Ossendowski Lenin.txt

(875 KB) Pobierz
F. A. OSSENDOWSKI 
LENIN 
WYDANIE TRZECIE
1930 
WYDAWNICTWO POLSKIE 
R. WEGNERA 
POZNA� 
PRZEDMOWA 
DO TRZECIEGO WYDANIA. 
Nareszcie!... 
Sko�czy�y si� do�� nudne i ja�owe debaty w sali paryskiego �Club du Faubourg�. 
Pan Leo Poldes zamkn�� posiedzenie i publiczno�� szybko opuszcza�a lokal klubu. 
Nie lubi� t�umu i t�oku, wi�c wychodzi�em na ko�cu. 
Przypominaj�c sobie tre�� m�w i s�uchaj�c poszczeg�lnych zda�, wypowiadanych przez 
wychodz�cych go�ci �Faubourgu�, my�la�em, �e na bol�czki �ycia wsp�czesnego taki niewinny 
plasterek, jak ten krzykliwy i rozgadany klub, nie pomo�e. 
S�ysza�em tu patetyczne, mocno tr�caj�ce st�chlizn� i naftalin� mowy hurra�patrjot�w; 
wij�cych si�, jak w�gorze, demokrat�w; odbitych jednym i tym samym sztampem, standartyzowanych, 
�made by Engel�s system� socjalist�w, i brutalnych, arcy�grubja�sko my�l�cych 
cz�onk�w komunizuj�cej grupy �Clart�, tworz�cych na poczekaniu teorje i has�a, i, � doprawdy, 
ca�a ta operetka budzi�a we mnie politowanie. 
Teoretyczne roztrz�sania zagadnie� spo�ecznych, pe�ne nieuleczalnej impotencji usi�owania 
wynalezienia og�lnej formu�y dla �panaceum� poprawy �ycia ludzko�ci, �lepota, niewiedza 
istoty tego �ycia i jego chorej, bardzo chorej duszy, a obok plugawa demagogja, gdy to 
szubrawe usta m�wi� wi�cej ni� mie�ci w sobie ambitny, nieokie�znany m�zg, mowy nikomu 
niepotrzebne, oddawna przebrzmia�e, zimne, urz�dowo�partyjne, �liskie, nieuchwytne lub 
wr�cz k�amliwe, szanta�em nakrapiane... 
To te� do �Faubourgu�, na owe s�ynne debaty nie przychodz� ani ci, kt�rzy widzieli nag�� 
kl�sk� nacjonalizmu i jego nieudane podrygi dla odzyskania dawnych plac�wek i wp�yw�w, 
ani ci, kt�rzy rozumiej� zmierzch rozpanoszonego demokratyzmu, ani te� ci, kt�rzy powtarzaj
� sakramentalny frazes Lenina: �A dzi� nie czas na to, �eby ludzi g�aska� po g�owie; dzisiaj 
r�ce opadaj� ci�ko, by strzaska� czaszki�... 
Nie maj� tu nic do roboty ci �obywatele� i �towarzysze� w�r�d t�umu papug, gadaj�cych, 
zas�uchanych w potoczysto�� w�asnej mowy, tych czynnych lub przygotowuj�cych si� do czynu, 
obecnych i przysz�ych cz�onk�w �g�osuj�cej czeladzi� parlamentarnej... 
Elokwencja i dowcip, chocia�by gallijski, nie zbuduj� nowych przyciesi �wiata i nie przynios
� na nowe pod�o�e zbutwia�ego, zmursza�ego, z�artego przez �grzyb gmachu �ycia wieku, 
kt�ry ju� min��. Wskaz�wka zegara dziejowego tkwi jeszcze na ostatniej godzinie tego 
okresu, lecz nikt nie pami�ta, �e gong ju� j� wydzwoni� i �e wskaz�wka lada sekunda przeskoczy 
na nast�pn� czarn� kresk�, odbijaj�c now� minut�... minut� p o... 
I w�a�nie w tej chwili dotar�em do szatni. 
3
Kto� g�o�no wym�wi� moje nazwisko i kilku paryskich i genewskich znajomych otoczy�o mnie. 
Powitania, krzy�owe pytania, �arty i � wsp�lna wyprawa do �Cafe de la Paix�... 
W pewnej chwili jeden z moich przyjaci� zawo�a�: 
� Ale, ale! Czyta�em pa�skiego �Lenina� po niemiecku! Mam wiele do pom�wienia o tej 
ksi��ce! 
� I ja czyta�em! � doda� drugi. 
W rezultacie okaza�o si�, �e wszyscy czterej znaj� t� prac� moj� i jej cudaczne perypetje 
w Italji, gdzie przez pewien czas tkwi�a na indeksie, a�, przeczytali j� rozumni ludzie, no, 
i dali dyspens�. 
Zagraniczny inteligent jest cz�owiekiem naog� rycerskim i zawsze napadni�temu pokazuje 
bro�, kt�r� b�dzie z nim walczy�. Z tego powodu moi znajomi najpierw sami wypowiedzieli 
swoje my�li, w�tpliwo�ci i zastrze�enia. 
S�ucha�em uwa�nie, chocia�, coprawda, zbrzyd�o mi to oddawna. 
Mego �Lenina� tak bardzo chwalono i tak gor�co ganiono! 
Ba, jaki� ksi�dz gard�owa� nawet za tem, aby tej ksi��ki nie dawa� do czytania... dzieciom, 
szkoda, �e nie doda�: � �i ksi�om niewysokiego poziomu umys�owego�. Wtedy komplet do 
intercyzy by�by w porz�dku i nie wspomina�bym o tym �krytyku w sutannie�. 
Doprawdy, m�drym cz�owiekiem by� pewien rosyjski archirej riaza�ski, o kt�rym w swoich 
pami�tnikach wspomina Zab�ocki�Dziesiatowski. Ten biskup, widz�c ciemnot� niekt�rych 
duchownych, zabroni� im obja�nia� Ewangelj� wie�niakom. 
Pos�dzi� mnie kto� o zbytni� �dobroduszno��, dobroduszno�� autora, kt�ry do ka�amarza 
nie dolewa cjanku potasu ani wybuchowej nitrogliceryny. 
I inni te� z udan� nami�tno�ci� lub zgo�a nieuczciw� i �mieszn� tendencyjno�ci� (ze znakiem 
prawego, lub lewego kierunku) wypowiadali zdania, po wys�uchaniu kt�rych puka�em 
si� w czo�o i pyta�em siebie: �Gdzie Rzym, gdzie Krym?� 
� Lenin � to mocarz, figura najwi�ksza w �wiecie wsp�czesnym, cz�owiek, rozpoczynaj�- 
cy now� historj� ludzko�ci! � m�wi� z patosem Francuz. � A pan uczyni� z niego zwyk�ego 
cz�owieka.� 
� No, bo przecie�, Lenin jad�, pi�, jak ten oto kelner, troch� kocha�, oszukiwa�, k�ama�, 
myli� si�, cofa�. Nie cofa� si� jedynie przed zbrodni�, lecz takich typ�w chyba nie nazywa 
pan mocarzami, rozpoczynaj�cymi now� historj� ludzko�ci? � wtr�ci�em. 
� Romain Rolland, Barbusse, Duhamel, Mann, Wells nazywaj� go wielkim reformatorem! 
� rzuci� Francuz, zwyci�sko patrz�c na mnie. 
� Tak! � podtrzyma� oponenta inny m�j znajomy, Anglik. � Chocia� nie jestem, bynajmniej, 
zwolennikiem Lenina i oburza�em si� w swoim czasie na Lloyd�Georga, �e nawi�za� 
on stosunki handlowe z Sowietami... 
� Musz� broni� pana Lloyd�Georga! � rzek�em. � Ten pan nikogo nie oszukiwa�, ale powiedzia
� wprost: �Prowadzimy handel z kannibalami, dlaczeg� nie mieliby�my handlowa� 
z Rosj� Lenina?� Anglja podziela logik� swego premjera i handluje nadal z ludo�ercami i sowietami! 
� No, tak! � odpar� Anglik. � Ekonomiczna polityka nie zawsze toczy si� po relsach moralnych 
przekona�, lecz chcia�em powiedzie�, �e, b�d� co b�d�, przedstawi� Lenina, jako 
zwyk�y wytw�r rzeczywisto�ci rosyjskiej, � to albo przesadna oryginalno��, granicz�ca z zuchwa
�o�ci�, albo te� � tendencyjno��, sarkastyczny pamflet! 
4
� Ten ob��kany wampir, buntownik, p�atny agent rewolucyjny w tak ci�kim okresie walki 
omal nie zburzy� podwalin �adu, kultury, dyscypliny i przemys�u Germanji, a pan z tak� objektywno�ci
�, filozoficznym spokojem analizuje tego cz�owieka, nadaje mu cechy ludzkie, � 
to wprost si� w g�owie nie mie�ci! � wypali� nacjonalista niemiecki. 
� I ja te� poj�� nie mog�em, � odezwa� si� ameryka�ski dziennikarz, � w jaki spos�b, jakiemi 
drogami logicznemi, �genialny� Lenin, marz�cy o elektryfikacji i zmechanizowaniu 
ciemnej, analfabetycznej Rosji, doszed� do zniszczenia materialnego dorobku swojej ojczyzny?! 
I wszystko w imi� wolno�ci i szcz�cia uciemi�onych! W tem tkwi jaki� straszliwy, 
a chwilami ohydny paradoks! 
Umilkli i patrzyli na mnie wyczekuj�co. 
Nie mia�em zamiaru po wys�uchaniu przem�wie� w �Club du Faubourg�, wszczyna� dysputy 
i chcia�em si� wymiga� zreszt� zupe�nie s�usznem i lojalnem o�wiadczeniem, �e pisarz 
pisze to co widzi, co zna, s�yszy, sprawdza, czuje, podpatruje oczami oraz tajemniczym, wzrokiem 
pod�wiadomym, intuicyjnym, i co si� rodzi w jego duszy, nieraz bez udzia�u woli. � Na 
tem jego obowi�zki si� ko�cz�. Utw�r jego rozpoczyna samodzielne istnienie, to znaczy, �e 
jest czytany, obmy�lany przez innych, krytykowany. 
Jednak s�owa � straszliwy paradoks � porwa�y mnie i zmieni�y moje poprzednie zamiary. 
� Powiada pan � paradoks?! W tem jest ca�a rzecz! �yjemy w okresie, kt�ry z czasem historycy 
nazywa� b�d� � �kr�tkim wiekiem paradoksu!� � zawo�a�em. 
� Co to znaczy? � zapytali ch�rem. 
� Od bitwy pod Waterloo do dnia, w kt�rym rozgorza�a wojna �wiatowa, uk�ada�a si� epoka 
techniki i pokoju. Ludzko�� rzuci�a si� z uporem ob��dnym w wir pracy, produkuj�c coraz 
wi�ksze bogactwa. Technika ulepsza�a wszelkie mechanizmy i zmniejsza�a ilo�� ludzi, bezpo�rednio 
zaj�tych w przemy�le. Obok nagromadzonych bogactw t�oczy�y si� coraz bardziej 
gro�ne t�umy g�odnych, zrozpaczonych ludzi, nie maj�cych pracy, wzrasta�a zbrodniczo��, 
prostytucja, a w dzielnicach biedak�w, �miej�c si� z przepis�w hygieny i sanitarji miejskiej, 
gru�lica i inne choroby n�dzarzy, porywa�y coraz wi�cej ofiar � wi�cej ni� za �dobrych, starych� 
czas�w pa�szczyzny, cech�w i pracy w dusznych, ciemnych warsztatach, lub w fabrykach, 
nigdy nie wentylowanych, wolnych od wszelkiego dozoru lekarskiego, wi�cej nawet 
ni� w kator�nych kopalniach Rosji carskiej lub w wi�zieniu gwia�skim. I o, dziwo! Zdawa- 
�oby si�, �e posiadaj�ce klasy i klasa n�dzarzy powinnyby by�y oczy swoje zwr�ci� ku niebu, 
pierwsza � z wdzi�czno�ci� za obfito�� �chleba powszedniego�, druga � z b�aganiem �zawem 
o kromk� jego. Tymczasem � widzimy ca�kiem inny obraz. Klasa posiadaczy i klasa s�u��cej 
jej inteligencji staje si� coraz bardziej oboj�tn� dla spraw religijnych; klasa n�dzarzy oraz 
skaza�c�w skazana na wyt�on�, szybk�, ci�k� prac� w ci�gu 8�10 godzin prawie zupe�nie 
si� odwr�ci�a od ko�cio�a. Dlaczego? Przyczyna tego zjawiska le�y w nerwowem przem�czeniu, 
kt�re nie pozwala na skupienie si�, powa�ne rozmy�lanie lub przej�cie si� wewn�trzne. 
Stanowi to wynik naszej epoki paradoksu! 
Klasa posiadaczy, zainteresowana w sta�ych i silnych rz�dach i klasa n�dzarzy, nienawidz
�ca rz�du, kt�ry nie jest w stanie zmieni� ich losu, obydwie d��� do ci�g�ych zmian, kt�rych 
powodem jest brak sta�o�ci psychologicznej, nie daj�cej mo�no�ci stworzenia has�a 
przewodniego. St�d wynikaj� ci�g�e kryzysy rz�dowe, strajki generalne, rewolucje. Nasza 
cywilizacja potrzebuje przedewszystkiem pokoju, kt�rego broni ona nazewn�trz armatami 
i bagnetami, a wewn�trz � na�o�eniem na wszystkich jarzma wyt�onej, gor�czkowej pra-
5
cy i wy�cigu z maszynami. Tymczasem przepa�� pomi�dzy posiadaczami i pracownikami 
pog��bia si� z szalon� szybko�ci�. Prosz� pan�w spojrze� na tego brutalnego, triumfuj�cego 
nuworysza, kt�ry wysiada z Hispano�Suizy, i na t� n�dzark� o zbiedzonej, steranej twarzy 
i przygas�ych oczach nienawidz�cych, kt�ra zbli�a si� do naszego stolika i wyci�ga 
z ceratowej teki �Paris�Midi�, chocia� t� gazet� wszyscy ju� przed po�udniem przeczytali. 
Zrozumieli gro��ce niebezpi...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin