn�� w nie przez urzeczywistnienie ich w naszym �yciu, lecz tylko przez zastanowienie si� nad znaczeniem ich s��w, wywo�uj� nigdy nie ko�cz�ce si� dysputy. Ludzie, dotkni�ci przekl�tym darem dos�ownego pojmowania, nale�� do tych nieszcz�nik�w, kt�rzy, krz�taj�c si� wci�� ko�o swych sieci, zaniedbuj� z tego powodu zupe�nie rybo��wstwo. Nie tylko Buddaizm i religia Indii, ale tak�e i religia chrze�cija�ska z zapa�em g�osi idea� wyrzeczenia si� "ja". Ta ostatnia religia u�ywa symbolu �mierci dla wyra�enia wyzwolenia cz�owieka z �ycia, kt�re nie jest prawdziwe. Jest to to samo, co Nirwana, symbol zga�ni�cia lampy. Tre�� oryginalnej my�li Indii stanowi pog
l�d, i� prawdziwe wyzwolenie cz�owieka le�y w wyzwoleniu go z avidji, to jest, z niewiedzy. Nie polega ono bynajmniej na burzeniu warto�ci pozytywnych i realnych, poniewa� to by�oby niemo�liwym, lecz na zburzeniu warto�ci negatywnych, przes�aniaj�cych nam wizj� prawdy. Dopiero kiedy ta zas�ona, jak� jest "awidja" zostanie usuni�ta, mo�e podnie�� si� powieka, co przecie� nie jest �adn� strat� dla oka. Tylko skutkiem swej niewiedzy my�limy, �e nasze "ja" jest jako "ja" realne, �e samo w sobie ma sw� zupe�n� tre��. W fa�szywym przekonaniu co do warto�ci owego "ja", pr�bujemy �y� tak, aby je uczyni� ostatecznym celem swego �ycia. Jeste�my w�wczas skazani na niepowodzenie i zaw�d, jak cz�owiek, kt�ry, chc�c dotrze� do celu swego przeznaczenia, z ca�ej si�y obejmuje proch go�ci�ca. Nasze "ja" nie ma mo�no�ci utrzymania nas, poniewa� w�a�ciwo�ci� jego jest przemijanie, przez to my, chwytaj�c si� przechodz�cej przez krosna �ycia nici tego "ja", nie mo�emy domaga� si� od niego, aby by�o dla nas tym p��tnem, w kt�re w�a�nie, jako ni�, wchodzi. Kiedy cz�owiek z troskliw� staranno�ci� robi przygotowania w celu rozradowania swego "ja", rozpala ogie�, ale nie ma m�ki, z kt�rej by piek� przy nim sw�j chleb; ogie� rozp�omienia si� i po�era si� sam a� do wyga�ni�cia, podobny do potwornej bestii, kt�ra po�era swe m�ode i zdycha. W j�zyku nieznanym s�owa narzucaj� si� nam w spos�b wprost tyranizuj�cy. Zatrzymuj� nas, ale nic nie m�wi�. Chc�c si� wyrwa� z wi�z�w s��w, musimy przedtem wyzwoli� si� z awidji, z naszej niewiedzy, a w�wczas umys� nasz mo�e znale�� sw� wolno�� w idei wewn�trznej. By�oby jednak niedorzeczno�ci� twierdzi�, i� nasza nieznajomo�� j�zyka mo�e by� za�egnana przez zniszczenie s��w. Przeciwnie, kiedy w danym j�zyku dochodzimy do doskona�o�ci, s�owa pozostaj� na swoim miejscu, a tylko nie kr�puj� nas ju�, przepuszczaj� przez sw�j kordon i wiod� nas ku idei, co jest wyzwoleniem. Tak wi�c awidja to jest, kt�ra z naszego "ja" czyni wi�zy dla nas, ka��c nam mniema�, i� ono jest celem samo w sobie, i przeszkadzaj�c nam w poznaniu, �e w nim mie�ci si� idea, wykraczaj�ca poza jego ramy. Dlatego m�drzec m�wi: "Uwolnijcie si� od awidji, poznajcie sw� prawdziw� dusz� i wyrwijcie si� z mocy swego "ja", kt�re was wi�zi". Odzyskujemy sw� wolno��, kiedy osi�gamy sw� najprawdziwsz� natur�. Cz�owiek, kt�ry jest artyst�, odzyskuje sw� wolno�� artystyczn�, znalaz�szy sw�j idea� sztuki. Wyzwala si� w�wczas z trudnych i �mudnych usi�owa� na�ladowania, z tortur taniego uznania. Celem religii nie jest burzenie naszej natury, lecz urzeczywistnienie jej. Sanskryckie s�owo dharma, t�umaczone na j�zyk angielski zwykle jako religia, ma w j�zyku naszym znaczenie g��bsze. Dharma jest najbardziej wewn�trzn� natur�, esencj�, bez-wzgl�dn� prawd� wszech rzeczy, ostateczn� i najwy�sz� si��, pracuj�c� w naszym "ja". Gdy si� stanie co� z�ego, m�wimy, �e dharma zosta�a pogwa�cona, przez co rozumiemy, �e do naszej prawdziwej i czystej natury zosta�o domieszane k�amstwo.
Jednak�e ta dharma, nasza prawda wewn�trzna, nie jest widoczna, poniewa� jest nam wrodzona, do tego stopnia, i� panowa�o nawet przekonanie, �e cz�owiek jest z natury swej grzeszny, a tylko tu i �wdzie, dzi�ki szczeg�lnej �asce boskiej kto� m�g� by� zbawiony. Znaczy�oby to to samo, co gdyby kto� powiedzia�, i� naturalnym przeznaczeniem ziarna jest tkwi� w swej pow�oce, za� je�li wyrasta z niego drzewo, to dzieje si� to tylko jakim� cudem. Czy� jednak nie wiemy, �e wygl�d nasienia sprzeczny jest z jego prawdziw� natur�? Je�li je poddamy rozbiorowi chemicznemu, znajdziemy w nim w�glik, protein� i du�o innych rzeczy, ale ani �ladu idei roz�o�ystego drzewa. Dopiero kiedy drzewo przybiera sw�j kszta�t, objawia si� wam jego dharma i w�wczas, bez �adnych ju� w�tpliwo�ci zgodzicie si�, i� ziarno porzucone i skazane na rozk�ad w ziemi, opiera�o si� tylko swej dharmie, urzeczywistnieniu prawdziwej swej natury. W historii ludzko�ci nieraz widzieli�my wschodzenie zasianego w nas �ywego ziarna. Widzieli�my, jak drzemi�ce w nas wielkie wyroki uciele�nia�y si� w �yciu najwi�kszych naszych ludzi i z pewno�ci� przyszli�my do przekonania, �e mimo, i� bardzo wielka ilo�� istnie� indywidualnych wydawa�a si� nam ja�ow�, ich dharma bynajmniej nie musi by� bezp�odn�; ale powinno�ci� ich by�o rozsadzi� i zmieni� si� w mocn� latoro�l duchow�, pn�c� si� ku powietrzu i �wiat�a i rozga��ziaj�c� si� we wszystkich kierunkach. Wolno�� ziarna jest w osi�gni�ciu dharmy, w osi�gni�ciu natury i przeznaczenia stania si� drzewem; nie wype�nienie tego staje si� jego wi�zieniem. Ofiara, za pomoc� kt�rej uzyskuje si� spe�nienie swego przeznaczenia, nie jest wcale ofiar� prowadz�c� ku �mierci, lecz tylko daj�cym nam wolno�� potarganiem wi�z�w.
Znaj�c najwy�szy idea� wolno�ci cz�owieka, znamy jego "dharm�", esencj� jego natury, prawdziw� tre�� jego "ja". Mog�oby si� na pierwszy rzut oka zdawa�, i� cz�owiek uwa�a za sw� wolno�� to, za pomoc� czego zyskuje niczym nieograniczone mo�liwo�ci zaspokojenia swych pragnie� i uczynienia zado�� swej ambicji. Historia przeczy temu. Przodownikami naszymi byli ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin