The perfect Play.pdf

(2607 KB) Pobierz
The Perfect Play
- 1 -
1016601439.022.png
I
Pot skapywał z twarzy i ramion Edwarda Cullena. Trening, który właśnie
przetrwał, skopał mu tyłek. Oparł się o ścianę szatni, ale cegły ani lodowata
woda na jego rękach wcale nie pomagały obniżyć temperatury ciała. Był
rozpalony i spocony, uderzył o ziemię tyle razy, że prawdopodobnie zjadł
połowę brudu z boiska.
Był wyczerpany i nie miał cholernego nastroju na wieczorną imprezę.
To, co naprawdę chciał zrobić, to wziąć zimny prysznic, iść do domu i
zamówić pizzę. Zamiast tego musi założyć smoking, uśmiechać się i trzymać
się w sali balowej z resztą swojej drużyny San Francisco Sabers z Narodowej
Ligii Futbolowej. Będą tam fotografowie, kamery telewizyjne i zapewne
horda kobiet czekających na niego.
Lata temu, to mogłaby być atrakcja nocy.
Nigdy więcej.
Kiedy stał się tak zmęczony tym wszystkim? Do diabła, kiedy stał się
stary?
Zdjął koszulkę i rzucił ją na podłogę, ściągnął ochraniacz, odetchnął z
ulgą, po czym chwycił ręcznik i wytarł pot z twarzy. Rozsznurował spodnie,
opróżnił wodę z dzbanka i poszedł napełnić go ponownie.
Wtedy usłyszał głos na zewnątrz szatni. Kobiecy głos.
Co robiła kobieta tutaj na dole? Otworzył drzwi i zobaczył wspaniałą
szatynkę stojącą kilka stóp dalej w holu, obracającą się wkoło i mamroczącą
do siebie. To dopiero był widok, ona w tej biznesowej spódnicy do kolan,
wysokich obcasach odsłaniających jej niesamowite nogi, w śnieżnobiałej
bluzce i z upiętymi włosami.
Cała sztywna i taka właściwa, sprawiała, że miał brudne myśli o
pognieceniu tej jej śnieżnobiałej koszuli.
- Powinnam była skręcić w lewo. Wiem, że to miało być w lewo. Jakby
nie było, teraz zgubię się w tej jaskini i zostanę zwolniona.
Znowu oparł się o drzwi, kiedy ona patrzyła w dół długiego korytarza,
postukiwała tym swoim butem na wysokim obcasie i mamrotała coś jeszcze.
- Tak w ogóle, gdzie do cholery jest biuro? Nie może przecież
znajdować się w cholernej piwnicy tego budynku.
- Nie, to nie tutaj.
Odwróciła się, najwyraźniej zakłopotana tym, że dała przyłapać się na
mówieniu do siebie. Jej oczy rozszerzyły się na ułamek sekundy, po czym
ruszyła w jego kierunku.
- Och. Dzięki Bogu. Żyjąca istota ludzka. Możesz mi pomóc? Zgubiłam się.
- Jasne. Szukasz biura?
- Tak.
Zatrzymała się przed nim, i pachniała tak cholernie dobrze - jak wiosna
i ciasteczka, czy coś, że był zakłopotany, bo on na pewno nie pachniał jak coś
pociągającego.
- Skręć w prawo, potem pierwszym korytarzem w lewo. Znajdziesz
windy. Wciśnij przycisk na najwyższe piętro. Gdy wysiądziesz, ponownie
skręć w lewo i idź do końca korytarza. Tam mieści się biuro.
Przyglądała mu się przez chwilę, a następnie posłała mu szeroki
- 2 -
1016601439.023.png 1016601439.024.png 1016601439.025.png 1016601439.001.png 1016601439.002.png 1016601439.003.png
uśmiech.
- Jesteś moim bohaterem. Bałam się, że będę tu zagubiona na zawsze i
nigdy nie dostanę tych podpisanych umów. Muszę lecieć. Dziękuję!
Odwróciła się i praktycznie pobiegła korytarzem, choć to, jak mogła
biec w tych butach, było czymś, czego nigdy nie zrozumie o kobietach.
Na pewno była piękna, ale nie w ten sposób, do którego był
przyzwyczajony. Nie była przesadnie umalowana, więc jej piękno było
naturalne. Nie był to ten rodzaj kobiety, który zazwyczaj preferował. Może to
było to, co mu się w niej spodobało.
A on nawet nie przejmował się tym, żeby się przedstawić. Albo zapytać
o jej imię.
Szkoda, bo mógłby przysiąc, że między nimi mogłoby zaiskrzyć.
Chociaż z drugiej strony, może to było tylko jego wyobrażenie. Mógł po
prostu potrzebować strumienia zimnej wody, by obniżyć temperaturę ciała.
