Jack Higins
"Saba"
Przełożył Tomasz Wyżyński
Warszawa 1995
W dwudziestym czwartym roku p.n.e. rzymski generał Eliusz Gallus usiłował
podbić południową Arabię i stracił większość swojej armii wśród złowrogich
piasków Pustyni Śmierci, Rab al-Chali. Jednym z nielicznych ocalałych był
grecki awanturnik imieniem Aleksjasz, centurion Legionu Dziesiątego;
przebył on pieszo pustynię, poznawszy jedną z największych tajemnic
starożytności, równie zdumiewającą jak sekret kopalni króla Salomona.
Pozostawała ona zapomniana przez dwa tysiąclecia, aż wreszcie...
Marzec 1939
Berlin
1
Wieczorem ostatniego dnia marca, gdy Berlin tonął w strugach deszczu, w
stronę nowej siedziby Kancelarii Rzeszy, otwartej zaledwie w styczniu,
podążał Wilhelmstrasse czarny elegancki mercedes. Hitler polecił wznieść
gigantyczny budynek w ciągu roku, a jego rozkaz wykonano dwa tygodnie przed
terminem. Admirał Wilhelm Canaris, szef Abwehry, czyli niemieckiego wywiadu
wojskowego, pochylił się do przodu i opuścił okno, by lepiej widzieć.
- Niewiarygodne - rzekł, kręcąc głową. - Sam bok przylegający do
Voss-Strasse ma czterysta metrów długości, wie pan o tym, Hans?
Obok Canarisa siedział jego adiutant Hans Ritter, młody kapitan
Luftwaffe, kawaler Krzyża Żelaznego Drugiej Klasy i Krzyża Żelaznego
Pierwszej Klasy. Ritter wyglądał dość przystojnie, dopóki nie obrócił
głowy; na prawym policzku widać było straszliwą bliznę po oparzeniu:
pamiątkę po wojnie domowej w Hiszpanii, gdy służył w niemieckim Legionie
"Condor" i został zestrzelony przez amerykańskiego pilota ochotnika. Na
podłodze limuzyny leżała jego laska.
- Te marmury i kolumny kojarzą się raczej z cudami starożytnego świata,
panie admirale.
- A nie z symbolem Nowego Ładu? - Canaris wzruszył ramionami i zamknął
okno. - Wszystko przemija, Hans, i ten sam los czeka nawet Trzecią Rzeszę,
choć nasz ukochany Fuhrer daje jej tysiąc lat. - Wyjął papierosa, a Ritter
podał mu ogień, jak zwykle nieco zaniepokojony ironicznym tonem starszego
mężczyzny.
- Tak jest, panie admirale.
- Paradoksalna myśl, prawda? Pewnego dnia wśród szczątków Kancelarii będą
spacerować turyści, podobnie jak w ruinach egipskiej świątyni w Luksorze,
zastanawiając się na głos: "Ciekawe, jacy ludzie stworzyli tę budowlę".
Mercedes wjechał przez złoconą bramę na ogromny dziedziniec i podążył ku
schodom wiodącym do wejścia.
- Czy pan admirał wie, dlaczego nas wezwano? - spytał Ritter, czując się
coraz bardziej nieswojo.
- Nie mam zielonego pojęcia, a zresztą Hitler chce się widzieć ze mną, a
nie z panem, Hans. Wolę po prostu mieć pana pod ręką na wypadek, gdyby
zdarzyło się coś niespodziewanego.
- Mam zaczekać w samochodzie? - spytał oficer Luftwaffe, gdy zatrzymali
się u podnóża schodów.
- Nie, lepiej w recepcji. Będzie panu wygodniej, a poza tym może pan
podziwiać monumentalną sztukę Trzeciej Rzeszy. Nieco ordynarna, ale
imponująca.
Podoficer Kriegsmarine pełniący rolę szofera wysiadł z samochodu i obiegł
go, by otworzyć drzwiczki. Canaris stanął koło auta i czekał kurtuazyjnie
na Rittera, który poruszał się ze znacznie większym trudem. Zamiast lewej
nogi miał protezę sięgającą od kolana w dół, ale kiedy już zdołał się
wyprostować, chodził w miarę sprawnie, podpierając się laską. Weszli razem
po schodach.
Dwaj strażnicy stojący przy drzwiach, esesmani z dywizji Leibstandarte
"Adolf Hitler" w czarnych galowych mundurach z białymi skórzanymi pasami,
wyprostowali służbiście ramiona w nazistowskim pozdrowieniu, gdy Canaris i
Ritter wchodzili do gmachu. Przedsionek robił imponujące wrażenie:
marmurowa posadzka, gigantyczne drzwi wysokości pięciu metrów, ogromne orły
ze swastykami w szponach. Przy złocistym biurku siedział młody
Hauptsturmfuhrer w galowym mundurze, a za jego plecami stało dwóch
strażników. Hauptsturmfuhrer zerwał się na równe nogi i trzasnął obcasami.
- Fuhrer pytał o pana dwukrotnie, panie admirale!
- Otrzymałem wezwanie zaledwie pół godziny temu, mój drogi Hoffer -
odparł Canaris. - Zresztą nie jest to żadne wytłumaczenie. To mój adiutant,
kapitan Ritter. Proszę się nim zaopiekować.
- Naturalnie, panie admirale. - Hoffer skinął głową w stronę jednego ze
strażników. - Proszę zaprowadzić pana admirała do sali recepcyjnej Fuhrera.
Strażnik pomaszerował szybkim krokiem, a Canaris podążył za nim. Hoffer
obszedł biurko i zwrócił się do Rittera:
- Hiszpania?
- Tak. - Ritter poklepał ręką protezę. - Mógłbym ciągle latać, ale nie
chcą mi pozwolić.
- Szkoda - odezwał się Hoffer i zaprowadził kapitana do kanapy. - Straci
pan wielki spektakl.
- Myśli pan, że się zacznie? - spytał Ritter, po czym usiadł i wyjął
papierośnicę.
- A pan tak nie myśli? Ale, ale, nie wolno u nas palić. Fuhrer osobiście
tego zabronił.
- Do licha! - zaklął Ritter, łagodzący nikotyną ciągły ból w nodze.
- Przykro mi - rzekł ze współczuciem Hoffer. - Mamy za to kawę, i to
znakomitą.
Odwrócił się, podszedł do biurka i podniósł słuchawkę telefonu.
Kiedy strażnik otworzył gigantyczne drzwi do gabinetu Hitlera, Canaris
zdziwił się na widok dużej grupy zgromadzonych tam ludzi. Zauważył trzech
dowódców poszczególnych rodzajów sił zbrojnych: Goringa, Brauchitscha i
Raedera, reprezentujących Luftwaffe, armię lądową oraz Kriegsmarine. W sali
znajdowali się również Himmler, von Ribbentrop, a ponadto generałowie Jodl,
Keitel i Halder. Wśród obecnych panowało ciężkie milczenie i wszystkie
głowy zwróciły się w stronę wchodzącego Canarisa.
- Teraz, gdy pan admirał raczył do nas dołączyć, możemy przejść do rzeczy
- odezwał się Hitler. - Będę się streszczał. Jak panowie wiecie,
Brytyjczycy udzielili dziś Polsce bezwarunkowych gwarancji na wypadek
wojny.
- Czy Francuzi pójdą za ich przykładem, mein Fuhrer? - spytał Goring.
- Niewątpliwie - odparł Hitler. - Ale zachowają bierność, gdy przyjdzie
do starcia.
- Do starcia z Polską? - zapytał Halder, szef sztabu Oberkommando der
Wehrmacht. - A Rosjanie?
- Nie będą się wtrącać. Mogę powiedzieć tylko, że toczą się w tej sprawie
poufne rokowania. Panowie, muszę wam zakomunikować swoją nieodwołalną
decyzję. Przystępujemy do przygotowań operacji "Fall Weiss", ataku na
Polskę w dniu pierwszego września.
Po sali przeszedł szmer zdumienia.
- Ależ, mein Fuhrer, przecież to daje nam zaledwie pół roku! -
zaprotestował generał pułkownik von Brauchitsch.
- Mamy mnóstwo czasu - odparł Hitler. - Jeśli ktoś jest przeciwny, niech
to powie teraz. - W sali panowała głucha cisza. - Dobrze. W takim razie
bierzcie się do roboty, panowie. Jesteście wolni, z wyjątkiem admirała.
Zebrani opuścili salę, a Canaris stał bez ruchu, gdy tymczasem Hitler
patrzył przez okno na strugi deszczu. Wreszcie odwrócił się w stronę
admirała.
- Brytyjczycy i Francuzi wypowiedzą nam wojnę, ale nie uderzą. Zgadza się
pan?
- Całkowicie - stwierdził Canaris.
- Zmiażdżymy Polskę i zakończymy kampanię w ciągu kilku tygodni. Anglicy
i Francuzi dojdą szybko do wniosku, że nie ma sensu prowadzić dalej wojny.
Będą nas błagać na kolanach o pokój.
- A jeśli nie?
Hitler wzruszył ramionami.
- Wówczas rozkażę rozpocząć operację "Fall Gelb". Opanujemy Belgię,
Holandię i Francję, po czym zepchniemy Anglików do morza. Odzyskają wtedy
rozsądek. Nie są w końcu naszymi naturalnymi wrogami.
- Zgadzam się - rzekł Canaris.
- W związku z tym uważam, że powinienem jak najszybciej uzmysłowić naszym
angielskim przyjaciołom, iż nie cofnę się przed niczym.
Canaris odchrząknął.
- Co właściwie ma pan na myśli, mein Fuhrer?
Hitler skinął w stronę ogromnej mapy świata wiszącej na ścianie.
- Proszę tu podejść, admirale. Pokażę panu.
Kiedy Canaris wrócił po godzinie do przedsionka Kancelarii, Hoffer
siedział za biurkiem pomiędzy dwoma strażnikami. Rittera nie było. Kapitan
SS wstał na widok Canarisa i ruszył w jego stronę.
- Panie admirale.
- Gdzie się podział mój adiutant?
- Hauptmann Ritter musiał zapalić. Wrócił do limuzyny pana admirała.
- Dziękuję - odrzekł Canaris. - Pójdę do auta sam.
Wyszedł przez ogromne drzwi i stanął na szczycie schodów, zapinając
płaszcz i patrząc na strugi deszczu. Zszedł po stopniach, otworzył tylne
drzwiczki mercedesa i usiadł koło Rittera, nim szofer zdążył się
zorientować, co się dzieje.
- Do sztabu! - zawołał do kierowcy, po czym zamknął szklaną szybkę.
Samochód ruszył. Ritter zaczął gasić papierosa, a Canaris usiadł wygodnie
na siedzeniu.
- Proszę się nie krępować. I niech pan mnie też poczęstuje. Mam ochotę
zapalić.
Ritter wyjął papierośnicę i pstryknął zapalniczką.
- Wszystko w porządku, panie admirale? Widziałem, jak wszyscy wyszli, i
zacząłem się martwić.
- Fuhrer wydał rozkaz ataku na Polskę w dniu pierwszego września, Hans.
- Mój Boże! = zawołał Ritter. - "Fall Weiss".
- Zgadza się. Fuhrer prowadzi negocjacje z Rosjanami, a ci poszli na
układ. Nie będą się wtrącać w zamian za wschodnią część Polski.
- A Brytyjczycy?
- Och, wypowiedzą nam wojnę, a Francuzi zrobią na pewno to samo. Jednakże
Fuhrer jest przekonany, że nie rozpoczną działań ofensywnych na froncie
zachodnim i przynajmniej raz się z nim zgadzam. Będą siedzieć bezczynnie,
gdy tymczasem my opanujemy Polskę; Fuhrer uważa, że później możemy zasiąść
wszyscy przy stole rokowań i przywrócić status quo. Stwierdził, że Wielka
Brytania nie jest naszym naturalnym wrogiem.
- Zgadza się pan z tym, panie admirale?
- Ma sporo racji, ale Brytyjczycy są piekielnie uparci, a Chamberlain
stracił popularność. Po Monachium zaczęto nim gardzić we własnym kraju. -
Canaris zgasił papierosa. - Kto wie, co może się zdarzyć, gdyby doszło do
jakichś zmian na szczytach władzy i premierem został na przykład Churchill?
- Wzruszył ramionami.
- Co wtedy zrobimy?
- Rozpoczniemy operację "Fall Gelb". Opanujemy Holandię i Francję, a
później zepchniemy brytyjski korpus ekspedycyjny do morza.
- Czy to możliwe? - spytał Ritter po chwili milczenia.
- Chyba tak, Hans, dopóki Amerykanie nie będą się wtrącać. Pod
błyskotliwym przywództwem Fuhrera zajęliśmy Nadrenię, dokonaliśmy aneksji
Austrii i Czechosłowacji i zagarnęliśmy kilka mniejszych terytoriów. Nie
mam wątpliwości, że pokonamy Polskę.
- Ale co później, panie admirale? Co z Francuzami i Brytyjczykami?
- Ach, w ten sposób dochodzimy do pytania, dlaczego Fuhrer zatrzymał mnie
po wyjściu reszty uczestników narady.
- Operacja specjalna, panie admirale?
- Można tak powiedzieć. Pierwszego września, w dniu ataku na Polskę, mamy
zbombardować Kanał Sueski.
- Wielki Boże! - zawołał Ritter, otwierający akurat papierośnicę.
Canaris wyjął mu papierośnicę z rąk i znów zapalił.
- To pomysł pułkownika Rommla, który dowodził batalionem ochrony
osobistej Fuhrera podczas okupacji Sudetów. Fuhrer słusznie ma wysokie
mniemanie o pułkowniku Rommlu, a w samym pomyśle tkwi pewna zwariowana
logika. Kanał Sueski to przecież główna arteria komunikacyjna łącząca
Anglię z koloniami. Gdyby ją przeciąć, statki płynące do Indii, na Daleki
Wschód i do Australii musiałyby okrążać Afrykę wokół Przylądka Dobrej
Nadziei. Konsekwencje militarne takiego stanu rzeczy byłyby oczywiste.
- Ale jak, u licha, przerzucić w tamten rejon ludzi i wyposażenie?
Canaris pokręcił głową.
- Nie, Hans, nie o to chodzi. Nie mówimy o bezpośredniej akcji zbrojnej,
tylko o sabotażu. Fuhrer chce, aby Abwehra zbombardowała Kanał Sueski w
dniu ataku na Polskę. Mamy uczynić go niezdatnym do użytku, zablokować tak
skutecznie, by naprawa potrwała co najmniej rok.
- Co za triumf? Cały świat byłby wstrząśnięty! - odezwał się Ritter.
- A co najważniejsze, wstrząśnięci byliby Anglicy: zrozumieliby, że nie
cofniemy się przed niczym. Tak przynajmniej widzi to nasz umiłowany Fuhrer.
- Canaris westchnął. - To, jak tego dokonamy, to naturalnie zupełnie inna
...
bogg