Cabot Meg - Pamiętnik Księżniczki 09 - Księżniczka Mia.pdf

(704 KB) Pobierz
Cabot Meg - Pamietnik Ksieznicz
MEG CABOT
KSIĘŻNICZKA MIA
PAMIĘTNIK KSIĘŻNICZKI 9
Tytuł oryginału
THE PRINCESS DIARIES 9 PRINCESS MIA
 
Dla Amandy Maciel, z miłością i podziękowaniami
 
- Ach, oczywiście, wasza wysokość - powiedziała.
- Jesteśmy przecież księżniczkami. A przynajmniej, jedna z nas jest.
Sara poczuła, że oblewa się rumieńcem. Opanowała się z najwyższym trudem.
Przecież księżniczki nie wybuchają gniewem.
- To prawda - przyznała. - Czasami udaję, że jestem księżniczką. Udaję, że jestem
księżniczką, żeby móc się zachowywać jak księżniczka.
Frances Hodgson Burnett Mała księżniczka
Przekład Wacława Komornicka
 
PIĄTEK, 10 WRZEŚNIA, 21.00,
PRZEDSTAWIENIA PIĘKNEJ I BESTII,
LUNT - FONTANNE THEATER, DAMSKA TOALETA
Nie zadzwonił. Przed chwilą dowiadywałam się u mamy.
To trochę nie w porządku, że mama mnie oskarża, jakoby moim zdaniem cały
świat kręcił się wokół zerwania z Michaelem. Bo wcale tak nie jest. Naprawdę. Skąd
miałam wiedzieć, że dopiero co udało jej się ułożyć Rocky'ego do snu? Powinna była
wyciszyć dzwonek telefonu, jeśli mały zaczyna stwarzać takie kłopoty przy
zasypianiu.
W każdym razie żadnych wiadomości dla mnie nie było.
Pewnie nie powinnam się ich spodziewać. Przecież sprawdziłam jego lot; ma
dotrzeć do Japonii dopiero za jakieś czternaście godzin.
A kiedy samolot jest w powietrzu, nie wolno korzystać z komórki ani
palmtopów. To znaczy dzwonić lub wysyłać esemesy.
Albo odpowiadać na maile.
Ale nie ma sprawy. Poważnie. On zadzwoni.
Dostanie mojego maila i zadzwoni, a potem się pogodzimy i wszystko będzie
jak dawniej.
Musi być.
Na razie trzeba zachowywać się normalnie, jakby nic złego się nie stało. O ile
da się normalnie czekać na odzew chłopaka, z którym chodziło się przez dwa lata,
potem się z nim zerwało, ale któremu wysłało się maila z przeprosinami,
zrozumiawszy, że się popełniło wielki i karygodny błąd.
Zwłaszcza zaś wiedząc, że jeśli nie dojdzie do zgody, będzie się skazanym na
bezsensowne życie i serię nic nieznaczących związków z supermodelkami.
Chwileczkę. To dotyczy tylko taty. Nieważne.
Ale rozumiecie. Mnie też to czeka. Supermodelki pomijając.
Oglądając dziś wieczorem Piękną i Bestię w towarzystwie J.P., pojęłam, jaką
kompletną idiotką byłam przez cały zeszły tydzień.
Nie, żebym zrozumiała to dopiero teraz. Ale przedstawienie uświadomiło mi
to ostatecznie.
Co jest o tyle dziwne, że z Michaelem nigdy nie byliśmy zgodni co do teatru.
 
Z najwyższym trudem udawało mi się w ogóle wyciągnąć go na przedstawienia, które
lubię, czyli takie, w których występują dziewczyny w krynolinach i różne obiekty
zlatujące spod sklepienia nad sceną (na przykład w Upiorze w operze albo Tarzanie).
A przy tych nielicznych okazjach, kiedy udało mi się wyciągnąć go do teatru,
przez cały czas pochylał się do mnie i szeptał:
- Już rozumiem, czemu to przedstawienie schodzi z afisza. Żaden facet nie
wyśpiewywałby piosenek do gadającego imbryka o tym, że bardzo podoba mu się
jakaś dziewczyna. Mam rację, prawda? I skąd się tu wzięła ta cała orkiestra
symfoniczna? Przecież oni na dobrą sprawę siedzą w lochu. To wszystko jest
zupełnie bez sensu.
Kiedyś wydawało mi się, że takie uwagi psują całą zabawę. Psuło mi ją także
to, że Michael co pięć minut przepraszał mnie i wychodził do toalety, tłumacząc, że
przy obiedzie wypił za dużo wody. Chociaż naprawdę szedł sprawdzać na komórce
komunikaty ze swojej rozgrywki w World of Warcraft.
Ale chociaż w towarzystwie J.P. czuję się w teatrze dobrze, to nie mogę
odżałować, że nie ma ze mną Michaela, który narzekałby, że Piękna i Bestia to tylko
obciachowy disneyowski musical dla małych dzieci, które nie stanowią wymagającej
widowni, i że muzyka jest fatalna, a całe to przedstawienie służy tylko temu, żeby
nakłonić turystów do wydawania kasy na drogie tiszerty, badziewne kubki i
pretensjonalne teatralne programy.
A jeszcze bardziej mi smutno, że go tutaj nie ma, bo właśnie zdałam sobie
sprawę, że historia Pięknej i Bestii właściwie opowiada o Michaelu i o mnie.
Nie chodzi o to, że dotyczy piękności (oczywiście). Ani bycia Bestią.
Ale o to, że opowiada o dwojgu ludziach, którzy zaczynają się ze sobą
przyjaźnić i nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że się kochają, dopóki nie zrobi się
prawie za późno...
To jest totalnie o nas.
Poza tym, oczywiście, że Piękna jest o wiele mądrzejsza niż ja. Na przykład,
czy Piękna przejmowałaby się tym, że Bestia, jeszcze przed uwięzieniem jej w swoim
zamku, zadawała się z Judith Gershner, a potem jakoś zapomniała o tym wspomnieć?
Nie. Bo to wszystko zdarzyło się, ZANIM Piękna i Bestia odnaleźli się
nawzajem. Więc jakie to teraz miało znaczenie?
No właśnie: żadne.
W głowie mi się nie mieści, że byłam taka głupia. Przysięgam, obciachowy
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin