Ekonomia sprawiedliwa - Św Tomasz z Akwinu.doc

(55 KB) Pobierz
Ekonomia sprawiedliwa

Ekonomia sprawiedliwa

 

Wtorek, 31 października 2006 16:45 | Autor: Eryk Kazanowski

 

 

Gdyby św. Tomasz z Akwinu żył dziś, niewiele czasu poświęcałby na pisanie swoich dzieł - prawdopodobnie dniami i nocami pisałby apele i wnioski do papieża o rzucenie klątwy, ekskomunikowanie czy skazywanie na banicję kolejnych ministrów finansów w kolejnych krajach na całym świecie. Jego spojrzenie na ekonomię i zagadnienia związane z gospodarką można określić właściwie dwoma słowami - ekonomia sprawiedliwa. Tomasz urodził się około roku 1225 w Roccasecca, niedaleko Akwinu, w północnej części Królestwa Neapolu. Był najmłodszym z siódemki rodzeństwa, a jego rodzice należeli do arystokracji, pozostającej na służbie cesarza Fryderyka II. Od najmłodszych lat był gruntownie i wszechstronnie kształcony. W wieku 5 lat został oddany przez rodziców do klasztoru benedyktynów na wzgórzu Monte Cassino, a jego wychowaniem bezpośrednio zajął się wuj, który był tam opatem. Młody Tomasz pozostał w klasztorze aż do trzynastego roku życia, do 1239 r., kiedy to cesarz został ekskomunikowany przez papieża, a benedyktyni, w ramach represji, zostali wypędzeni z Monte Cassino. Po powrocie do domu rodzinnego długo w nim miejsca nie zagrzał. W tym samym roku został wysłany na Uniwersytet w Neapolu, gdzie ukończył studia z filozofii, które były wstępem do teologii. Na początku roku 1244 r. złożył śluby i wdział habit dominikański. W maju tego roku, gdy ruszył do Rzymu z grupą dominikanów, by stamtąd udać się na dalsze studia do Paryża, został porwany przez własną rodzinę i przetrzymywany aż do lata 1245 r. W ten sposób chciano go odwieść od zamiaru życia w zakonie żebraczym. Nie udało się. Kiedy powrócił do zakonu wyjechał w końcu na studia do Paryża (1245-1248), a następnie studiował w Kolonii do 1252 roku pod kierunkiem jednego z wielkich myślicieli tamtego wieku - św. Alberta Wielkiego. Stamtąd powrócił do Paryża gdzie rozpoczął karierę naukową, a w 1256 roku uzyskał tytuł mistrza. Z tego pierwszego okresu paryskiego (1252-1259) pochodzą dzieła: komentarz do Sentencji Piotra Lombarda, kwestie wraz z odpowiedziami "De veritate" oraz dziełko "De ente et essentia". W 1259 r. opuszcza Paryż i przenosi się do Włoch. W okresie włoskim, który spędził najpierw w Neapolu (1259-1261), a potem w różnych miastach Państwa Papieskiego, zaczęły powstawać największe dzieła Akwinaty (bo tak się też sam nazywał): "Suma filozoficzna", pierwsza część "Sumy teologicznej" i kwestie z odpowiedziami, z których najważniejsze to: "De malo" i "De potentia". W 1269 znalazł się na powrót w Paryżu i był to najbardziej płodny okres jego życia. Wtedy powstały wielkie komentarze do Arystotelesa, także znaczna część komentarzy do Pisma Świętego. Zredagował drugą część "Sumy teologicznej". W lecie 1272, zakończywszy pobyt w Paryżu, wyruszył do Neapolu, kontynuując pisanie trzeciej części "Sumy teologicznej", pozostawił ją jednak nieukończoną. Rozpoczął "Streszczenie teologii", którego nie zdołał dokończyć, a także serię dzieł ascetyczno-duszpasterskich. Aż w końcu w grudniu 1273 przestał pisać w wyniku głębokiego wyczerpania psychicznego, któremu towarzyszyły wielkie doświadczenia mistyczne. Zmarł w 1274 roku w klasztorze Fossanova, w drodze na II Sobór Lyoński Choć żył w epoce średniowiecza, z całą pewnością można powiedzieć o nim człowiek renesansu. Akwinata był osobą o ogromnej wiedzy: znał filozofię Arystotelesa (którego teorie zresztą stanowiły podstawę jego własnych poglądów), Pismo Święte, teologie Ojców Kościoła (św. Augustyna, św. Grzegorza i Boecjusza, św. Atanazego i Jana Chryzostoma). Jednak oprócz wszechstronnego wykształcenia i wielkiej miłości do Kościoła, miał niespotykany talent do, jak określili historycy, spekulacji myślowej. Niewątpliwie bardzo duży wpływ na jego dzieła i poglądy miały także wydarzenia w średniowieczu w wielu krajach Europy: z jednej strony wojny, bunty niższych warstw społecznych, na wsiach walki chłopów o prawa do posiadania ziemi, z drugiej natomiast strony okres rozwoju gospodarczego, świetności miast, wzrostu znaczenia pieniądza i wymiany handlowej. To wszystko sprawia, że św. Tomasz z Akwinu jest uważany przez historyków za najwybitniejszego przedstawiciela myśli ekonomicznej Średniowiecza. A zasłużył sobie na to miano formułując teorię własności - dzieląc własność na wspólną i prywatną. Pierwotne chrześcijaństwo, jak wszystkie religie pierwotne, głosiło swego rodzaju "komunizm konsumpcyjny", czyli mówiąc najprościej teorię, że "wszystko należy do wszystkich". Grupa myślicieli określanych jako Ojcowie Kościoła uważała także, że własność prywatna jest tworem grzechu pierworodnego. Św. Tomasz stanowczo temu się przeciwstawiał i nie czynił, jak większość jego poprzedników, z własności prywatnej prawa natury, prawa boskiego. Uważał, na podstawie empirycznej obserwacji świata, że własność prywatna jest prawem czysto ludzkim i stworzonym przez człowieka. Tłumaczył on, że własność prywatna jest jak najbardziej instytucją przydatną człowiekowi, i to z co najmniej z kilku powodów: 1. Własność prywatna przyczynia się do większej pracowitości ludzi, ponieważ każdy lepiej stara się o to, co należy do niego, niż o wspólne dobro; 2. Własność prywatna przyczyni się do lepszego porządku w życiu społecznym - ażeby ludzkie sprawy były prowadzone dobrze musi istnieć podział funkcji i podział pracy, gdy tymczasem w "komunizmie" tego brak i istnieje chaos ze względu na brak hierarchii (Tomasz uznawał, że jedni ludzie są stworzeni do tego by rządzić, inni do tego by nimi kierować, dość niejednoznacznie podszedł natomiast do zagadnienia niewolnictwa, tak bardzo rozpowszechnionego w starożytnym Rzymie, ale do tego wątku wrócimy później); 3. Ponadto w "komunizmie" nieustannie powstają spory co do sposobu podziału i użycia dóbr wspólnych, a własność prywatna przywraca właśnie spokój i pokój społeczny. Tymi korzyściami Tomasz uzasadniał wręcz konieczność istnienia własności prywatnej, jednocześnie bardzo mocno podkreślał to, że własność jest nadana człowiekowi przez Opatrzność, że człowiek jest tylko chwilowym - tu na ziemi - dzierżawcą dóbr, dlatego nie ma on całkowitej swobody w używaniu jej. W ten sposób przeciwstawiał się starorzymskiemu pojęciu własności jako prawa do "zużycia i nadużycia". Tomasz tłumaczył, że właściciel środków produkcji ma obowiązek dzielenia się nadwyżkami dochodów z ludźmi potrzebującymi pomocy - tym Tomasz uzasadniał udzielanie jałmużny i stwierdzał wręcz, że kto tego nie robi, ten grzeszy. Uważał, że człowiek będący w skrajnej potrzebie, jeżeli nikt mu nie pomaga, może wziąć dobra nie będące jego własnością, w myśl zasady: nie grzeszy nędzarz, który jest głodny i kradnie dla siebie chleb. Co więcej, uważał, że w sytuacji wyjątkowej (katastrofa lub jakiś kataklizm), wolno nawet - uciekając się do siły władzy (państwa) - zabrać nadwyżkę własności i rozdać ją potrzebującym. Absolutnie nie znaczy to, że Tomasz usprawiedliwiał czy pochwalał złodziejstwo, anarchię i bandytyzm. Wprost przeciwnie. Ale Tomasz dzielił dobra materialne na tzw. niezbędne i konieczne do życia oraz na dobra stanowiące pewien luksus. Zgromadzenie nadwyżki ponad minimum posiadania wiązało się z rozumieniem minimum nie w sensie biologicznego utrzymania jednostki przy życiu, ale w sensie tzw. minimum społecznego, rozumianego jako możliwość godnego życia członka danej klasy społecznej zgodnie ze swoim stanem, na odpowiednim poziomie. Z godnością człowieka Tomasz silnie łączył kolejne zagadnienia, które wg niego nierozerwalnie wiązały się z rozwojem gospodarczym - wymiana dóbr, pracy i usług oraz relacje między pracownikiem, a pracodawcą. Wspomnieliśmy już, że św. Tomasz dość niejasno wypowiadał się w sprawie niewolnictwa, a dokładniej o konieczności jego istnienia. W zasadzie podał on nową interpretację niewolnictwa. Otóż, odnosząc się do teorii Arystotelesa, który widział w niewolniku nie człowieka, lecz narzędzie pracy, Tomasz uważa niewolnictwo jako pracę pańszczyźnianą. Istnienie ludzi zależnych, nieposiadających własnych celów ekonomicznych, ale pracujących dla pożytku swego pana, Tomasz uzasadniał przyrodzoną nierównością ludzi - jest pożyteczne, aby jeden człowiek był kierowany i rządzony przez drugiego, ponieważ jeden urodził się do rządzenia, a inny do posłuszeństwa, a ten stosunek pracy wynika z grzechu pierworodnego. "Pan" dla otrzymywania dla niego rzeczy niezbędnych "potrzebuje służebników" tłumaczył Tomasz. W końcu władza pochodzi od Boga, jak stwierdza Pismo Święte. Takie postawienie kwestii niewolnictwa przez Tomasza jednak znacznie odbiegało już od teorii Arystotelesa. Grecki filozof twierdził bowiem, że większość ludzi już rodzi się jako niewolnicy, a niewola wynika z prawa natury, tymczasem Tomasz uważał, że każdy niewolnik jest człowiekiem o określonych prawach, ma swój rozum i wolną wolę, może założyć rodzinę. W swojej godności sługa jest równy panu, choć mają oni niejednakowe kwalifikacje. Niewolnik także należy do swojego pana, ale tylko w zakresie posług i wykonywanej pracy. Nie ulega jednak wątpliwości, jak tłumaczą historycy, iż ta próba usprawiedliwienia przez Tomasza służebnej roli niektórych ludzi była wywołana ostrymi walkami klas społecznych w tych czasach i służyła umocnieniu zagrożonego feudalnego modelu życia i gospodarki. Bez względu na to, niezmienną i niezaprzeczalną pozostaje teoria wszystkich myślicieli średniowiecza, że jednym z elementów funkcjonowania i rozwoju społeczeństwa jest wymiana handlowa, czyli kupno i sprzedaż, ale pojmowana szerzej, jako wymiana dóbr, pracy i usług w ramach istniejącego podziału własności. Zacznijmy jednak od handlu. Z procesem wymiany towarowej i handlu wiąże się wartość jakiegoś dobra, produktu. W średniowiecznej myśli ekonomicznej określa się to zagadnienie jako "iustum pretium", czyli ceny sprawiedliwej. Podwaliny temu zagadnieniu dał, co prawda, jeden z nauczycieli św. Tomasza, Albert Wielki, ale całość sprecyzował właśnie Tomasz. Wracając jednak do handlu - jak ocenić czy wymiana jest sprawiedliwa? Św. Tomasz tłumaczy, że wymiana sprawiedliwa opiera się na wymianie ekwiwalentów, równości tego, co się daje, z tym, co się otrzymuje - narzucanie na jedną ze stron większych obciążeń byłoby niesprawiedliwością. Ta równość wynika bowiem z procesu produkcji dóbr. W procesie produkcji dobra wymagają wydatkowania pracy (labor) i nakładów (expanse), muszą być przewożone i składowane. Występuje tu także element pewnego ryzyka, ale zgodnie także z zasadą "iustum pretium" należało postępować w taki sposób, by w procesie wymiany w cenie towaru został zwrócony całkowity koszt produkcji. Bez szkody dla sprzedającego, ale także bez nadwyrężania nabywcy. Ta zasada równości wymiany handlowej wyrosła na gruncie gospodarki cechowej - drobnych miejskich rzemieślników, którzy znali koszty swoich materiałów, nakłady pracy i potrafili - w mniej lub bardziej przybliżony sposób - określić wartość produktu. Ale co ciekawe, Akwinata zakładał też w swoich dziełach obok takiej właśnie ceny statycznej istnienie tzw. "pretium datum" - ceny dynamicznej, czyli ukształtowanej pod wpływem samych sił podaży i popytu. Tomasz tłumaczył to w następujący sposób: w sytuacjach wyjątkowych mogłyby rosnąć potrzeby jednych, ale zwiększałby się także nakład pracy i koszty produkcji innych; np. w przypadku katastrof, czy klęsk głodowych można by osiągać bieżącą cenę chleba, o charakterze wolnokonkurencyjnym, czyli rynkowym. Z kolei nieco mniej przejrzyście wyrażał się Tomasz o tak specyficznym towarze, jakim jest praca. Niestety nie znajdziemy w dziełach św. Tomasza precyzyjnego pojęcia miary ilości pracy. W pewnym miejscu mówi o znaczeniu czasu pracy: produkt wymagający dwóch dni pracy jest dwa razy więcej wart niż produkt wymagający jednego dnia pracy. Wiemy także, że na zagadnienie pracy nie przenosił on swojej teorii dotyczącej "premium datum" - ceny dynamicznej. Nie ujmował Tomasz zagadnienia pracy w ramy popytu i podaży, ponieważ nie pozwoliło mu na to wyczucie ogromnego znaczenia osobowości człowieka dla dość brutalnych niekiedy procesów gospodarczych. Przede wszystkim jednak w swoich dziełach pisze o zasadniczym wyznaczniku, jakim jest, podobnie, jak i w przypadku wymiany dóbr zasada "iustum pretium"- "sprawiedliwe" wynagrodzenie musi być zapłatą za wykonane "dzieło". Ale, tu uwaga, musi to być także zapłata odpowiednia randze społecznej. Człowiek należący do stanu wyższego, do grupy godniejszej ma prawo do większego zarobku, niż człowiek należący do grupy niższej. Budowniczy ma prawo do wyższych zarobków niż szewc, robotnik wynajmujący się na dzień pracy ma prawo do wynagrodzenia równego zaledwie fizycznemu minimum egzystencji. Tomasz tłumaczy, bowiem, że za wykonane dzieło musi być "sprawiedliwe" wynagrodzenie. "Godziwa płaca" nie tylko wynagrodzi pracującemu jego trud, ale także pozwoli na "godziwe" życie nie tylko jego, ale także rodziny. Na tym tle jednak powstała cała nauka o "godności" zawodów - są zawody wolne (liberales) i zawody niegodne (turpe). W tym jednak względzie św. Tomasz stał w opozycji do swojego mistrza. Arystoteles, arystokrata i właściciel niewolników, jak już o tym wspominaliśmy, uważał niewolnika za rzecz, narzędzie pracy, dlatego gardził wszelką pracą fizyczną, rzemieślniczą. Arystoteles za nieetyczne, niegodne i "niższe" uważał także zajmowanie się handlem. Tymczasem św. Tomasz krytykował handlarzy tylko w jednym przypadku - jeśli jedynym bodźcem zajmowania się nim byłby zysk. Handel jest pożyteczny, tłumaczy Tomasz, ale najlepiej, jeśli odbywa się w sposób bezpośredni, między producentem a konsumentem - ten, bowiem, kto kupuje taniej, by drożej odsprzedać jest godny potępienia, ponieważ zysk kupca może nie być proporcjonalny do jego wkładu. Owszem kupiec może wziąć więcej za towar, ale tylko wtedy, jeśli poprzez swoją pracę powiększył jego wartość - wyjaśniał Akwinata. Mimo wszystko pracę kupców uważał za zajęcie "godne" i poważne, tak jak i wszystkie prace fizyczne i rzemieślnicze. Ale do wykonawców pracy ręcznej zaliczał także inne osoby, zarabiające na utrzymanie dzięki sprzedaży swojej pracy fizycznej czy intelektualnej. Robotnik, budowniczy, ale także lekarz, adwokat sprzedają swoją pracę, swoje umiejętności, jak inni sprzedają swoje towary. Im wszystkim należy się taka zapłata za pracę, na jaką wskazuje ilość jej wykonania, stopień kwalifikacji i - jak powiedzieliśmy wcześniej - stan społeczny. Ale ekonomiczne teorie św. Tomasza, podobnie, jak i innych myślicieli średniowiecza, nie miały jedynie charakteru nauk moralnych. Co prawda nie udało się św. Tomaszowi w pełni uchwycić teorii pieniądza, ale podjął, jak najbardziej udaną próbę oceny realnych zjawisk ekonomicznych. Średniowiecze to okres dopiero rodzącego się handlu, różnych dziedzin i działających w nich rzemieślników, rynku zaopatrzenia. Często także panowały okresy głodu i niedostatku, co powodowało, że podstawy w tej czy innej dziedziny były dość chwiejne. Na tym tle wręcz rozkwitała spekulacja, a często zdarzało się, że niektórzy wytwórcy tworzyli coś na kształt "karteli". Dlatego też św. Tomasz bardzo wiele miejsca poświęcił procentowi, a zwłaszcza lichwie i miał dość radykalne na ten temat poglądy. Przede wszystkim Tomasz rozróżniał rzeczy, które można pożyczać, na te, które służą konsumpcji bezpośredniej oraz na przedmioty trwałe, które umożliwiają konsumpcję w sposób pośredni - domy, wody. I stwierdza, że jeżeli są właśnie takie, które nie zużywają się w procesie użytkowania, to ich właściciel ma prawo żądać za nie wynagrodzenia, czyli czynszu dzierżawnego. Z całą mocą potępiał natomiast procent płynący z pożyczek pieniężnych. Uważał lichwę za grzech, ponieważ jest dochodem bez pracy, a żądanie procentu jest sprzeczne z zasadą równości, ekwiwalentności wymiany handlowej i - podobnie, jak Arystoteles - Tomasz uważał, że sam pieniądz jest "bezpłodny". Ale krytykując lichwę rozumiał pewne okoliczności i wprowadził trzy przypadki odstępstwa od tradycyjnego zakazu:

1. Pericullum sortis, czyli ryzyko utraty pożyczonego pieniądza - wierzyciel mógł przecież nie mieć pewności, że dług zostanie zwrócony, a pożyczkobiorca np. może utracić pożyczoną sumę np. podczas kataklizmu,

2. Damnum emergens, czyli szkoda, jaka wynikła z czasowego pozbycia się pieniędzy - przypadek, kiedy pożyczkodawca sam znalazłby się w sytuacji, w której mógłby potrzebować większej sumy i zmuszony byłby pożyczać, co mogłoby go narazić na straty,

3. Lucrum cessans, czyli utracone korzyści - pożyczkobiorca mógł pożyczone pieniądze przeznaczyć na jakąś inwestycję, która mogłaby mu przynieść określone korzyści, np. zakup kawałka ziemi, który wydałby plon i zarobiłby na tym pożyczający, podczas gdy pożyczający pozostałby stratny.

Sam pieniądz, zdaniem Tomasza spełniał bardzo ważną rolę - był narzędziem, za pomocą którego mierzy się wartość dóbr; był miernikiem pracy i kosztów. Ale gromadzony jako majątek, pieniądz może stać się moralnym złem! Powołując się na Arystotelesa, św. Tomasz twierdzi, że pieniądz nie może tworzyć nowego pieniądza - "pecunia pecuniam parere non potest" - a jedyną formą sprawiedliwego majątku jest ziemia i to ona umożliwia życie cnotliwe. Św. Tomasz potępia tworzenie skarbów pieniężnych, podobnie jak rozrzutność, ponieważ tylko ziemia stwarza dochód, który nie jest dochodem bez pracy, ale płynie z produkcyjnej właściwości gruntów, dochody natomiast wynikające z samego posiadania pieniędzy płyną zawsze z krzywdy drugiej osoby i są niezgodne z zasadą ekwiwalentnej wymiany. Tomasz z Akwinu dostrzegał jeszcze jedno zagrożenie, tzw. wartość wewnętrzną pieniądza. A chodziło o to, że władca, który bije monety może, dodając lub ujmując zawartość cennego kruszcu w monecie, dowolnie zmieniać jej wartość. Wśród komentatorów jednak panuje opinia, że tej kwestii św. Tomasz nie rozwinął, dlatego nie można jednoznacznie stwierdzić, jaki miał pogląd. Niemniej jego rola, jako komentatora stosunków ekonomicznych panujących w średniowieczu pozostaje niepodważalna, zaś jego teorie na trwałe zagościły w społecznej nauce Kościoła na długie wieki.

 

 

Autor: Eryk Kazanowski

 

 

Tekst pochodzi z portalu edukacji ekonomicznej - www.nbportal.pl © NBP

 

2007-09-08 17:27

1

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin