Rozdział dziewiąty.doc

(46 KB) Pobierz
Jechali już na tyle długo by cisza zaczęła jej doskwierać

Cisza zaczęła jej doskwierać. Na początku starała się dodzwonić do ciotki ale gdy zrozumiała że to nie ma sensu wyłączyła aparat i rzuciła go na tylne siedzenie. Ze łzami w oczach obserwowała obraz za oknem. Serafin nie komentował jej zachowanie i właściwie miał ją głęboko gdzieś. Patrzył tylko na drogę łamiąc wszystkie możliwe zakazy ,przecież nie mógł wiecznie zachowywać się jak maszyna.
-Porozmawiaj ze mną-szepnęła w końcu wpatrując się w swoje nieznacznie drżące dłonie.
-Powiedziałem ci wszystko co wiem-odpowiedział spokojnie wzruszając ramionami.
Emily zacisnęła ręce w pięści.
-Czy musisz się tak zachowywać?
-To znaczy jak? -spytał. Wyglądał na nie co poirytowanego .
-Jak automat! Rozumiem że mogę cię nie obchodzić ale nie zachowuj się jakby to wszystko w ogóle cię nie dotyczyło!
Nie zdążyła krzyknąć gdy zahamował gwałtownie zatrzymując się na poboczu z piskiem opon.
-W porządku. Porozmawiajmy-zgodził się. W jego oczach dostrzegła dziwny błysk-Porozmawiajmy o tym że zachowuję się w stosunku do ciebie na tyle przyzwoicie na ile mnie stać ,co uwierz mi wcale nie jest łatwe. Staram się opanować by nie powiedzieć ci czegoś czego bym żałował.
Emily poruszyła się niespokojnie na siedzeniu.
-Gdybyś tylko...
-Nie mówię już tylko o twoim zachowaniu-ciągnął jakby nie zauważył że coś powiedziała-Przyznaj Emily ile razy w ciągu tych dwóch dni nazwałaś mnie po imieniu? Raz? Dwa razy? Ja nigdy nie zwróciłem się do ciebie mianem człowieka-skrzywił się- Bo chociaż myślisz że jestem tylko krwiożerczą bestią która potrafi jedynie całymi dniami sączyć grupę AB Rh+ ,ja też mam swoje życie Emily. Własne problemy odkładam na bok i uczę się jak być bardziej ludzki, a mimo tego że ja też kiedyś byłem człowiekiem mówisz mi per wampirze.. pijawko-ostatnie słowo niemal wypluł.
W miarę gdy mówił jej gniew ustępował zawstydzeniu. Najgorsze było to że miał całkowitą rację. Wiedziała o nim wiele. Miał odwagę żeby z nią jechać mimo że przed Liamem trzęsło się pół świata. Chociaż czasem bywał irytujący to w gruncie rzeczy troszczył się o nią jak tylko mógł. Gdyby kolejny raz chciał żeby przyszła na cmentarz bez wahania by to zrobiła. Nie wzięłaby broni.
-Emily-ujął ją pod brodę żeby spojrzała mu w oczy na co zrobiło jej się dziwnie gorąco.
-Nie mogę...-odwróciła głowę na powrót do szyby przygryzając wargę. Problem leżał w tym że ona do końca nie wiedziała czego Serafin oczekiwał.

********************

Emily wysiadła z samochodu zaraz po tym jak Serafin stanął na parkingu. Wcześniej wyobrażała sobie siedzibę Kręgu jako mroczne zamczysko albo ciemny dwór ale to co zobaczyła zaskoczyło ją. Wielki , jasny wieżowiec piętrzył się przed nią na tle ciemnego nieba. Bynajmniej nie czuła się bezpieczniej.
-Czeka na ciebie-usłyszała kobiecy głos.
Emily spojrzała szybko w stronę wejścia, jej serce zabiło w nienaturalnym rytmie.
Na szczycie schodów stała rudowłosa kobieta o nieludzko czerwonych ustach i zielonych oczach. Dziewczyna mogłaby przysiąc że to ta sama która upomniała się o nią. Nie wiedziała do końca co ma odpowiedzieć ale Serafin ją wyręczył.
-Chyba nie myślisz że puszczę ją samą?
Brunetka wzdrygnęła się gdy spostrzegła że chłopak stoi tuż za nią. Ruda wykrzywiła usta w niezadowolonym grymasie.
-Liam nie chce z tobą rozmawiać. Chce jej-obdarzyła Emily spojrzeniem które sprawiło że przeszedł ją dreszcz.
-Nie jest jego zabawką-oświadczył chłodno mrużąc oczy.
Kobieta na moment obnażyła kły ale z tak daleka Emily nie była pewna czy czasem jej się nie przywidziało. Jej ciotka nie odbierała telefonów a członek Kręgu wezwał ją do siebie. Teraz nie mogła się wycofać. Nabierając głośno powietrza odwróciła się do Serafina.
-Jeśli to prawda to powinieneś zniknąć-powiedziała z trudem. Kiedy był obok nie bała się tak bardzo, potrzebowała go teraz bardziej niż kiedykolwiek a jednak musiał odejść. Była pewna że Liam nie rzucał słów na wiatr.
Wampir przez jakiś czas wpatrywał się w nią napinając mięśnie.
-Nie wiesz co mówisz.
Widziała ból w jego oczach. Cofnęła się o krok wbijając wzrok w ziemię. Nie mogła pozwolić żeby chęć zatrzymania go przy sobie naraziła ich oboje. To nie było w porządku ale przez te kilka ostatnich miesięcy nauczyła się , że życie w ogóle nie jest fair . Zawsze tylko za kimś się chowała i patrzyła jak jej bliscy odchodzą jeden po drugim i gdy w końcu nadarzyła się okazja by coś zrobić miała ochotę uciec jak najdalej i odciąć się od wszystkiego co ją dotyczy.
-Przykro mi-szepnęła.
-Emily...-wyciągnął rękę ale odwróciła się szybko wbiegła na schody. Nie oglądała się za siebie a serce tłukło się boleśnie w jej klatce piersiowej. Stojąc na ich szczycie podniosła wzrok i spojrzała w oczy uśmiechającej się jadowicie wampirzycy. Miała ochotę chwycić za nóż, który schowała wcześniej do kieszeni.
-Chodźmy mała Emy-kobieta otworzyła przed nią drzwi posyłając Serafinowi tryumfalny uśmiech.
Brunetka rozglądnęła się po wnętrzu. W recepcji panowały głównie odcienie złota i bieli. Dziwniejsze jednak było to że gdy spojrzała na recepcjonistkę, ta uśmiechnięta pomachała do niej przyjaźnie. Emily nie miała najmniejszej ochoty odwzajemnić gestu ale coś w jej spojrzeniu ją zaniepokoiło. Współczucie.
-Tędy- poinstruowała ją Ruda piękność.
Dziewczyna powlokła się za nią nerwowo bawiąc się rękawem czarnej bluzy. Okazało się że prowadzono ją do ciasnej windy. Pobyt sam na sam w ciasnym pomieszczeniu z wampirzycą która niewątpliwie nie miała wobec niej dobrych zamiarów wcale się jej nie uśmiechał .
-Nie martw się. Nawet jeśli powiesz coś nie tak, dalej będziesz przydatna. Kończy nam się grupa zero-ostatnie zdanie sprawiło że zacisnęła dłonie w pięści.
-Kiedy to się skończy postaram się żeby ktoś osuszył cię do ostatniej kropli krwi cholerna pijawko-wysyczała zanim zdążyła tego pożałować.
Jej słowa zdarły na moment uśmiech z twarzy wampirzycy.
-Twój przyjaciel nie zawsze będzie mógł Cię bronić-szepnęła wprost do jej ucha tak że poczuła lodowaty oddech na swojej szyi. Ręka spoczywająca w kieszeni zacisnęła się na sztylecie-Pewnego dnia może go nie być w pobliżu a wtedy okaże się całkowicie przypadkiem że w okolicy będę ja. Może wtedy ja i twój nieśmiertelny obrońca troszeczkę się zabawimy?-Emily gotując się ze złości mimowolnie wyszarpnęła sztylet i zamachnęła się na nią w chwili gdy winda  stanęła. Miała czas żeby się wycofać obserwując jak oszalała ze złości i bólu kobieta ściska cięte ostrzem przedramię. Rana była dostatecznie głęboka żeby ból rozszedł się po całym ciele Rudej żmiji.
-Ty mała zdziro-warknęła mrużąc oczy-Już jesteś martwa-postąpiła krok ku niej.
Dziewczyna pobiegła wąskim korytarzem słysząc za sobą warczącą wampirzycę .Drżąc na całym ciele wpadła w pierwsze lepsze drzwi i trzasnęła nimi z hukiem. Nie miała wiele czasu więc tylko przekręciła klucz. O dziwo warkot ustał. Została tylko lodowata cisza. Dysząc ze zmęczenia oparła się plecami o drzwi i rozglądała się za drogą ucieczki. Odkryła że była w czymś w rodzaju ogromnej biblioteki. Westchnęła z zachwytem i podeszła do pierwszego regału dotykając co ciekawszych okładek. W oczy rzuciła jej się książka w pozłacanej oprawie. Wyjęła ją najostrożniej jak potrafiła i otworzyła ją na pierwszej stronie gdzie znajdowała się dedykacja.

Liamowi z okazji setnych urodzin.
Serafin

Emily uniosła brwi z zaskoczenia i spojrzała na tytuł.

Wampirologia dla opornych.

 

Zmarszczyła brwi. Skoro Serafin miał odwagę żartować z Liama to dlaczego teraz zachowywali się jak wrogowie? Zauważyła że szatyn rzadko i niechętnie wymawia samo jego imię a co dopiero o nim wspomina. Wspomnienie przyjaciela musiało być dla niego bolesne. Z westchnieniem odłożyła książkę na miejsce i zaczęła przechadzać się między regałami czuła się wyróżniona dotykając tych zbiorów, ale nie mogła przewidzieć ile czasu zajmie wampirzycy znalezienie jej. fakt że co jakiś czas widziała cienie przemykające między półkami wcale jej nie pomagał. Gdy usłyszała raz , jak gdzieś niedaleko niej spada książka zacisnęła palce na rękojeści sztyletu i przyspieszyła kroku. Zwolniła dopiero gdy dostrzegła smugę światła padającą przez uchylone drzwi , podeszła ostrożnie i zajrzała do środka. To był przestronny, dobrze oświetlony gabinet. Zauważyła kominek w którym trzaskało palące się drewno , obrazy na ścianach, duże mahoniowe biurko i... wampira. Stał obrócony do niej bokiem oglądając jakiś obraz, mogła więc bez problemu  zobaczyć jego profil. W pierwszej chwili gdy go zauważyła była tak zaskoczona że nawet nie zastanowiła się nad tym kim on może być. To był Liam, ale fotografia którą pokazała jej ciotka nie przedstawiała go jak powinna. Teraz zauważyła że włosy miał jaśniejsze a oczy bardziej neutralne, a nie patrzące z wyższością. Mimo to jego postawa jasno mówiła o jego pozycji. W pewnej chwili wampir zerknął z ukosa w jej stronę.
-Nie wiesz że szpiegowanie to bardzo zły nawyk?
Z początku Emily chciała się wycofać ale po chwili pchnęła drzwi i weszła do środka.
-Nie chciałam...
-Oczywiście że chciałaś-wampir zlustrował ją wzrokiem-Jesteś podobna do Lucy.
To stwierdzenie zbiło ją z tropu. Zawsze mówiono jej że jest podobna do mamy ale nie po to przyjechała.
-Nie sądzę żeby to miało jakieś znaczenie-odparła chłodno ,nabierając pewności siebie-Chcę wiedzieć dlaczego Samantha nie odbiera telefonu. Gdzie ona jest?
Liam przyglądał jej się z uwagą jeszcze przez chwilę.
-Czy Serafin powiedział ci co się stało z Dorotheą?-spytał znienacka.
Emily zmarszczyła brwi.
-Nie... a powinien?
Blondyn podszedł do biurka i wyciągnął z niego teczkę, poczym podał ją dziewczynie.
-Co to?
-Zobacz sama.
Drżącymi dłońmi otworzyła teczkę i poczuła jak żołądek wywraca się jej na drugą stronę. To były ujęcia czyjegoś ciała... Na jednym ze zdjęć oczy kobiety patrzyły wprost na nią. Pustka w jej spojrzeniu była przerażająca. Dorothea była trzydziestopięcioletnią czarnowłosą, atrakcyjną kobietą... mogła iść po ulicy i niczym się nie wyróżniać. Uwagę dziewczyny przykuło rozcięcie na jej szyi a po przyjrzeniu się dokładniej odkryła że jest ich więcej. Były niemal wszędzie: na rękach, na nogach. Co dziwne w dłoni trzymała krwiście czerwoną różę. Jedno z ujęć obejmowało właśnie rękę dzierżącą kwiat. Uniosła je i spojrzała pytająco na Liama.
-To wizytówka-wyjaśnił-Jakiś wampir pogrywa z Kręgiem a kiedy jesteśmy na miejscu zastajemy jedynie ofiarę z różą w dłoni-skrzywił się nieznacznie.
Emily poczuła jak jej serce zamiera.
-A moja ciotka?-spytała zdławionym głosem zamykając teczkę. Te oczy za bardzo przyciągały jej uwagę.
-To samo-mimo wszystko nie odwrócił wzroku.
-Nie żyje?-jęknęła bezgłośnie czując jak nogi się pod nią uginają.
-Wysłaliśmy ją na Avenue Street żeby zbadała trop zostawiony po morderstwie Dorothei. Zameldowała się tylko raz. W miejscu gdzie ją ostatnio widziano znaleźliśmy różę.
-A ciało?
-Nie znaleźliśmy go i właśnie dlatego tu jesteś. Jest szansa że Samantha żyje. Twoja ciotka jako jedyna zaryzykowała życie żeby znaleźć oprawcę Dorothei. W świecie Łowców każdy dba o siebie.
-I co teraz? Ona gdzieś tam jest a ty nawet nie kiwniesz palcem żeby jej pomóc?-czuła jak jej oddech przyspiesza-Zrób coś!
Liam nie dał po sobie poznać że jej krzyk jakoś na niego wpłynął.
-Po to tu przyjechałaś.
-Niby czego ode mnie oczekujesz? Nie jestem Łowcą! Nie znajdę jej nawet z mapą i zaznaczonym na niej miejscem!
Znowu ścisnęła mocniej sztylet.
-Bycie Łowcą to coś więcej niż tropienie. To ma się we krwi. Pomyśl Emily czy kiedykolwiek Lucy zrobiła coś dziwnego?
Dziewczyna zmarszczyła brwi starając sobie przypomnieć jakieś zdarzenie z przeszłości. Wszystko było zamazane.
-Kiedyś... Chyba niechcący mnie skaleczyła. Potem płakała kilka nocy...
Przypomniała sobie jak mama tuliła ją do ciebie łkając a ręka nie przestawała pulsować bólem. Podwinęła szybko rękaw i przypatrzyła się bliźnie na nadgarstku. Nadal była widoczna pomimo upływu lat.
-Pomogę ci-oświadczył blondym-Będziesz miała ochronę i wszystkie informacje razem z mapą ataków na terenie miasta-sięgnął po leżący na biurku plik dokumentów.
-Meldunki?-zaczęła przeglądać pierwsze raporty.
-Co wieczór jeśli tylko to możliwe. Serafin nauczy cię wszystkiego co potrzeba żeby przeżyć sam na sam z wampirem.
Słysząc w jaki sposób wymawia jego imię podniosła wzrok. Nie skomentowała tego jednak.
-On wie?
-Doprowadzenie go do białej gorączki zostawiam tobie-kącik jego ust uniósł się nieco.
-Wszyscy jesteście takimi bydlakami?-spytała z jadowitym uśmieszkiem.
Liam zamrugał patrząc na nią w osłupieniu. Emily usłyszała cichy syk a gdy odwróciła się zauważyła swoją wściekłą, rudą znajomą. Rana była obwiązana bandażem a ona sama wcale nie wyglądała na spokojniejszą niż kilka minut temu.
-Jeśli myślisz że pozwolę...
-Dosyć-przerwał chłodno blondyn-Wyprowadź ją z budynku.
-Ale..-Emily chciała protestować ale napotykając jego wzrok zrezygnowała. To był definitywny koniec rozmowy.
Opuszczając gabinet zerknęła na wcześniej oglądany przez wampira obraz. Przedstawiał dwóch chłopców i dziewczynę. Wszyscy byli dostojni i pełni powagi a najgorsze było to że w tej chłodnej scenie Serafin odnalazł się doskonale.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin