Rozdział 4
Przeznaczenie i powinność
Gdy wróciłam z Urt natychmiast pobiegłam odwiedzić Gunnara. Zastałam go przy obróbce drewna . Pracował zawzięcie ; jego silne dłonie mierzyły się z materią , z której powoli wyłaniały się kształty konika . Rozmawiał ze mną nie spoglądając w moją stronę , pochłonięty pracą ; oddzielony ode mnie brzozowym stołem , starał się zachować dystans . Gdy opowiadał , co wydarzyło się podczas mojej nieobecności , w jego głosie słychać było głęboki smutek .
- Maritxell zjawiła się u mnie z walizką . Oświadczyła , że jest gotowa jechać ze mną do Islandii , że rzuca studia , nie przejmuje się trudnościami , nieznajomością języka , nie będzie jej brakować światła , nie będzie odczuwać nostalgii za słońcem ani latem .
- Co jej odpowiedziałeś ?
Gunnar starannie polerował konika . Dwu krotnie otwierał usta , jakby chciał cos powiedzieć , ale się nie odezwał . Nie nalegałam , powściągnęłam ciekawość , pozwoliłam mu szukać odpowiednich słów . W końcu przemówił :
- Powiedziałem , że jej nie kocham .
Odetchnęłam z ulgą . Przez moment myślałam , że Gunnar , wzruszony rozpaczą Meritxell , zdecydował się do niej wrócić . Nie było jednak po nim widać , by ulżyło mu tak jak mnie . Uniósł wzrok i rzucił szorstko do mnie :
- Ona wie , że jest ktoś inny .
Chciałam wskoczyć na stół , by zbliżyć się do Gunnara i go pocieszyć , lecz on powstrzymał mnie gestem dłoni .
- Nie podoba mi się to Selene .
Byłam przerażona .
- My… Nie wiem , co mi zrobiłaś , Selene . Co ty mi zrobiłaś ?
- Ja ?
- Rzuciłaś na mnie urok ?
Zabrzmiało to niczym oskarżenie i poczułam się tak , jak zapewne czuły się moje antenatki , stając przed trybunałem inkwizycji .
- Skąd ci to przyszło do głowy ?
- Miałem wszystko poukładane : plany na przyszłość , obowiązki . Kochałem Meritxell . I nagle… pojawiłaś się ty .
Gunnar był spięty , a dystans , jaki nas dzielił , tylko zwiększał jego zdeterminowanie . Obeszłam stół i usiadłam mu na kolanach. Czułam , jak drży pod moim dotykiem . Podobnie jak ja drżałam . Nie mogliśmy tego powstrzymać . Zaczęliśmy rozpaczliwie się całować . Tak bardzo się za nim stęskniłam… I każdy kolejny uścisk przyspieszał krążenie mojej krwi .
Przez dłuższą chwilę nie rozmawialiśmy ze sobą . Pozwoliliśmy , żeby przemówiły nasze ciała . Aż w końcu , wyczerpani , spojrzeliśmy na siebie z czułością , tak jak patrzą kochankowie .
- Dlaczego nie mogę o tobie przestać myśleć ? – spytał .
- Ja też nie mogę – przyznałam – ale to nic złego . Wydaje mi się , że to miłość .
Gunnar był starszy ode mnie . Miał ze dwadzieścia pięć lat . Był znacznie bardziej doświadczony . Przygryzł wargi i przytulił mnie do siebie .
- Czasami miłość oślepia . I to właśnie dzieje się z nami . Nie jesteśmy w stanie myśleć , potrafimy tylko czuć .
To co się między nami działo , nie wydawało mi się naganne . Dręczył mnie jedynie smutek na myśl o Meritxell , poza tym byliśmy młodzi , wolni i zakochani .
Gunnar próbował się tłumaczyć .
- To wszystko jest dla mnie strandhogg.
- Co takiego ?
- Strandhogg , coś niespodziewanego . Tak wikingowie nazywali najazdy w głąb lądu . Atakowali bez ostrzeżenia , szybko , skutecznie i niszczycielsko .
Podniósł się z łóżka , żeby po chwili wrócić z butelką likieru i dwoma kieliszkami .
- To miód pitny , napój bogów .
Skosztowałam odrobinę , po czym szybko opróżniłam kieliszek . Targało mną wiele wątpliwości , miałam dużo pytań . Nie do końca przekonywało mnie porównanie jakiego użył .
- Chcesz powiedzieć że zrujnowałam twoje życie . Że jestem dla ciebie strandhogg ?
- Nie spodziewałem się ciebie , Selene . Pojawiłaś się nieoczekiwanie .
Poczułam się urażona .
- Ja też ciebie nie szukałam . Nasze drogi się przecięły !
Gunnar westchnął .
- To prawda , co mówisz , ale może nasze drogi nie powinny były się przeciąć .
Nie lubiłam owijania w bawełnę .
- Chcesz mi coś powiedzieć ? Wyrażaj się jaśniej .
Dolał mi miodu i poprosił , bym usiadła przy nim , nakryliśmy się kocem .
- Opowiem ci historię . Jest ona częścią sagi o Wolsungu i mówi o pięknej Sygny , której los został zapisany , zaledwie przyszła na świat . Jej przeznaczeniem było zapewnić trwanie rodu Wolsunga i pomścić jego przodków . Pozwoliłam by jego słowa ukoiły mój niepokój .
Przed wieloma , wieloma laty w miejscu zwanym Branstock żył stary Wolsung . Mieszkał w rodzinnym majątku wraz z trzema synami i córka Sygny , najbardziej przezeń kochaną . Sygny opiekowała się ojcem i braćmi , szczególnym uczuciem darząc Sygmunda , brata bliźniaka , z którym wspaniale dzieliła brzuch matki . Byli sobie podobni i rozumieli się bez słów . Sygny i Sygmund , stracili matkę tuż po narodzinach , a pewna seid kona – wróżka - poświęciła gęś , aby przepowiedzieć przyszłość rodziny . Oznajmiła , że imię i honor rodu przetrwają na wieki właśnie za sprawą małej Sygny . Stary Wolsung nie dał jednak wiary tym wróżbom . Gdy uznał , iż nadszedł czas , by wydać córkę za mąż , znalazł dla niej odpowiedniego kandydata , szlachcica Syggiera z Gotlandii , i wyprawił wielką ucztę weselną . Kiedy już młoda para została obsypana darami , zjawił się starzec z siwą brodą i twarzą zakrytą rondem kapelusza , wydobył niezmiernej urody miecz i przemówił : „ podaruję ten wspaniały miecz wykuty przez karły , temu kto zdoła uchwycić go w swe dłonie „ , po czym wbił ostrze aż po rękojeść w pień starej jabłoni . Syggier z Gotlandii tak pragnął posiąść tę piękną broń , że pierwszy podjął próbę . Ale miecz trwał jak zaczarowany i nie uległ sile jego mięśni . Sygny nie była zakochana w swym nowo zaślubionym mężu , a teraz wiedziała już z całym przekonaniem , że nie będzie szczęśliwa u jego boku . Syggier był chciwy , zazdrosny i mściwy . Sygny pożałowała tego , tego któremu uda się wydobyć miecz , ponieważ tym sposobem na zawsze pozyska sobie nienawiść jej małżonka . Próbowali szlachcice wszelkiej maści , najznamienitsi wojownicy , wszyscy goście zaproszeni na ucztę – bez skutku . Aż w końcu , gdy wydawało się , że już nikomu się nie uda , młody Sygmund , brat bliźniak Sygny , czułym gestem pochwycił rękojeść i miecz ustąpił , spoczywając w jego dłoni jakby za działaniem magii . Syggier żądny miecza , zaproponował za niego złoto , lecz Sygmund nie zgodził się na tę zamianę . Rozgniewany rycerz postanowił więc zabrać Sygny , dary i łodzie i powrócić ze swoimi wojownikami na Gotlandię , skąd pochodził . Za nim odpłynął udało mu się wymusić na Wolsungu obietnicę , że ten odwiedzi go wraz z synami . Sygna wolałaby nie oglądać więcej swojego ojca i braci niż przeżyć tragedię. Prosiła zatem bogów , by nigdy nie dopuścili do przybycia jej rodziny na Gotlandię . Jednakże Wolsung należał do ludzi odważnych i słownych , to tez po upływie jakiegoś czasu , kiedy Sygny zdążyła już powić mężowi syna , skierował swe łodzie ku Gotlandii , z zamiarem odwiedzenia córki i zięcia oraz poznania wnuka .
Młoda kobieta dostrzegła rodowe łodzie , próbowała ostrzec żeglarzy , by nie zbliżali się do twierdzy jej męża , gdyż ten zastawił na nich pułapkę . Ci jednak nie usłyszeli jej nawoływań i niewzruszeni parli ku śmierci .Podstępny Siggier zaprosił ich na ucztę , podczas której sprowokował kłótnię , zakończoną zbrojną potyczką . Zabił w niej starego Wolsunga , zdobył miecz Sygmunta , i pojmał w niewolę wszystkich braci Sygny . Przywiązał ich do drzew i skazał na męki znacznie gorsze niż śmierć . Którejś nocy jednego z braci pożarł wilk . Kolejnej nocy to samo spotkało drugiego brata . Gdy przy życiu pozostał jedynie Sygmund , Sygny uprosiła męża , by pozwolił jej się nim pożegnać . I całując go , nasmarowała mu twarz miodem . Nocą przyszedł wilk by pożreć ostatniego z braci , i zaczął lizać jego twarz . Kiedy jężyk bestii trafił do ust młodzieńca , ten z całych sił zacisnął na nim zęby . Wilk począł się szarpać , rwąc pazurami liny , którymi Sygmunda przywiązano do drzewa , lecz nie zdołał się oswobodzić i padł martwy . Sygmund uciekł i powrócił w rodzinne strony . Sygny pozostała z mężem i synem , ale poprzysięgła pomścić honor rodziny. Myśli o odwecie nie dawały jej spokoju i czyniły ją nieszczęśliwą . Odczekała do czasu , aż jej syn zaczął żeglować… Wtedy wykorzystując nieobecność męża , który wojował ze Swearami , wsiadła razem z synem do łodzi i powróciła na ziemię ojca , do rodzinnego majątku . Tam spotkała się z Sygmundem i przekazała mu swoją decyzję . Oświadczyła iż nie spocznie , dopóki nie pomści nikczemności popełnionej na ich ojcu i braciach .
Najpierw jednak zapragnęła , by Sygmund ocenił , czy jej syn jest godnym potomkiem rodu Wolsunga , czy jest w stanie ocalić dobre imię rodziny . Sygmund uczynił , o co prosiła go siostra . Ukrył węża w worku z mąką , a potem nakazał chłopcu upiec z niej chleb . On i Sygny udali się w tym czasie do lasu po drewno na opał . Gdy wrócili , nie ujrzeli gotowego chleba , a chłopiec przyznał się , że bał się zanurzyć rękę w worku , bo w środku dostrzegł węża . Przepełniona bólem Sygny zabiła własne dziecko , karząc je tym sposobem za tchórzostwo . Nieszczęsna kobieta wiedziała , że tylko dziecko poczęte ze związku z bratem posiądzie przymioty Wolsunga . Żeby to osiągnąć , przemieniła się w młodą czarownicę . Tym sposobem urodziła Sygmundowi syna , którego nazwała Synfjotli , i powróciła na Gotlandię . Synfjotli był chłopcem silnym i szlachetnym , Lecz Sygny miała obawy , czy sprosta zadaniu , jakie przed nim stoi . I tak , gdy chłopiec dorósł , zaprowadziła go przed oblicze Sygmunda , ażeby ten sprawdził jego męstwo . Po wskazaniu chłopcu worka z mąką i ukrytym w nim wężem , Sygny i Sygmund opuścili dom . Kiedy wrócili , chleb już na nim czekał . Synfiotli powiedział , że w worku był wąż , ale nie przestraszył się go , tylko wykonał polecenie matki i wuja . Sygny uradowała się . Jej syn Synfiotli okazał się godnym potomkiem Wolsunga , a w jego żyłach z podwójną mocą płynęła krew wojownika . A zatem będzie mógł pomścić swego dziadka i wujów .
Sygny wróciła na Gotlandię do męża , a syna pozostawiła przy boku Sygmynda , ażeby ten wprowadził go w tajniki sztuki wojennej . Po jakimś czasie Sygmund i Synfjotli zjawili się u bram twierdzy Siggeira , gotowi do walki . Wpadli jednak w zasadzkę zastawiona przez Syggeira i dostali się do niewoli . Syggeir rozkazał , by obu pogrzebać żywcem w rowie i przykryć wielkim kamieniem runicznym . Szczęśliwie zanim rów został przysypany , Sygny pod osłoną nocy , wrzuciła do niego magiczny miecz , po czym zniknęła . Przez całą noc Sygmund i Synfiotli na zmianę żłobili kamień aż wydostali się na zewnątrz . Łatwo im przyszło zabić strażników , gdyż ci zdążyli upić się , świętując zwycięstwo . Ojciec i syn zebrali odpowiednią ilość drwa na opał i podłożyli ogień pod twierdzą Syggeira , a każdego kto próbował ratować się z płomieni , zabili .
Nakazali Sygny uciec z płonącego zamku ale nie chciała ich słuchać . Wyjaśniła , że Syggeir wreszcie poległ , więc i ona może teraz zaznać spokoju : wypełniła misję , pomściła hańbę swojej rodziny . Jako młodej dziewczynie nie pozwolono jej dokonać wyboru i zmuszono do małżeństwa , a teraz może wybrać , i wybiera śmierć . Objęła brata i syna , by się z nimi pożegnać , po czym wróciła do twierdzy , zamknęła wszystkie okna i oddała się płomieniom , które nie czekały długo , żeby ją pochłonąć .
Kiedy Gunnar skończył opowiadać , ogarnął mnie ogromny smutek z powodu losu nieszczęsnej Sygmy . Najpierw została zmuszona do poślubienia człowieka , który okazał się wrogiem , a potem , słuchając nakazu honoru , zdecydowała się poświęcić własne dziecko . Wszystko to wydało mi się nazbyt tragiczne i przygnębiające . Poza tym nie wiedziałam , do czego Gunnar zmierza .
- Chcesz żebym się oczyściła , skacząc w płomienie ? – zapytałam kpiąco .
- Ani się waż .
- W takim razie co ? Po co mi opowiedziałeś tą historię ?
Gunnar zawahał się .
- Życie Sygmy nie różni się tak bardzo od życia moich przodków . Oni też musieli walczyć , przeciwstawiać się trudnością , a ich los był z góry zapisany .
- Wierzysz w przeznaczenie ? – spytałam z niedowierzaniem .
- A ty nie ?
Przypomniałam sobie , że [pewnego razu , gdy byłam mała , matkę odwiedziła etruska wróżbiarka i przepowiedziała moją przyszłość . Demeter nigdy mi nie zdradziła , co takiego ujawniły wnętrzności jagnięcia i co ją tak przestraszyło . Dopytywałam się , ale jedyna odpowiedz jaką od niej otrzymałam , brzmiała : przeznaczenie nie jest ostateczne i można mieć na nie wpływ . Oznaczało to , że mój los nie rysował się najlepiej . Czy tak rzeczywiście było ?
- Myślę , że każdy z nas zapisuje strony księgi , jaka składa się na jego życie .
Gunnar popatrzył na mnie z podziwem .
- Lubisz mieć własne zdanie .
- Nazywaj to jak chcesz , moja matka mówi , że jestem buntowniczką
- Nie spodoba ci się to co chcę powiedzieć .
Siedziałam jak na szpilkach . Odkąd tylko go zobaczyłam , wiedziałam , że chce mi o czymś powiedzieć , ale nie wie , jak się do tego wziąć . Nie patrzył mi w oczy , teraz ta dziwna islandzka saga… wszystko to prowadziło do czegoś znacznie poważniejszego .
- Meritxell jest w ciąży .
Wiele możliwości brałam pod uwagę ale ta w ogóle nie przyszła mi do głowy .
- I chce urodzić dziecko – dodał
Pragnęłam się rozpłakać , ale nie potrafiłam . Pragnęłam się rozzłościć ale nie mogłam . Byłam jedynie zaskoczona , całkowicie zbita z tropu . Dotąd myślałam , że posiadam władzę decydowania o życiu innych , a tym czasem to oni sami pisali swoją historię . Drżały mi ręce , gdy zapytałam cienkim głosem .
- Co zamierzasz zrobić ?
Gunnar nie odważył się spojrzeć mi w oczy .
- Czasami nie możemy mieć wpływu na to , czego byśmy pragnęli , ani nie jesteśmy w stanie decydować o szczęściu .
W ten sposób dawał mi do zrozumienia , że czuję się odpowiedzialny , za to co się stało . Wydało mi się to godne , pochwały , ale przecież ledwie godzinę wcześniej wyznał , że nie kocha Meritxell .
- A więc twoje przeznaczenie jest twoją powinnością…?
W końcu zrozumiałam morał , jaki płynął z sagi . Opowiedział mi ją , żeby usprawiedliwić własną decyzję . Wstałam i odeszłam , w głowie dudniło mi tysiąc bębnów . Szczęście przemknęło mi koło nosa , musnęło mnie , a teraz się oddalało . Nie zostałam stworzona do tego , żeby być szczęśliwą .
Meritxell też nie . Była blada , smutna i bardzo osłabiona . Zrobiło mi się jej żal . Powinnam była jak najprędzej się od niej oddalić i sądziłam , że jestem już niemal gotowa wyprowadzić się , zmienić mieszkanie , stracić ją z oczu – ale nie potrafiłam tego zrobić .
- W ten weekend nie chciała jechać do Andory – powiedziała zaniepokojona Clara .
Wtedy przypomniałam sobie rozmowę z Karen i powiedziałam o tym Carli . Ta jednak wyśmiała mnie . Pokazała mi dokumenty Maritxell , w których widniał adres w Ordino , listy przysyłane przez jej ojca i zdjęcia , które sama zrobiła pod czas weekendowej wyprawy w tamte strony . Postanowiłam nie przywiązywać więcej wagi do tamtej sprawy . Meritxell wyglądała na bezbronną i słabowitą , a ja , widząc ja w takim stanie , poczułam się w obowiązku jej pomóc , tak jak ona kiedyś pomogła mnie . Myślę , że sama zastawiłam na siebie pułapkę . Miałam nadzieje usłyszec od niej jedno zdanie „ Gunnar już mnie nie kocha „ Powiedziała mi je pewnej nocy , zaraz po tym , jak zwymiotowała zjedzona kolację . Od wielu już dni jej żołądek nie przyjmował żadnych posiłków . A mnie trudno było ja uchronić przed niezadowoleniem naszej kucharki . Carla spędzała całe godziny na przygotowaniu potraw z warzyw w specjalnym chińskim woku , który podarował jej przyjaciel , i nie mogła się doczekać , żeby usłyszeć z naszych ust słów zachwytu . Tymczasem , gdy tylko zasiadałyśmy do stołu , Meritxell powąchała danie i od razu zebrało jej się na mdłości .
- No dalej , spróbuj trochę , daruj sobie dzisiaj te twoje numery – powiedziała Carla , podając do stołu .
- Nie widzisz że nie czuję się najlepiej ? – stanęłam w obronie przyjaciółki .
- Ja też umiem udawać .
- Nie udaje , jest zdruzgotana .
Meritxell zwróciła się do mnie z ujmującą naturalnością
- Selene , nie ma potrzeby , żebyś się za mną wstawiała .
Odsunęła talerz . Carla jednak nie dawała za wygraną .
- Teraz spróbujesz moich warzyw .
Meritxell pobladła .
- Nie jestem głodna .
- Nie mam zamiaru pozwolić ci na śmieć głodową tylko dlatego , że porzucił cię chłopak .
- Nie chodzi o to – szlochała Meritxell .
- Jasne , że o to – odparła Carla z wyrzutem przysuwając do niej talerz – Masz choćby odrobinę poczucia godności ? W takim razie nie rób z siebie anorektyczki z powodu jakiegoś gburowatego przystojniaka , który zostawił cię dla innej .
Tym razem to ja pobladłam . Powiedziała to celowo czy szykowała się do uderzenia ?
- Fatalnie się czuję – wydobyła z siebie Meritxell .
- Z miłości jeszcze nikt nie umarł . Dalej , zajadaj – zaatakowała Carla z determinacją .
W brew temu co powiedziała mi wcześniej Meritxell , wtrąciłam się , żeby nie pozwolić Carli na kolejną niedyskrecję .
- Próbowałaś może ?
- Warzyw ? Są pyszne .
- Miłości , tępoto , miłości !
Carla zamilkła , a ja zrozumiałam , że jej agresja wobec Meritxell powodowana jest jakąś doznaną ostatnio zgryzotą . Jeszcze do niedawna wydzwaniał do niej nijaki Joaquin , ale od jakiegoś czasu telefon przestał się odzywać . Wydało mi się to niezmiernie smutne . Trzy dziewczyny kłócące się ze sobą , i stąpające nad przepaścią z powodu miłości .
- Joaquinowi brakowało nieco soli i pieprzu , czego z kolei zbywało wikingowi Meritxell – wyrokowała Carla smakując szparagi .
- Odczep się od Gunnara . – jęknęła Meritxell cieniutkim łamiącym się głosem .
Nie mogłam powstrzymać dreszczu , jaki przeszedł mnie na dźwięk jego imienia . Nie widziałam go zaledwie od tygodnia , a już byłam gotowa w jednej chwili rzucić się do drzwi i puścić pędem , żeby go odnaleźć i paść mu w ramiona .
- Zajadaj , bo za chwilę będziesz wyglądać jak zdjęcie rentgenowskie – nalegała Carla .
Zachowywała się nad wyraz agresywnie , ja zaś wyrastałam na obrończynię Meritxell .
- Zostaw ją w spokoju
Nie mogłam dodać , że czuje się samotna i jest zakochana , i będzie miała dziecko i musi się zmagać z hormonalną burzą , że jest rozchwiana emocjonalnie i że sprawczynią tego całego zamieszania jestem ja sama , ponieważ ojciec jej dziecka kocha mnie a nie ją . Ale Carla jakby nigdy nic , chwyciła za widelec , nadziała na niego warzywa i wsunęła je do ust Meritxell , która broniła się z całych sił , plując i potrząsając głową jak mała dziewczynka . Wreszcie zerwała się od stołu i uciekła do łazienki , skąd przez jakis czas dochodziły nas jej szlochy i odgłosy torsji .
Carla wyglądała na oszołomioną .
- Wymiotuje .
- No – potwierdziłam z rezygnacją .
Meritxell zamknęła się na cztery spusty , nie mogłam nawet przytrzymać jej głowy .
- Aż tak nie wyszły mi te warzywa ?
- Nie , to nie to . Nie zorientowałaś się w czym rzecz ?
Miałam na myśli ciążę Meritxell , ale Carla opacznie zrozumiała moje pytanie .
- Anoreksja !
Próbowałam wyperswadować jej ten pomysł .
- Nie jest w stanie zapanować nad kaprysami żołądka .
Ale Carla wyciągnęła swoje wnioski .
- Jakaż ja byłam ślepa ! Wszystko , co je , zwraca , dlatego jest chuda jak szkapa . To jasne , anoreksja jak w banku .
W oczach Carli każda dziewczyna , której nie zwisały tu i tam fałdy tłuszczu , była chuda jak szkapa . Podobnie myślała o mnie .
- Meritxell nie zwraca wszystkiego . Po prostu jest szczupła i je niedużo .
Carla stukała uparcie w drzwi łazienki , nakazując Meritxell natychmiast wyjść . Znów mnie zaskoczyła .
- Meritxell kochana , wybacz mi wszystko , co dotąd powiedziałam . No już , wychodź stamtąd . Ta histori z twoim chłopakiem cię wykończy . Rozumiemy , że jest ci trudno .
- Nie potrzebuję waszego współczucia .
Wyraziła się jasno . Otworzyła drzwi i stanęła przed nami .
- Nie potrzebuje niczyjego współczucia .
I rozpłakała się , padając mi w ramiona .
- Nie chcę by Gunnar litował się nade mną – wypaliła w końcu , gdy we dwie znalazłyśmy się w moim pokoju .
Wtedy wyjawiła mi swój sekret .
- Jestem w ciąży .
Przytuliłam ją , żeby nie zauważyła mojego zakłopotania ani nie zorientowała się , że o tym wiem . Nieco uspokojona wyjaśniła mi wszystko .
- Gunnar już mnie nie kocha , ale prosił żebym do niego wróciła dla dobra dziecka .
Nic nie powiedziałam , nie mogłam zająć neutralnego stanowiska.
Meritxell kontynuowała :
- Nie wiem co począć . Nie wiem , czy starczy mi sił , żeby samotnie wychować dziecko , ale nie zniosę też litości Gunnara .
Pogłaskałam ją czule po włosach . Doskonale to rozumiałam . Mówiąc o Gunnarze coraz bardziej pogrążała się w smutku .
- Jakby nie był sobą . Jakby ktoś go odmienił . Może powodem jest uczucie do drugiej dziewczyny ?
Wydaje mi się , że niechcący szarpnęłam ją za włosy .
- Jak myślisz ? – zapytała , spoglądając mi w oczy .
Sprawy zaszły za daleko . Jak miałam być wobec niej szczera ?
- Może , ale jeśli powiedział , że cię nie zostawi , ostateczną decyzję musisz podjąć sama .
Na szczęście Meritxell była zbyt zmęczona , żeby ciągnąć tę rozmowę . Nagle przyłożyła dłoń do ust .
- Lola ! Zupełnie o niej zapomniałam .
Osobiście zajęłam się odnalezieniem chomiczki , poczym wspólnie nakarmiłyśmy ją i napoiłyśmy , wysprzątałyśmy jej klatkę . Lola , pomrukując , zasnęła w dłoniach swojej pani , a Meritxell wraz z nią . Ja usiadłam przy nich , czuwając . Nie chciałam zasypiać , sny były zdradliwe . Gunnar zjawiał się w nich ukradkiem każdej nocy , a z jego ust płynęły słowa miłości . Jego dłonie były delikatne , a spojrzenie przepełniała czułość . Nie chciałam żeby Meritxell usłyszała , jak przywołuję we śnie jego imię . Żeby o nim zapomnieć , musiałam ujarzmić wszystkie komórki swego ciała .
justyna3218