Panował dziś zbyt duży upał.
Wrócił do środka, chwycił ręcznik i udał się pod prysznic.
***
Kiedy Bella Swan wyszła cało z tego popieprzonego zdarzenia,
pomyślała, że może być ono najlepszym, co jej się przytrafiło. I to cholernie
dobrze, bo mogło przysporzyć jej więcej pracy, a The Right Touch potrzebuje
wszystkich zleceń jakie może dostać.
Planowanie wydarzenia, jakim była letnia impreza drużyny San
Francisco Sabers, było łutem szczęścia. Asystent właściciela dostał jej
wizytówkę od drużynowego planisty, który zwykle to organizował, jednak
był już zarezerwowany na dzień, kiedy chcieli urządzić imprezę.
Trzeba było czterech miesięcy prawie nieprzerwanej pracy, ale gdy Bella
odbyła kolejną rundkę dookoła sali balowej, skinęła głową z satysfakcją.
Dokonali tego. Od brokatowych, ale subtelnych dekoracji drużyny NFL
do wspaniałego jedzenia przy barze i fantastycznego zespołu. Było doskonale
i wszyscy wydawali się świetnie bawić.
Bella wmieszała się w tłum, a słuchawka dyskretnie ukryta w jej uchu
pozwalała na szybkie zażegnanie katastrof, na odpowiedzi na wszelkie
pytania, lub uzyskanie pomocy, gdyby ktoś jej potrzebował. Jak dotąd,
wszystkie kryzysy były drobiazgami. Monitorowała kącik barowy,
sprawdzała catering, by upewnić się, że jedzenie było gorące i obfite oraz
kręciła się wokół tłumu. Nikt się nie skarżył, a uśmiechnięte twarze dookoła
mówiły jej, że wszyscy skupieni są na tym, na czym powinni się
koncentrować - na futbolu i dobrej zabawie - co oznaczało, iż mogła zrobić
krok wstecz i po prostu obserwować.
Zespół wymiatał, ludzie tłoczyli się na parkiecie, media były pod
nadzorem robiąc zdjęcia gwiazdom z drużyny, trenerzy dawali wywiady, i
po raz pierwszy tej nocy Bella odetchnęła, opierając się o francuskie okna, za
którymi ukazywało się piękne miasto.
- Dlaczego nie jesteś tam i nie tańczysz?
Podniosła wzrok na porcję sześciu i pół stopy wspaniałego mężczyzny
w smokingu, który wznosił się przed nią. Czarne włosy, zadziwiająco
zielone oczy: dokładnie wiedziała kim był - Edward Cullen, rozgrywająca
gwiazda San Francisco, a jej dzisiejszy wybawca. Była tak roztrzęsiona po
- 3 -
1016601439.004.png 1016601439.005.png 1016601439.006.png 1016601439.007.png 1016601439.008.png 1016601439.009.png
tym, jak zgubiła się w piwnicy obiektu, w którym ćwiczyła drużyna, że
nawet nie zarejestrowała kim był, dopóki winda nie zawiozła jej na
najwyższe piętro. Dobrze, nie tylko roztrzęsiona, ale też trochę onieśmielona.
Kto nie byłby, kiedy stajesz twarzą w twarz z półnagim, spoconym,
wspaniale umięśnionym przystojniakiem? Dar boży dla kobiet. Dobry Boże,
wyglądał sexy. Niestety, wszystko, co mogła wtedy zrobić, to zapytać o
drogę.
Idiotka.
Ale potem jej synapsy stanęły w ogniu, a ona zdała sobie sprawę, do
kogo mówi.
Edward Cullen. Ten Edward Cullen. Wszyscy, którzy tu mieszkali wiedzieli kim
jest. Wszyscy, którzy oglądali futbol znali go, bez względu na miejsce
zamieszkania. Jego popularność zagwarantowała mu udział w reklamach
każdej telewizji w Ameryce, za granicą prawdopodobnie także. Zachwalał
różne produkty, od dezodorantów do elektronarzędzi. Był ikoną
amerykańskiego marzenia o sukcesie. I cholernie dobrze wyglądał.
- Spotkaliśmy się dziś rano - powiedział.
- Tak, spotkaliśmy się. I jeszcze raz dziękuję za wskazówki dotyczące biura.
- Proszę bardzo. Cóż, jesteś tutaj gościem?
Posłała mu uśmiech.
- Nie. Nie jestem gościem.
Wygiął brew.
- WśRosenęłaś się bez zaproszenia, co?
Roześmiała się.
- Nie, jestem organizatorką imprez.
- To prawda? Odwaliłaś niezłą robotę.
Och, zaczęło ogarniać ją ciepło.
- Dziękuję. Cieszę się, że tak myślisz.
- Może nie wiem wiele o organizowaniu balu, ale lubię jeść, a jedzenie
było dobre. Jest mnóstwo firmowego alkoholu, a zespół wymiata.
No dobra, policzki aż bolą ją od ciągłego uśmiechu.
- Dziękuję ponownie.
Gdyby tylko powiedział te wszystkie słowa Jamsowi Stokesowi,
właścicielowi drużyny. Zaszłaby dalej w kierunku cementowania jej
przyszłości.
- Kiedy kończysz pracę?
Odchyliła głowę do tyłu i zmarszczyła brwi. Czy on do niej uderza?
Spojrzała na tłum, który aż oślepiał tymi wszystkimi oszałamiająco pięknymi
kobietami znajdującymi się w pomieszczeniu, z których wiele miało oczy
skierowane na Edwarda. Z pewnością Bella niewłaściwie zrozumiała jego
grzeczność, biorąc ją za coś innego.
- Zostaję dopóki ostatnia osoba nie pójdzie do domu.
Zaśmiał się, a ciemny ochrypły głos wysłał impuls w dół jej kręgosłupa.
- Kochanie, w takim razie możesz spędzić tutaj całą noc. Ci faceci nie
wiedzą, kiedy zakończyć przyjęcie.
Tego się spodziewała, dlatego też powiedziała w hotelu, że chcą pokoju
na całą noc i gwarantowanych nadgodzin dla zespołu oraz dodatkowy
personel przy cateringu i przy barze.
- 4 -
1016601439.010.png 1016601439.011.png 1016601439.012.png 1016601439.013.png 1016601439.014.png 1016601439.015.png
- Robię to, co musi być zrobione.
- I dobrze przy tym wyglądasz. Jak to się stało, że nie nosisz jednego z
tych strojów kamerdynera lub białego fartuszka?
- Jestem po prostu organizatorką przyjęć. Wszyscy inni wykonują
prawdziwą pracę.
- Więc masz się ładnie ubrać, nadzorować i upewniać się, że każda gra
zakończy się bez partaczenia.
- Coś w tym rodzaju.
- I dobrze wyglądać na wypadek, gdyby ktoś chciał z tobą porozmawiać na temat
rezerwacji imprezy.
- Jesteś spostrzegawczy, czyż nie?
- A mówią, że futboliści są głupi.
Lubiła tego faceta. Był zabawny i inteligentny, jednak nadal nie
rozumiała, dlaczego rozmawiał właśnie z nią, kiedy była tutaj cała śmietanka
towarzyska.
- Chyba powinnam iść dalej – powiedziała.
- Ktoś przywołuje cię przez słuchawkę albo woła o pomoc?
- Cóż... nie.
Rozejrzał się po sali balowej.
- Coś się gdzieś pali lub jakiś bardzo nerwowy szef kuchni potrzebuje Valium?
- Nie.
Ruszył ku niej i wziął ją za rękę, następnie położył ją na swoim
ramieniu.
- W takim razie tak naprawdę nie musisz iść, prawda?
- Chyba nie.
- Dobrze. Jestem Edward Cullen.
- Bella Swan.
- Miło cię poznać, Bello Swan.
Poprowadził ją z dala od tłumu, poza salę balową.
- Naprawdę powinnam...
- Masz węzeł łączności w uchu. Jeśli coś wyskoczy, ktoś będzie
krzyczał. A twoim zadaniem jest upewnić się, że goście są zadowoleni, prawda?
- Tak.
- Jestem gościem i chciałbym, do diabła, wyjść z tej sali balowej i
porozmawiać. Co oznacza, że wykonujesz swoją pracę i upewniasz się, że
jestem zadowolony.
To prawda, ale z jakiegoś powodu czuła się jakby właśnie została
zaskoczona przez liniowego.
I kto teraz myśli w kategoriach futbolowych?
Posadził ją na jednej z wyściełanych ławek w zewnętrznym lobby, poza
salą balową. Musiała przyznać, że z dala od zgiełku panował błogi spokój. I
och, dlaczego nie miałaby zdjąć na chwilę wysokich obcasów. Elegancki
wygląd był konieczny, nawet jeśli bolesny.
- Dlaczego nie jesteś w środku imprezy wraz z kolegami z drużyny?
Wzruszył ramionami.
- Potrzebowałem przerwy.
- Potrzebujesz przerwy od tej niesamowitej imprezy, którą zorganizowałam?
- Twoja impreza jest w porządku - powiedział, odchylając się do tyłu i
- 5 -
1016601439.016.png 1016601439.017.png 1016601439.018.png 1016601439.019.png 1016601439.020.png 1016601439.021.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin