WAKACYJNA PRZYGODA cz. 9.doc

(55 KB) Pobierz
WAKACYJNA PRZYGODA

WAKACYJNA PRZYGODA

cz. 9

 

 

 

 

 

Autor: aga334

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Bella:

 

 

- Edward. Gdzie jesteś? – wyszeptałam. Otworzyłam oczy i mnie oślepiło światło. W sumie to światło żarówki, ale zamknęłam oczy i jeszcze raz je otworzyłam, stopniowo, żeby mogły się przyzwyczaić. Starałam się podnieść, gdyż jak się okazało leżałam.

- Ała. – wszystko mnie boli. Mimo bólu podniosłam się do pozycji siedzącej. Co się stało? Jak ja tu trafiłam? A tak na marginesie, to gdzie ja jestem? Dlaczego wszystko mnie boli? Masa pytań nasuwa mi się na język. Gdzie jest James? Właściwie to on mnie porwał, no nie? Pomieszczenie, w którym się znajduję jest takie szpitalne... takie puste i białe. W pokoju, jeśli tak można nazwać to miejsce, znajdują się jedynie stół, który robił mi za łóżko, stolik z narzędziami. Narzędziami? Gdy spojrzałam na nie zrobiło mi się niedobrze. Blech... Były okropne. Na stoliku leżały waciki i to nie waciki kosmetyczne tylko raczej takie, które używają w szpitalach. Nawet szafka z pełnym wyposażeniem stała przy drzwiach. Pełno było w niej fiolek i jakiś innych pudełeczek. Były też szczypce duże i małe. O matko! Gdzie ja jestem ... To jest jakiś horror! Nawet okno jest zbite deskami. Ta, a pewnie z drugie strony są kraty – Mój sarkazm umie rozluźnić sytuację. Oj zaczynam się bać. Gdzie On mnie zabrał! Pomocy! – krzyczałam sama do siebie. Wstałam z „łóżka”. Zakręciło mi się w głowie, jak długo musiałam spać? Dopiero teraz zwróciłam uwagę, że jestem ubrana jakoś inaczej. Inaczej? Jestem jak jakiś lekarz w kitlu! Moje ręce... są całe w siniakach. Moja mama zawsze powtarzała, że się rzucam podczas snu i chodzę po ścianach, ale żeby aż tak? Nie to nie możliwe. A może... No coś Ty! To są ślady dłoni i pasów, albo lin? – podpowiedział mi Mój wewnętrzny głos. Ale co się mogło stać? Chwila moment.. pamiętam... yhm.. pamiętam jak.. o nie! Spadałam z dachu szpitalnego! A w zasadzie to James mnie zepchnął. Wręcz cudownie. To już się nie mieści w głowie! Why, why, why! Zawsze ja. To jest jakieś fatum. Ok., ok. może jestem dziwna, choć mówią, że bardziej oryginalna, ale to nie oznacza, że mogą mnie porywać jacyś Hmm trudno określić takich ludzi. Na początku nie wiedziałam co się dzieję, nie miała oparcia pod nogami. Dopiero wtedy spojrzałam w dół. Byłam.. leciałam czymś! O matko zginę! To nie może być prawda. A potem straciłam przytomność. Typowe. Ale co się wydarzyło później? Nie wiem, ale muszę się tego dowiedzieć. Zaczęłam iść w stronę drzwi. Otwarte! Zaczęłam się cieszyć sama do siebie. Wynurzyłam głowę za drzwi, nikogo nie ma. To idę dalej. Korytarz, którym właśnie podążam jest dość mały i wąski, może z dwie osoby razem by tędy przeszły, nie więcej. Idąc usłyszałam głosy dwóch osób. Mężczyzna to James, ale kobieta?? Podejdę bliżej to może usłyszę o czym mówią i kim jest ta kobieta – powiedziałam do siebie. Drzwi były uchylone. Podeszłam bliżej, najciszej jak tylko umiałam.

-Co Ci się stało w twarz?

- Nic takiego – odpowiedział porywacz.

- To opowiadaj co u Ciebie? Co się stało, że się odezwałeś? – wypytywała kobieta.

- U mnie? Świetnie. Mam do Ciebie taki mały romans.

- Słucham. W końcu po to tutaj jestem, nie przejechałam tylu kilometrów, żeby poplotkować.

- Pamiętasz jak mówiłem Ci, że szukam kobiety moich marzeń?- chyba nie czekał na odpowiedź, bo kontynuował. – No to znalazłem. Ma na imię Bella. Prawda, że ładnie?

- A skąd ona jest? I dlaczego przywiozłeś ją właśnie tutaj? Wiesz, że to jest Mój prywatny teren dla „pacjentów”, a nie jakiś hotel – kobieta chyba się trochę zbulwersowała.

- Nie wiem skąd jest, ale mamy z Bella całe życie na to, abym się dowiedział tego i owego. – Chyba śni. Umarłabym, gdybym miała spędzić z nim całe życie!

- Co Ty kombinujesz? James?

- Zamierzam ożenić się z Bella, chociaż ona jeszcze o tym nie wie. Śpi, jest na pewno wyczerpana po tak upojnej nocy -  zaśmiał się szyderczo. Upojnej nocy? Co się wydarzyło? O nie! Te siniaki na rękach, ten ból głowy, nóg.... On mnie... nie, nie to nie może być prawda. Zaraz zemdleje. Nie ma mowy! Nie w takim momencie! – Mój jakże rozsądny wewnętrzny głos. Chociaż ma rację, muszę dowiedzieć się czegoś więcej.

- Coś Ty jej zrobił?! – zapytała zdenerwowana.

- Nic konkretnego. Po prostu musiałem jej udowodnić, że mnie kocha i będzie ze mną szczęśliwa.

- Nic konkretnego? Upojna noc? James czy Ona, aby na pewno wie co się wydarzyło tej nocy??

- Nie zupełnie. Podałem jej morfinę, była zbyt zmęczona. Po prostu Ona na mnie działa jak kula armatnia! Rozumiesz? Nie mogłem się powstrzymać i tak długo trzymałem uczucia na wodzy. Ja tego chciałem i Ona też! – Że co ja niby chciałam? Jasny gwint!

- Rany Julek ! Ty ją najzwyczajniej w świecie... zgwałciłeś!

- To tylko teoretyzowanie – odpowiedział spokojnie James. Że... co... on.. mi… zrobił..? O nie...  nie wytrzymuję! Jakiś obleśny facet mnie... nie, nie jestem w stanie wymówić tego słowa. Nie daruję mu tego! Pójdzie siedzieć i ja mu to zagwarantuję! Słabo mi... Uspokój się!

- Nie ma mowy! Nie zgadzam się! – krzyczała kobieta. Chyba coś mnie ominęło.

- Przykro mi Victorio, ale nie masz wyboru. Jesteś tu uziemiona. Pamiętaj mnie nic nie powstrzyma, więc nie próbuj uciekać. Znam ten dom równie dobrze jak Ty.- A więc kobieta ma na imię Victoria, tylko co ona tu robi!

- Szaleniec! Jesteś jakiś chory wiesz? Zacznij się leczyć. Nie wiem co ja w Tobie widziałam! – wykrzyczała.

- Och.. teraz Ci się zebrało na sentymenty.

- Nie pomogę Ci! Rozumiesz?!

- Nie masz wyboru – powtórzył. – Musisz mi powiedzieć czy jest w ciąży. Starałem się. Pamiętaj też, że wiem co się działo z Tobą kiedy się nie widzieliśmy przez te 2 lata. Znam Twój fach, więc nie próbuj żadnych sztuczek. W przeciwnym razie zadzwonię na policję, że tu oto w tym miejscu, usuwasz nielegalnie ciążę za dużą kasę. – Ciąża? To jest jakiś obłęd!

- Siedzimy w tym oboje – podsumowała Victoria. Chyba się poddała. Zaczęło mi się kręcić w głowie, upadłam. Słyszałam tylko jak ktoś do mnie podchodzi, a potem tylko ciemność.

 

 

2 dni później..

 

- Dlaczego! – krzyczałam – To nie może być prawda! Znowu mnie tu zamknął.– siedziałam właśnie na moim „łóżku”. Znów te same białe ściany, szafka i stolik. Blech... Ale teraz przynajmniej wiem, przypomniałam sobie co się wydarzyło i kim jest ta kobieta Victoria i co ona tu w ogóle robi.

 

Retrospekcja

 

Zaczęłam się przebudzać. Szyja mnie strasznie bolała od niewygodnej pozycji leżącej. Jechaliśmy właśnie samochodem. Skąd on je wytrzasnął. Mniejsza. Chce wiedzieć dokąd mnie zabiera.

- Dokąd jedziemy?

- O obudziłaś się – uśmiech – Zabieram Cię na małą przejażdżkę – uśmiech – Muszę pierw zadzwonić. – uśmiech – Mam nadzieję, że spodoba Ci się miejsce, które dla nas wybrałem – jeszcze raz się uśmiechnie to mu jedynki po przestawiam! – uśmiech, bumm.. nie trafiłam.

- Co Ty wyprawiasz? Chcesz nas zabić? – spanikował. Haha

- Rozprostowuje kości – fajna ściema.

- Zatrzymamy się na chwilę, ale proszę nie próbuj uciekać. – gdy to powiedział usłyszałam jak zamki w samochodzie się zamykają. Super! James wyjął telefon i wybrał numer.. jakiś.

- Witam Cię! – uhu jakie przywitanie. - ..tak wszystko wporządku.. masz może ochotę się spotkać? –konkretna rozmowa – to dobrze, będę czekał na Ciebie za miastem. Wiesz gdzie... Ok.... Do zobaczenia. – siedziałam skulona na siedzeniu. Ja chcę do moich sióstr. Oni mnie nie znajdą. I nagle zaświtało mi coś w głowie.

- Jak w ogóle udało Ci się uciec przed policją? – spojrzał na mnie tak jak bym z nieba spadła z tym pytaniem.

- Och Bello. To było coś. Gdy lecieliśmy, policja wyglądała z góry jak takie małe mróweczki w mrowisku. Obłędny widok. Żałuj, że nie widziałaś. – ta, żałuję, że nie widziałam własnego porwania, nie ma co ubaw po pachy. – Nie wiem czy pamiętasz Droga Bello, ale ścigał nas także helikopter, świetna zabawa, bo nie mógł za blisko podlecieć, bo bał się, że może nam się coś stać, a potem nie wiem dlaczego zawrócił. Miałem wolną rękę, bo nikt nie mógł mi przeszkodzić. Policja z dołu była za wolna. Gdy wylądowaliśmy na ziemi, mieliśmy trochę czasu, żeby się ukryć i udało nam się. Szczerze? Nie wiem co to było za miejsce, ale jak dla mnie to jakaś melina. No, ale gdzieś musieliśmy przeczekać. Nie czekaliśmy długo. Policja tak jak myślałem pojechała dalej i nikt nawet nie wie, że tu jesteśmy. – jaki On cholera rozgadany! Czy ktoś mi wreszcie powie po co on mnie porwał?

- Powiesz mi dlaczego mnie porwałeś?! – zapytałam już totalnie wkurzona.

- Cii Bello. Chce Ci odpowiedzieć wszystko co przespałaś. Będzie co opowiadać wnukom – uśmiech.

- Jakim znowu wnukom!? – nie odpowiedział, zaczął kontynuować swój monolog.

- A więc gdy policji już nie było, a Ty byłaś tak zmęczona, że nie zdołałabyś uciec, poszedłem po jakiś transport. – ten co ukradł oczywiście. – Tak, ukradłem samochód, przyznaje się. Potem Cię do niego wsadziłem. I to koniec – uśmiech.

- Czyli dopiero będziemy dojeżdżać do tego „miejsca”?

- Tak, ale ten sarkazm był nie potrzebny. – przypomniało mi się coś.

- A kim jest ta kobieta do której dzwoniłeś? I po co ona nam do szczęścia? – mam nadzieję, że zrozumie iż to był sarkazm to „szczęście”

- Och Bello – chyba nie zrozumiał. – Victoria jest moją przyjaciółką, ale spokojnie nic do niej nie czuję. To Ty jesteś dla mnie najważniejsza. – fajnie wiedzieć – Ona jest Hmm.. no wiesz.. – jąka się ? Nie chce mi powiedzieć? Trzeba wykorzystać tę jego miłość do mnie.

- Mi nie powiesz? – odwróciłam głowę w drugą stronę do okna i udawałam obrażoną. Ale ze mnie nędzna aktorka, ale podziałało.

- Powiem, powiem. Victoria jest ginekologiem, a tam gdzie jedziemy usuwa nielegalnie ciąże. – Słucham!

- Słucham!? – powtórzyłam na głos.

- Spokojnie, Ona mi jest potrzebna w innym celu. Ale TY już idź spać, niedługo będziemy u celu. – faktycznie byłam zmęczona, ale mogłam jeszcze wytrzymać. Zamknęłam oczy, żeby chociaż one odpoczęły, ale poczułam na twarzy jakąś mokrą szmatkę. Ten zapach.. morfina.

 

 

Koniec retrospekcji

 

James nie dawno zamknął mnie w tej klitce na klucz. Nie wiem powiedział, że musi porozmawiać z Victorią. To dziwne, Ona jest ginekologiem i usuwa w tym tu miejscu nielegalnie ciąże! Usuwa na tym miejscu? Szybko uciekłam pod ścianę, więcej nie usiądę na tym stole. Ona usuwa... nie nie mogę o tym myśleć. Oni do siebie pasują. James i Victoria. Jedno szalone a drugie walnięte! Ja tego nie wytrzymam, mam dość, ale będę twarda. Nie chce myśleć o siostrach bo bardzo mi ich brakuję. To one zawsze mnie pocieszały, zawsze doradzały, a teraz? Teraz nawet nie wiem czy kiedykolwiek je zobaczę! A co u chłopaków? Emmett i Jaspera? Jak znam dziewczyny, to wiem, że Jasper spodobał się Alice a Emmett Rosalie. A co u Edwarda? Tak bardzo chciałabym Go dotknąć, usłyszeć jego głos. Ah.. rozmarzyłam się. Czas wrócić do rzeczywistości.

James powiedział, że przyjdzie po mnie później, więc nie zostało mi nic innego jak położyć się spać.

 

 

Edward:

 

Właśnie siedzimy na komisariacie i składamy zeznania. Od akcji na dachu minęły może z dwie godziny. Ze szpitala wyszedłem na własne żądanie. Policja nadal ściga Jamesa. Muszą Bellę uratować! Jeżeli coś jej się stanie, to ja umrę! Tak bardzo mi jej brakuję...

Tak, wiem zakochałem się. Dziewczyny, z resztą moi bracia też, zauważyli już w lesie, w którym oberwałem w klatkę piersiową, że coś jest nie tak. Chodziło o moje uczucia do Bells. Dopiero w szpitalu wszyscy zdali sobie sprawę co tak naprawdę do niej czuję. Chciałbym móc ją teraz przytulić. Powiedzieć, że będzie dobrze i że wszystko się ułoży.

- Edward. – usłyszałem głos Alice.

- Co? – dość nie miłe.

- Idziemy do domu, musimy się wyspać. – nawet nie skojarzyłem, że wszyscy złożyli już zeznania.

- Ok. - i pojechaliśmy. Pan Komisarz był tak miły, że nas odwiózł. Oczywiście nie on sam tylko jakiś aspirant. Całą drogę myślałem co z Bellą? Co teraz robi? Jak się czuję? Czy ten szaleniec nie zrobił jej krzywdy? Jak zrobi jej coś to tego pożałuję!

- Śpiąca królewno! Wysiadka. – jak to Emmett wywalił mnie z radiowozu. Zauważyła to moja mama Esme i szybko do nas podbiegła.

- Co się stało? Edwardzie, czekam na wyjaśnienia.

- Cześć mamo, miło Cię widzieć. Mi nic się nie stało, a jeśli chodzi o radiowóz to zaraz Ci wszystko wytłumaczę.

- Dziękujemy za podwiezienie. – wszyscy poszli do domku dziewczyn, a ja do swojego. Nie mam ochoty na rozmowę, nie teraz. Alice pewnie wszystko im wyjaśni.

 

Wchodzę właśnie do domku i zapalam światło. Jaki tu bałagan – mówię sam do siebie. Nie mam siły tego ogarniać. Idę wziąć prysznic. Po krótkim relaksie poszedłem do siebie do pokoju. I znowu te myśli, że Belli coś się stanie! Och.. Edward przestań się zadręczać, będzie dobrze. I odpłynąłem.

 

 

 

 

 

 

 

Od Autorki:

 

Wiem, że „z perspektywy Edwarda” jest bardzo krótkie, ale w następnym rozdziale zacznę od niego J

 

Wstawiłam kolejny rozdział szybko, gdyż zbliżają się święta. Będę miała mało czasu na pisanie, bo zaczynają się przygotowania. Następny ukaże się po świętach J

 

Miłego czytania i czekam na Wasze komentarze. Mam nadzieję, że Wam się spodoba ten rozdział J Wesołych Świąt J

 

 

 

                                                                                                                                            Aga334

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin