25 CS.odt

(37 KB) Pobierz

              Rozdział 25

              Następnego dnia obudziłam się w ramionach Chrisa, z sianem na głowie i opuchniętymi oczami.
- Dzień Dobry, maleńka. - Powiedział Chris, śmiejąc się z mego wyglądu. Palnęłam go ręką w głowę i fuknęłam na niego, oburzona.
- No wiesz co? Nie lubię Cię! - Wyplątałam się z jego uścisku i wstałam z łóżka.
- O ty potworku. - Złapał mnie w pasie i pociągnął z powrotem na łóżko. Zaczął mnie łaskotać, a ja zwijając się ze śmiechu, prosiłam aby mnie zostawił. Kiedy już skończyliśmy łaskotkową wojnę, podniosłam się z łóżka, aby się ogarnąć.
- Idę pod prysznic – Zakomunikowałam, podnosząc z ziemi szlafrok. Obróciłam się przez ramie i pokazałam język chłopakowi. Weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na swoje oczy.  Potrząsnęłam głową, wypuszczając pofalowane włosy z ścisłego koka. Wskoczyłam pod prysznic i już piętnaście minut później owinięta w ręcznik wyszłam z łazienki. Mój najlepszy przyjaciel leżał na łóżku i drzemał. Uśmiechnęłam się i przeszłam na paluszkach obok łóżka do garderoby. Będąc tam ubrałam się w dżinsową, krótką spódniczkę, żółty top i czarne balerinki. Włosy zaplotłam w warkocza zostawiając twarz bez grama makijażu. Tanecznym krokiem wróciłam do sypialni, podeszłam bliżej łóżka i skoczyłam na nic nie spodziewającego się Christophera.
- Buuuu – Krzyknęłam biednemu chłopakowi do ucha, kiedy już na niego wskoczyłam. Blondyn przestraszony obudził się i podskoczył ze strachu, na to ca wybuchnęłam salwą śmiechu.
- Jesteś okropna. - Stwierdził podnosząc się do pozycji siedzącej. Chwilę patrzył na mnie, po czym szybkim ruchem zrzucił mnie z siebie na podłogę, widząc moją minę się roześmiał.
- Nie jest ci przypadkiem za wesoło? - Zapytałam, podnosząc się z ziemi oraz gładząc brzegi krótkiej spódnicy, która się podwinęła.
- Nie, a tobie? - Oboje się roześmialiśmy, a przyjaciel złapał mnie w pasie i pociągnął z powrotem na siebie.  Naszą uwagę zwrócił trzask rozbijanego szkła o podłogę w pobliżu drzwi. Obróciłam głowę i spojrzałam na wejście do mojego pokoju, w którym zostałam Alice, która upuściła wazon z kwiatami. Krótkowłosa zszokowana otrząsnęła się ze zdziwienia i rzuciła się do ziemi, aby posprzątać narobiony bałagan.
- Jejku, przepraszam, przepraszam. - Zaczęła mamrotać Allie. Szybko wstałam i przeczesałam palcami grzywkę, patrząc to na Christophera to na Alice.
- Puka się. - Powiedział mój przyjaciel, siadając na łóżku i przeczesując włosy palcami.
- Przecież przeprosiłam! - Krzyknęła zdenerwowana Alice. Uklękłam, aby pomóc nastolatce.
- Hej, hej, spokojnie. Nic się nie stało. - Powiedziałam patrząc na Chrisa. Powróciłam spojrzeniem do All, która uprzątnęła już większość narobionego bałaganu.
- Może po prostu chodźmy na dół, a ja poproszę Heidi, aby tu odkurzyła i umyła podłogę, huh? - Powiedziałam, aby załagodzić sytuacje. Alice kiwnęła głową i nie patrząc na nas wyszła z pokoju.
Usiadłam na brzegu łózka, obok nastolatka.
- Dziwna dziewczyna. - Wzruszyłam ramionami i odparłam:
- Nie, jest okej, tylko dziś musiała wstać lewą nogą. - Posłałam blondynowi pokrzepiający uśmiech. Po chwili krepującej ciszy, postanowiliśmy iść na śniadanie. Zeszłam na dół, a mój przyjaciel-koszykarz, poszedł do pokoju, który zajmował aby się ogarnąć. Weszłam do jadalni, gdzie znajdowali się chłopcy oraz Heidi i zajęłam swoje miejsce przy stole. Tak jak obiecałam Alice – poprosiłam Heidi, aby odkurzyła u mnie oraz umyła podłogę, na co się oczywiście zgodziła z uśmiechem. Momentalnie mój humor się zmienił. Przez cały posiłek czułam na sobie palący wzrok Edwarda. Pogrzebałam jeszcze trochę w jajecznicy, po czym odsunęłam talerz od siebie i wstałam. Wychodząc z jadalni minęłam się z Christopherem. Wyszłam na taras, a z tarasu przeszłam do ogrodu. Usiadłam na bujanej huśtawce, nogi podkuliłam pod siebie, objęłam je ramionami i brodę oparłam o kolana. Siedziałam tak przez dłuższą chwilę, wpatrując się w przestrzeń oraz uciekając myślami daleko stąd. Z minuty na minutę robiło się coraz zimniej, no tak przecież to Forks. Najbardziej deszczowe i ponure miasteczko w całym stanie. Kiedy deszcz zaczął padać, wychyliłam głowę w górę i pozwoliłam kroplą wody spływać po twarzy. Lubiłam deszcz, od zawsze. W deszczu nie widać łez... Kiedy zaczęłam drzeć z zimna, podniosłam się i zdjęłam buty. Boso przeszłam po nienagannie przystrzyżonym trawniku. Obeszłam dom dookoła, ponieważ zapewne wejście na taras było zamknięte. W holu zostawiłam buty i wbiegłam szybko po schodach. Będąc w swoim pokoju, zamknęłam drzwi na klucz, ciuchy zrzuciłam z siebie i czym prędzej pognałam pod gorący prysznic. Po wykonaniu odświeżającej toalety, ubrałam się w szare szorty i czarną koszulkę na ramiączka. Wróciłam do salonu, skąd spod ściany zabrałam gitarę. Usadowiłam się na kanapie, biorąc gitarę do rąk. Cisza panowała w całym domu, więc postanowiłam ją przerwać. Zaczęłam grac na gitarze, z początku same pojedyncze akordy na rozgrzewkę. Następnie grałam proste melodie, a potem przeszłam do melodii, którą miałam od kilku dni w głowie. Przypomniałam sobie tekst, ułożony kilka dni temu do tego i sprawdzając, czy mogę śpiewać, spróbowałam:
- Powiedz mi proszę, co myślisz chociaż raz. Wykrzycz mi głośno, wszystko co byś chciał... - Ostatni wyraz przeciągnęłam. Wydając czyste dźwięki, przymknęłam powieki i śpiewałam dalej: - Nie potrafię wprost, nie kochać Cię.. - Długo przeciągnęłam długi wyraz. Przerwałam na chwile śpiewanie, ale nie otworzyłam oczu. Wzięłam oddech i uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Bells, ty śpiewasz! - Usłyszałam radosny krzyk Emmeta. Otworzyłam oczy i spojrzałam na nich wszystkich. Powoli patrzyłam na każdego z nich: Alice, Jasper, Emmet, Edward, Rosalie, Carlisle, Charlie, Esme, Renne. Uśmiechnęłam się zadowolona.
- Śpiewam, ale nie brzmię tak jak wcześniej.
- Racja. - Gdy spojrzałam na Carlisla, wyjaśnił: - Bo lepiej śpiewasz. Głos masz lepszy, jakby.. dojrzalszy i bardziej rozwinięty. - Kiwnęłam głową w celu podziękowania.
- To kiedy zaczynamy próby? - Zapytałam.
- Już niedługo. - Powiedziała Esme.
- A mianowicie dzieciaki, chciałem wam oznajmić, że w poniedziałek wracamy do Los Angeles. - Moja mina trochę zrzedła, a reszty tak jakby się rozpogodziła, czego nie skomentowałam.
- Ugh, w porządku. W takim razie proponuję wypad dziś wieczorem do Eclipse. - Powiedziałam z uśmiechem.
- A gdzie to jest? - Zapytała Rose, siadając obok mnie.
- W Port Angeles. - Blondynka pokiwała głową.
- Pewnie, czemu by nie? - Umówiliśmy się zresztą, aby spotkać się o 20 na dole. Kilka minut później przekazałam Chrisowi wiadomość o wyjściu do klubu.
- Niestety maleńka, ale ja nie dam rady.
- Czemu? - Zapytałam.
- Bo jutro rano muszę być na uczelni. - Powiedział.
- Uch, proszę? - Zapytałam, robiąc słodkie oczka.
- Bell, maleńka...
- Proszę, proszę, proszę. - Powiedziałam, robiąc smutną minę. - No okej... - Obróciłam się w celu odejścia do swojego pokoju, aby się wyszykować. Chris poszedł za mną.
- No ej, malutka. - Złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę. Stałam z nim twarzą w twarz, moje oczy były na wysokości jego szyi. Podniosłam wzrok i trafiłam na jego spojrzenie. Chris schylił się trochę, nadal patrząc mi w oczy. Widziałam, że jego spojrzenie wędruje na moje usta, a następnie z powrotem na oczy. Zaczął się do mnie przybliżać, a ja wstrzymałam oddech, czekając na to co będzie. Jednak, chłopak opamiętał się w ostatniej chwili i pocałował mnie w policzek.
- No dobrze, zobaczę co da się zrobić. - Uśmiechnęłam się do niego figlarnie i zaśmiałam.
- Chodź, pomożesz mi wybrać ciuchy na wieczór. - Pociągnęłam go za rękę do garderoby. Pierwsza podeszłam do komody i zapytałam chłopaka:
- Jaki kolor? - Młody mężczyzna spojrzał na mnie i przekrzywił lekko głowę.
- Czego?
- Podaj po prostu kolor, głuptasie.
- Niebieski. - Uśmiechnęłam się, przygryzając wargę i odwracając się do komody z bielizną. Wybrałam koronkowy komplecik w kolorze królewskiego błękitu.
- Co tam masz? - Zapytał przyjaciel, zaglądając mi przez ramię.
- Coś nie dla Ciebie.  - Powiedziałam, chowając bieliznę za plecami.
- W porządku, nie wnikam. - Podniósł ręce, w geście kapitulacji. Z drobna pomocą najlepszego przyjaciela wybrałam strój na wieczór, składający się z; obcisłych, czarnych rurek, granatowej bluzki z dekoltem w V, skórzaną kurtką oraz granatowymi, wysokimi szpilkami. Strój położyłam na łóżku i spojrzałam na zegarek.
- Dopiero 15, porobimy coś innego? - Zapytałam. I tak oto, wylądowaliśmy na podłodze u mnie w pokoju, oglądając film: ''3 Metry nad niebem'' Moje łydki spoczywały na kolanach Chrisa, a ten je delikatnie masował w swoich dłoniach. Mrucząc z zadowolenia, leżałam na podłodze i wpatrywałam się w ekran laptopa.
- Bell?
- Hm? - Wymruczałam.
- Dlaczego tak mało czasu spędzasz z przyjaciółmi? - Wyprostowałam się i usiadłam.
- Ostatnio.. Dużo się zmieniło. - Wzruszyłam ramionami. - Ale jak wrócimy będzie OK. - z powrotem się położyłam. W pewnym momencie Chris złapał garść popcornu i rzucił nią we mnie. Oczywiście odpłaciłam się pięknym za nadobne. Złapałam miskę z popcornem i wysypałam mu ją na głowę. Widząc jego komiczną minę, wybuchnęłam śmiechem.
- Teraz nie żyjesz. - Powiedział i rzucił się na mnie. Przygniótł mnie swoim ciężarem do ziemi, złapał moje dłonie i uniósł je nad moją głowę, po czym wolną ręką zaczął mnie łaskotać. Śmiałam się do tego stopnia, że miałam łzy w oczach i chciało mi się siku.
- Chris. Proszę. ZARAZ SIĘ POSIKAM! - Oznajmiłam donośnie, więc w końcu mnie puścił. Wstałam, pokazałam mu język i krzyknęłam:
- Frajer! - Śmiejąc się, uciekłam do łazienki. Tak jak przewidywałam: po chwili usłyszałam jego wołanie zza drugiej strony drzwi
- Bella, otwórz. - Gdy krzyknęłam, że nie, rzekł: - No to ja mam czas, postoję! - Uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam bliżej lustra. Chciałabym się śmiać tyle, co dziś. Po co mi sława? Po co mi to wszystko? Równie dobrze, mogłabym okazjonalnie występować w  różnych klubach. Boże! O czym ja myślę? Otrząsnęłam się z myśli i uchyliłam drzwi od łazienki. Gdy nie zauważyłam Christophera, wyszłam z pomieszczenia. Krzyknęłam zdziwiona. Gdy silne ramiona objęły mnie w talii, podniosły do góry i powiedziały:
- Teraz dostaniesz za swoje. - Głos Christophera rozniósł się po całej łazience. - Przyda Ci się zimny prysznic. - Położył mnie w wannie, okręcił kurek z zimną wodą i zaczął mnie lać. Zabawa skończyła się na tym, że oboje leżeliśmy w wannie, cali mokrzy, a cale dzieliły nasze twarze. Chris położył mi rękę na policzku i szepnął do mnie:
- Bella, to były piękne czasy.
- Jakie? - Wyszeptałam przy jego ustach.
- Gdy byliśmy razem. - Powiedział, spojrzał mi po raz ostatni w oczy i przycisnął swoje wargi do moich. Z początku był to pocałunek jak muśnięcia motyla – jednak z każdą chwilą, przeradzał się w coraz namiętniejszy. W końcu oderwaliśmy się od siebie, ciężko oddychając. Otworzyłam oczy i spojrzałam w niebieskie tęczówki przyjaciela.
- Chris, ja.. - Chłopak położył mi palec na ustach.
- Cii, nie mów nic. Nie tłumacz się skarbie, przepraszam. - Czy on mnie właśnie przeprosił?
- Chris, próbowaliśmy. Staraliśmy się, tak.? - Gdy kiwnął głową, ciągnęłam dalej. - Nie wyszło nam na odległość, ty masz studia w Olimpii, a ja mieszkałam w Forks. A teraz tym bardziej by nie wyszło, dzielą nas TYSIĄCE kilometrów! - Powiedziałam.
- Wiem. Nie chcę, żeby przez to co się właśnie stało, coś uległo zmianie.
- Ja też tego nie chcę. - Posłałam mu uśmiech. - Ale sama nie wiem co czuje i wiem jedno: Potrzebuję czasu, aby wszystko uporządkować.
- Zawsze będę cię kochał. - Powiedział, po czym objął mnie mocno.
- Zawsze będę Cię kochała. - Nie wiedziałam, czy to wyznanie miało przekaz chłopak-dziewczyna czy czysto przyjacielski. Nie obchodziło mnie to w tym momencie, jednak cieszyłam się, ze mam przy sobie człowieka, który był ze mną na dobre i na złe. Człowieka, który był przy mnie prawie całe życie. Uśmiechnęłam się. I za nic, nie chciałam go stracić. Chris się podniósł i wyszedł z wanny, a następnie podał mi rękę. Uznając, że musimy się już szykować, Christopher poszedł do siebie. Wzięłam długi prysznic, ułożyłam włosy w delikatne fale, pomalowałam się i ubrałam. Uśmiechają się do odbicia w lustrze, wyszłam z pokoju. Zeszłam po schodach, na dół gdzie już wszyscy czekali.
- Bella, świetnie wyglądasz! - Powiedziała z uznaniem Rosalie. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej w podziękowaniu i spojrzałam na Alice. Nastolatka miała na sobie różowo-czarną sukienkę bez ramiączek. Gdy wyłapała moje spojrzenie, spuściła wzrok na ziemię, udając że mnie nie widzi. Pokręciłam głową, muszę z tą dziewczyną porozmawiać. Ale nie teraz.
- Gotowi? - Zapytał Edward. Gdy wszyscy się zgodzili, nagle się odezwałam:
- Tak a propo, musimy ustalić kto robi za kierowcę. - Chris się wtrącił:
- Jest nas siódemka, więc pojedziemy dwoma samochodami. Od razu się deklaruję, że ja nie piję. - Powiedział.
- A to czemu? - Zapytałam. Chris posłał mi swój uśmiech mówiący: Czy wyglądam na idiotę?
- Nie mogę popsuć sobie kondycji piciem. - Kiwnęłam głową, układając usta w kształcie dzióbka.
- Tez nie będę pił – Zadeklarował się Jasper.
- Okej, to wszystko ustalone. - Powiedziała Rosalie. Już po chwili pędziliśmy w stronę Los Angeles. Siedziałam z przodu, obok Christophera. Z tyłu siedziała Alice oraz Edward, którzy oboje uważnie obserwowali mnie oraz mojego przyjaciela. Oboje z wyżej wymienionym przyjacielem, Chrisem zerkaliśmy co chwilę na siebie, próbując ukryć rozbawienie. W pewnym momencie zażartowałam, aby rozładować napięcie:
- Patrzycie się na nas, jakbyśmy wam koty przejechali samochodem. - Edward posłał mi krzywe spojrzenie, natomiast Alice odwróciła wzrok. Uniosłam zdziwiona brwi, patrząc przed siebie. Co się działo z tą dwójką? Ciążyła mi cisza w samochodzie, a więc włączyłam radio samochodowe. Kilka minut później, po zaparkowaniu auta, wysiedliśmy. Emmet, Jazz i Rose już czekali.
- Wchodzimy? - Zapytał Emm. Jako pierwsza ruszyłam do wejścia. Minęłam kolejkę, a zdziwieni przyjaciele podążyli za mną. Podeszłam do ochroniarza.
- Cześć Bill. - Młody mężczyzna spojrzał na mnie, uśmiechnął się i pocałował w policzek.
- Witaj Bells. - Uśmiechnęłam się do niego szeroko. - Bawcie się dobrze z przyjaciółmi. - Rzekł i przepuścił nas bez kolejki. Odwróciłam się przez ramię, patrząc na zdziwionych przyjaciół.
- No, no. Nie wiedzieliśmy, że masz takie wpływy. - Uśmiechnęłam się szeroko, wchodząc do klubu.
- Witajcie w moim świecie. - Rzekłam, ciągnąc ich do wolnej loży. Gdy już się usadowiliśmy, Emm i Ed wstali i oznajmili:
- Idziemy po drinki. Co chcecie? - Gdy już każdy wymielił ulubionego drinka, Edward zapytał:
- Twój ulubiony? - Zwrócił się do mnie. Kiwnęłam głowa, patrząc na niego. Rozmowa przy stoliku ciągnęła się dalej. Robiliśmy sobie żarty, śmialiśmy się, rozmawialiśmy, a alkohol lał się strumieniami. W pewnym momencie Emmet wyciągnął mnie na parkiet. Rzuciłam się w rytm muzyki, co prawda szumiało mi w głowie, ale bawiłam się świetnie. Tańczyliśmy z Emmetem, wygłupiając się. W pewnym momencie krzyknęłam do Emma:
- Emmi, leć po resztę! - Krzyknęłam, już po chwili zostałam sama na środku parkietu. Przymknęłam powieki. Zaczęłam kręcić biodrami w rytmie muzyki, po chwili zaczęłam się coraz odważniej poruszać. Poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach. Nie odwracając się, uśmiechnęłam się opierając plecami o umięśnioną klatkę piersiową mężczyzny. Jego ręce błądziły po moich bokach, coraz odważniej mnie dotykając. Jednak po chwili pozostawiłam mężczyznę i odeszłam w stronę baru. Usiadłam na stołku, prosząc barmana o rum z colą. Barman posłusznie podał mi napój, który od razu podniosłam do ust i opróżniłam jednym łykiem. Mężczyzna za barem posłał mi wyzywający uśmiech i podał jeszcze jedną kolejkę, wzięłam szklankę z trunkiem. Wstałam i ruszyłam w stronę loży, przy której siedzieli przyjaciele. Przy stoliku znalazłam Rosalie i Emmeta gwałcących się nawzajem oraz Edwarda. Usiadłam obok chłopaka sączącego drinka. Roześmiana zapytałam:
- Co jest, Eddy? - Język mi się powoli plątał. Chłopak spojrzał na mnie rozbawiony.
- Okej, a ty jak się trzymasz? - Zapytał, śmiejąc się.
- Ty się ze mnie nie śmiej! - Powiedziałam. W głowie mi szumiało, a język się plątał.
- Język Ci się plącze, może już dla ciebie starczy? - Zapytał. Sam był nieźle podchmielony, czego nie skomentowałam. Pokręciłam przecząco głową, wdrapując się na kolana chłopaka. Dopiłam drinka jednym chlustem, po czym spojrzałam w oczy chłopakowi. Usiadłam na nim okrakiem i przyssałam się do jego warg. Młody mężczyzna odpowiadał na pocałunki bardzo chętnie. W pewnym momencie oderwaliśmy się od siebie. Edward wyjął nagle z kieszeni paczkę papierosów, jednego włożył do ust i odpalił. Ja w tym czasie, śmiejąc się zaczęłam całować jego szyję. Sięgnęłam po kolejnego drinka przyniesionego przez kelnerkę. Nawet nie zwróciłam uwagi, co to było. Wyzerowałam, wysoką szklankę z przyjemnie rozgrzewającym płynem gardło. Ed zaciągnął się buchem, a ja go w tym momencie pocałowałam. Wydychanym dymem przez chłopaka, zaciągnęłam się. Poczułam niezwykłą ulgę, gdy dym trafił do moich płuc. Odchyliłam głowę i wypuściłam dym. Ed bez zbędnych ceregieli przyciągnął moją twarz do swojej i zaczął mnie całować. Bardzo chętnie odpowiadałam na każdy pocałunek, który robił się coraz bardziej namiętny. W pewnej chwili poczułam jego ręce na moim tyłku. Odchyliłam głowę do tyłu, mrucząc z przyjemności. Jego usta wędrowały po mojej szyi, a ręce po tyłku i plecach. Swoje dłonie umieściłam w jego włosach, ciągnąc za nie oraz na zmianę je szarpiąc. Moje ciało świerzbiło od jego dotyku, chciałam więcej i więcej. Poczułam jak ktoś mnie łapie za biodra i odciąga od Eda. Po chwili zorientowałam się, że to Christopher. Chłopak położył mi dłonie na ramionach.
- Bella, ogarnij się. Robisz coś, czego byś na trzeźwo nie zrobiła. - Powiedział, próbując mnie ogarnąć, na co tylko zaczęłam się śmiać.
- Spokojnie, kochaniutki dla ciebie też starczy. - Wymamrotałam i zbliżyłam się do mojego przyjaciela. Koleś zdecydowanie mnie od siebie odsunął i powiedział:
- Gdybyś była trzeźwa, nie miałbym nic przeciwko. Ale jesteś najebana jak szkop i nie wiesz co robisz. -Prychnęłam, odwróciłam się na pięcie i powędrowałam w stronę parkietu. Co prawda, ledwo trzymałam się na nogach, ale szłam dalej. Na parkiecie spotkałam Jaspera, który jednak wypił kilka drinków, za naszą gorącą namową. Jazz tańczył pomiędzy trzema skąpo ubranymi panienkami. Przecisnęłam się pomiędzy nimi i zaczęłam tańczyć przy Jasperze. 
- O, Bella. - Oboje wybuchnęliśmy śmiechem, tańcząc oraz pijąc kolejne drinki. Jazz zamówił butelkę czystej, po czym usadowiliśmy się z boku baru, w ciemnym koncie. Popijaliśmy czystą wódkę na zmianę z butelki, żartując oraz się wygłupiając.
- Bella, a może mały striptiz?
- Ty zboczuchu! - Wstałam, ale znów usiadłam, bo nogi się pode mną ugięły. Śmiejąc się głośno, złapałam się lady baru, po czym się na nią wdrapałam.
- Striptiz! - Krzyknęłam, zrzucając wysokie szpilki z nóg. Tłum pijanych facetów zebrał się wokół baru. Nad głowami wszystkich zobaczyłam Christophera, który jako jedyny z nas był trzeźwy. Pomachałam do niego i zaczęłam krzyczeć.
- KOOCHANIE, CHODŹ DO MNIE! ROBIE DLA CIEBIE STRIPTIZ! - Krzyknęłam, po czym wzniosłam butelkę szampana, którą otworzyłam i zaczęłam pic z gwinta. Po chwili, ruszając się w rytm, ale nadal stojąc na barze, zrzuciłam z ramion skórę. Męska część publiczności zaczęła wiwatować na ten widok. Już chciałam zdjąć koszulkę, gdy Chris zdjął mnie z baru i wyprowadził na świeże powietrze. Złapałam oddech i zapytałam:
- Chcę tam wrócić! Chrisss! - Wyjęczałam.
- Bell, kochanie słuchaj. Teraz odwiozę do domu Emmeta, Rosalie i Alice. A ty, z Jasperem i Edwardem zostaniecie, ok? Za chwilę po was wrócę i zabiorę was do domu. Tylko bądź grzeczna. - Pokiwałam głową i wróciłam do baru, ignorując chłopaka. Tym razem grzecznie usiadłam sama w loży, pijąc drink za drinkiem. W pewnej chwili wyszłam z klubu z Edwardem. Byłam boso, ponieważ nie pamiętałam gdzie zostawiłam moje szpilki. Mężczyzna wziął mnie na barana. Kołysząc się na boki szliśmy przed siebie. A dokładnie: On szedł, a ja oparłam brodę na jego ramieniu. W jednej ręce trzymałam nowiutką butelkę czystej. Otworzyłam ją, i jedną ręką trzymają się chłopaka, drugą uniosłam i przechyliłam butelkę. Ciągnęłam łyk za łykiem na zmianę z Edwardem. Po drodze zatrzymaliśmy się w pobliskim parku. Usiadłam na ławce, a Eddy obok mnie. Dalej piliśmy wódkę, ale robiliśmy to na zmianę. Gdy ja mu podawałam butelkę, on mi podawał papierosa. I tak w kółko. Idąc pieszo do domu, trafiliśmy na salon tatuażu. To był impuls. Pociągnęłam młodego mężczyznę za rękę w jego stronie.
- Strzelimy se po tatuażu? - Zapytał, śmiejąc się. Oboje weszliśmy tam. Za ladą znajdował się mężczyzna z irokezem na głowie, ubrany od stóp do głów na czarno.
- Chcemy tatuaże! - Krzyknęłam, popijając czystą z butelki. Już po chwili siedziałam na fotelu, a na moim ciele, pomiędzy udem a biodrem po prawej stronie, miejsce było odkażone. Nie czułam bólu, gdy maszynką miałam grawerowane małe serduszko a w nim literkę ,,E''. Edward również zrobił sobie tatuaż, w zbliżonym miejscu do mojego, tylko trochę niżej. Oczywiście był taki sam, tylko z inicjałem mojego zdrobnienia, czyli ''B''. Po zrobieniu tatuaży, mieliśmy naklejone na to opatrunki. Szczerząc się wyszliśmy z budynku. We dwoje szliśmy obok siebie, podając sobie butelkę z trunkiem. Słońce zaczęło wstawać, gdy dotarliśmy do domu. Otworzyłam z rozmachem drzwi, kołysząc się od ściany do ściany. Świat wirował mi pomiędzy oczami, a ja się śmiałam w najlepsze. Dopadł mnie pijacki śmiech, gdy zobaczyłam Christophera z Carlislem w salonie. Oboje zostaliśmy odesłani do pokoi, aby położyć się spać i ochłonąć. Gdy weszłam na pierwszy schodek, potknęłam się i wylądowałam na tyłku. Chris kręcąc głową podniósł mnie z ziemi, wziął na ręce i zaniósł na górę.
- Idziemy do mnie? Co będziemy robić? Pieprzyc się? - Zapytałam. I nagle ryknęłam tak głośnym śmiechem, że Christopher musiał mnie uciszać.
- Bell, ciszej, bo obudzisz swoją mamę. Chcesz, aby zobaczyła cię w takim stanie? - Kiedy pokręciłam głową, otworzył drzwi mojego pokoju i postawił mnie na ziemi. Jednym ruchem ściągnęłam koszulkę i spojrzałam na przyjaciela:
- I co tak patrzysz? Pomóż mi! - Gdy Chris się ocknął, pomógł mi uwolnić się z obcisłych dżinsów. Stanęłam przed nim w samej bieliźnie. Ręką sięgnęłam po odstawioną resztkę wódki przez przyjaciela. Dopiłam ją do końca, po czym opadłam na łóżko.
- Christopher, chodź tu! - Chłopak położył się obok mnie, wcześniej zdejmując z siebie koszulkę.
- Chris, ja.. - Ale on mnie uciszył.
- Śpij już, porozmawiamy wieczorem. - Bez mojego pozwolenia, kilka łez spłynęło mi po policzku.   - Ej, maleńka. Czemu płaczesz? - Zapytał.
- Bo się na mnie gniewasz – Odpowiedziałam cicho.
- Chodź tu. - Otulił mnie kołdrą i przyciągnął bliżej siebie. W końcu zasnęłam.

Było mi niedobrze i zbierało się na wymioty. Szybko otworzyłam oczy, po czym je zamknęłam. Od światła bolały mnie oczy, natomiast w żołądku bulgotało i zbierało się na wymioty. Okropny ból w czaszce przeszywał moją głowę. Szybko zerwałam się z łóżka i rzuciłam w stronę łazienki. Do kibla dotarłam w samą porę, gdy zaczęłam wymiotować. Gdy skończyłam wymiotować, związałam włosy w luźnego koka, a czoło przytknęłam do zimnych kafelek. Gdy nastąpiła kolejna dawka wymiotów, usłyszałam, że ktoś stanął w drzwiach łazienki. Odwróciłam głowę i zobaczyłam w drzwiach mojego najlepszego przyjaciela, który nie umiał powstrzymać śmiechu.
- Chris, proszę.. - Wyszeptałam. - Głowa mi pęka. - Chłopak się uspokoił i usiadł za mną przytrzymując moje włosy z dala od twarzy. Znów położyłam się na zimnych kafelkach. W tym momencie zdałam sobie sprawę, ze jestem w samej bieliźnie. A obserwujący mnie przyjaciel, siedział na podłodze bez koszulki.
- Czy my.. coś.. Ten teges? - Zapytałam zdezorientowana. Chłopak nie odzywają się patrzył na mnie.
- Nie. - W końcu odpowiedział, wyraźnie wkurzony.
- Bardzo zaszalałam? - Zapytałam, krzywiąc się z bólu. Koszykarz pokiwał głową.
- Zdecydowanie za bardzo. - Skrzywiłam się, a moja głowa opadła na podłogę.
- Idę na dół, a ty się ogarnij i też zejdź, bo musimy poważnie porozmawiać. - Jego gniew, aż kipiał.  Westchnęłam zmęczona. W końcu uznając, że mój żołądek się uspokoił, podniosłam się z ziemi. Spojrzałam w lustro, a mój widok mnie bardzo zszokował. Wyglądałam, jakby przejechał mnie traktor. Podrapałam się po głowie, rozebrałam i puściłam wodę pod prysznicem. W tym momencie zauważyłam mały opatrunek na linii moich majtek. Wytrzeszczyłam na niego oczy. Nie, nie, nie! - Pomyślałam. Zdjęłam opatrunek. To, co ujrzałam, sprawiło że zrobiło mi się słabo. Złapałam się obiema rękoma za blat szafki, stojącej w łazience. Wzięłam głęboki oddech, spokojnie, tylko spokojnie. Po chwili weszłam pod prysznic, następnie po wykonaniu podstawowej porannej toalety, ubrałam się w spodnie dresowe oraz czarną bokserkę. Włosy związałam w koka. Nadal oszołomiona, zeszłam na dół. W jadalni siedział Jazz, Ed oraz Rosalie. Heidi krzątała się po kuchni. Usiadłam przy stole patrząc na Eda. Odwzajemnił moje spojrzenie, dając mi znak, ze musimy porozmawiać. Ale to później, bo jak na razie ból głowy był nie do zniesienia. Heidi weszła do jadalni, śmiejąc się i pytając, czy mam ochotę na późne śniadanie. Poprosiłam gosposię, aby była odrobinę ciszej, z powodu mojego bólu głowy wywołanego kacem. Edward na to wstał i po chwili już pojawił się ze szklanką wody oraz dwoma tabletkami.
- Weź, powinno pomóc. - Pokiwałam głową i posłusznie połknęłam tabletki, po czym popiłam. Do stojącej przede mną filiżanki, nalałam sobie gorącej kawy. Z każdym łykiem, było zdecydowanie lepiej. Edward wstał, natomiast ja za nim. Usiedliśmy wygodnie w pokoju gościnnym, który zajmował.
- Więc.. - Zaczęłam, jednak po chwili przerwałam, aby wziąć oddech. - Też masz taki tatuaż? - Po czym pokazałam miejsce, w którym mieściło się małe serduszko z literką E. Ed, opuścił trochę niżej swoje spodnie, a moim oczom ukazało się identyczne serduszko tylko z inicjałem mojego imienia. Westchnęliśmy w tym samym czasie.
- Musimy ustalić, co robiliśmy. W którym momencie urwał ci się film? - Zapytał, trochę rozbawiony całą tą sytuacją. Hm.. Siedziałam przy barze, a barman polewał mi kolejka za kolejką. Potem poszłam do loży, zajętej przez moich przyjaciół. Rosalie i Emmet prawie się gwałcili nawzajem, a Edward siedział sam. Nagle pobladłam. Bo okazuje się, że ostatnie co pamiętam, to to jak usiadłam na kolanach Edwarda i zaczęłam się z nim całować.
- Uhm, po tym jak usiadłam Ci na kolanach i zaczęłam się z Tobą całować.. - Powiedziałam cicho. Edward zmarszczył brwi, usilnie nad czymś myśląc. - A ty? - Zapytałam.
- Jak paliliśmy na studenta. - Zrobiło mi się tak cholernie wstyd. Było mi w cholerę głupio. Nastąpiła chwila niezręcznej ciszy, obserwowałam cały czas miedzianowłosego. Chłopak jak gdyby nigdy nic wyciągnął paczkę fajek z kieszeni spodni, wyjął jednego papierosa, wsadził do ust i odpalił.
- Od kiedy palisz? - Zapytałam. Ed spojrzał na mnie, wyciągając papierosa z ust i uśmiechając się zadziornie w moją stronę.
- To tylko tak okazjonalnie. - Zmarszczyłam brwi. Podeszłam bliżej i zabrałam mu papierosa z ust.
- Bo się wciągniesz. - Wyjaśniłam, gdy spojrzał na mnie wkurzony.
- Już się wciągnąłem. - Gdy zobaczył, że zgasiłam w popielniczce jego papierosa, ten odpalił drugiego. Wiedząc, ze z nim nie wygram, usiadłam na łóżku. Podkuliłam nogi pod siebie i objęłam je rękoma.
- Jesteś inny. - Stwierdziłam, obserwując jego zachowanie.
- Ty też. - Odparł ze stoickim spokojem.
- Ja to co innego. - Odpowiedziałam, dalej na niego patrząc. Widząc moje spojrzenie, skierowane na niego, wyciągnął dłoń w której trzymał papierosa w moją stronę. Pokręciłam głową.
- Nie palę. - Ed zaśmiał się, otwierając okno w pokoju. Następnie usiadł obok mnie, dmuchając dym na mnie.
- A wczoraj byłaś taka chętna.. - Powiedział. Trzepnęłam go leżącą obok poduszką w głowę.
- Byłam pijana. - O dziwo, nie skomentował tego. - Jak w ogóle dotarliśmy do domu? - Młody mężczyzna wzruszył ramionami.
- Wygląda na to, że jakoś daliśmy radę. - Uśmiechnęłam się. Taa, żyjemy. Zauważyłam jego gitarę opartą o jedną z dwóch szafek nocnych. Wzięłam ją, po czym usiadłam po turecku z gitarą na kolanach. Tylko ja mogłam dotykać te gitarę. Ukochaną gitarę mojego ukochanego. Czy dalej go kochałam? Chyba raczej tak. Christophera również kocham – ale bardziej jak starszego brata, a wczorajszy pocałunek.. Cóż, może po prostu o nim zapomnę. Bo on i tak niczego nie zmienia, Chris od zawsze był dla mnie jak brat. Widząc minę Edwarda, zaczęłam brzdąkać na gitarze. Czułam jego wzrok na sobie przez cały czas i w pewnym momencie całkiem spontanicznie zaczęłam śpiewać piosenki, które znajdowały się na naszej debiutanckiej płycie. Ed po pewnym czasie przejął ode mnie gitarę i zaczął grac piosenkę, Nasza piosenkę. Podczas refrenu, dołączyłam do niego. Byłą to chwila bardzo intymna i tylko nasza. Przez chwilę nawet uwierzyłam, że mogło by być jak dawniej. A nawet lepiej. Ale wraz z skończoną piosenką, wróciłam do rzeczywistości. Chłopak odłożył gitarę i zaczął:
- Bell, słońce. To wszystko było nie tak jak myślisz... - To był całkiem inny Edward. Mój Edward. Ten, w którym się zakochałam oraz ten, który mnie nie skrzywdził. Gwałtownie się podniosłam.
- Nie, Ed. Nie zaczynaj tego tematu. - Powiedziałam i wyszłam z pokoju. Z każdym moim krokiem moje wątpliwości czy dobrze robię, rosły. Tak bardzo chciałam móc wtulić się ponownie w jego ramiona. A za spojrzenie pełne miłości, oddałabym każdy skarb świata. Westchnęłam i zaczęłam się pakować. W końcu dziś niedziela, jutro wyjeżdżam. A najgorsze dla mnie było to, że nie wiedziałam kiedy znów będę miała okazję przyjechać do domu. Chwile później, usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Okazało się, że to Charlie. Zaprosiłam go do środka, a kiedy usadowił się na obrotowym fotelu przy biurku, zaczął:
- Córeczko, wiem, że jutro wyjeżdżasz. Chcę, aby wiedziała, że na miejscu będą Cię przesłuchiwali. Postarałem się z mamą, aby wszystko było dość cicho załatwione, żeby nie robić złego rozgłosu o Tobie w gazetach. - Pozostawiłam układanie ubrań w walizce i powiedziałam:
- Dziękuję, tato. Dziękuję Ci za wszystko. - Czując łzy w oczach, podeszłam i przytuliłam mojego rodziciela.
- Nie ma za co, kochanie. Jesteś moją jedyną, ukochaną córeczką. Muszę kogoś rozpieszczać. - Zaśmiałam się ze złami w oczach. Rozmawiałam z tatą naprawdę długo. Przez przypadek również się wygadał, iż mama planuje kupić dom w LA, aby być bliżej mnie. Gdy się dowiedziałam, aż podskoczyłam ze szczęścia. Później miejsca się zamieniły: Charlie wyszedł, a Chris wszedł.
- Słuchaj, wiem co chcesz powiedzieć. Ale jestem młoda i mam prawo popełniać własne błędy, prawda? Mam siedemnaście lat, mam prawo ostro poimprezować. Ja te błędy popełniam, nie ty. Ja ich będę potem żałowała. - Gdy skończyłam mówić spojrzałam na jego minę. - Kminisz? - Chłopak nadal patrząc na mnie, kiwnął głową.
- Teraz już wiem, dlaczego tak często się kłóciliśmy. - Powiedział, siadając obok mnie.
- Taa, różnica spojrzeń na niektóre sprawy. - Pokiwałam głową. - Ale dalej się przyjaźnimy, prawda? - Zapytałam. Chłopak obrócił głowę w moją stronę i posyłając swój najlepszy uśmiech, powiedział:
- Pewnie, maleńka. Tylko wiesz, zadzwoń czasem. A ja będę obserwował wszystkie gazety. - Puścił mi oczko. Zaśmiałam się, po czym uścisnęłam mocno przyjaciela. Później już było tylko pakowanie, pakowanie i pakowanie. Każdy szukał jakiejś rzeczy, a Heidi i Renne biegały po domu i gorączkowały się. W końcu położyłam się do łóżka. Ugh, to był ciężki dzień. I ostatnia noc do niewiadomo kiedy w moim rodzinnym domu.
 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin