Locke i Hume.pdf

(2070 KB) Pobierz
26665695 UNPDF
114
115
hipotezy winno się stosować tylko w wyjaśnianiu własności rzeczy, a nie dla ich
definiowania; z tym jedynie wyjątkiem, gdy mogą one służyć eksperymentom.
1 jeśli ktoś snuje domysły na temat prawdy o rzeczach zaledwie na podstawie
hipotez, nie widzę doprawdy jak cokolwiek pewnego "może być określone
w nauce, ponieważ ten czy inny zespól hipotez zawsze może być wymyślony, by
dostarczyć nowe trudności. Stąd też sądzę, że powinno się powstrzymać od
rozpatrywania hipotez jako niewłaściwego sposobu dowodzenia. [...]
Trudności, które są zawarte w słowach: „ponieważ każde przyciąganie jest
obustronne", można usunąć przez rozważenie, że słowo „hipoteza" nie jest tu
brane w tak szerokim sensie, jak jest to w geometrii, aby zawierało aksjomaty
i postulaty. Zatem w filozofii eksperymentalnej nie jest ono przyjmowane w tak
szerokim sensie, by zawierało w sobie pierwsze zasady czy aksjomaty, które
nazywam prawami ruchu. Zasady te wyprowadzane są ze zjawisk, a uogól­
niane na drodze indukcji, która nadaje twierdzeniu najwyższą możliwą pew­
ność w tej filozofii. Słowo „hipoteza" jest tu użyte przeze mnie dla oznaczenia
jedynie takiego twierdzenia, które nie jest ani stwierdzeniem zjawisk, ani nie
jest z nich dedukowane, lecz tylko jest przyjęte lub założone bez żadnego
eksperymentalnego dowodu. Wzajemne i obustronnie równoważne przyciąga­
nie ciał jest dziedziną trzeciego prawa ruchu, a jak dziedzina ta jest dedu-
kowana ze zjawisk, może Pan zobaczyć pod koniec wnioskowania z praw
ruchu. [...] Jeśli ciało przyciąga do siebie inne sąsiednie i nie jest wzajemnie
przyciągane przez drugie, przyciągane ciało będzie poruszać inne przed nim
i oba będą poruszać się razem ruchem przyśpieszonym in infinitum, jak gdyby
według samoporuszającej się zasady, przeciwstawnie do pierwszego prawa ru­
chu. Z tym, że w całej przyrodzie nie ma takiego zjawiska. [...]
Aby uniknąć wyjątków w używaniu słowa „hipoteza", pragnę by włączył
Pan następujący paragraf: „Wszystko, co nie jest dedukowane ze zjawisk, win­
no być nazwane hipotezą, a hipotezy tego rodzaju, czy to metafizyczne lub
fizyczne, czy to o nadprzyrodzonych właściwościach lub mechanicznych, nie
mają miejsca w filozofii eksperymentalnej. W filozofii tej twierdzenia deduko­
wane są ze zjawisk, a następnie uogólniane indukcyjnie".
Nie mogę uważać za owocne dla ustalania prawdy sprawdzanie kilku sposo­
bów wyjaśniania zjawisk. Dopóki nie istnieje doskonały wykaz wszystkich tych
sposobów. Wie Pan, iż właściwą metodą badania właściwości rzeczy jest wnios­
kowanie ich z doświadczenia. Powiedziałem Panu, że teoria, którą przedstawi­
łem pod rozwagę, ukazała mi się jako wynikająca nie z założenia ,jest tak,
ponieważ nie może być inaczej", to znaczy, nie przez dedukcję jej na drodze
zbijania przeciwstawnych przypuszczeń, ale wyprowadzania jej z doświadcze­
nia w sposób jednoznacznie pozytywny i bezpośredni. Dlatego też sposobem
jej sprawdzenia jest rozważanie, czy doświadczenia, które przedstawiam, rze­
czywiście dowodzą tych części teorii, do których się one stosują, czy też
poszukiwanie innych doświadczeń, które teoria może sugerować do jej spraw­
dzenia.
Rozstrzyganie na podstawie takich lub tym podobnych kwestii zdaje się być
najwłaściwszą i najprostszą drogą dochodzenia do konkluzji. Wobec tego
chciałbym, aby wszystkie zastrzeżenia wolne były od hipotez lub jakichkolwiek
innych wymysłów poza dwoma: wskazania na niedostateczność doświadczenia
dla rozstrzygnięcia tych pytań lub dowodzenia jakichkolwiek innych części
mojej teorii przez rozważenie wad i defektów w moich wnioskach wyprowa­
dzonych z nich; albo przeprowadzenia innych eksperymentów, które bezpo­
średnio przeczą im, jeśli takowe w ogóle mogłyby się pojawić. Gdyby doświad­
czenia, które tutaj przytaczam, miały się okazać błędne, to nie byłoby trudno
wykazać te niedostatki; lecz jeśli byłyby uzasadnione, wówczas dowodząc teo­
rii musiałyby wykazać niepoprawność wszystkich zarzutów.
Przełożył Marek
Hetmański
Locke
John Locke (1632- !704), angielski filozof, lekarz, polityk, zajmował się obok głów­
nych badań nad poznaniem ludzkim także zagadnieniami pedagogicznymi i politycz­
nymi. Interesowała go geneza ludzkiej wiedzy, źródło idei właściwych umysłowi,
przez co ustalenia jego miały charakter psychologiczny i epistemologiczny. Locke
rozwinął i sprecyzował zasadnicze założenia empiryzmu jako teorii wiedzy, który
obok racjonalizmu stał się głównym nurtem filozofii nowożytnej i współczesnej.
Poniższe teksty w przekładzie Bolesława J. Gawęckiego, w: J. Locke, Rozważa­
nia dotyczące rozumu ludzkiego, t. 1, Warszawa 1955, s. 119—122; t. 2, s. 211 -217.
[Doświadczenie — źródło wiedzy ludzkiej]
Ponieważ każdy człowiek jest świadomy tego, że myśli oraz że tym, czym jego
umysł myśląc się zajmuje, są znajdujące się w umyśle idee, nie ulega więc
wątpliwości, że ludzie mają w swych umysłach idee, takie jak wyrażone słowa­
mi: „białość", „twardość", „słodycz", „myślenie", „ruch", „człowiek", „słoń",
„wojsko", „nietrzeźwość" i inne. Przede wszystkim należy zbadać, jak człowiek
do tych idei dochodzi. Wiem, że tradycyjną nauką jest, iż ludzie mają idee
wrodzone i wyryte od urodzenia w umyśle. Pogląd ten poddałem obszernemu
rozbiorowi i myślę, że to, co powiedziałem w poprzedniej księdze, zostanie
przyjęte o wiele łatwiej, gdy okażę, skąd umysł może otrzymać wszystkie idee,
jakie posiada, i jakimi drogami i przez jakie stopnie mogą się one zjawiać
w umyśle. W tej sprawie będę się odwoływał do własnej obserwacji i doświad­
czenia każdego człowieka.
Załóżmy zatem, że umysł jest, jak się to mówi, czystą kartą, nie zapisaną
żadnymi znakami, że nie ma on idei; jak się dochodzi do tego, że je zdobywa?
Skąd ten ogromny zapas obrazów, niemal nieskończenie różnorodnych, który­
mi nieustannie czynna, nieograniczona wyobraźnia ludzka zapełniła umysł.
Skąd bierze się w umyśle cały materiał dla rozumu i wiedzy. Odpowiadam na
to jednym słowem: z doświadczenia; na nim oparta jest cała nasza wiedza
i z niego ostatecznie się wyprowadza. Nasze obserwacje zwrócone ku zmysło­
wym rzeczom zewnętrznym czy też ku wewnętrznym czynnościom duchowym,
które są przedmiotem naszej refleksji - oto, co zaopatruje umysł w cały ma
26665695.002.png
116
117
teriał myślenia. Takie są dwa źródła poznania, z których pochodzą wszystkie
idee, jakie mamy lub możemy mieć naturalnym sposobem.
Po pierwsze, zmysły nasze, zwrócone ku poszczególnym przedmiotom zmy­
słowym, dostarczają umysłowi różnorakich postrzeżeń rzeczy, zależnie od tego,
jak te rzeczy na różne sposoby działają na nie; tak dochodzimy do idei żółtości
i białości, tego, co gorące i zimne, co miękkie i twarde, co gorzkie i słodkie, oraz
do wszystkich tych, które nazywamy jakościami zmysłowymi. Gdy mówię, że
zmysły dostarczają ich umysłowi, to mam na myśli, iż z rzeczy zewnętrznych
przenoszą one to, co wytwarza w umyśle te percepcje. To bogate źródło więk­
szości posiadanych przez nas idei, które zależą całkowicie od naszych zmysłów
i przez nie dochodzą do umysłu, nazywam wrażeniem zmysłowym.
Po wtóre, innym źródłem, z którego doświadczenie zasila umysł ideami, jest
postrzeganie czynności własnego umysłu, gdy jest zajęty otrzymanymi ideami;
czynności te, kiedy umysł zastanawia się nad nimi i rozważa je, dostarczają mu
idei odmiennego rodzaju, których by mu nie dały rzeczy zewnętrzne. Takimi
ideami są idee postrzegania, myślenia, wątpienia, wierzenia, rozumowania, po­
znawania, chcenia i wszystkich innych różnorodnych czynności naszego umys­
łu; tych czynności jesteśmy świadomi i obserwujemy je w sobie i dzięki temu
dają nam one idee równie wyraźne jak te, które nam dają ciała działające na
nasze zmysły. To źródło idei każdy ma całkowicie w sobie samym; a chociaż
nie jest to zmysł, jako że nie ma do czynienia z rzeczami zewnętrznymi, to
przecież do zmysłów jest bardzo podobne i mogłoby być słusznie nazwane
„zmysłem wewnętrznym". Ale ponieważ źródło pierwsze nazwałem wrażeniem
zmysłowym, to nazywam refleksją, bo idee, jakie wywołuje, mogą być otrzyma­
ne tylko dzięki temu, że umysł zwraca się ku sobie samemu przez refleksję nad
własnymi czynnościami. Gdy zatem w dalszym ciągu rozprawy będę używał
tego terminu, to chciałbym być rozumiany w ten sposób, że mam na myśli to, iż
umysł dostrzega swe czynności i ich charakter; dzięki czemu zjawiają się
w umyśle idee tych czynności. Powtarzam więc: zewnętrzne rzeczy materialne,
jako przedmioty zmysłowe wrażenia lub czucia, oraz czynności w obrębie na­
szych umysłów, jako przedmioty refleksji, to w moim rozumieniu jedyne dwa
źródła, z których biorą początek wszystkie nasze idee. Wyrażenia „czynności"
(operations) używam tu w znaczeniu szerokim, obejmującym nie tylko działania
nad ideami, ale także pewien rodzaj wzruszeń, jakie powstają niekiedy łącznie
z tymi działaniami, takich jak zadowolenie lub niepokój, związane z jakąś
myślą.
Rozum zdaje się nie posiadać najsłabszego przebłysku jakiejkolwiek idei,
której by nie otrzymywał z któregoś z tych dwu źródeł. Rzeczy zewnętrzne
zaopatrują umysł w idee jakości zmysłowych, czyli w te wszystkie różnorodne
percepcje, jakie w nas wywołują; umysł daje rozumowi idee własnych swych
czynności.
Gdy dokonamy całkowitego przeglądu tych idei, ich odmian, kombinacji
zachodzących pomiędzy nimi zależności, to przekonamy się, że obejmiemy
całkowity ich zasób oraz że w naszych umysłach nie ma nic, co by się od nich
nie dostało jedną z tych dróg. Niechaj każdy zbada swe myśli i gruntownie
przeszuka swój rozum, a następnie niech mi powie, czy którakolwiek z jego idei
pierwiastkowych nie jest albo ideą rzeczy dostępnych jego zmysłom, albo ideą
czynności jego umysłu, traktowanych jako przedmioty jego refleksji. Bez wzglę-
du na to, jak wielkie zasoby poznania mogły się tam w jego rozumieniu na­
gromadzić, po dokładniejszym rozejrzeniu się dojdzie do przekonania, że nie
ma ani jednej idei w umyśle poza tymi, które w nim wyryło doznanie zmysłowe
bądź refleksja, chociaż być może - jak to później zobaczymy - rozum je łączy
i rozszerza na nieskończenie różne sposoby. [...]
[Rodzaje poznania]
Te dwa sposoby poznawania, mianowicie intuicja i dowodzenie, są stopniami
naszej wiedzy; co nie dosięga tych stopni, to choćby było przyjmowane z peł­
nym przekonaniem, jest tylko wiarą lub mniemaniem, ale nie wiedzą, przynaj­
mniej jeśli chodzi o prawdy ogólne. Jest, co prawda, inna percepcja umysłu,
która dotyczy istnienia poszczególnych bytów skończonych poza nami; wy­
chodzi ona poza gołe prawdopodobieństwo, ale nie osiąga w zupełności żad­
nego ze wskazanych wyżej stopni pewności; niemniej bywa również nazywana
wiedzą. Nie może być nic pewniejszego niż to, że idea, jaką nam daje przedmiot
zewnętrzny, istnieje w naszej świadomości: jest to poznanie intuicyjne. Ale czy
istnieje coś więcej niż tylko sama ta idea w świadomości, czy więc mamy prawo
wysnuć stąd pewny wniosek, że istnieje coś poza nami, co odpowiada tej idei,
to zdaniem niektórych ludzi stanowi zagadnienie; bo ludzie mogą mieć w świa­
domości takie idee, gdy takich rzeczy wcale nie ma i gdy żaden przedmiot nie
pobudza zmysłów. Ale myślę, iż mamy tu poczucie oczywistości, które uwalnia
nas od wszelkiego wątpienia; pytam bowiem każdego, czy nie uświadamia
sobie nieodparcie, że ma inne postrzeżenie, gdy patrzy na słońce w ciągu dnia
i gdy myśli o nim w nocy; gdy próbuje wermutu lub wącha różę i gdy tylko
wyobraża sobie ten smak lub zapach. Różnicę pomiędzy ideą, ożywioną dzięki
pamięci w naszym umyśle, a ideą, która zjawia się w nim aktualnie dzięki
zmysłom, stwierdzamy tak samo jasno, jak różnicę pomiędzy dwiema dowol­
nymi odrębnymi ideami. Jeśli ktoś powie, że sen może wywołać to samo i że
wszystkie takie idee mogą w nas powstać bez jakichkolwiek rzeczy zewnętrz­
nych, to niechże zechce łaskawie śnić, że odpowiadam mu, jak następuje: 1. że
właściwie jest dość obojętne, czy tę trudność usunę, czy nie, bo gdzie wszystko
jest tylko snem, rozumowanie i argumentacja nie mają znaczenia, a prawda
i wiedza są niczym; 2. że przyzna, chciałbym wierzyć, iż pomiędzy snem, że się
jest w ogniu, a rzeczywistym znajdowaniem się w ogniu istnieje bardzo widocz­
na różnica. Lecz jeśli mój oponent zdecydowany nadal udawać takiego scep­
tyka i utrzymywać, że to, co nazywa rzeczywistym znajdowaniem się w ogniu,
jest tylko snem, i że nie moglibyśmy stąd poznać na pewno, czy taka rzecz jak
ogień rzeczywiście poza nami istnieje, to odpowiadam: z pewnością stwier­
dzamy, że przyjemność albo przykrość następuje po tym, jak zetkniemy się
z pewnymi rzeczami, których istnienie postrzegamy zmysłami lub śnimy, że
postrzegamy; pewność ta jest tak wielka, jak nasze szczęście lub nieszczęście,
jak te dwie rzeczy, poza którymi poznanie czy istnienie już nas nie obchodzi.
Myślę przeto, że do tamtych dwu gatunków wiedzy możemy dodać jeszcze
wiedzę o istnieniu poszczególnych rzeczy zewnętrznych, jaką zawdzięczamy
postrzeganiu i uświadomieniu sobie, że pewne idee zjawiają się dzięki nim
w naszej świadomości. Możemy się zatem zgodzić, że istnieją trzy stopnie wiedzy,
26665695.003.png
118
119
mianowicie: intuicyjna, dowodowa i zmysłowa, i że w obrębie każdej z nich są
różne stopnie i gatunki oczywistości i pewności.
Lecz skoro wiedza nasza opiera się wyłącznie na naszych ideach i tylko ich
dotyczy, to czy nie wynika stąd, że jest do nich dostosowana i że tam, gdzie
idee nasze są jasne i wyraźne albo niejasne i zagmatwane, to i wiedza będzie
miała taki sam charakter? Odpowiadam na to przecząco: bo skoro poznanie
polega na postrzeganiu zgodności lub niezgodności jakichś dwu idei, to jego
jasność lub niejasność polega na przejrzystości albo mętności tego postrzega­
nia, a nie na jasności lub niejasności samych idei. Tak na przykład człowiek,
który ma idee kątów trójkąta i równości z dwoma prostymi tak jasne, jak
którykolwiek matematyk na świecie, może mimo to mieć bardzo niejasne po-
strzeżenie zgodności tych idei i, co za tym idzie, nader niejasną o tym wiedzę.
Ale idee, które z racji swej niejasności lub z innego powodu są mętne, nie mogą
dać nigdy wiedzy jasnej i wyraźnej, a to dlatego, że o ile jakieś idee są niejasne,
to umysł nie jest zdolny jasno postrzegać, czy są zgodne, czy niezgodne. Aby to
samo wyrazić w sposób dający mniej okazji do nieporozumień; ten, kto z uży­
wanymi przez siebie słowami nie wiąże oznaczonych idei, nie może tworzyć
z nich zdań, których prawdziwości mógłby być pewny.
V. Po piąte, ponieważ poznanie zmysłowe nie sięga dalej niż istnienie rze­
czy, które są aktualnie dane naszym zmysłom, więc jest ono bardziej jeszcze
ograniczone niż każdy z poprzednio wymienionych gatunków poznania.
VI. Na podstawie tego jest oczywiste, ża zakres naszej wiedzy nie tylko nie
obejmuje wszelkich realnie istniejących rzeczy, lecz nawet wszelkich naszych
własnych idei. Chociaż nasza wiedza jest ograniczona do naszych idei i ani pod
względem zasięgu, ani zupełności oraz doskonałości przekraczać ich nie może;
i chociaż są to granice nader ciasne w stosunku do ogółu rzeczy istniejących
i dalekie, jak słusznie możemy przypuszczać, od zakresu wiedzy nawet pewnych
stworzonych umysłów, które nie są związane i ograniczone tymi niejasnymi
i szczupłymi wiadomościami, jakie można zdobyć nielicznymi i niezbyt dokład­
nymi drogami postrzegania, jakimi są nasze zmysły; to jednak sprawa stałaby
dla nas dobrze, gdyby wiedza nasza sięgała choć tak daleko jak nasze idee
i gdyby nie było wielu wątpliwości i pytań co do idei, jakie mamy, pytań, od
których nie jesteśmy i, jak myślę, nigdy nie będziemy wolni na tym świecie.
Niemniej nie ulega wątpliwości, że wiedza ludzka, nawet w warunkach naszego
istnienia i przy naszej strukturze wewnętrznej, mogłaby posunąć się znacznie
dalej, niż się posunęła, gdyby ludzie naprawdę i bez uprzedzeń włożyli w ulep­
szenie sposobów wykrywania prawdy całą usilność i trud myślenia, z jakim
barwią fałsz i go bronią, by podtrzymać jakiś systemat czy obronić jakiś inte­
res, czy też stronnictwo, z którymi są związani. Ale myślę, że nie uwłaczając
doskonałości człowieczej, mam ostatecznie prawo utrzymywać z pewnością, iż
poznanie nasze nigdy nie będzie zdolne objąć wszystkiego, co zechcielibyśmy
wiedzieć o swych ideach, i przezwyciężyć wszelkie trudności oraz rozwiązać
wszelkie zagadnienia, jakie mogą powstać co do tej czy innej idei.
Zakres wiedzy ludzkiej
Z tego, że, jak było powiedziane, wiedza polega na postrzeganiu zgodności lub
niezgodności pomiędzy naszymi ideami, wynika:
I. Po pierwsze, że wiedza nasza nie może sięgać dalej niż nasze idee.
II. Po drugie, że wiedza nasza nie sięga poza postrzeżenie ich zgodności lub
niezgodności. Ponieważ zaś postrzeganie to powstaje 1) na drodze intuicji, czyli
przez bezpośrednie porównanie dowolnych dwu idei, albo 2) dzięki rozumowi,
który bada zgodność lub niezgodność dwu idei za pośrednictwem pewnych
innych, albo wreszae 3) przez wrażenia, gdy postrzegamy istnienie rzeczy po­
szczególnych, więc stąd wynika, że:
III. Po trzecie, widzimy, że nie możemy mieć wiedzy intuicyjnej, która by
się rozciągała na wszystkie nasze idee i na wszystko, co byśmy o nich wiedzieli;
albowiem nie możemy zbadać i postrzec wszelkich stosunków, jakie zachodzą
między ideami, przez zestawienie ich lub bezpośrednie porównanie jednej
z drugą. Tak na przykład mając idee trójkąta rozwartokątnego i ostrokątnego,
nakreślonych na równych podstawach między liniami równoległymi, mogę po­
strzec intuicyjnie, że jeden nie jest drugim, ale nie mogę się dowiedzieć, czy są,
czy nie są równe; ich zgodności albo niezgodności pod względem równości nie
można bowiem nigdy postrzec przez bezpośrednie porównanie ich ze sobą:
odmienny kształt tych figur nie pozwala ściśle i bezpośrednio przyłożyć do
siebie ich części, wobec czego trzeba pewnych cech pośredniczących, by zmie­
rzyć te części; a to już jest dowodem, czyli wiedzą rozumową.
IV. Po czwarte, z tego, co zostało stwierdzone, wynika dalej, że nasze poznanie
rozumowe nie może ogarnąć całego obszaru naszych idei, bo pomiędzy dwiema
ideami, jakie chcielibyśmy badać, nie zawsze zdołamy znaleźć takie ogniwa pośred­
nie, iżby dało się połączyć z pewnością jedną ideę z inną, we wszystkich krokach
dedukcji; gdzie zaś to jest niemożliwe, tam nie ma wiedzy ani dowodu.
Berkeley
George Berkeley (1685-1753), anglikański duchowny irlandzkiego pochodzenia,
sformułował skrajną wersję empiryzmu oraz przedstawił metafizyczną teorię rzeczy­
wistości w duchu subiektywnego idealizmu. Zawęził zrozumienie źródła wiedzy do
poznania tylko zmysłowego, przez co jego empiryzm przybrał postać sensualizmu.
Berkeley ze swej teorii wiedzy wyciągnął wnioski natury ontologicznej, utożsamiając
istnienie rzeczy materialnych z postrzeganiem ich przez podmiot duchowy.
Niniejszy tekst w przekładzie Jana Leszczyńskiego, w: G. Berkeley, Traktat
o zasadach poznania, Warszawa 1956, s. 35—40, 52 — 57.
[Umysł i idee]
Dla każdego, kto dokonuje przeglądu przedmiotów poznania ludzkiego, jest
oczywiste, że są to albo idee aktualnie wyryte w zmysłach, albo takie, jakie
postrzegamy, gdy zatrzymujemy uwagę na uczuciach i czynnościach umysłu,
albo wreszcie idee ukształtowane z pomocą pamięci i wyobraźni, gdy ona łączy,
26665695.004.png
124
125
on sam wytworzył. Przyznaje się, iż idee zmysłowe mają w sobie więcej rzeczy­
wistości, to znaczy są silniejsze, bardziej uporządkowane i spójniejsze niż wy­
twory umysłu, lecz to wcale nie świadczy, że istnieją one poza umysłem. Są one
również mniej zależne od ducha, czyli myślącej substancji, która je postrzega,
skoro wzbudza je wola innego i potężniejszego Ducha; mimo to są wciąż
ideami, a na pewno żadna idea, słaba czy silna, nie może istnieć inaczej niż
w postrzegającym ją umyśle.
jej idei złożonych, ani na podstawie natury jej idei prostych, przeto wynika
stąd, że różnica między nią a wyobraźnią leży w jej większej sile i żywości.
Człowiek może puścić wodze swej wyobraźni, przedstawiając sobie fikcyjnie
jakąś scenę, należącą do przygód minionych; i nie będzie tu żadnej możli­
wości, żeby to odróżnić od wspomnienia podobnego rodzaju, poza tym, że idee
wyobraźni będą bardziej mgliste i ciemne.
Malarz, który by chciał przedstawić uczucie czy emocję jakąś, starałby się
zobaczyć kogoś doznającego podobnej emocji, ażeby ożywić swe idee i dać im
siłę i żywość większą niż ta, jaką znajdujemy w ideach, które są czystą fikcją
wyobraźni. Im bliższe czasowo jest wspomnienie, tym jest jaśniejsza idea; gdy
zaś człowiek po dłuższym odstępie czasu powróci do rozważania danej rzeczy,
to zawsze znajduje, iż idea tej rzeczy uległa znacznemu rozkładowi, jeśli nie
zatarła się wręcz całkowicie w pamięci. Często mamy wątpliwości co do idei
pamięci w miarę, jak one stają się bardzo słabe i ubogie; i mamy kłopot z tym,
czy jakiś obraz pochodzi z wyobraźni, czy z pamięci, gdy nie ma tak żywych
barw, jakie wyróżniają tę ostatnią władzę. Myślę, że przypominam sobie takie
a takie zdarzenia, powiada ktoś, lecz nie jestem pewien. Długi odstęp czasu już
je niemal zatarł w mojej pamięci i pozostawia mnie w niepewności, czy to nie
jest czysty twór mojej fantazji.
Podobnie jak idea pamięci, tracąc swą siłę i żywość, może się zdegenerować
tak dalece, iż możną ją wziąć za ideę wyobraźni; tak samo z drugiej strony idea
wyobraźni może zdobyć taką siłę i żywość, iż może uchodzić za ideę pamięci
i całkiem się do niej upodobnić w swym wpływie na przeświadczenie i sąd. To
można zauważyć u kłamców, którzy, często powtarzając swe kłamstwa, do­
chodzą wreszcie do tego, że w nie wierzą i że przypominają je sobie jak rzeczy
realne; nawyk i zwyczaj mają tu przy tym, jak w wielu innych przypadkach, ten
sam wpływ na umysł jak przyroda i wrażają w umysł idee z równą siłą i energią.
Tak więc okazuje się, że przeświadczenie lub uznanie czegoś, jakie
zawsze towarzyszy wspomnieniom i doznaniom zmysłowym, nie jest niczym
innym niż żywością tych percepcji, jakie one dają; i że jedynie to odróżnia je od
wyobraźni. Mieć przeświadczenie o czymś, to w tym przypadku doznawać
bezpośredniej impresji zmysłów albo powtórzenia tej impresji w pamięci. Pier­
wszym aktem sądzenia jest po prostu siła i żywość percepcji; i ten akt kładzie
podstawę pod rozumowanie, które opieramy na nim, gdy ustalamy stosunek
przyczyny i skutku.
Łatwo zauważyć, że gdy ustalamy ten stosunek, to wniosek z przyczyny
o skutku nie opiera się wyłącznie na ujęciu myślowym tych rzeczy indywidual­
nych i na takim wejrzeniu w ich istotę, iżby można było odkryć zależność
jednej od drugiej. Nie ma rzeczy, która by wymagała implicite istnienia jakiejś
innej rzeczy, jeśli rozważamy te rzeczy każdą samą w sobie i nie wychodzimy
wzrokiem poza te idee, jakie o nich sobie tworzymy. Taki wniosek dawałby
wiedzę pewną i z nim wiązałaby się niemożliwość pomyślenia przeciwnego
stanu rzeczy jako sprzeczność bezwzględna. Że jednak wszystkie idee odrębne
dadzą się oddzielić, przeto oczywiste jest, iż nie może być niemożliwości tego
rodzaju. Gdy od impresji obecnie danej przechodzimy do idei jakiejś rzeczy, to
dana nam jest możliwość, by oddzielić tę ideę od tej impresji i zastąpić ją jakąś
inną ideą.
Tak więc tylko z doświadczenia możemy wnioskować o istnieniu jakiejś
Hume
Dawid Hume (1711 — 1776), filozof i polityk szkockiego pochodzenia, podda! kryty­
cznej ocenie empirystyczną teorię wiedzy. Analizował doświadczenie, stwierdzając
w nim udział elementów konwencjonalnych, instynktownych. Wykazał, że doświad­
czenie nie ma waloru pewności, jak sądził jeszcze Locke, ale też ma wartość, jeśli
dotyczy faktów. Hume poszukując zakresu wiedzy pewnej ograniczył ją do formalnej
i czysto faktycznej, przez co uznawany jest za prekursora filozofii pozytywistycznej.
Tekst pierwszy w przekładzie Czesława Znamierowskiego w: D. Hume, Traktat
o naturze ludzkiej, t. 1, Warszawa 1951, s. 115-121. Tekst drugi w przekładzie Jana
Łukasiewicza i Kazimierza Twardowskiego w: D. Hume, Badania dotyczące rozumu
ludzkiego, Warszawa 1977, s. 33-38, 53-57.
[Impresje a idee]
Co się tyczy impresji, które powstają ze zmysłów, to ich ostatecznej przy­
czyny w moim przekonaniu zupełnie nie może wyjaśnić rozum ludzki; i zawsze
będzie rzeczą niemożliwą zdecydować pewnie, czy powstają one bezpośrednio
pod wpływem tego, co jest ich przedmiotem, czy wytwarza je moc twórcza
umysłu, czy też wreszcie pochodzą one od twórcy naszego istnienia. I takie
pytanie nie jest istotne dla naszego obecnego celu. Możemy wyprowadzić
wnioski z powiązania naszych percepcji niezależnie od tego, czy są on*e praw­
dziwe, czy fałszywe, i niezależnie od tego, czy przedstawiają naturę wiernie, czy
też są po prostu złudzeniami naszych zmysłów.
Gdy szukamy cechy charakterystycznej, która wyróżnia pamięć od wyob­
raźni, to musimy od razu zauważyć, że nie może ona leżeć w prostych ideach,
jakie pamięć nam daje; albowiem obie t,e władze zapożyczają swe proste idee
z impresji i nie mogą nigdy wyjść poza te percepcje pierwotne. Władze te
również niemal zupełnie nie różnią się od siebie uporządkowaniem swych idei
złożonych. Choć bowiem jest własnością swoistą pamięci, iż zachowuje pier­
wotny porządek i stosunek wzajemny swych idei, gdy tymczasem wyobraźnia
przestawia je i zmienia ich porządek, jak jej się podoba; niemniej ta różnica nie
wystarcza, by rozróżnić te władze w ich działaniu i aby dać nam poznać tę
różnicę; nie można bowiem przywołać impresji minionych, ażeby je porównać
z naszymi obecnymi ideami i żeby się przekonać, czy ich ułożenie jest dokład­
nie podobne. Skoro zaś pamięci nie rozpoznajemy ani na podstawie porządku
26665695.005.png
126
127
rzeczy na podstawie istnienia innej. Oto jaka jest natura tego doświadczenia.
Przypominamy sobie, że mieliśmy częste przypadki istnienia rzeczy jednego
rodzaju; i przypominamy sobie również, że indywidua innego rodzaju rzeczy
zawsze towarzyszyły tamtym i istniały w prawidłowym porządku styczności
i następstwa względem tamtych. Tak, na przykład, przypominamy sobie, że
widywaliśmy rzeczy, które nazywamy p ł o m i e n i e m, i że zarazem doznawaliśmy
wrażeń zmysłowych tego rodzaju,jakie nazywamy ciepłem. Podobnie przypo­
minamy sobie, że we wszystkich minionych przypadkach rzeczy tych dwóch
rodzajów stale łączyły się ze sobą. Bez żadnej dalszej ceremonii nazywamy jedno
przyczyną, drugie skutkiem, i z istnienia jednego wnioskujemy o istnieniu
drugiego. We wszystkich tych przypadkach, z których dowiadujemy się o powią­
zaniu poszczególnych przyczyn i skutków, te przyczyny i skutki były postrzegane
przez zmysły, a teraz są przypomniane. Lecz we wszystkich przypadkach, gdzie
rozumujemy o nich, tylko jedno jest postrzegane lub przypomniane, drugie zaś
zostaje dodane zgodnie z naszym doświadczeniem przeszłym.
Tak więc w toku rozważań niepostrzeżenie odkryliśmy nowy stosunek mię­
dzy przyczyną a skutkiem, kiedyśmy tego najmniej oczekiwali i kiedy całkowi­
cie byliśmy zajęci inną sprawą. Tym stosunkiem jest ich stałe powiązanie.
Styczność i następstwo nie wystarczają do tego, iżbyśmy uznali, że dwie rzeczy
są przyczyną i skutkiem, póki nie postrzegamy, że te dwa stosunki zachodzą
w wielu przypadkach. Przekonujemy się teraz, jak korzystnie było porzucić
bezpośrednie badanie tego stosunku, by odkryć naturę tego koniecznego
powiązania, które stanowi tak istotną jego część. Są nadzieje, że tą drogą
dojdziemy wreszcie do postawionego sobie celu; choć, prawdę mówiąc, ten
nowo odkryty stosunek stałego powiązania zdaje się bardzo nieznacznie posu­
wać nas naprzód. Nie mieści się bowiem nic innego niż to, że rzeczy podobne
zawsze znajdowały się w podobnych stosunkach styczności i następstwa; i wy­
daje się rzeczą oczywistą, przynajmniej na pierwszy rzut oka, że tą drogą nigdy
nie możemy odkryć żadnej nowej idei; i że możemy na tej drodze tylko zwięk­
szyć ilość przypadków podobnych, że nie możemy natomiast rozszerzyć za­
kresu rzeczy obejmowanych przez nasz umysł. Można sobie pomyśleć, że czego
się nie uczymy z jednej rzeczy, tego nie możemy się nauczyć ze stu, które
wszystkie są tego samego rodzaju i dokładnie są do siebie podobne we wszyst­
kich przypadkach. Podobnie jak nasze zmysły ukazują nam w jednym przy­
padku dwa ciała lub dwa ruchy, lub cechy w pewnych stosunkach następstwa
i styczności, tak nasza pamięć stawia przed nami tylko pewną mnogość przy­
padków, gdzie znajdujemy zawsze podobne ciała, ruchy lub cechy w podob­
nych stosunkach. Z samego powtarzania jakiejś minionej impresji, choćby na­
wet do nieskończoności, nigdy nie powstanie żadna nowa idea pierwotna taka,
jak idea koniecznego powiązania; i ilość impresji nie ma w tym przypadku
żadnego większego skutku, niż gdybyśmy się ograniczyli tylko do jednej. Lecz
choć rozumowanie to wydaje się słuszne i oczywiste, to przecież byłoby szaleń­
stwem tracić nadzieję zbyt wcześnie i wobec tego będziemy sjnuli dalej nić
naszego rozważania; ustaliwszy, że skoro odkryjemy stałe powiązanie między
jakimiś rzeczami, to zawsze wnioskujemy z jednej rzeczy o drugiej, zbadamy
teraz naturę tego wnioskowania i przejścia od impresji do idei. Być może,
okaże się w końcu, że powiązanie konieczne opiera się na tym wnioskowaniu,
nic zaś, że wnioskowanie opiera się na powiązaniu koniecznym.
Ponieważ okazuje się, że przejście od impresji, która jest aktualnie dana
pamięci lub zmysłom, do idei tej rzeczy, którą nazywamy przyczyną albo skut­
kiem, że przejście to jest oparte na doświadczeniu przeszłym i na naszym
przypomnieniu tego, iż te rzeczy stale były ze sobą powiązane, przeto powstaje
następne pytanie, a mianowicie: czy doświadczenie tworzy tę ideę z pomocą
rozumu, czy też wyobraźni; czy rozum to sprawia, iż robimy to przejście, czy
też pewne powiązanie kojarzeniowe i pewien stosunek między przedstawienia­
mi. Gdyby rozum to sprawiał, to opierałby się tu na zasadzie, że przypadki,
których nie mieliśmy w doświadczeniu, muszą być podobne do tych, jakie-
śmy byli mieli, oraz że bieg zdarzeń natury pozostaje zawsze ten
sam. Ażeby więc wyjaśnić tę sprawę, rozważamy wszystkie argumenty, na
jakich taka teza mogłaby się opierać; że zaś te argumenty można oprzeć zarów­
no na wiedzy pewnej, jak na prawdopodobieństwie, przeto rzućmy
okiem na każdy z tych stopni oczywistości i przekonajmy się, czy one dają
słuszną konkluzję tego rodzaju.
Metoda rozumowania, jaką posługiwaliśmy się powyżej, łatwo nas przeko­
na, że nie może być bezspornych argumentów, którymi by można dowieść, iż
te przypadki, których nie mieliśmy byli w doświadczeniu, są
podobne do tych, jakie mieliśmy. Możemy co najmniej pomyśleć sobie
zmianę w biegu zdarzeń w naturze, co dowodzi dostatecznie, iż taka zmiana nie
jest absolutnie niemożliwa. To, że tworzymy sobie jasną ideę jakiejś rzeczy, jest
niezaprzeczalnym argumentem, iż jest ona możliwa, i samo to obala już wszelki
argument, który chce być dowodem przeciw tej możliwości.
Prawdopodobieństwo, wobec tego, że nie odkrywa stosunków między idea­
mi jako takimi, lecz tylko stosunki między rzeczami, musi pod pewnymi wzglę­
dami być oparte na impresjach naszej pamięci i naszych zmysłów, pod innymi
zaś na naszych ideach. Gdyby w naszych rozumowaniach dotyczących praw­
dopodobieństwa nie było domieszki impresji, konkluzja byłaby całkowicie chime­
ryczna. Gdyby zaś nie było żadnej domieszki idei, to operacja myślowa przy
ustalaniu tego stosunku byłaby, ściśle' biorąc, doznaniem zmysłowym, nie zaś
rozumowaniem. Jest więc rzeczą konieczną, iżby we wszelkich rozumowaniach
ustalających prawdopodobieństwo było dane umysłowi coś, co jest z tym zwią­
zane, lecz czego umysł nie widzi i sobie nie przypomina.
Wątpliwości sceptyczne
dotyczące czynności rozumu
Wszystkie przedmioty rozumu lub badania ludzkiego można w sposób natu­
ralny podzielić na dwa rodzaje, tj. na stosunki pomiędzy ideami i na
fakty. Pierwszego rodzaju przedmiotów dotyczą geometria, algebra i arytme­
tyka, krótko mówiąc — wszelkie twierdzenia, które są albo intuicyjnie, albo
demonstratywnie pewne. Twierdzenie, że kwadrat przeciwprostokątnej
równa się sumie kwadratów obu przyprostokątnych, wyraża pe­
wien stosunek pomiędzy tymi figurami. Zdanie, że trzy razy pięć równa się
połowie trzydziestu, wyraża pewien stosunek pomiędzy tymi liczbami. Twier­
dzenia tego rodzaju odkryć można dzięki samemu działaniu myśli, niezależnie
26665695.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin