ROZDZIAŁ I.doc

(43 KB) Pobierz
ROZDZIAŁ I

ROZDZIAŁ I
Tylko przyjaciele

- Nessie, Nessie! – wołał Jacob, biegnąc pomiędzy drzewami w swojej ludzkiej postaci.
- Jacob! – odkrzyknęłam, podążając szybko w jego kierunku. Ostatnie trzy dni spędził w Sioux, w Południowej Dakocie. Od momentu, w którym się urodziłam dopiero trzeci raz rozstałam się z nim na dłużej niż jeden dzień.
Dotarliśmy do skraju lasu dokładnie w tym samym momencie. Otworzył dla mnie swe ramiona i natychmiast się w niego wtuliłam.
- Tęskniłem za tobą – powiedział i odetchnął z ulgą, a ja także westchnęłam. To były długie trzy dni rozłąki. Przytuliłam się mocniej do jego torsu, a on przycisnął swoje wargi do czubka mojej głowy. Zaczęłam głaskać jego długie, czarne włosy. Otaczała nas mgła i wyraźnie dało się wyczuć zawieszoną w powietrzu wilgoć. Pachniała Jacobem, o ile w ogóle było to możliwe. Lubiłam jego długie włosy. Urocze loki opadały mu na policzki i ciągnęły się aż do szerokiej klatki piersiowej. Dla mnie nie wyglądało to jak kobiece uczesanie, wręcz przeciwnie – było ono o wiele bardziej męskie niż krótkie fryzury innych facetów. Jacob nie musiał mi udowadniać, że był mężczyzną, nawet jeśli jego włosy były tak samo długie jak moje. Wystarczył sam fakt, że to mój Jacob.
- I jak było? – spytałam. Udał się do Sioux na pogrzeb jednego z członków tamtejszej starszyzny Indian, aby oddać zmarłemu należyty szacunek. Towarzyszył mu jego ojciec, Billy.
- Och, wiesz… – Jacob przerwał w połowie zdania i spojrzał mi w oczy. Zawsze, kiedy to robił, wyglądał jak zahipnotyzowany i tracił wątek dopiero co podjętego tematu. Jakiego to słowa użyła moja mama, żeby opisać swoje uczucia po pierwszym spotkaniu z tatą…? „Olśnienie”! Tak, to musiało być to! Najwidoczniej „olśniewałam” Jacoba.
- Jake – westchnęłam, zerkając gdzieś w bok, aby pomóc mu się skoncentrować i wrócić do rozmowy.
- Przepraszam, Ness. Po prostu strasznie się za tobą stęskniłem. To był na pewno ostatni raz, kiedy zostawiłem cię na tak długo.
- Jake, to nie było znowu tak długo – skłamałam. W rzeczywistości te ostatnie parę dni wydawało mi się nie do zniesienia. Wiedziałam, że on doznawał jeszcze gorszych mąk. Nasza więź była niezwykle silna i nigdy nie kochałam nikogo tak bardzo jak jego, ale moje uczucia nie mogły konkurować z wpojeniem. Zdawałam sobie sprawę, że kiedy wyjeżdżał i zostawiał mnie samą, miał większe poczucie straty niż ja. Ale tylko trochę większe. Zawsze oddychało mi się ciężej, gdy jego nie było w pobliżu.
Położył mi swoją dłoń na policzku. Pasowała idealnie, jak zagubiona część jakiejś układanki. Zresztą, my we wszystkim do siebie pasowaliśmy.
Jacob miał taki sam błysk w oku jak podczas moich szesnastych urodzin, kiedy w końcu osiągnęłam pełną dojrzałość. To było dwa lata temu i od tamtej pory starałam się utrzymywać z nim wyłącznie przyjacielskie stosunki, ale widziałam w jego spojrzeniu, że nie chce, abyśmy dłużej byli „tylko przyjaciółmi”. Wielokrotnie próbował mnie pocałować, żeby przeistoczyć łączące nas relacje w prawdziwy związek dwojga kochających się ludzi, ale na razie skutecznie udawało mi się go powstrzymywać. On nie rozumiał mojego zachowania i nieraz dostrzegałam w jego oczach ból, spowodowany tym, że nie mógł być obecny w moim życiu w „ten” sposób. A ja się po prostu bałam. W Jacobie odnalazłam bratnią duszę, wspaniałą pod każdym względem. Był dla mnie najlepszym kompanem, całym moim życiem. Nie mogłam spędzić bez niego ani jednego dnia. Co by się wydarzyło z naszą przyjaźnią, jeśli w końcu zostalibyśmy parą, a ja bym go zraniła w taki czy inny sposób? Nigdy nie uporałabym się z myślą, że skrzywdziłam Jacoba, bo on na to w ogóle nie zasługiwał. Nie mogłam go stracić i zaryzykować utraty naszej przyjaźni poprzez zastąpienie jej prawdziwym związkiem. Nie ważne, byłoby nam razem wspaniale. Czułam się zadowolona z obecnie łączących nas relacji. „Związki tylko wszystko komplikują”, powiedział kiedyś jeden z moich przyjaciół.
- Ness… - odezwał się Jacob miękkim głosem po dłużącej się w nieskończoność sekundzie, ciągle wpatrując się intensywnie w moje oczy. Znałam to spojrzenie i znałam ten ton. Właśnie zamierzał przedstawić mi argumenty, dlaczego powinniśmy być ze sobą jako para zakochanych. Nie miałam ochoty znowu tego z nim przerabiać, jeszcze nie teraz… Ale z drugiej strony nie chciałam też zobaczyć uczucia odrzucenia w jego oczach, które pojawiało się wtedy, kiedy delikatnie wyrywałam się z jego mocnego uścisku. Nie mogłam znieść jego tęsknego spojrzenia, gdy powoli przesuwał swoje usta w kierunku moich... Taka prosta rzecz jak zakaz pocałunków mogła odseparować przyjaźń od prawdziwego związku, tylko że fizycznie raniła ona Jacoba… Nie chciałam go krzywdzić, ale gdzieś w środku siebie ciągle czułam ten dziwny strach i nie potrafiłam się z nim zmierzyć. Nieważne, że byłam taka „wyjątkowa”, jak wszyscy twierdzili.
- Jake, chodźmy się zobaczyć z moimi rodzicami – powiedziałam, starając się oderwać jego spojrzenie od moich warg. – Oni też za tobą tęsknili.
Pociągnęłam go za rękę przez trawnik, ale zatrzymał się w połowie drogi i ponownie mnie uścisnął.
- Ness, tak bardzo za tobą tęskniłem, że zostaję u was na noc – szepnął mi do ucha.
Zachichotałam. Często spędzał noce w naszym domu, a mama tkwiła w przekonaniu, że skoro byliśmy „tylko przyjaciółmi”, to powinniśmy się zachowywać jak „tylko przyjaciele”. Sądziłam jednak, że w taki sposób próbowała mnie przekonać do związania się z Jacobem, ale tak łatwo nie mogła mnie nakłonić do zrobienia następnego kroku…
- Jasne, tylko najpierw uzgodnij to z moimi rodzicami – podrażniłam się z nim, jakby Bella i Edward kiedykolwiek mieli coś przeciwko…
- Chyba jakoś uda mi się ich przekonać – odparł z uśmiechem.
Po chwili znaleźliśmy się w salonie, gdzie rodzice trzymali się w objęciach i słuchali jakieś płyty. Świadomość, jak bardzo się kochali, zawsze wywoływała uśmiech na mojej twarzy. Ich miłość wydawała się najsilniejszym uczuciem, z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia. Mama mówiła, że takie same relacje połączą mnie z Jacobem, ale jakoś nie mogłam w to uwierzyć, bo przecież ja byłam pół-człowiekiem, pół-wampirem, a on wilkołakiem… Nie, żebym wątpiła w naszą miłość. Była równie silna jak uczucie moich rodziców, ale zdecydowanie inna…
- Hej, Bella, Edward, ale się za wami stęskniłem – powiedział Jacob, całując mamę w czoło i potrząsając ręką taty. Następnie zajął miejsce na drugiej kanapie i zaprosił mnie gestem, abym usiadła mu na kolanach. Ostatecznie wybrałam jednak krawędź sofy i objęłam jego masywne ramię. Cała moja ręka nie dosięgała nawet do jego łokcia.
- Jacob chce zostać na noc – zakomunikowałam, ale natychmiast ugryzłam się w język, bo Bella mogłaby odebrać to zdanie jako początek jakichś zmian. – Bo bardzo długo go nie było, a chciałabym spędzić trochę czasu ze swoim przyjacielem – dodałam szybko, akcentując ostatnie słowo, żeby nikt nie miał żadnych wątpliwości co do moich zamiarów. Wiedziałam, że Jacob mógł być przez to nieco urażony, ale zaraz pocałowałam go w czoło, żeby poczuł się choć odrobinę lepiej.
- Oczywiście, że możesz zostać, Jake – odparła Bella bez wahania.
- Super! – powiedział radośnie, podnosząc mnie do góry i usadawiając na swoich plecach. Przebiegliśmy szybko przez korytarz i wpadliśmy do mojego pokoju, a drzwi za nami zamknęły się z taką siłą, że aż zadygotała futryna. Puścił mnie dokładnie nad łóżkiem, a potem sam ułożył się obok, obejmując mnie w talii i kładąc swój podbródek na moim ramieniu. Położyłam głowę na jego torsie i owinęłam go rękami w pasie. Oczywiście nie były to zbyt „przyjacielskie gesty”, ale dopóki jego usta trzymały się z daleka od moich, nie musiałam się o nic martwić. Jacob westchnął i jeszcze mocniej przytulił mnie do swojej szerokiej klatki piersiowej.
- Nessie… - zaczął niepewnie. - Będę na ciebie czekał, wiesz o tym. Mamy wieczność i będę przez tyle czekał. Rozumiem, że chcesz, abyśmy na razie zostali tylko przyjaciółmi, ale… Uważam, że już dawno przekroczyliśmy granicę przyjaźni i wcale nie jest nią ten cały pocałunek i… Kocham cię, tak samo jak ty mnie, więc chyba czas już na następny krok…
- Jake, czy ty naprawdę masz zamiar znowu o tym dyskutować? Zazwyczaj robisz to tylko raz dziennie, ale dzisiaj przechodzisz samego siebie – podrażniłam się z nim, starając się, żeby mój głos zabrzmiał swobodnie, ale Jacob nadal pozostał ponury. Natychmiast zapragnęłam jakoś wymazać ten smutek z jego twarzy. Wiedziałam, jak mogę tego dokonać i sprawić, żeby spełniły się jego wszystkie marzenia… Ale chwileczkę. Coś musiało być przyczyną tego nagłego pośpiechu. Dlaczego chciał mnie dostać akurat w tej chwili?
- Jacob, wydajesz się… Nie wiem, może zabrzmi to dziwnie, ale wydaje mi się, że moja odmowa rani cię dziś bardziej niż zwykle.
- To zawsze tak bardzo boli, Ness, tylko nie daje nic po sobie poznać. Nigdy bym cię nie skrzywdził.
Na te słowa moje serce wykonało jedno lub dwa mocniejsze uderzenia. Raniłam go bardziej niż mogłam to sobie wyobrazić, bawiąc się nim i nie pozwalając mu mieć tego, czego najbardziej pragnął – mnie. Całej mnie.
- Ale coś się stało, prawda? Możesz mi powiedzieć – odparłam jak najspokojniejszym głosem.
- Bo… - zaczął, jakby walcząc ze słowami, które chciał wypowiedzieć. – Bo widzisz, w Sioux spotkałem inną sforę. Ma gdzieś około ośmiu lub więcej członków i aż pięciu z nich doświadczyło w zeszłym roku wpojenia… I wszyscy znali już wcześniej te dziewczyny… - Przerwał i przeniósł spojrzenie na moje ręce. Lekko się trząsł.
- Co się stało, Jake? – spytałam, ściskając jego dłonie, by dodać mu odwagi.
- Każdy wpojony wilk… Każdy z nich… Żaden nie jest dla swojej wybranki „tylko przyjacielem”. Wszyscy połączyli się w pary i są w związkach, poważnych związkach. Wiesz, planują małżeństwo, dzieci i całą resztę…
Skupił się teraz na widoku za oknem, a ja nagle zrozumiałam ogromny wyraz jego cierpienia. Każdy wilk, który wpoił się w jakąś dziewczynę był z nią połączony specjalną, romantyczną więzią. My byliśmy prawdopodobnie jedyną wpojoną parą, która pozostała „tylko przyjaciółmi”.
- Och, Jake! – Zarzuciłam mu ręce na szyję i przycisnęłam go do siebie tak mocno, jak tylko mogłam. Odwzajemnił uścisk i dotknął ustami mojego karku.
- Nie smuć się, proszę. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, jesteś dla mnie wszystkim, Jake. Tylko…
- Tylko co, Ness? – przerwał mi. Jego głos brzmiał tak, jakby ktoś go torturował. Tak było zawsze, ilekroć dyskutowaliśmy na ten temat.
- Wiesz, co czuję. A co będzie, jeśli już nie będziemy przyjaciółmi? Co się stanie, jeżeli zostaniemy parą, a potem stracimy naszą przyjaźń? Jeśli nasze stosunki się pogorszą i wszystko się zepsuje? Jesteś moim najlepszym przyjacielem, Jake! Nie mogę cię stracić!
- Nessie, jak w ogóle możesz tak do tego podchodzić? Odkąd tylko na ciebie spojrzałem, stałaś się centrum mojego świata. Podczas tych pięciu lat twojego rozwoju nie pragnąłem niczego więcej oprócz opiekowania się tobą i bycia twoim najlepszym przyjacielem. Ale teraz… Pociągasz mnie i wiem, że ty czujesz do mnie to samo. Nasza przyjaźń nie jest czymś, co można zniszczyć, Ness, a ja nigdy cię nie opuszczę… Co może pójść nie tak?
Miał wiele przekonywujących argumentów, ale mnie i tak ciągle dręczyła ta sama myśl: co będzie, jeśli nasz związek źle się skończy i już nigdy więcej nie będę miała mojego najlepszego przyjaciela? Zadrżałam na tę myśl i przycisnęłam czoło do torsu Jacoba, który nagle przewrócił się na plecy, przez co leżałam teraz na jego klatce piersiowej. Na chwilę zapadła cisza. Słyszałam tylko jego spokojny oddech: wdech, wydech… Zawsze mnie to uspokajało i wielokrotnie ułatwiało zaśnięcie, a także sprawiało, że czułam się bezpiecznie.
Chłodny powiew wiatru wpadł przez otwarte okno i przytuliłam się do ciepłego torsu Jacoba, który objął mnie jeszcze mocniej i umiejscowił swoje wargi na moim czole.
- Kocham cię, Jake – wyszeptałam do jego klatki piersiowej.
- Też cię kocham, Ness.
Wydawało się to nieco dziwne i głupie, że bez problemów potrafiliśmy składać takie deklaracje, a oficjalnie nie byliśmy parą. Lecz miłość przychodzi pod różnymi postaciami, może być zarówno zmysłowa, jak i czysto platoniczna…
Żadne z nas nie powiedziało już tej nocy ani słowa. Jake nie drążył tematu, a ja się nie sprzeciwiałam, choć chciałam mu wyznać jeszcze tyle różnych rzeczy, a on z pewnością też miał coś w zanadrzu…
Leżeliśmy w zupełnej ciszy, aż w końcu oboje zapadliśmy w błogi sen.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin