KAPUSCINSKI RYSZARD Zderzenie cywilizacji RYSZARD KAPUSCINSKI Pozostajac przy Huntingtonie - zderzenie swiata islamu ze swiatem Zachodu?Zderzenie cywilizacji? Czy da sie objasnic zamachy w Ameryce hipoteza zderzenia dwoch cywilizacji? Czy tez moze mamy do czynienia tylko z incydentem? -Zbieglo sie kilka rzeczy naraz. Mozna powiedziec, ze swiat zmarginalizowany probowal wywazyc drzwi. Ale zarazem nie sprowadzalbym zamachow w Ameryce do jednego tylko wymiaru. Nie umiemy jeszcze do konca tego zinterpretowac. I mysle, ze wielkie niebezpieczenstwo tkwi w tym, ze wydarzenia 11 wrzesnia interpretuje sie blednie, traktuje sie jako incydent, wrzod na zdrowym organizmie, ktory trzeba wyciac i wszystko bedzie dalej dobrze. Ale nie wiem, czy to sie uda. Na dramat 11 wrzesnia zapracowalo duzo elementow, ktore ponakladaly sie na siebie i ktore w dalszym ciagu istnieja. -Nie wykluczam tego watku, ale uwazam za niebezpieczne kierowanie naszego myslenia tylko w te strone. Obawiam sie, aby w tym wlasnie kierunku nie poszlo myslenie wielkich mediow, koncernow - zeby zredukowac problem do zderzenia Zachodu z "fanatycznym islamem". Dlaczego? Bo poszukiwanie glebszych przyczyn wymagaloby podjecia autokrytyki calej dzisiejszej filozofii praktycznej Zachodu, a ona z kolei wymuszalaby inne spojrzenie na funkcjonowanie gospodarki, mediow, na podejscie Zachodu do Trzeciego Swiata, do problemu biedy i wykluczenia. Tu nadzieje pokladam w Europie. Sila mysli europejskiej byla zawsze zdolnosc do samokrytyki. Tylko Europa wydala reformacje, odrodzenie, oswiecenie. W tradycji europejskiej kazdy wielki kryzys wyzwalal gleboka refleksje samokrytyczna. Jezeli na taka mysl nie zdobedzie sie ona dzisiaj, wspolczesny kryzys bedzie mial dlugotrwale i fatalne nastepstwa. Antyglobalisci, czyli kto? Wsrod sygnalow psujacej sie aury wokol USA wymienil Pan protesty antyglobalistow. Jak je Pan sytuuje na mapie ostatnich wydarzen? -Problem z antyglobalizmem polega na tym, ze jest to mlody ruch, trudny do rozpoznania w tak krotkim czasie. Mamy tam do czynienia ze zbitka roznych tendencji, postaw, programow, roznych ludzi, ktorzy chca zalatwic swoje sprawy. To nie jest na pewno ruch jednolity; on zreszta nie posiada zadnej organizacji ani wyraznego programu. To nie tyle ruch, co odruch. -Dla mnie jest on zwiastunem jakiegos wielkiego niezadowolenia, ktore istnieje w tej chwili na swiecie. I tylko w tym sensie jest on dla mnie wazny. Traktuje go jako sygnal zmiany tej pogodnej i radosnej atmosfery w swiecie Zachodu, i jako pierwszy sygnal od zakonczenia zimnej wojny, ze cos sie w tej atmosferze psuje. W tym sensie ruch ten wart jest obserwowania. Gdy mowimy jednak o antyglobalistach, warto, bysmy przyjrzeli sie samej globalizacji. Ona bowiem stwarza kontekst tego, co sie wydarzylo 11 wrzesnia. Trzy globalizacje Zjawisko globalizacji nie funkcjonuje na jednym poziomie, jak sie czesto mowi, lecz na dwoch, a nawet trzech. Pierwszy z nich to ten oficjalny, czyli swobodny przeplyw kapitalu, dostep do wolnych rynkow, komunikacja, ponadnarodowe firmy i korporacje, masowa kultura, masowe towary, masowa konsumpcja. To jest ta globalizacja, o ktorej duzo sie mowi i pisze. Ale jest tez globalizacja druga - moim zdaniem - bardzo silna, negatywna, dezintegrujaca. Jest to globalizacja swiata podziemnego, przestepczego, mafii, narkotykow, masowego handlu bronia, prania brudnych pieniedzy, unikania placenia podatkow, oszustw finansowych. To tez sie dzieje w skali globalnej. Spojrzmy tylko, jakie rozmiary ma dzisiaj nielegalny handel bronia, ludzmi, jak sie prywatyzuje przemoc, jak powstaja prywatne armie, ktore mozna wynajac do prowadzenia wojen w Trzecim Swiecie. Istnieja one nielegalnie, a nawet legalnie. Ta druga globalizacja rowniez korzysta ze swobody i srodkow komunikacji elektronicznej. I coraz trudniej ja kontrolowac ze wzgledu na coraz wieksze oslabienie panstwa. Kiedys monopol na przemoc mialo panstwo - tylko ono moglo miec armie, policje, sluzby itd. To sie skonczylo. Teraz wszystko zaczyna sie prywatyzowac i pod przykrywka oficjalnej globalizacji mamy tez te druga - globalizacje swiatowego podziemia. I jest jeszcze trzecia globalizacja, ktora obejmuje formy zycia spolecznego: miedzynarodowe organizacje pozarzadowe, ruchy, sekty. Ona swiadczy o tym, ze w starych, tradycyjnych strukturach - takich jak panstwo, narod, kosciol - ludzie nie znajduja juz odpowiedzi na swoje potrzeby i szukaja czegos nowego. O ile wiec poczatek XX wieku cechowalo istnienie silnych panstw i silnych instytucji, o tyle poczatek XXI wieku cechuje oslabienie panstwa i wielki rozwoj roznego typu malych, pozapanstwowych, pozarzadowych form - i cywilnych, i religijnych. Zmienia sie kontekst i struktura, w jakiej zyl czlowiek. Wartosci zaczyna nabierac to, co po angielsku nazywa sie community, czyli wspolnota. Ludzie organizuja sie wedlug prywatnych potrzeb i zainteresowan, rozwija sie patriotyzm nie w skali narodu czy panstwa, ale wlasnie w skali malej community. Co charakterystyczne, tego typu dzialan nie sposob kontrolowac. To niezwykle istotna okolicznosc dla zrozumienia takich wydarzen jak 11 wrzesnia, bo ona ukazuje, ze mozemy miec do czynienia z silami, nad ktorymi nikt nie panuje, i ktore beda trudne do opanowania w przyszlosci. Problem, ktory pojawil sie po zamachach w Ameryce, to zidentyfikowanie i nazwanie wroga. Nie w tym sensie, ze to Osama ben Laden, ale w tym, ze szukano jakiejs nazwy ogolnej: "swiatowy terroryzm", "islamscy fundamentalisci", "bezmyslni fanatycy". Ten wrog nie jest chyba do konca widoczny. -W XX wieku wrog byl zdefiniowany. Byl nim faszyzm, komunizm, istnialy konkretne panstwa prowadzace ekspansje w imie tych ideologii. Latwo bylo wskazac liderow, ideologow - Hitler, Stalin... Potem mielismy zimna wojne i wrog rowniez byl jasny. W jej trakcie obserwowalismy proces dekolonizacji - i wowczas tez wiadomo bylo, kto walczy przeciwko komu. Teraz, gdy zimna wojna skonczyla sie i rozpoczely sie konflikty innego typu, jestesmy intelektualnie bezradni, na sile probujemy wynalezc wroga, zdefiniowac go, napredce szkicujemy jakis portret pamieciowy, zeby bylo w kogo uderzyc. Ale poruszamy sie na oslep, bo nie dostrzegamy tej drugiej i trzeciej globalizacji, o ktorej mowilem - wielkiego rozproszenia sil, srodkow, celow, interesow, jakie charakteryzuje wspolczesny swiat. Wydaje mi sie, ze ten probny szkic trzech globalizacji moze nam pomoc w oswojeniu i zrozumieniu swiata dzisiaj. On sie naprawde robi trudny - i do pojecia, i do sterowania. Globalizacji nie towarzyszy zadna hierarchizacja, zaden lad, zadna swiatowa wladza. Stajemy w obliczu ogromnych, rozpetanych zywiolow, z ktorych nie wiadomo jeszcze, co sie narodzi. A juz bylo tak pieknie. Zylismy sobie w swiecie "jednobiegunowym", gdzie jest jedno swiatowe mocarstwo, ktore - jakby co - rozwiaze wszystkie klopoty. -To byl sen. Ten obraz mial niewiele wspolnego z rzeczywistoscia. Moze nadal bedziemy zyli w swiecie, w ktorym jest jedno supermocarstwo - i militarne, i gospodarcze. Tyle ze to supermocarstwo bedzie ustawicznie nekane przez takie zamachy jak 11 wrzesnia? -Moze tak byc. Pierwsza moja mysla po tym, jak obejrzalem 11 wrzesnia sceny nowojorskie, bylo to, ze musimy na nowo przemyslec swiat. A jest to trudne, bo nie dysponujemy narzedziami i pojeciami, ktore by nam umozliwily przemyslenie go w nowy sposob. Wszystkie nasze nawyki myslowe i slownictwo sa zwiazane ze starym swiatem. I teraz za pomoca tych starych narzedzi probujemy ten nowy, zupelnie inny mechanizm i inna strukture poznac, opisac. Jestesmy w trakcie przechodzenia od spoleczenstwa masowego do spoleczenstwa planetarnego; i o ile jeszcze spoleczenstwo masowe miescilo sie w ramach panstwa, o ile jeszcze te panstwa byly w stanie jakos kontrolowac swoje spolecznosci, to spoleczenstwo planetarne nie ma i miec nie moze zadnej nadrzednej sily. To jest szesc miliardow ludzi, ktorym nikt nie moze niczego polecic ani rozkazac. Takiej sytuacji nigdy w dziejach nie bylo; to zupelnie nowa jakosc, z ktora bedziemy musieli sie oswajac i szukac sposobow jej zrozumienia, zycia z nia i w niej. A oprocz satysfakcji z ewentualnego zrozumienia, czym jest dzisiejszy swiat, czy moze wyniknac jakas umiejetnosc radzenia sobie z jego zywiolami? -Najwazniejsze w zrozumieniu wspolczesnego swiata jest to, ze nic nie mozna definitywnie raz na zawsze rozwiazac. Stuprocentowe zabezpieczenie przed konfliktami czy stuprocentowe ich rozwiazanie jest po prostu nierealne. Takze zinterpretowanie swiata oczywiscie samo niczego nie rozwiazuje, ale pozwala nam poruszac sie w bardziej przejrzystym swietle. A to juz jest nieslychanie wazne, bo zyjemy i bedziemy zyc w swiecie niezwykle zlozonym. Mowi sie np. o globalizacji, rozmywaniu granic miedzy panstwami. Takie procesy istotnie zachodza, ale rownoczesnie, gdzies pod powierzchnia tego procesu, ludzie zachowuja silne przywiazanie do swoich kultur, tozsamosci, tradycji. Przez ponad 40 lat podrozuje po swiecie i to, co zauwazylem w ostatnich latach, kiedy koniec zimnej wojny odmrozil niezauwazane wczesniej postawy, to przekonanie ludzi w Trzecim Swiecie, ze sa zmarginalizowani, odsunieci od stolu. A rownoczesnie narasta w nich poczucie swojej godnosci i donioslosci ich wlasnej kultury. Duma trzeciego swiata To poczucie dalo o sobie znac juz chyba w czasie procesu dekolonizacji? -Tak, ale dawniej nie odczuwalem tego w takim stopniu jak dzisiaj. Gdy bylem ostatnio w Afryce i w Azji, wszedzie dawano mi odczuc, ze jestem tu tylko gosciem z Europy, i to gosciem akceptowanym jedynie wtedy, kiedy uznaje ich zwyczaje, ich wartosci. Inaczej nie bylbym mile widziany. To zupelnie nowa postawa - pelna godnosci, podkreslajaca wartosc wlasnej kultury, jezyka, sposobu zyci...
Spetzjal