Zostać damą.pdf

(3181 KB) Pobierz
- 1 -
1028554569.545.png
Rozdział pierwszy
Jamajka, Spanish Town, Pałac Królewski 20 czerwca 1820
Był najsłynniejszym szlachcicem korsarzem, a ponieważ słowa „szlachcic" i „korsarz" nigdy
nie idą w parze, bawił go fakt, że ten zaszczyt przypadł mu w udziale.
Z niewesołą miną Edward de Cullen, trzeci, najmłodszy syn hrabiego Carlisa, spoglądał na
szubienicę.
Był człowiekiem sukcesu i nie zdarzyło mu się przegrać bitwy czy zgubić ściganego statku,
ale nie lekceważył śmierci. Jak niedawno policzył, umknął jej już sześć razy i zakładał, że
szczęście nie opuści go jeszcze co najmniej trzykrotnie.
Śmierć przez powieszenie zawsze przyciąga tłumy. Do miasta ściągnie łotr i plantator, dama i
dziwka, żeby oglądać pirata, który zadynda na szubienicy. Będą dyszeć z oczekiwania i
podniecenia, zaklaszczą, kiedy rozlegnie się drażniący trzask łamanego karku.
Edward był wysokim, smukłym mężczyzną o przydługich, rozjaśnionych przez słońce
czarnych włosach i złotawobrązowej karnacji, o olśniewająco szmaragdowych oczach, z
których słynęli mężczyźni z rodu de Cullen'ów. Ubranie, które miał na sobie - skórzane
wysokie buty, białe irchowe bryczesy i koszula z delikatnego lnu - było proste i praktyczne.
Za to nie brakowało mu broni. Zdobyty w trudzie majątek przysporzył mu wrogów, więc
nawet w kulturalnym towarzystwie zawsze nosił sztylet za pasem, a drugi, długi i wąski, za
cholewą.
Był spóźniony na spotkanie z gubernatorem kolonii, ale na placu pojawiło się kilka modnie
ubranych dam, z których jedna była prawdziwą pięknością. Kobiety zerkały na niego i
szeptały z ożywieniem, zmierzając w stronę miejsca kaźni. Mógłby bez trudu zaciągnąć
jedną z nich do łóżka, ale bijąca od nich żądza krwi budziła w nim szczerą odrazę.
Mając za plecami imponujące wrota Pałacu Królewskiego, patrzył na damy, które podeszły
spacerkiem do szafotu. Jak wszyscy mężczyźni z rodu, Edward był bardzo męski. Sukcesy
odnosił nie tylko na morzu, ale i w alkowie. Bez trudu mógłby wykorzystać niezdrową
fascynację dam na innym polu, wiedział o tym doskonale. Blondynka była żoną znajomego
plantatora, ale ciemnowłosa piękność musiała zjawić się tu niedawno. Ona jednak wiedziała,
kim on jest, zdradził to jej uśmiech:
„Słyszałam o tobie, mogę być twoja, jeśli zechcesz".
Nie chciał. Skłonił się z galanterią, a dama przetrzymała jego spojrzenie, po czym odwróciła
się.
Wedle prawa był kupcem zamorskich dóbr, szlachetnie urodzonym dżentelmenem, lecz tylko
wtedy, gdy nie posługiwał się listami kaperskimi. Wówczas wszystko się zmieniało. Otaczała
go złowroga aura wyjętego spod prawa awanturnika. Jedna z kochanek nazywała go nawet
piratem, to słowo działało na nią jak afrodyzjak. Zresztą prawda była taka, że choć Edward
wychował się w arystokratycznym domu, wolał SpanishTown od Dublina, Kingston od
Londynu, Jamajkę od Zjednoczonego Królestwa, i nie robił z tego tajemnicy. Na morzu, w
pogoni za łupem, nie można być dżentelmenem. Szlachetność oznaczałaby śmierć.
Nie przejmował się plotkami. Dokonał wyboru i żył, jak chciał, nie korzystając z pomocy
ojca, aż zyskał sławę jednego z najznakomitszych panów morza. Choć tęsknił za Irlandią,
wolnym człowiekiem czuł się tylko na pełnym morzu. Nawet w posiadłości ojca, w otoczeniu
ukochanej rodziny, nie opuszczała go świadomość, że w niczym nie przypomina dwóch
starszych braci, mających pierwszeństwo w sukcesji. Przywiązani do ziemi, gotowi do objęcia
lordowskich obowiązków, gdy on był wolnym strzelcem. Towarzystwo słusznie wytykało
mu ekscentryczność i wyobcowanie.
- 2 -
1028554569.656.png 1028554569.700.png 1028554569.711.png 1028554569.001.png 1028554569.012.png 1028554569.023.png 1028554569.034.png 1028554569.045.png 1028554569.056.png 1028554569.067.png 1028554569.078.png 1028554569.089.png 1028554569.098.png 1028554569.109.png 1028554569.120.png 1028554569.131.png 1028554569.142.png 1028554569.153.png 1028554569.164.png 1028554569.175.png 1028554569.186.png 1028554569.197.png 1028554569.208.png 1028554569.219.png 1028554569.230.png 1028554569.241.png 1028554569.252.png 1028554569.263.png 1028554569.274.png 1028554569.285.png 1028554569.295.png 1028554569.305.png 1028554569.316.png 1028554569.327.png 1028554569.338.png 1028554569.349.png 1028554569.360.png 1028554569.371.png 1028554569.382.png 1028554569.393.png 1028554569.404.png 1028554569.415.png 1028554569.426.png 1028554569.437.png 1028554569.448.png 1028554569.459.png 1028554569.470.png 1028554569.481.png 1028554569.491.png 1028554569.501.png 1028554569.512.png 1028554569.523.png 1028554569.534.png 1028554569.546.png 1028554569.557.png 1028554569.568.png 1028554569.579.png 1028554569.590.png 1028554569.601.png 1028554569.612.png 1028554569.623.png 1028554569.634.png 1028554569.645.png 1028554569.657.png 1028554569.668.png 1028554569.679.png 1028554569.689.png 1028554569.694.png 1028554569.695.png 1028554569.696.png 1028554569.697.png 1028554569.698.png 1028554569.699.png 1028554569.701.png 1028554569.702.png 1028554569.703.png 1028554569.704.png 1028554569.705.png 1028554569.706.png 1028554569.707.png 1028554569.708.png 1028554569.709.png 1028554569.710.png 1028554569.712.png 1028554569.713.png 1028554569.714.png 1028554569.715.png 1028554569.716.png 1028554569.717.png 1028554569.718.png 1028554569.719.png 1028554569.720.png 1028554569.721.png 1028554569.002.png 1028554569.003.png 1028554569.004.png 1028554569.005.png 1028554569.006.png 1028554569.007.png 1028554569.008.png 1028554569.009.png 1028554569.010.png 1028554569.011.png 1028554569.013.png 1028554569.014.png 1028554569.015.png 1028554569.016.png 1028554569.017.png 1028554569.018.png 1028554569.019.png 1028554569.020.png 1028554569.021.png 1028554569.022.png 1028554569.024.png 1028554569.025.png 1028554569.026.png 1028554569.027.png 1028554569.028.png 1028554569.029.png 1028554569.030.png 1028554569.031.png 1028554569.032.png 1028554569.033.png 1028554569.035.png 1028554569.036.png 1028554569.037.png 1028554569.038.png 1028554569.039.png 1028554569.040.png 1028554569.041.png 1028554569.042.png 1028554569.043.png 1028554569.044.png 1028554569.046.png 1028554569.047.png 1028554569.048.png 1028554569.049.png 1028554569.050.png 1028554569.051.png 1028554569.052.png 1028554569.053.png 1028554569.054.png 1028554569.055.png 1028554569.057.png 1028554569.058.png 1028554569.059.png 1028554569.060.png 1028554569.061.png 1028554569.062.png 1028554569.063.png 1028554569.064.png 1028554569.065.png 1028554569.066.png 1028554569.068.png 1028554569.069.png 1028554569.070.png 1028554569.071.png 1028554569.072.png 1028554569.073.png 1028554569.074.png 1028554569.075.png 1028554569.076.png 1028554569.077.png 1028554569.079.png 1028554569.080.png 1028554569.081.png 1028554569.082.png 1028554569.083.png 1028554569.084.png 1028554569.085.png 1028554569.086.png 1028554569.087.png 1028554569.088.png
 
1028554569.090.png 1028554569.091.png 1028554569.092.png 1028554569.093.png 1028554569.094.png 1028554569.095.png 1028554569.096.png
 
Już miał wejść do pałacu, kiedy do grupy dołączyły dwie damy. Tłum na placu powiększał się
z minuty na minutę. Po chwili do pań doszedł szlachetnie urodzony bogaty kupiec z
Kingston, a także kilku marynarzy.
- Mam nadzieję, że smakował mu ostatni posiłek - zaśmiał się jeden z nich.
- Podobno poderżnął gardło oficerowi brytyjskiej marynarki - wykrztusiła ciemnowłosa dama.
- I wymalował swoją kabinę jego krwią, podłogę, ściany, sufit... Tak było?
- To stara piracka tradycja - z ohydnym uśmieszkiem oznajmił marynarz.
Na tak absurdalne oskarżenie Edwardowi nie pozostało nic innego, jak wznieść oczy do
nieba.
- Czy wieszają tu wielu piratów? - zapytała podekscytowana piękność.
Zanosi się na niezły cyrk, pomyślał z niesmakiem i ruszył w swoją stronę.
Jak na ironię Charlie Swan był jednym z najmniej groźnych piratów. Zawiśnie tylko dlatego,
że gubernator Woods chciał ostrzec innych. Przewinienia Swan'a były niczym w porównaniu
z bezprawiem kubańskich piratów grasujących na Karaibach, tyle że Swan dał się złapać.
Edward ledwie go znał. Swan często zjawiał się w Kingston, by rozładować lub naprawić
statek, a dom Edwarda, Windsong, znajdował się na północno-zachodnim krańcu ulicy
Portowej. Przez te wszystkie lata zamienili kilka zdawkowych słów, kłaniali się sobie, to
wszystko. Edward nie miał specjalnego powodu, by przejmować się jego losem.
- A córka pirata? - zapytała podnieconym głosem jedna z kobiet. - Czy i ją powieszą?
- Dzikuskę? - podchwycił dżentelmen. - Nie została złapana. Zresztą nikt na wyspie nie
zarzuci jej przestępstwa, jak myślę.
Edward zasępił się. Swan zostawi córkę, która jest zbyt młoda, by oskarżyć ją o piractwo,
nawet jeśli towarzyszyła ojcu w wypadach.
To nie moja sprawa, pomyślał, kontynuując drogę do Pałacu Królewskiego. A jednak
zachował w pamięci żywy obraz dziewczyny. Zerkał na nią nieraz, gdy w samej tylko koszuli
pruła wodę i igrała z falami jak delfin lub stała nieustraszenie na dziobie kanoe, jakby drwiąc
z wiatru i morza. Nigdy nie zamienił z nią choćby słowa, ale, jak każdy na wyspie, znał ją z
widzenia. Wolna, dzika, nieujarzmiona. Kiedy przemierzała plaże wyspy i ulice miasta, nie
sposób było nie dostrzec jej długich, splątanych włosów w kolorze płynnej czekolady. Tak,
była dzika i wolna, a on z dala podziwiał ją od lat.
Nie było sensu dumać o tym. Nawet nie będzie go jutro w Spanish Town, kiedy Swan
zawiśnie na szubienicy. Musiał skupić się na tym, dlaczego wezwał go gubernator Aro. Byli
dobrymi znajomymi, łączyła ich troska o strategiczne, a nawet legislacyjne problemy wyspy i
nieraz podejmowali wspólnie decyzje. Aro prowadził stanowczą politykę, za co Edward go
szanował. Ta znajomość miała również prywatny charakter. Kilka razy zabawili się wspólnie,
bo gdy żony nie było w pałacu, Aro nie gardził towarzystwem dam.
Dwóch żołnierzy wyprężyło się, kiedy mijał szóstą jońską kolumnę podtrzymującą fronton,
na którym widniało godło brytyjskie, i podszedł do wrót rezydencji.
- Kapitanie de Cullen - rzekł jeden z nich. - Gubernator Aro prosi pana do siebie.
Po chwili Edward znalazł się w ogromnym, tonącym w bogactwie holu i przestąpił próg
salonu przyjęć. Aro Woods z uśmiechem wstał zza biurka.
- Edward, witam, drogi przyjacielu!
Uścisnęli sobie dłonie. Gubernator był szczupłym, wysokim mężczyzną po trzydziestce.
- Dzień dobry, Aro. Widzę, że wyrok zostanie wykonany zgodnie z planem - wyrwało mu się
mimo woli.
- Owszem. - Woods nie krył satysfakcji. - Długo cię nie było, więc nie masz pojęcia, co to
znaczy.
- Oczywiście, że mam. - Edward znów pomyślał o niepewnej przyszłości córki pirata. A
gdyby tak przed egzekucją odwiedził skazańca? Może coś zdołają ustalić. - Czy Charlie jest
w Fort Charles?
- 3 -
1028554569.097.png 1028554569.099.png 1028554569.100.png 1028554569.101.png 1028554569.102.png 1028554569.103.png 1028554569.104.png 1028554569.105.png 1028554569.106.png 1028554569.107.png 1028554569.108.png 1028554569.110.png 1028554569.111.png 1028554569.112.png 1028554569.113.png 1028554569.114.png 1028554569.115.png 1028554569.116.png 1028554569.117.png 1028554569.118.png 1028554569.119.png 1028554569.121.png 1028554569.122.png 1028554569.123.png 1028554569.124.png 1028554569.125.png 1028554569.126.png 1028554569.127.png 1028554569.128.png 1028554569.129.png 1028554569.130.png 1028554569.132.png 1028554569.133.png 1028554569.134.png 1028554569.135.png 1028554569.136.png 1028554569.137.png 1028554569.138.png 1028554569.139.png 1028554569.140.png 1028554569.141.png 1028554569.143.png 1028554569.144.png 1028554569.145.png 1028554569.146.png 1028554569.147.png 1028554569.148.png 1028554569.149.png 1028554569.150.png 1028554569.151.png 1028554569.152.png 1028554569.154.png 1028554569.155.png 1028554569.156.png 1028554569.157.png 1028554569.158.png 1028554569.159.png 1028554569.160.png 1028554569.161.png 1028554569.162.png 1028554569.163.png 1028554569.165.png 1028554569.166.png 1028554569.167.png 1028554569.168.png 1028554569.169.png 1028554569.170.png 1028554569.171.png 1028554569.172.png 1028554569.173.png 1028554569.174.png 1028554569.176.png 1028554569.177.png 1028554569.178.png 1028554569.179.png 1028554569.180.png 1028554569.181.png 1028554569.182.png 1028554569.183.png 1028554569.184.png 1028554569.185.png 1028554569.187.png 1028554569.188.png 1028554569.189.png 1028554569.190.png 1028554569.191.png 1028554569.192.png 1028554569.193.png 1028554569.194.png 1028554569.195.png 1028554569.196.png 1028554569.198.png 1028554569.199.png 1028554569.200.png 1028554569.201.png 1028554569.202.png 1028554569.203.png 1028554569.204.png 1028554569.205.png 1028554569.206.png 1028554569.207.png 1028554569.209.png 1028554569.210.png 1028554569.211.png 1028554569.212.png 1028554569.213.png 1028554569.214.png 1028554569.215.png 1028554569.216.png 1028554569.217.png 1028554569.218.png 1028554569.220.png 1028554569.221.png 1028554569.222.png 1028554569.223.png 1028554569.224.png 1028554569.225.png 1028554569.226.png 1028554569.227.png 1028554569.228.png 1028554569.229.png 1028554569.231.png 1028554569.232.png 1028554569.233.png 1028554569.234.png 1028554569.235.png 1028554569.236.png 1028554569.237.png 1028554569.238.png 1028554569.239.png 1028554569.240.png 1028554569.242.png 1028554569.243.png 1028554569.244.png 1028554569.245.png 1028554569.246.png 1028554569.247.png 1028554569.248.png 1028554569.249.png 1028554569.250.png 1028554569.251.png 1028554569.253.png 1028554569.254.png 1028554569.255.png 1028554569.256.png 1028554569.257.png 1028554569.258.png 1028554569.259.png 1028554569.260.png 1028554569.261.png 1028554569.262.png 1028554569.264.png 1028554569.265.png 1028554569.266.png 1028554569.267.png 1028554569.268.png 1028554569.269.png 1028554569.270.png 1028554569.271.png 1028554569.272.png 1028554569.273.png 1028554569.275.png 1028554569.276.png 1028554569.277.png 1028554569.278.png 1028554569.279.png 1028554569.280.png 1028554569.281.png 1028554569.282.png 1028554569.283.png 1028554569.284.png 1028554569.286.png 1028554569.287.png
 
1028554569.288.png 1028554569.289.png 1028554569.290.png 1028554569.291.png 1028554569.292.png 1028554569.293.png 1028554569.294.png
 
- Został przetransportowany do więzienia sądowego. - Nowy gmach sądu, ukończony rok
temu, wznosił się na wprost Pałacu Królewskiego, po drugiej stronie placu. Woods podszedł
do baru wbudowanego w potężny holenderski kredens, nalał dwa kieliszki wina i podał jeden
gościowi. - Za jutrzejszą egzekucję, Edwardzie.
Edward nie przyłączył się do toastu.
- Może powinieneś podjąć próbę schwytania piratów pływających pod banderą generała José
Artigasa - powiedział, mając na myśli wojowniczego pół Indianina, pół Hiszpana, który
walczył zarówno z Portugalią, jak i Hiszpanią. - Rodney Carre nie ma nic wspólnego z tymi
żądnymi krwi złoczyńcami, mój drogi.
- No cóż, a ja miałem nadzieję, że to ty schwytasz ludzi Artigasa. - Uśmiech Woodsa był
uprzejmy, ale stanowczy.
Edward polowanie miał we krwi, więc propozycja żywo go zainteresowała, jednak w tej
chwili zamierzał drążyć inny temat.
- Swan nie był głupi i nie zagrażał brytyjskim interesom - zauważył, wypijając łyk
czerwonego wina.
- Czyżbyś go uważał za przyzwoitego pirata? - zareagował ostro Woods. - Dlaczego go
bronisz?
Został osądzony, uznany za winnego i zawiśnie jutro w południe.
Jednak Edward go nie słuchał. Przypomniał sobie pewną scenę. Włosy Dzikuski błyszczały
niczym gwiazda, bluzka i bryczesy ociekały wodą. Wyciągnęła szczupłe ramiona i dała nurka
do morza z dziobu słupa. Wracał w zeszłym roku do domu i stał na pokładzie rufowym
fregaty „Fair Lady", kiedy wypatrzył ją przez lunetę. Czekał, aż wypłynie, a kiedy zobaczył
ją roześmianą, poczuł przemożną chęć ponurkowania razem z nią w turkusowej wodzie.
- A co z dzieckiem? - wyrwało mu się. Nie miał pojęcia, ile lat mogła mieć, ale była nieduża i
szczupła, więc dawał jej nie więcej niż dwanaście, najwyżej czternaście.
- Córka Swan'a? Dzikuska? - zdumiał się gubernator. - Tym się trapisz?
- Słyszałem, że farma została skonfiskowana na rzecz Korony. Co stanie się z dziewczyną?
- Na Boga, Edward nie mam pojęcia. Może pojedzie do Anglii, gdzie podobno ma rodzinę,
ale raczej uda się do klasztoru Świętej Anny w Sewilli, gdzie siostry zakonne prowadzą
ochronkę dla sierot i podrzutków.
Edward aż się wzdrygnął. Dla tak wolnej, nieokiełznanej istoty byłoby to równoznaczne z
uwięzieniem. Dowiedział się natomiast, że to dziecko ma rodzinę w Anglii. No tak, Charlie
był kiedyś oficerem marynarki brytyjskiej, więc nic dziwnego.
- Dziwnie się zachowujesz, przyjacielu - zauważył Woods. - Zaprosiłem cię, bo liczę, że
przyjmiesz moje zlecenie.
Edward odsunął od siebie myśli o córce Swan'a
- Czy mogę mieć nadzieję, że poszukujesz El Toreadora? - Chodziło o najbardziej
bezwzględnego awanturnika siejącego postrach na wodach.
- Możesz. - Woods uśmiechnął się szeroko.
- Byłbym usatysfakcjonowany, mogąc przyjąć to zlecenie. - Pogoń za bandytą z całą
pewnością poprawi mu humor, uwolni od napięcia nerwowego, które jak zawsze gnębiło go
na lądzie. Od trzech tygodni zaszył się w Windsong, zwykle nie przebywał tu dłużej niż
miesiąc. Czas opuścić port. Jedyne, czego będzie mu brakować, to dzieci. W domu są córka i
syn i zawsze, gdy pływa po morzu lub przebywa za granicą, strasznie za nimi tęskni.
- Może zjedlibyśmy razem obiad? Poleciłem szefowi kuchni przygotować twoje ulubione
potrawy. - Uradowany Woods uścisnął ramię Edwarda. - Porozmawiamy o szczegółach misji,
chętnie też wysłucham twojej opinii na temat nowych przedsięwzięć w Indiach Wschodnich.
Edward już miał przyjąć zaproszenie, kiedy żołnierze trzymający wartę przy wejściu do
pałacu podnieśli alarm. Błyskawicznie sięgnął po sztylet.
- 4 -
1028554569.296.png 1028554569.297.png 1028554569.298.png 1028554569.299.png 1028554569.300.png 1028554569.301.png 1028554569.302.png 1028554569.303.png 1028554569.304.png 1028554569.306.png 1028554569.307.png 1028554569.308.png 1028554569.309.png 1028554569.310.png 1028554569.311.png 1028554569.312.png 1028554569.313.png 1028554569.314.png 1028554569.315.png 1028554569.317.png 1028554569.318.png 1028554569.319.png 1028554569.320.png 1028554569.321.png 1028554569.322.png 1028554569.323.png 1028554569.324.png 1028554569.325.png 1028554569.326.png 1028554569.328.png 1028554569.329.png 1028554569.330.png 1028554569.331.png 1028554569.332.png 1028554569.333.png 1028554569.334.png 1028554569.335.png 1028554569.336.png 1028554569.337.png 1028554569.339.png 1028554569.340.png 1028554569.341.png 1028554569.342.png 1028554569.343.png 1028554569.344.png 1028554569.345.png 1028554569.346.png 1028554569.347.png 1028554569.348.png 1028554569.350.png 1028554569.351.png 1028554569.352.png 1028554569.353.png 1028554569.354.png 1028554569.355.png 1028554569.356.png 1028554569.357.png 1028554569.358.png 1028554569.359.png 1028554569.361.png 1028554569.362.png 1028554569.363.png 1028554569.364.png 1028554569.365.png 1028554569.366.png 1028554569.367.png 1028554569.368.png 1028554569.369.png 1028554569.370.png 1028554569.372.png 1028554569.373.png 1028554569.374.png 1028554569.375.png 1028554569.376.png 1028554569.377.png 1028554569.378.png 1028554569.379.png 1028554569.380.png 1028554569.381.png 1028554569.383.png 1028554569.384.png 1028554569.385.png 1028554569.386.png 1028554569.387.png 1028554569.388.png 1028554569.389.png 1028554569.390.png 1028554569.391.png 1028554569.392.png 1028554569.394.png 1028554569.395.png 1028554569.396.png 1028554569.397.png 1028554569.398.png 1028554569.399.png 1028554569.400.png 1028554569.401.png 1028554569.402.png 1028554569.403.png 1028554569.405.png 1028554569.406.png 1028554569.407.png 1028554569.408.png 1028554569.409.png 1028554569.410.png 1028554569.411.png 1028554569.412.png 1028554569.413.png 1028554569.414.png 1028554569.416.png 1028554569.417.png 1028554569.418.png 1028554569.419.png 1028554569.420.png 1028554569.421.png 1028554569.422.png 1028554569.423.png 1028554569.424.png 1028554569.425.png 1028554569.427.png 1028554569.428.png 1028554569.429.png 1028554569.430.png 1028554569.431.png 1028554569.432.png 1028554569.433.png 1028554569.434.png 1028554569.435.png 1028554569.436.png 1028554569.438.png 1028554569.439.png 1028554569.440.png 1028554569.441.png 1028554569.442.png 1028554569.443.png 1028554569.444.png 1028554569.445.png 1028554569.446.png 1028554569.447.png 1028554569.449.png 1028554569.450.png 1028554569.451.png 1028554569.452.png 1028554569.453.png 1028554569.454.png 1028554569.455.png 1028554569.456.png 1028554569.457.png 1028554569.458.png 1028554569.460.png 1028554569.461.png 1028554569.462.png 1028554569.463.png 1028554569.464.png 1028554569.465.png 1028554569.466.png 1028554569.467.png 1028554569.468.png 1028554569.469.png 1028554569.471.png 1028554569.472.png 1028554569.473.png 1028554569.474.png 1028554569.475.png 1028554569.476.png 1028554569.477.png 1028554569.478.png 1028554569.479.png 1028554569.480.png 1028554569.482.png 1028554569.483.png 1028554569.484.png 1028554569.485.png
 
1028554569.486.png 1028554569.487.png 1028554569.488.png 1028554569.489.png 1028554569.490.png 1028554569.492.png 1028554569.493.png
 
- Cofnij się - nakazał Woodsowi. Gubernator zbladł, w jego ręku pojawił się nieduży pistolet,
posłuchał jednak i udał się pośpiesznie w głąb salonu, a Edward zamaszystym krokiem
wyszedł do holu. Usłyszał jęczącego z bólu żołnierza.
- Wstęp wzbroniony! Nie wolno wchodzić do środka! - wołał drugi.
Frontowe drzwi otworzyły się z impetem i do pałacu, wymachując pistoletem, wpadła drobna
kobieta z burzą czekoladowych włosów.
- Gdzie gubernator? - zapytała gromko, celując w Edwarda.
Przepiękne błękitne oczy przeszyły go na wylot. Z wrażenia zapomniał o skierowanym w
jego czoło pistolecie. Dzikuska nie była dzieckiem, tylko młodą kobietą, piękną przy tym.
Miała trójkątną twarz o wysokich kościach policzkowych, zgrabny prosty nosek i pełne,
ponętne usta, ale najbardziej olśniły go intrygujące i egzotyczne, jak u dzikiego kota, oczy.
Puszczone swobodnie długie włosy w kolorze jaśniejącego księżyca kręciły się samowolnie.
Ubrana była w wielgachną męską koszulę sięgającą do połowy ud, pod którą rysował się
zarys piersi. Nogi zakryte bryczesami, w chłopięcych butach z cholewami, były długie i
zdecydowanie kobiece.
Jak mógł nawet z daleka wziąć ją za dziecko!
- Rozum panu odebrało? - krzyknęła. - Gdzie jest Woods?
Wymusił na sobie coś na kształt uśmiechu.
- Panno Swan, proszę nie mierzyć we mnie. Czy jest naładowany? - silił się na spokój.
Pobladła, jakby dopiero go rozpoznała.
- De Cullen. - Pistolet zadrżał w jej dłoni. - Woods. Muszę się widzieć z Woodsem.
A więc jednak go znała. Skoro tak, musi wiedzieć, że nie ma z nim żartów. Że każdy, kto
będzie wymachiwał mu bronią przed nosem, zginie na miejscu. Czy jest aż tak odważna, czy
taka głupia? Lub zdesperowana? Uśmiechnął się szerzej, choć nie było mu do śmiechu. Musi
zażegnać kryzys, zanim ją zranią czy aresztują.
- Proszę oddać pistolet, panno Swan.
Potrząsnęła głową.
- Gdzie on jest?
Zanim się zorientowała, złapał ją za nadgarstek i odebrał broń.
Łzy wściekłości napłynęły jej do oczu
- Niech to diabli! - Walnęła go pięścią, w furii biła na oślep.
Podał pistolet jednemu z żołnierzy i chwycił jej drugą rękę. Starał się przy tym nie sprawić jej
bólu.
Była zdumiewająco silna, choć taka szczupła i drobna. Oczywiście z nim nie miała szans.
- Proszę przestać. Zrobi sobie pani krzywdę - powiedział łagodnie.
Wiła się jak dzika kotka. Sycząc i prychając, próbowała wydrapać mu oczy, gdy na moment
uwolniła rękę.
- Dość - rozkazał stanowczo. - Ze mną pani nie wygra.
Kiedy zwarli się wzrokiem, znieruchomiała, on zaś poczuł przypływ współczucia. Nawet jeśli
ma osiemnaście lat, to z uwagi na niekonwencjonalne wychowanie jest jeszcze dzieckiem pod
wieloma względami. A teraz ujrzał coś więcej niż desperację w jej oczach. Ujrzał strach.
Jutro powieszą jej ojca, a najwyższą władzą był tu gubernator.
- Na pewno nie zamierzasz zamordować mojego przyjaciela Woodsa?
- Zrobiłabym to, gdybym tylko mogła! Jednak odłożę to na później! - Znów zaczęła się
wyrywać. - Przyszłam błagać go o ułaskawienie mojego ojca.
Miał wrażenie, że serce mu pęka.
- Jeśli cię puszczę, nie będziesz się rzucać? Mogę ci załatwić audiencję u gubernatora.
Nadzieja zabłysła w jej oczach.
- Tak - wyszeptała.
- 5 -
1028554569.494.png 1028554569.495.png 1028554569.496.png 1028554569.497.png 1028554569.498.png 1028554569.499.png 1028554569.500.png 1028554569.502.png 1028554569.503.png 1028554569.504.png 1028554569.505.png 1028554569.506.png 1028554569.507.png 1028554569.508.png 1028554569.509.png 1028554569.510.png 1028554569.511.png 1028554569.513.png 1028554569.514.png 1028554569.515.png 1028554569.516.png 1028554569.517.png 1028554569.518.png 1028554569.519.png 1028554569.520.png 1028554569.521.png 1028554569.522.png 1028554569.524.png 1028554569.525.png 1028554569.526.png 1028554569.527.png 1028554569.528.png 1028554569.529.png 1028554569.530.png 1028554569.531.png 1028554569.532.png 1028554569.533.png 1028554569.535.png 1028554569.536.png 1028554569.537.png 1028554569.538.png 1028554569.539.png 1028554569.540.png 1028554569.541.png 1028554569.542.png 1028554569.543.png 1028554569.544.png 1028554569.547.png 1028554569.548.png 1028554569.549.png 1028554569.550.png 1028554569.551.png 1028554569.552.png 1028554569.553.png 1028554569.554.png 1028554569.555.png 1028554569.556.png 1028554569.558.png 1028554569.559.png 1028554569.560.png 1028554569.561.png 1028554569.562.png 1028554569.563.png 1028554569.564.png 1028554569.565.png 1028554569.566.png 1028554569.567.png 1028554569.569.png 1028554569.570.png 1028554569.571.png 1028554569.572.png 1028554569.573.png 1028554569.574.png 1028554569.575.png 1028554569.576.png 1028554569.577.png 1028554569.578.png 1028554569.580.png 1028554569.581.png 1028554569.582.png 1028554569.583.png 1028554569.584.png 1028554569.585.png 1028554569.586.png 1028554569.587.png 1028554569.588.png 1028554569.589.png 1028554569.591.png 1028554569.592.png 1028554569.593.png 1028554569.594.png 1028554569.595.png 1028554569.596.png 1028554569.597.png 1028554569.598.png 1028554569.599.png 1028554569.600.png 1028554569.602.png 1028554569.603.png 1028554569.604.png 1028554569.605.png 1028554569.606.png 1028554569.607.png 1028554569.608.png 1028554569.609.png 1028554569.610.png 1028554569.611.png 1028554569.613.png 1028554569.614.png 1028554569.615.png 1028554569.616.png 1028554569.617.png 1028554569.618.png 1028554569.619.png 1028554569.620.png 1028554569.621.png 1028554569.622.png 1028554569.624.png 1028554569.625.png 1028554569.626.png 1028554569.627.png 1028554569.628.png 1028554569.629.png 1028554569.630.png 1028554569.631.png 1028554569.632.png 1028554569.633.png 1028554569.635.png 1028554569.636.png 1028554569.637.png 1028554569.638.png 1028554569.639.png 1028554569.640.png 1028554569.641.png 1028554569.642.png 1028554569.643.png 1028554569.644.png 1028554569.646.png 1028554569.647.png 1028554569.648.png 1028554569.649.png 1028554569.650.png 1028554569.651.png 1028554569.652.png 1028554569.653.png 1028554569.654.png 1028554569.655.png 1028554569.658.png 1028554569.659.png 1028554569.660.png 1028554569.661.png 1028554569.662.png 1028554569.663.png 1028554569.664.png 1028554569.665.png 1028554569.666.png 1028554569.667.png 1028554569.669.png 1028554569.670.png 1028554569.671.png 1028554569.672.png 1028554569.673.png 1028554569.674.png 1028554569.675.png 1028554569.676.png 1028554569.677.png 1028554569.678.png 1028554569.680.png 1028554569.681.png 1028554569.682.png 1028554569.683.png 1028554569.684.png 1028554569.685.png
 
1028554569.686.png 1028554569.687.png 1028554569.688.png 1028554569.690.png 1028554569.691.png 1028554569.692.png 1028554569.693.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin